Exclusive
20
min

Dziesięć najlepszych ukraińskich piosenek na święta Bożego Narodzenia

Czego słuchać na święta? Jakie świąteczne piosenki powinnaś dodać do swojej świątecznej playlisty? Posluchaj najlepszych kawałków zdaniem Marii Burmaki

Maria Burmaka

Maria Burmaka, ukraińska piosenkarka i prezenterka telewizyjna. Fot: Iryna Briażun

No items found.

To już drugi rok z rzędu Ukraińcy będą obchodzić Boże Narodzenie w czasie wojny. Podobnie jak w zeszłym roku, największym naszym życzeniem jest zwycięstwo, pokój i spokój. O to prosiliśmy św. Mikołaja Cudotwórcę i to jest największy cud Bożego Narodzenia dla nas wszystkich. Siła Bożego Narodzenia polega na tym, że nie może ono nie nadejść. Każdego roku świętujemy cud narodzin Jezusa, modlimy się wspólnie podczas nabożeństw, jemy 12 wigilijnych potraw, składamy sobie życzenia, śpiewamy kolędy i pastorałki. Dziś proponuję Wam 10 świątecznych piosenek stworzonych w różnym czasie przez ukraińskich artystów. Oczywiście są to piosenki, które ja lubię najbardziej. Ale mam nadzieję, że mój wybór spodoba się również Tobie i że te piosenki znajdą się na Twojej świątecznej playliście.

1. Bóg urodził się na saniach. Christina Soloviy

Zaczynamy od piosenki "Bóg urodził się na saniach" autorstwa Krystyny Soloviy. Wiele osób śpiewa tę piosenkę jako piosenkę ludową, ale w rzeczywistości jest to wiersz Bohdana-Ihora Antonycza, a muzyka Wasyla Żdankina

Khrystyna Soloviy śpiewa tę piosenkę od dawna. A nagrana wersja, która jest znana, to występ na żywo w Hromadskie Radio. A teraz jest nagrana wersja studyjna. Wraz z nią Krystyna prezentuje swój nowy mini-album o tematyce świątecznej. Nosi on tytuł "Świąteczne sny". Oto, co mówi o tej płycie:

- Ta płyta miała się nie ukazać z wielu różnych powodów. Ale fakt, że mimo wszystko udało mi się ją nagrać i wydać, jest moim małym świątecznym cudem.

Dzielę się więc moimi świątecznymi marzeniami. Weź je i ogrzej się. Wyślij je swoim bliższym i dalszym znajomym. Obyśmy wszyscy byli świadomi i połączeni z naszymi korzeniami w te Święta.

2. Szczedryk. Wild Brass

W Boże Narodzenie słuchamy nowych kompozycji ukraińskich artystów, które wprawiają nas w świąteczny i pogodny nastrój. Muzyki, którą można otulić się jak ciepłym kocem w przeddzień największego i najwspanialszego chrześcijańskiego święta, które w tym roku Ukraina obchodzi po raz pierwszy wraz z całym chrześcijańskim światem. Ale to  nasz stary "Szczedryk" skomponowany przez Mykolę Leontovycza, jest prawdopodobnie najważniejszą piosenką bożonarodzeniową, która jest obecnie grana wszędzie.

Istnieje niesamowita liczba wariacji na temat tego legendarnego utworu. A teraz proponuję posłuchać wersji instrumentalnej w wykonaniu lwowskiego zespołu DikoBrass. Jest to ukraińska orkiestra dęta ze Lwowa, która wielokrotnie wygrywała na międzynarodowych festiwalach jazzowych. Zespół składa się wyłącznie z instrumentów dętych i perkusyjnych, bez wokalu. W październiku 2018 roku DykoBrass był pierwszym ukraińskim zespołem, który wystąpił w polskim konkursie telewizyjnym Mam talent, otrzymał trzy "tak" od polskiego jury i został półfinalistą programu.

3. Dobry wieczór. Malyarevsky

Jedną z najpopularniejszych kolęd jest "Dobry wieczór panu". Zna ją chyba każdy. Miło jest zaśpiewać z rodziną "Raduj się, o raduj się ziemio, narodził się Syn Boży". I ma to wiele sensu. W końcu słowo "radujcie się" jest jednym z najczęściej używanych słów w Piśmie Świętym. "Radujcie się" nie oznacza "bawcie się dobrze", jak powiedział mi kiedyś w rozmowie ojciec Iwan Rybaruk z Kryworiwni. "Raduj się" oznacza "nie trać wiary, nadziei i miłości w swoim sercu, nie trać światła i ciepła swojej duszy, pomnażaj dobro na świecie, bez względu na to, jak jest ciężko".

Chciałbym, abyście posłuchali tej kolędy w wykonaniu Jewhena Maliarewskiego, blogera ze wsi Kamianske, który stał się sławny dzięki swoim występom a cappella. Już w czasach studenckich Jewhen zaczął aranżować kolędy. I po prostu dużo śpiewał, gdy spotykał się z przyjaciółmi.

Gdy wojska rosyjskie najechały Ukrainę zaczął tworzyć kompozycje, które podnoszą na duchu żołnierzy i cywilów w naszym kraju. Malarevsky komponuje muzykę w częściach, a następnie łączy je w jedną piosenkę. A jego kolęda "Dobry wieczór panu" brzmi po prostu niesamowicie.

4. Nowa radość. Eneasz

Kolejny symbol ukraińskich świąt Bożego Narodzenia. "Nowa radość nadeszła" to jedna z najbardziej znanych ukraińskich kolęd, która jest żywym przykładem połączenia religijnych i ludowych tradycji kolędniczych. W szczególności treść religijna jest uzupełniona motywem "gratulacyjnym", który jest typowy dla kolęd ludowych: "Daj szczęśliwe lato właścicielowi tego domu".

Duch kolędy "Nowa radość nastała" jest barokowy i uroczysty. Melodia została nagrana w 1790 roku. Można ją znaleźć w kilku wersjach w zbiorze "Ukrainian Cantos of the 17th and 18th Centuries", opublikowanym w 1990 roku. Jest tam kilka wersji, ale żadna z nich nie ma tekstu. Melodia tej kolędy była znana w XVII wieku i dopiero później uzyskała tonację durową. Melodia kolędy została nam przekazana przez tradycję ustną i XVII-wieczne zbiory rękopiśmienne, a tekst został spisany w XIX wieku bez nut. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności to właśnie dzięki sakralnej funkcji kolędowania tekst i melodia zostały połączone i zachowały się do dziś.

Posłuchamy tej kolędy w wykonaniu niezwykle popularnego polsko-ukraińskiego zespołu Eney, znanego z piosenki "Bila Topoly".

5.Bóg rodzi samego siebie. Trioda

Kolędy to radość i światło. Śpiewa się je na różne sposoby. Kanonicznie i w chórze, dodając własne wersety i znaczenia, nadając im rockowe lub jazzowe brzmienie.

Jedną z najbardziej znanych kolęd, bez której nie wyobrażamy sobie Bożego Narodzenia, jest "Bóg się rodzi". Ludzie zwykle myślą, że jest to kolęda ludowa. Ale w rzeczywistości jest to oryginalny utwór autorstwa księdza Ostapa Nyzhankivskyego z Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, który żył na początku ubiegłego wieku, ukraińskiego kompozytora, dyrygenta. Posłuchajmy wykonania kolędy "Bóg się rodzi" przez zespół Trioda. Męskie trio wokalne w składzie Andrij Gambal, Pawło Czerwiński i Wołodymyr Rybak zyskało sławę po udziale w programie The X Factor, gdzie zostali finalistami. Występy grupy zachwycają pięknym trójgłosowym wokalem, szczerością i prawdziwą ukraińską charyzmą. Kilka lat temu wystąpili w programie "Home for Christmas", a kolęda "Bóg się rodzi" została włączona do tego występu.

6.Jest Boże Narodzenie. Taras Chubay

"Nasze Boże Narodzenie" to tytuł albumu Tarasa Chubaya. Kiedyś nagrał on kolędy razem z Kuźmą, Niczławą i Julią Lord. I moim zdaniem jest to jedno z najlepszych świątecznych wydawnictw, jakie ukazały się w historii ukraińskiej niepodległości. Przynajmniej żadne z moich świąt nie jest pełne bez tych piosenek. W 2017 roku Taras Czubaj wydał album "Nasze Boże Narodzenie. Kontynuacja". Ponownie jest to jego absolutnie fascynujące podejście do kolęd. Znajdziemy tu znane "New Joy", magiczne "Sleep Jesus", zapalające "Now is Christmas" i "God is Born".

Słuchamy jednoczącej, afirmującej życie kolędy "It's Christmas Now".

7. Kolęda. Kalyna  

Z okazji świąt noworocznych piosenkarka Kalyna połączyła tysiące lat tradycji z nowoczesnym brzmieniem w swoim nowym singlu "Kolyada", odkrywając wyjątkowy świat dźwięków, w którym tradycje łączą się z nowoczesnością. Na początku utworu można usłyszeć magiczne dźwięki dzwonków z filmu "Kevin sam w domu", które sprawiają, że kompozycja jest wyjątkowa i nostalgiczna.

- To nie tylko piosenka. To droga powrotna do naszych korzeni, do tego, co czyni nas wyjątkowymi. Muzyka to nie tylko rozrywka, ale także sposób na przekazanie naszej historii i duszy!" - mówi emocjonalnie Kalyna.

Utwór "Kolyada" zawiera nasze dziedzictwo kulturowe z różnych regionów Ukrainy.

Czernihowskie kolędy "W ogrodzie na kopcu" i "Radość ziemi kolęda niesie" opowiadają o starożytnych rytuałach regionu Czernihowa.

Rówieńska kolęda "Shchedryi vesper, dobroi vesper" dodaje ciepła i radości, jak wiosenne słońce regionu Równego.

Lwowska kolęda "Dobry wieczór Tobie, Panie, Mistrzu" dodaje arystokratycznego uroku i błogosławieństwa z regionu lwowskiego.

Jak sama wokalistka powiedziała o tym utworze, jest to ścieżka między epokami, dźwiękowy i czasowy portal, muzyczny eksperyment nowoczesności i tradycji.

8. Kolęda. Vitaliia

Bardzo czuła piosenka "Jasna gwiazda na niespokojnym niebie" Vitalii Hrytsak, ukraińskiej wokalistki, skrzypaczki i autorki piosenek.

"Pozwólmy ludziom śpiewać kolędy, aby mogli je usłyszeć wszędzie" - tymi słowami Vitaliia zaprezentowała swoją oryginalną kolędę. "Gwiazdka na niespokojnym niebie" narodziła się w zeszłe Boże Narodzenie - powiedziała piosenkarka - już wtedy stała się popularna, zdobywając ponad milion wyświetleń na TikTok, a wielu Ukraińców w różnych miastach kolędowało razem z nią.

- Pamiętam, że w styczniu tego roku wraz z przyjaciółmi mieliśmy iść kolędować w naszej rodzinnej wiosce, aby zebrać pieniądze dla naszych żołnierzy. I zdałam sobie sprawę, że nie ma kolędy, która mogłaby oddać prawdziwego ducha Bożego Narodzenia. W takich sytuacjach mam prosty schemat: jeśli jej nie ma, to ją tworzę. Był wieczór, na niebie było kilka gwiazd. I wyobraziłam sobie obraz tej świątecznej gwiazdy spoglądającej w okopy na mojego wujka. Właśnie mówił mi, jak bardzo chciałby być w domu na święta. Rezultatem jest kolęda, której głównym symbolem jest jasna gwiazda na niespokojnym ukraińskim niebie - mówi Vitaliia - Moja prababcia śpiewała "Nową radość" całej wiosce w 1940 roku, a teraz ja idę z przyjaciółmi i śpiewam to samo w jej haftowanej koszuli. To jak magia! Chcę, aby ten krąg był kontynuowany. I wszystkich zachęcam do zbierania pieniędzy dla naszych żołnierzy.

9. Szczodra noc. Alyona alyona, KOLA i Jerry Heil

Alyona alyona, KOLA i Jerry Heil prezentują świąteczny utwór dla każdej ukraińskiej rodziny, Generous Night.

- Ukraińskie tradycje mają swoje miejsce w sercach każdego z nas, a Boże Narodzenie jest jednym z najważniejszych świąt, w których tradycje odgrywają ogromną rolę. Wspomnienia chwil, gdy cała rodzina jest razem w ten świąteczny dzień, rozgrzewają nas i dają siłę, by wierzyć w cuda. Wszyscy doświadczamy strachu, bólu, straty każdego dnia, ale wszyscy mamy tylko jedno marzenie: zebrać się jako rodzina przy jednym wigilijnym stole pod spokojnym niebem - powiedziała o kolędzie piosenkarka.

Dziewczyny zachęcają do posłuchania ich wspólnej piosenki, ponieważ opowiada ona o tym, czego tak bardzo brakuje nam w dzisiejszych czasach - ciepłych wspomnieniach i bliskich.

KOLA dzieli się swoimi wspomnieniami i z wiarą w sercu mówi o przyszłości radosnych Świąt Bożego Narodzenia na spokojnej Ukrainie:

- Drugi rok z rzędu Święta Bożego Narodzenia w Ukrainie upłyną pod znakiem złamanego serca i strachu o życie bliskich. Chciałbym, aby w tak jasne święta Ukraińcy poczuli ciepło wspomnień z uśmiechem na myśl o tym, jak było dobrze i wiarą, że wszystko się poprawi, że odzyskamy spokojne życie. Oczywiście nie będzie tak samo, ale dla dobra przyszłości nowego pokolenia Ukraińców musimy pielęgnować dobro w naszych sercach. O tym właśnie jest nasza piosenka - ciepła, czuła i o miłych wspomnieniach wesołych Świąt Bożego Narodzenia.

Raperka Alyona Alyona zaprezentowała wiele lirycznych piosenek w 2023 roku, a teraz tym utworem mówi nam, że rodzina jest największym skarbem, jaki otrzymaliśmy:
- Ta piosenka narodziła się podczas naszej wspólnej trasy koncertowej w Ameryce, ale jej przeznaczeniem było stać się pełnoprawnym utworem dopiero w tym roku. Każdy z nas ma swoje własne tradycje świąteczne. I choć pochodzimy z różnych części Ukrainy, łączy nas miłość do rodziny, ukraińskich tradycji, i Świąt Bożego Narodzenia.

Wokalistka Jerry Heil dzieli się procesem tworzenia piosenki i mówi o tym, jak ważne jest dbanie o naszą rodzimą kulturę:

- Zaczęliśmy pisać tę piosenkę przed Nowym Rokiem, kiedy byliśmy w trasie w Ameryce z Nastyą i Alyoną. To wtedy wymyśliłam refren - słyszysz go teraz dokładnie tak, jak się narodził. Potem pochłonęły nas nasze własne problemy, ale nie zapomniałyśmy o utworze - a Alyona zasugerowała, żebyśmy w końcu dokończyły to, co zaczęłyśmy!  

10. Ktoś z dzieckiem razem. Maria Burmaka

Chciałbym dodać świąteczną piosenkę od siebie. Kiedyś napisałam trzy piosenki na podstawie wiersza Iwana Małkowycza. To był rodzaj tryptyku. Razem z piosenkami "Ktoś i dziecko razem", "Z aniołem na ramieniu" i "W Boże Narodzenie".

Jest taka przypowieść o Aniele Stróżu.

Anioł przemówił do człowieka:

- Chcesz, żebym pokazał ci resztę mojego życia?

- Tak - odpowiedział Man.

Anioł uniósł go nad ziemię, a człowiek zobaczył całe swoje życie i dwie pary kroków idące obok siebie

- Kto jest obok mnie?

- To ja, odpowiedział Anioł, towarzyszyłem ci przez całe Twoje życie.

- Dlaczego czasami widoczna jest tylko jedna para śladów?

- Są to najtrudniejsze okresy w życiu...

- Więc opuściłeś mnie w najtrudniejszych chwilach? - oburzył się człowiek.

- Nie, nosiłem cię wtedy na rękach... - odpowiedział cicho Anioł.

Niech Twój Anioł zawsze czuwa nad Tobą.

Życzę wszystkim szczęśliwego okresu świątecznego. Niech gwiazdka bożonarodzeniowa świeci nad każdym z nas. Niech cudem Bożego Narodzenia będzie zwycięstwo, pokój i spokój w Ukrainie. Niech rodzice będą zdrowi, dzieci niech się śmieją i cieszą ze swoich sukcesów. Niech anioł stróż chroni każdego żołnierza na froncie. Niech każde ukraińskie serce na świecie wypełni się ciepłem i światłem. Chrystus się narodził! Chwalmy Go! Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku.

No items found.

Piosenkarka, Artystka Ludowa Ukrainy, odznaczona Orderem Księżnej Olgi III stopnia, doktor nauk filologicznych, profesorka. Była autorką i prowadzącą licznych programów telewizyjnych na różnych kanałach telewizyjnych. Napisała ponad 150 piosenek, z których wiele stało się ścieżkami dźwiękowymi wydarzeń historycznych w historii Ukrainy. Była aktywną uczestniczką wielu ważnych wydarzeń w najnowszej historii Ukrainy, od festiwalu "Czerwona ruta" (1989) i "Rewolucji na granicie" (1990) po Pomarańczową Rewolucję (2004) i Rewolucję Godności (2013-2014). W 2021 roku pracowała nad projektem "Ulubione klasyki", który obejmował 15 kompozycji opartych na wierszach ukraińskich poetów.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Miesiąc miodowy Żanna Ozirina

Gdy oglądam na ekranie parę kochanków – dwoje ludzi sukcesu, którym udało się przemyśleć swoje życie na wiele lat do przodu, a potem rzucających wszystkie swoje plany w kąt, tracących orientację i przyszłość, zmieniających poglądy – jako widza ogarnia mnie złość. Ale ten gniew ma działanie terapeutyczne, bo sprawia, że sama chcę działać.

Reprezentanci „Miesiąca miodowego” w Wenecji: aktorzy Roman Łucki i Iryna Nirsza, reżyserka Żanna Ozirna i producent Dmytro Suchanow

Dla mnie to nie było tak

Oksana Honczaruk: Na „Miesiąc miodowy” otrzymała Pani grant od organizatorów Festiwalu Filmowego w Wenecji i programu Biennale College Cinema, który finansuje produkcje niskobudżetowe. Miał powstać od zera w dokładnie rok – przy założeniu, że przyznana kwota będzie jedynym źródłem finansowania projektu. O jakiej kwocie mówimy? I jak trudno było zdobyć ten grant?

Żanna Ozirna: Mówimy o 200 tysiącach euro, rywalizowaliśmy o ten grant z filmowcami z całego świata. W 2023 roku wygrały cztery projekty: z Włoch, Węgier, Ghany i Ukrainy. To pierwszy ukraiński film, który wygrał i otrzymał dofinansowanie.

Jako reżyserka z radością przyjmuję zwycięstwa, które podsycają moje ambicje – ale do tych zwycięstw, które dają mi możliwość pójścia dalej, jestem nastawiona wręcz entuzjastycznie. Kiedy w Wenecji dostaliśmy pieniądze na realizację „Miesiąca miodowego”, było to dla mnie prawdziwe zwycięstwo, bo dało mi możliwość pracowania.

Ten film bardzo mi pomógł, ponieważ, pochłonięta pracą, nie miałam zbyt wiele czasu na myślenie o okropnych rzeczach wokół mnie. Po prostu wpadłam w wir pracy na rok.

Żanna Ozirna odbiera Grand Prix na festiwalu „Molodist”. Listopad 2024 r.

Kręciliście w Ukrainie?

Tak. Nakręcenie filmu w Ukrainie było dla nas ważne, postrzegaliśmy to jako wybór moralny i etyczny, bo wojna trwa, a wielu Ukraińców wciąż żyje pod okupacją. Ale był to także wybór praktyczny, ponieważ wielu ukraińskich filmowców straciło pracę z powodu wojny lub zostało zmobilizowanych do wojska. „Miesiąc miodowy” stał się więc naszym małym wkładem we wsparcie branży.

Jak europejska publiczność odebrała film?

Myślę, że on dobrze wypełnia swoją misję. Postrzegam ten projekt jako dyplomację kulturową, co dla mnie oznacza, że to film wyjaśniający obcokrajowcom rzeczywistość Ukrainy, którą nie do końca rozumieją.

Czy istnieje różnica w postrzeganiu filmów przez Ukraińców i obcokrajowców?

Ukraińcy patrzą na filmy o wojnie jak na świadectwa i oceniają je z punktu widzenia tego, czy przekazują te świadectwa, czy nie. Porównują je z własnymi doświadczeniami. Obcokrajowcy nie mają takich doświadczeń, więc patrzą na film jak na produkt artystyczny. Oceniają, jak dobrze poradziłam sobie ze scenariuszem, reżyserią, grą aktorów, dźwiękiem i kamerą. Moje rozmowy o „Miesiącu miodowym” z obcokrajowcami wyglądają jak rozmowy o sztuce. Natomiast dla Ukraińców wszystko zaczyna się od zdania: „Dla mnie to nie było tak...” Chociaż to nie jest film dokumentalny, a fabularny.

Kadr z filmu „Miesiąc miodowy”

Nikt nie tęsknił za dawnym życiem

Na początku filmu, po eksplozjach, kiedy bohaterowie zaczynają wszystko rozbierać na części pierwsze, Ola cytuje wiersz Oksany Zabużko: „A co tam się naprawdę stało, kogo to obchodzi, Panie? Liczy się to, jak będzie, a będzie tak, jak napiszę”. Wstawiłam ten fragment, by z góry odpowiedzieć wszystkim komentatorom, którzy powiedzą, że im się to nie przydarzyło.

Ponoć włoscy krytycy narzekali, że film nie zawierał wystarczającej ilości codziennych szczegółów. Jak odebrali go europejscy filmowcy?

Nie narzekali, odnotowali to jako świadomy ruch z mojej strony. Niedawno w Ukrainie ukazała się recenzja Igora Kromfa, w której on wyjaśnia, że nie zwracam uwagi na codzienne szczegóły, bo to nie jest robinsonada, opowieść o przetrwaniu, ale film o wewnętrznej przemianie. Celowo nie pokazuję, jak bohaterowie chodzą do toalety, jak jedzą i ile mają jedzenia. Nie interesuje mnie to.

Był taki moment, kiedy powiedziałam moim zagranicznym kolegom, że ten film jest o utknięciu w nieznanym – lecz oni nie do końca to zrozumieli. Natomiast podoba im się określenie: „film o ludziach, którzy stracili wszystko i tęsknią za dawnym życiem”. Tyle że w pierwszych dniach wojny nikt tutaj nie tęsknił za dawnym życiem. Próbowaliśmy przetrwać, zastanawialiśmy się, co się z nami stanie, byliśmy kompletnie zdezorientowani. Nie wszyscy to rozumieją.

Żanna Ozirna na planie

Zauważyłam też, że kiedy zaczynasz mówić o miłości, dzieciach, karierze, sztuce, ludzie w każdym kraju to rozumieją. Ale kiedy mówisz o tożsamości, niezależności, odpowiedzialności za kraj, nawet w trzecim roku wojny, wielu obcokrajowców nie rozumie, nie akceptuje tego, a nawet są zirytowani. Tymczasem Ukraińcy są teraz bardzo skupieni na udowadnianiu innym, że to nasza ziemia, że jesteśmy Ukraińcami i że nie należy nas mylić z nikim innym.

Mieszkanie: gniazdko, schron, pułapka

Ten film bardzo mnie poruszył, bo okazuje się, że zupełnie zapomniałam, jak to było 24 lutego 2022 roku i w kolejnych dniach. To tak jakby mój mózg ukrył te wspomnienia, a podczas filmu pozwolił im się wydobyć.

Na premierę zaprosiłam kilka osób z Buczy, które przeżyły okupację. To one były punktem odniesienia dla tego filmu – ich historie stały się podstawą scenariusza. Moja przyjaciółka, która też jest z Buczy i była pod okupacją z rodzicami, płakała przez połowę seansu. Niektórzy widzą w tym siebie, inni nie. Nie chciałam nikogo wzruszać, komukolwiek imponować, przemieniać czyjąś duszę za pomocą kina. Nie chciałam manipulować, ale porozmawiać o moich wewnętrznych wątpliwościach i lękach.

Chciałam opowiedzieć nie tylko o wojnie i okupacji, ale także o tym, że ludzie z pokolenia 30+, do którego należę, są teraz zmuszeni do radzenia sobie z globalnymi problemami: jak mamy rodzić dzieci, jak planujemy przyszłość i czy to, co robimy, ma sens
Kadr z filmu „Miesiąc miodowy”

Dla wielu ludzi pierwsze dni wojny w Ukrainie to panika i ucieczka. Pani przedstawiła inną wersję wydarzeń: bohaterowie pozostali w swoim mieszkaniu, jak w schronie, i dosłownie utknęli w nieznanym. Jak widzowie odebrali takie zachowanie ludzi żyjących pod okupacją?

Rzeczywiście, wiele osób uważa, że chaos był najtrafniejszym opisem sytuacji. Niedawno znajomy krytyk filmowy powiedział, że moi bohaterowie są zbyt, z grubsza mówiąc, emocjonalnie zamrożeni. Chociaż nie ma uniwersalnego doświadczenia, istnieje wiele zupełnie różnych doświadczeń.

Ludzie, którzy upierają się, by powiedzieć, co było z nimi nie tak, zapominają o trzech podstawowych psychologicznych reakcjach na stres: walka, ucieczka, zamrożenie. Niektórzy przestraszyli się i uciekli, podczas gdy inni, jak Pani bohaterowie, „zamarli”.

Rozmawiałam z wieloma osobami, które były w podobnej sytuacji, które ukrywały się w mieszkaniu. Wszyscy oni byli zdezorientowani i nie rozumieli, dokąd uciekać i jak się zachować. Na dodatek na początku ich mieszkania wyglądały jak kryjówki. Dopiero później zamieniało się w pułapkę, a ta transformacja nastąpiła bardzo szybko. To ciekawe, jak zmienia się ta sama przestrzeń: przytulne rodzinne gniazdko, potem kryjówka, potem pułapka, a wreszcie miejsce, z którego trzeba natychmiast uciekać.

Sama miałam podobny poranek: obudziłam się przed szóstą i zaczęłam... sprzątać. To nie wybuchy mnie obudziły

Z jakiegoś powodu ich nie słyszałam, mimo że mieszkam na małym osiedlu pod Kijowem, na Zazymie. Sprzątałam i obserwowałam przez okno sąsiadkę, której tego ranka dostarczono meble. Rozładowywano je przy wejściu, a sąsiad stał tam w szoku, palił i patrzył na te meble, nie wiedząc, co z nimi zrobić.

Rozegrać uczucia pod mikroskopem

Co było później?

Zadzwoniła moja przyjaciółka i poprosiła, żebym przyjechała do niej, do dzielnicy Obołoń. Nie miałam wtedy samochodu. Jakimś cudem udało mi się zadzwonić po taksówkę, a ta zawiozła mnie z jednej strony Dniepru na drugą. Potem ja, moja przyjaciółka i jej rodzice pojechaliśmy do Żytomierza, a stamtąd do zachodniej Ukrainy. Kiedy byliśmy już względnie bezpieczni, odebrałam telefon z Polskiej Akademii Filmowej, z którą współpracowaliśmy. Polacy zaproponowali mi pokój w pensjonacie dla weteranów sceny i filmu pod Warszawą. W tamtych czasach wszystkie pokoje w tym pensjonacie były zarezerwowane dla ukraińskich artystów. Zgodziłam się przyjechać, bo w zachodniej Ukrainie nie było już miejsc – przyjeżdżali ludzie z Irpienia i Charkowa. Ale gdy tylko Kijowszczyzna została wyzwolona, natychmiast wróciłam do domu. Kolumna najeźdźców zatrzymała się o jedną wieś od naszej gromady [odpowiednik polskiej gminy – red.]. Nie dotarli do nas, ale byli bardzo blisko.

Roman Łucki i Iryna Nirsza w „Miesiącu miodowym”

Jedną z mocnych stron filmu jest duet aktorski: Roman Łucki i Iryna Nirsza. Udało im się zbudować chemię między postaciami na ekranie, odczuwalną pomimo horroru okoliczności. Co było dla Pani ważne w pracy z tymi aktorami?

To, by nie przeszkadzali sobie nawzajem. Roma jest bardzo energiczną osobą, zna swoją wartość, ma już na koncie kilka dobrych ról filmowych. A dla Iry to pierwsza duża praca, na dodatek bardzo trudna psychologicznie, ciążyła więc na niej większa presja. Ich interakcję zbudowaliśmy częściowo na miłości, a częściowo na rywalizacji. Mieli normalną relację, ale czuło się, że nie zamierzają sobie nawzajem ustępować.

Dlaczego wybrała Pani akurat ich?

Wielu aktorów służy obecnie w wojsku. Ałła Samojlenko, dyrektorka castingu, kiedy zaczęłyśmy rozmawiać o aktorach do filmu, powiedziała: „Wiesz, jest jeden facet, o którym po przeczytaniu scenariusza od razu pomyślałam, ale zginął kilka dni temu na froncie”. Potem rozpoczął się casting. Odpowiednich chłopaków bardzo trudno było znaleźć, ponieważ są tacy, którzy mają naturalną wewnętrzną pewność siebie, ale są i tacy, którzy jej nie mają. I w filmie możesz to poczuć – że dana osoba zbudowała tę pewność siebie. Ja potrzebowałam dwojga pewnych siebie ludzi. Może nawet trochę zbyt pewnych siebie.

Myślę, że zagranie roli Tarasa było dla Romy wyzwaniem, ale bogaty wachlarz jego doświadczeń dał mu możliwość uwolnienia się i pokazania – niektórzy powiedzieliby – słabości, choć ja bym powiedziała: ludzkiej wrażliwości i kruchości. Nie jest łatwo człowiekowi podjąć takie wyzwanie. Ira to ambitna osoba, która uwielbia wysokie stawki. Jestem pewna, że od początku była zainteresowana rozgrywaniem tych uczuć jakby pod mikroskopem.

Zdjęcia: FB „Miesiąc miodowy”

20
хв

„Miesiąc miodowy” - film, który wyjaśnia obcokrajowcom rzeczywistość Ukrainy

Oksana Gonczaruk
muzycy, żołnierzy, występ

Czarny van podskakuje na wybojach. Polna droga zaczyna schodzić stromo w dół, a sprzęt muzyczny w bagażniku buja się we wszystkie strony. GPS dawno zgubił drogę, więc kierowca jedzie „na czuja”.

– Dobra, złapałem trochę zasięgu, weź się zatrzymaj!– krzyczy Dmytro z przedniego fotela pasażera. Odwraca się do nas: – Chwilka przerwy!

Wysiadamy w szczerym polu, do moich uszu dociera cykanie koników polnych, a szum ciepłego, jesiennego wiatru przyjemnie otula. Za mną z vana wyskakuje Witalij Kyryczenko, wokalista rockowego zespołu Numer 482. W ręku ma maleńką mandolinę.

– Witamy państwa na dzisiejszym występie! – wykrzykuje i robi ukłon, a potem szeroko się do mnie uśmiecha: – Publika dziś trochę inna niż zwykle.

Witalij wskazuje palcem na pole, na którym pasą się krowy. Niektóre przyglądają się nam z zaciekawieniem. Witalij zaczyna delikatnie szarpać za struny i nucić coś pod nosem. Jest dobrą duszą zespołu, zawsze z uśmiechem, zawsze z naładowanymi na maksa bateriami. Jeszcze niedawno w sieci można było zobaczyć jego zdjęcia z okopów wokół Bachmutu, zmarzniętego i umorusanego w błocie. Służył tam ramię w ramię z żołnierzami 59. Samodzielnej Brygady Piechoty imienia Jakuba Handziuka. Dziś mówi, że gdyby nie poszedł wtedy walczyć, odebrałoby mu to głos jako artyście. Bo i oczym miałby później opowiadać? Jak mógłby mówić o wojnie, gdyby jej nie dotknął, nie przeżył? Ale przekonali go, że sztuka jest tym, co buduje tożsamość narodową przyszłych pokoleń, i artyści muszą żyć, muszą leczyć muzyką i sztuką tych, którym na froncie jest trudno. A potem Witalij z powrotem zamienił karabin na gitarę – i teraz służy w Desancie Kulturowym.

Witalij Kyryczenko. Zdjęcie: Aldona Hartwińska

Terapia sztuką

Desant Kulturowy to projekt niezwykły. Łączy artystów, którzy w poprzednim życiu byli muzykami, aktorami, reżyserami, a nawet lalkarzami. Pracowali na scenie w pięknych kostiumach, które dziś zamienili na mundury w barwach multicam. Szlak bojowy niektórych z nich, jak Witalija, wiódł przez najgorętsze odcinki frontu. 

Dmytro Romanczuk jest diabelsko zdolnym bandurzystą. Kiedy zaczęła się inwazja, od razu dołączył do ochotniczego batalionu broniącego Kijowa. Gdy go pytam o szczegóły, mówi jedynie: „było ciężko” – a jego wzrok ucieka w drugą stronę.

Ale kiedy rozmowa schodzi na bandurę, jego ciemne oczy zaczynają błyszczeć i prostuje się na krześle, gotowy do opowieści. Bo dla Dmytra ukraińska dusza ma dźwięk bandury

– Bandura jest integralną częścią tradycji pieśni epickiej, wyjątkowego zjawiska wędrownych śpiewaków, muzyków, kobziarzy, bandurzystów, liryków, bez których trudno sobie wyobrazić naszą kulturę i przestrzeń historyczną poprzednich pokoleń– mówi z przekonaniem. – To jest sedno, te rzeczy ukształtowały naszą naszą duchową integralność, nasze przekonania. To właśnie te rzeczy dają odpowiedź na pytanie, kim jest Ukrainiec.

Na podwórzu przed domem powoli gromadzą się żołnierze. Siadają na długich ławkach, jak uczniowie przed apelem. Na ich twarzach widzę zmęczenie i kompletny brak zainteresowania tym, co ma się za chwilę wydarzyć. Jakby ktoś kazał im tam usiąść za karę. Mężczyzn jest może ze trzydziestu. To jedna ze szturmowych brygad, które zasłużyły się bojach na wielu odcinkach frontu – często tych najgorętszych. Po ciężkich bojach w okopach trudno im się odnaleźć, a tym bardziej czekać na jakieś występy. Komu to niby potrzebne?

Dmytro Romanczuk. Zdjęcie: Aldona Hartwińska

Do swojego magicznego koncertu Dmytro przygotowuje się w ciszy. Znajduję go w sadzie, pomiędzy drzewami, gdzie w samotności, cichutko stroi bandurę. Przez chwilę obserwuję z oddali, jak w skupieniu skrupulatnie sprawdza każdą ze strun. A są ich dziesiątki, nie jestem w stanie nawet policzyć. W zależności od typu bandury, liczba strun różni się. Niektóre instrumenty mają dwadzieścia, inne ponad sześćdziesiąt. Sam wygląd bandury imponuje, budzi respekt i zadumę. Dlatego kiedy Dmytro staje na przeciwko tej nietypowej publiki, natychmiast zapada milczenie.

– Czy jest tu ktoś, kto nigdy nie słyszał bandury? – Dmytro rozgląda się po widowni. W górę nieśmiało unosi się kilka rąk, a on zaczyna swoje magiczne przedstawienie.

Jest w tym instrumencie coś wyjątkowego,pozaziemskiego. Kojące dźwięki dumki granej kilka kilometrów od miejsca, w którym ci dzielni wojownicy walczą o niepodległość – to przeżycie zostaje w tobie na zawsze. Obserwuję, jak twarze żołnierzy łagodnieją. Niektórzy wyciągają telefony i zaczynają nagrywać, inni skrywają twarze w dłoniach, jakby zawstydzeni, że tak łatwo poddali się tej przedziwnej terapii. Viva l’arte!

 Wciąż jesteśmy ludźmi

W swoim poprzednim życiu Dmytro Melniczuk był nauczycielem aktorstwa, a także reżyserem teatralnym w Teatrze Dramatycznym w Kołomyi. Dziś jest głównodowodzącym kramatorskiego „oddziału” Desantu Kulturowego. Odpowiada za to, by artyści bezpiecznie i na czas dotarli na występ, zresztą na każdym wydarzeniu jest też swego rodzaju wodzirejem. Głęboko wierzy, że to, co robią, ma sens.

– Sztuka leczy, a bez sztuki nie byłoby niczego –twierdzi. – W tym, co my robimy, muzyka ma znaczenie terapeutyczne. Piękna muzyka tworzy wibracje w organizmie, w środku, w duszy. To jak medytacja, która człowiekowi pomaga. Tak jak sztuka wizualna. Gdy człowiek obserwuje jakieś piękne obrazy, może wrócić do pięknych wydarzeń iwspomnień. Naszym zadaniem jest przypomnienie tym dzielnym ludziom, za co walczymy. To nie są puste słowa czy zwykłe piosenki. My budzimy w żołnierzach różne wspomnienia, np. z dzieciństwa, przywołujemy te najdroższe. Pośród tego brudu, który wojna na nich naniosła, wyciągamy to wszystko z piwnicy ich świadomości.

Przypominamy im, kim jestem Ja. Przywracamy im świadomość, że wciąż jesteśmy i pozostaniemy LUDŹMI

Zdaniem Melniczuka najważniejszym zadaniem Desantu Kulturowego jest dbanie o zdrowie psychiczne żołnierzy. Bo wojna pokazała, że nie byliśmy na to wszystko psychicznie gotowi. Choć na froncie żołnierze radzą sobie świetnie, walczą zacięcie i dzielnie, poprawiając swoje umiejętności z każdym tygodniem, to na poziomie psychicznym jest bardzo ciężko. Brakuje motywacji, morale słabnie, czas spędzony w okopach dłuży się tak bardzo, że ludzie często zapominają, po co tam w ogóle są. Wojna to najgorsza rzecz, jaka mogła spotkać ludzkość. Naraża na niebezpieczeństwo i skrajne emocje, po których trudno wrócić do równowagi. Podczas występów przed wojskowymi Dmytro zauważył, że ludzie ci wracają z wojny nie tylko z ranami na ciele, ale też z ranami duszy, ze zrujnowaną psychiką. A występów jest niemało.

Dmytro Melniczuk. Zdjęcie: Aldona Hartwińska

– Jest ciężko: cztery, pięć, a nawet sześć występów dziennie – przyznaje Dmytro. – Ale my dobrze rozumiemy, że żołnierzom to jest bardziej potrzebne niż nam wypoczynek. Nie mamy prawa okazać słabości, zmęczenia. Wiemy, że tam ludzie są zmęczeni jeszcze bardziej od nas, że na froncie jeszcze ciężej pracują. Na dodatek prawie wszyscy w Desancie Kulturowym mamy doświadczeniasceniczne sprzed wojny; ja sam w teatrze spędziłem trzydzieści lat. Napięcie, stres przed występem, pęd i nieprzespane noce – my jesteśmy przyzwyczajeni do życia w zmęczeniu. A nasi żołnierze są dla nas najważniejsi.

Służba w Desancie Kulturowym nie ma nic wspólnego z gwiazdorskim życiem, choć gwiazdy często do „desantowców” dołączają. Niemal od początku istnienia projektu pojawiają się wśród nichsławy, które na kilka dni porzucają życie w mieście, by przyjechać do przyfrontowych wiosek. Regularnie pojawiają się między innymi Alyona Alyona, Chrystyna Sołowij, Skofka czy Vivienne Mort. Przyjeżdżają, choć bywa niebezpiecznie. Dmytro wspomina, jak kiedyś w pogoń za ich czarnym vanem puścił się rosyjski dron kamikadze. Kilka dni przed naszą rozmową bardzo blisko miejsca, w którym występowaliśmy, spadła kierowana bomba lotnicza FAB. 

Muzyka na wojnie

Sztuka i muzyka towarzyszą żołnierzom, odkąd ludzie toczą wojny. Wielu znanych muzyków brało udział w działaniach zbrojnych jako żołnierze, inni, występując, dbali o morale walczących. Bo muzykazbawiennie wpływa na zdrowie psychiczne i emocjonalne, na przykład redukując stres i lęk. Słuchanie spokojnej muzyki, zwłaszcza klasycznej, może wpłynąć na obniżenie poziomu kortyzolu, nazywanego hormonem stresu. Muzyka może pomóc w tworzeniu chwilowego poczucia bezpieczeństwa i normalności pośrodku chaosu wojennego, co pozwala na chwilę odpocząć. A to ma bezpośrednie przełożenie na morale. 

Jak wspomniał Dmytro, znane i lubiane piosenki mogą przypominać żołnierzom o domu, rodzinie i przyjaciołach, wzmacniając ich poczucie celu i motywację do dalszej walki. Z kolei pieśni patriotyczne czy piosenki wojskowe wzmacniają poczucie jedności i tożsamości narodowej, przypominając, po co i za co walczymy. 

Muzyka jest też doskonałym narzędziem pomagającym w regulacji emocji, a nawet w terapii poważnych traum, jak zespół stresu pourazowego. Regularne słuchanie muzyki może łagodzić jego objawy, jak flashbacki, koszmary senne czy nadpobudliwość.

20
хв

Desant kultury, czyli z bandurą na froncie

Aldona Hartwińska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

To, czego Ukrainki uczą się za granicą, przyda się w odbudowie kraju

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Ексклюзив
20
хв

Odliczanie dla Scholza

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress