Exclusive
20
min

Dziesięć najlepszych ukraińskich piosenek na święta Bożego Narodzenia

Czego słuchać na święta? Jakie świąteczne piosenki powinnaś dodać do swojej świątecznej playlisty? Posluchaj najlepszych kawałków zdaniem Marii Burmaki

Maria Burmaka

Maria Burmaka, ukraińska piosenkarka i prezenterka telewizyjna. Fot: Iryna Briażun

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

To już drugi rok z rzędu Ukraińcy będą obchodzić Boże Narodzenie w czasie wojny. Podobnie jak w zeszłym roku, największym naszym życzeniem jest zwycięstwo, pokój i spokój. O to prosiliśmy św. Mikołaja Cudotwórcę i to jest największy cud Bożego Narodzenia dla nas wszystkich. Siła Bożego Narodzenia polega na tym, że nie może ono nie nadejść. Każdego roku świętujemy cud narodzin Jezusa, modlimy się wspólnie podczas nabożeństw, jemy 12 wigilijnych potraw, składamy sobie życzenia, śpiewamy kolędy i pastorałki. Dziś proponuję Wam 10 świątecznych piosenek stworzonych w różnym czasie przez ukraińskich artystów. Oczywiście są to piosenki, które ja lubię najbardziej. Ale mam nadzieję, że mój wybór spodoba się również Tobie i że te piosenki znajdą się na Twojej świątecznej playliście.

1. Bóg urodził się na saniach. Christina Soloviy

Zaczynamy od piosenki "Bóg urodził się na saniach" autorstwa Krystyny Soloviy. Wiele osób śpiewa tę piosenkę jako piosenkę ludową, ale w rzeczywistości jest to wiersz Bohdana-Ihora Antonycza, a muzyka Wasyla Żdankina

Khrystyna Soloviy śpiewa tę piosenkę od dawna. A nagrana wersja, która jest znana, to występ na żywo w Hromadskie Radio. A teraz jest nagrana wersja studyjna. Wraz z nią Krystyna prezentuje swój nowy mini-album o tematyce świątecznej. Nosi on tytuł "Świąteczne sny". Oto, co mówi o tej płycie:

- Ta płyta miała się nie ukazać z wielu różnych powodów. Ale fakt, że mimo wszystko udało mi się ją nagrać i wydać, jest moim małym świątecznym cudem.

Dzielę się więc moimi świątecznymi marzeniami. Weź je i ogrzej się. Wyślij je swoim bliższym i dalszym znajomym. Obyśmy wszyscy byli świadomi i połączeni z naszymi korzeniami w te Święta.

2. Szczedryk. Wild Brass

W Boże Narodzenie słuchamy nowych kompozycji ukraińskich artystów, które wprawiają nas w świąteczny i pogodny nastrój. Muzyki, którą można otulić się jak ciepłym kocem w przeddzień największego i najwspanialszego chrześcijańskiego święta, które w tym roku Ukraina obchodzi po raz pierwszy wraz z całym chrześcijańskim światem. Ale to  nasz stary "Szczedryk" skomponowany przez Mykolę Leontovycza, jest prawdopodobnie najważniejszą piosenką bożonarodzeniową, która jest obecnie grana wszędzie.

Istnieje niesamowita liczba wariacji na temat tego legendarnego utworu. A teraz proponuję posłuchać wersji instrumentalnej w wykonaniu lwowskiego zespołu DikoBrass. Jest to ukraińska orkiestra dęta ze Lwowa, która wielokrotnie wygrywała na międzynarodowych festiwalach jazzowych. Zespół składa się wyłącznie z instrumentów dętych i perkusyjnych, bez wokalu. W październiku 2018 roku DykoBrass był pierwszym ukraińskim zespołem, który wystąpił w polskim konkursie telewizyjnym Mam talent, otrzymał trzy "tak" od polskiego jury i został półfinalistą programu.

3. Dobry wieczór. Malyarevsky

Jedną z najpopularniejszych kolęd jest "Dobry wieczór panu". Zna ją chyba każdy. Miło jest zaśpiewać z rodziną "Raduj się, o raduj się ziemio, narodził się Syn Boży". I ma to wiele sensu. W końcu słowo "radujcie się" jest jednym z najczęściej używanych słów w Piśmie Świętym. "Radujcie się" nie oznacza "bawcie się dobrze", jak powiedział mi kiedyś w rozmowie ojciec Iwan Rybaruk z Kryworiwni. "Raduj się" oznacza "nie trać wiary, nadziei i miłości w swoim sercu, nie trać światła i ciepła swojej duszy, pomnażaj dobro na świecie, bez względu na to, jak jest ciężko".

Chciałbym, abyście posłuchali tej kolędy w wykonaniu Jewhena Maliarewskiego, blogera ze wsi Kamianske, który stał się sławny dzięki swoim występom a cappella. Już w czasach studenckich Jewhen zaczął aranżować kolędy. I po prostu dużo śpiewał, gdy spotykał się z przyjaciółmi.

Gdy wojska rosyjskie najechały Ukrainę zaczął tworzyć kompozycje, które podnoszą na duchu żołnierzy i cywilów w naszym kraju. Malarevsky komponuje muzykę w częściach, a następnie łączy je w jedną piosenkę. A jego kolęda "Dobry wieczór panu" brzmi po prostu niesamowicie.

4. Nowa radość. Eneasz

Kolejny symbol ukraińskich świąt Bożego Narodzenia. "Nowa radość nadeszła" to jedna z najbardziej znanych ukraińskich kolęd, która jest żywym przykładem połączenia religijnych i ludowych tradycji kolędniczych. W szczególności treść religijna jest uzupełniona motywem "gratulacyjnym", który jest typowy dla kolęd ludowych: "Daj szczęśliwe lato właścicielowi tego domu".

Duch kolędy "Nowa radość nastała" jest barokowy i uroczysty. Melodia została nagrana w 1790 roku. Można ją znaleźć w kilku wersjach w zbiorze "Ukrainian Cantos of the 17th and 18th Centuries", opublikowanym w 1990 roku. Jest tam kilka wersji, ale żadna z nich nie ma tekstu. Melodia tej kolędy była znana w XVII wieku i dopiero później uzyskała tonację durową. Melodia kolędy została nam przekazana przez tradycję ustną i XVII-wieczne zbiory rękopiśmienne, a tekst został spisany w XIX wieku bez nut. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności to właśnie dzięki sakralnej funkcji kolędowania tekst i melodia zostały połączone i zachowały się do dziś.

Posłuchamy tej kolędy w wykonaniu niezwykle popularnego polsko-ukraińskiego zespołu Eney, znanego z piosenki "Bila Topoly".

5.Bóg rodzi samego siebie. Trioda

Kolędy to radość i światło. Śpiewa się je na różne sposoby. Kanonicznie i w chórze, dodając własne wersety i znaczenia, nadając im rockowe lub jazzowe brzmienie.

Jedną z najbardziej znanych kolęd, bez której nie wyobrażamy sobie Bożego Narodzenia, jest "Bóg się rodzi". Ludzie zwykle myślą, że jest to kolęda ludowa. Ale w rzeczywistości jest to oryginalny utwór autorstwa księdza Ostapa Nyzhankivskyego z Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, który żył na początku ubiegłego wieku, ukraińskiego kompozytora, dyrygenta. Posłuchajmy wykonania kolędy "Bóg się rodzi" przez zespół Trioda. Męskie trio wokalne w składzie Andrij Gambal, Pawło Czerwiński i Wołodymyr Rybak zyskało sławę po udziale w programie The X Factor, gdzie zostali finalistami. Występy grupy zachwycają pięknym trójgłosowym wokalem, szczerością i prawdziwą ukraińską charyzmą. Kilka lat temu wystąpili w programie "Home for Christmas", a kolęda "Bóg się rodzi" została włączona do tego występu.

6.Jest Boże Narodzenie. Taras Chubay

"Nasze Boże Narodzenie" to tytuł albumu Tarasa Chubaya. Kiedyś nagrał on kolędy razem z Kuźmą, Niczławą i Julią Lord. I moim zdaniem jest to jedno z najlepszych świątecznych wydawnictw, jakie ukazały się w historii ukraińskiej niepodległości. Przynajmniej żadne z moich świąt nie jest pełne bez tych piosenek. W 2017 roku Taras Czubaj wydał album "Nasze Boże Narodzenie. Kontynuacja". Ponownie jest to jego absolutnie fascynujące podejście do kolęd. Znajdziemy tu znane "New Joy", magiczne "Sleep Jesus", zapalające "Now is Christmas" i "God is Born".

Słuchamy jednoczącej, afirmującej życie kolędy "It's Christmas Now".

7. Kolęda. Kalyna  

Z okazji świąt noworocznych piosenkarka Kalyna połączyła tysiące lat tradycji z nowoczesnym brzmieniem w swoim nowym singlu "Kolyada", odkrywając wyjątkowy świat dźwięków, w którym tradycje łączą się z nowoczesnością. Na początku utworu można usłyszeć magiczne dźwięki dzwonków z filmu "Kevin sam w domu", które sprawiają, że kompozycja jest wyjątkowa i nostalgiczna.

- To nie tylko piosenka. To droga powrotna do naszych korzeni, do tego, co czyni nas wyjątkowymi. Muzyka to nie tylko rozrywka, ale także sposób na przekazanie naszej historii i duszy!" - mówi emocjonalnie Kalyna.

Utwór "Kolyada" zawiera nasze dziedzictwo kulturowe z różnych regionów Ukrainy.

Czernihowskie kolędy "W ogrodzie na kopcu" i "Radość ziemi kolęda niesie" opowiadają o starożytnych rytuałach regionu Czernihowa.

Rówieńska kolęda "Shchedryi vesper, dobroi vesper" dodaje ciepła i radości, jak wiosenne słońce regionu Równego.

Lwowska kolęda "Dobry wieczór Tobie, Panie, Mistrzu" dodaje arystokratycznego uroku i błogosławieństwa z regionu lwowskiego.

Jak sama wokalistka powiedziała o tym utworze, jest to ścieżka między epokami, dźwiękowy i czasowy portal, muzyczny eksperyment nowoczesności i tradycji.

8. Kolęda. Vitaliia

Bardzo czuła piosenka "Jasna gwiazda na niespokojnym niebie" Vitalii Hrytsak, ukraińskiej wokalistki, skrzypaczki i autorki piosenek.

"Pozwólmy ludziom śpiewać kolędy, aby mogli je usłyszeć wszędzie" - tymi słowami Vitaliia zaprezentowała swoją oryginalną kolędę. "Gwiazdka na niespokojnym niebie" narodziła się w zeszłe Boże Narodzenie - powiedziała piosenkarka - już wtedy stała się popularna, zdobywając ponad milion wyświetleń na TikTok, a wielu Ukraińców w różnych miastach kolędowało razem z nią.

- Pamiętam, że w styczniu tego roku wraz z przyjaciółmi mieliśmy iść kolędować w naszej rodzinnej wiosce, aby zebrać pieniądze dla naszych żołnierzy. I zdałam sobie sprawę, że nie ma kolędy, która mogłaby oddać prawdziwego ducha Bożego Narodzenia. W takich sytuacjach mam prosty schemat: jeśli jej nie ma, to ją tworzę. Był wieczór, na niebie było kilka gwiazd. I wyobraziłam sobie obraz tej świątecznej gwiazdy spoglądającej w okopy na mojego wujka. Właśnie mówił mi, jak bardzo chciałby być w domu na święta. Rezultatem jest kolęda, której głównym symbolem jest jasna gwiazda na niespokojnym ukraińskim niebie - mówi Vitaliia - Moja prababcia śpiewała "Nową radość" całej wiosce w 1940 roku, a teraz ja idę z przyjaciółmi i śpiewam to samo w jej haftowanej koszuli. To jak magia! Chcę, aby ten krąg był kontynuowany. I wszystkich zachęcam do zbierania pieniędzy dla naszych żołnierzy.

9. Szczodra noc. Alyona alyona, KOLA i Jerry Heil

Alyona alyona, KOLA i Jerry Heil prezentują świąteczny utwór dla każdej ukraińskiej rodziny, Generous Night.

- Ukraińskie tradycje mają swoje miejsce w sercach każdego z nas, a Boże Narodzenie jest jednym z najważniejszych świąt, w których tradycje odgrywają ogromną rolę. Wspomnienia chwil, gdy cała rodzina jest razem w ten świąteczny dzień, rozgrzewają nas i dają siłę, by wierzyć w cuda. Wszyscy doświadczamy strachu, bólu, straty każdego dnia, ale wszyscy mamy tylko jedno marzenie: zebrać się jako rodzina przy jednym wigilijnym stole pod spokojnym niebem - powiedziała o kolędzie piosenkarka.

Dziewczyny zachęcają do posłuchania ich wspólnej piosenki, ponieważ opowiada ona o tym, czego tak bardzo brakuje nam w dzisiejszych czasach - ciepłych wspomnieniach i bliskich.

KOLA dzieli się swoimi wspomnieniami i z wiarą w sercu mówi o przyszłości radosnych Świąt Bożego Narodzenia na spokojnej Ukrainie:

- Drugi rok z rzędu Święta Bożego Narodzenia w Ukrainie upłyną pod znakiem złamanego serca i strachu o życie bliskich. Chciałbym, aby w tak jasne święta Ukraińcy poczuli ciepło wspomnień z uśmiechem na myśl o tym, jak było dobrze i wiarą, że wszystko się poprawi, że odzyskamy spokojne życie. Oczywiście nie będzie tak samo, ale dla dobra przyszłości nowego pokolenia Ukraińców musimy pielęgnować dobro w naszych sercach. O tym właśnie jest nasza piosenka - ciepła, czuła i o miłych wspomnieniach wesołych Świąt Bożego Narodzenia.

Raperka Alyona Alyona zaprezentowała wiele lirycznych piosenek w 2023 roku, a teraz tym utworem mówi nam, że rodzina jest największym skarbem, jaki otrzymaliśmy:
- Ta piosenka narodziła się podczas naszej wspólnej trasy koncertowej w Ameryce, ale jej przeznaczeniem było stać się pełnoprawnym utworem dopiero w tym roku. Każdy z nas ma swoje własne tradycje świąteczne. I choć pochodzimy z różnych części Ukrainy, łączy nas miłość do rodziny, ukraińskich tradycji, i Świąt Bożego Narodzenia.

Wokalistka Jerry Heil dzieli się procesem tworzenia piosenki i mówi o tym, jak ważne jest dbanie o naszą rodzimą kulturę:

- Zaczęliśmy pisać tę piosenkę przed Nowym Rokiem, kiedy byliśmy w trasie w Ameryce z Nastyą i Alyoną. To wtedy wymyśliłam refren - słyszysz go teraz dokładnie tak, jak się narodził. Potem pochłonęły nas nasze własne problemy, ale nie zapomniałyśmy o utworze - a Alyona zasugerowała, żebyśmy w końcu dokończyły to, co zaczęłyśmy!  

10. Ktoś z dzieckiem razem. Maria Burmaka

Chciałbym dodać świąteczną piosenkę od siebie. Kiedyś napisałam trzy piosenki na podstawie wiersza Iwana Małkowycza. To był rodzaj tryptyku. Razem z piosenkami "Ktoś i dziecko razem", "Z aniołem na ramieniu" i "W Boże Narodzenie".

Jest taka przypowieść o Aniele Stróżu.

Anioł przemówił do człowieka:

- Chcesz, żebym pokazał ci resztę mojego życia?

- Tak - odpowiedział Man.

Anioł uniósł go nad ziemię, a człowiek zobaczył całe swoje życie i dwie pary kroków idące obok siebie

- Kto jest obok mnie?

- To ja, odpowiedział Anioł, towarzyszyłem ci przez całe Twoje życie.

- Dlaczego czasami widoczna jest tylko jedna para śladów?

- Są to najtrudniejsze okresy w życiu...

- Więc opuściłeś mnie w najtrudniejszych chwilach? - oburzył się człowiek.

- Nie, nosiłem cię wtedy na rękach... - odpowiedział cicho Anioł.

Niech Twój Anioł zawsze czuwa nad Tobą.

Życzę wszystkim szczęśliwego okresu świątecznego. Niech gwiazdka bożonarodzeniowa świeci nad każdym z nas. Niech cudem Bożego Narodzenia będzie zwycięstwo, pokój i spokój w Ukrainie. Niech rodzice będą zdrowi, dzieci niech się śmieją i cieszą ze swoich sukcesów. Niech anioł stróż chroni każdego żołnierza na froncie. Niech każde ukraińskie serce na świecie wypełni się ciepłem i światłem. Chrystus się narodził! Chwalmy Go! Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Piosenkarka, Artystka Ludowa Ukrainy, odznaczona Orderem Księżnej Olgi III stopnia, doktor nauk filologicznych, profesorka. Była autorką i prowadzącą licznych programów telewizyjnych na różnych kanałach telewizyjnych. Napisała ponad 150 piosenek, z których wiele stało się ścieżkami dźwiękowymi wydarzeń historycznych w historii Ukrainy. Była aktywną uczestniczką wielu ważnych wydarzeń w najnowszej historii Ukrainy, od festiwalu "Czerwona ruta" (1989) i "Rewolucji na granicie" (1990) po Pomarańczową Rewolucję (2004) i Rewolucję Godności (2013-2014). W 2021 roku pracowała nad projektem "Ulubione klasyki", który obejmował 15 kompozycji opartych na wierszach ukraińskich poetów.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Tomas Sikora, muzyk, portret

Aldona Hartwińska: Ukraina w Twoim życiu nie pojawiła się w chwili wybuchu pełnoskalowej wojny. Bywałeś tam regularnie jeszcze przed Rewolucją Godności.

Tomasz Sikora: Po raz pierwszy do Ukrainy trafiłem w 1992 roku. Byłem wtedy w czwartej klasie liceum. W naszej szkole organizowali różne wyjazdy dla młodzieży, na przykład do Niemiec. Po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości pojawiła się szansa, by młodzież polska i niemiecka tam pojechały. Ja z tej okazji skorzystałem, wyruszyliśmy autobusem do Lwowa. Już wtedy trochę grałem na gitarze, poznałem wielu fajnych ludzi, ukraińską młodzież z Lwowskiej Akademii Muzycznej. Od tego się wszystko zaczęło. Później, w latach 90., często bywałem we Lwowie. Jeździłem tam w odwiedziny do mojej ówczesnej dziewczyny, która studiowała malarstwo. Ale tak naprawdę w Ukrainę wsiąkłem mocno dzięki Andruchowyczowi.

Poznałeś go podczas festiwalu Port Literacki Wrocław 2005.

Tak, do Wrocławia zaproszono wielu poetów, w tym ukraińskich. W programie był ich wieczór autorski oraz premiery książek: „Piosenki dla martwego koguta” Jurija Andruchowycza i „Historii kultury początku stulecia” Sierhija Żadana. Poetki i poeci mieli deklamować na scenie swoje wiersze, a organizator wymyślił, że fajnie by było, gdyby ktoś tam zagrał jakąś muzykę pod te ich występy. Wychodzili po kolei na scenę, czytali po kilka wierszy, a my, połączone zespoły Karbido i Kormorany, improwizowaliśmy.

Andruchowycz był jedynym poetą, który podszedł do nas i dał nam konkretne zadania. Powiedział: „Słuchajcie, jak będzie wiersz ‘Kozak Jamajka’, to zagrajcie reggae, a pod inny wiersz dźwięki à la Tom Waits. Zagraliśmy. I to tak zażarło, że organizator Portu Literackiego wpadł na pomysł, byśmy nagrali razem płytę.

Obie strony się tym zainteresowały i nagraliśmy płytę w 2005 roku, a rok później ruszyliśmy z koncertem do Ukrainy. Rzucono nas na bardzo głęboką wodę, bo musieliśmy przejechać sami 1500 kilometrów z Wrocławia do Charkowa, gdzie czekał na nas Jurij. Festiwal nazywał „Cech” (цех) i organizował go m.in. Serhij Żadan.

Tomasz Sikora. Zdjęcie: Michał Święcicki

Dla nas to wszystko było ekscytujące, nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego na własne oczy. Nazwa „Warsztat” pochodzi od części teatru, w której powstaje sceneria. I tak naprawdę graliśmy tam, poza półlegalnie. Były różne wydarzenia ze świata kultury ukraińskiej, aw repertuarze teatru były rosyjskie klasyki. Byliśmy tam zaraz po Pomarańczowej Rewolucji, więc nastrój był również rewolucyjny. Charków w tym czasie był prawie całkowicie miastem rosyjskojęzycznym. Zhadan i jego była żona, niedawno zmarła reżyserka i założycielka niezależnego charkowskiego teatru „Arabesque” Swietłana Oleshko, powiedzieli mi, że w Charkowie jest tylko jedna szkoła średnia, w której można uczyć się ukraińskiego. Nawiasem mówiąc, ich syn poszedł do tej konkretnej szkoły. Pomimo Pomarańczowej Rewolucji wszyscy byli trochę przygnębieni, ponieważ rusyfikacja Charkowa była tak silna, że mogło wydawać się przegraną bitwą. Ale podczas Majdanu, a potem po rozpoczęciu wojny na pełną skalę, kiedy Charkowa był broniony, a język ukraiński był coraz częściej słyszany na ulicach, myślę, że doprowadziło do tego dzieło Zhadana i innych artystów charkowskich. Ich ciężką pracą było uczynienie miasta ukraińskim, powstrzymanie rusyfikacji, oczyszczenie tych postkomunistycznych depozytów, tej postsowieckiej mentalności... Ta mentalność prawdopodobnie istnieje gdzieś dzisiaj, ale myślę, że stała się marginalna.

Ten ukraiński patriotyzm był tak młody i świeży, tak postępowy, tak prozachodni i tak silny, że gdy nadeszły czasy prób, Charków bronił się, bronił się i był miastem, które się nie poddawało

Jak zareagowali mieszkańcy Charkowa, gdy zobaczyli cię na scenie?

Przed naszym koncertem przemawiali różni poeci, a publiczność zareagowała bardzo ożywiona. W naszym „Porcie Literackim” staraliśmy się uczynić wiersze poetów bardziej interesującymi za pomocą muzyki, ale ogólnie publiczność wydawała się spać. Oczywiście część publiczności pochłonęła poezję, podobała im się, ale doświadczyła jej jakby od wewnątrz, wewnętrznie.

Z drugiej strony na Ukrainie mieliśmy do czynienia z bardzo entuzjastycznym, a nawet ekstatycznym słuchaniem poezji. Poeci czytali swoje wiersze, a publiczność coś negocjowała, spontanicznie krzyczała, klaskała, była w ciągłym ruchu. Wszystko było bardzo żywe. Po naszym koncercie, który również został przyjęty z entuzjazmem, ludzie tańczyli do muzyki, choć czasami było to trudne, to nie jest muzyka taneczna. W naszym repertuarze w tym czasie była piosenka „Cossack Jamaica”, jest to muzyka w stylu reggae. Ludzie też byli nią zachwyceni.

Jurij Andruchowicz. Tomasz Sikora. Zdjęcie: Kornelia Głowacka-Wolf

Potem trafiliśmy do klubu „Ostatnia Barykada”, w którym można było mówić tylko po ukraińsku. Na stołach leżały słowniki rosyjsko-ukraińskie i jeśli coś zamawiałeś, a nie wiedziałeś, jak to powiedzieć po ukraińsku, trzeba było podejść do baru ze słownikiem. To trochę surrealistyczne, ale chodziło o fakt, o symbol. Oni tak kontynuowali swoją charkowską Pomarańczową Rewolucję.

Jak zmieniała się publiczność przychodząca na te występy?

Wciąż się zmieniała, a przed Majdanem, przed 2013 rokiem, to już było zupełnie nowe pokolenie ludzi. Wtedy też byłem młody, więc to było pokolenie ludzi mniej więcej w moim wieku albo młodsze. Przychodzili na nasze koncerty i dla mnie było jasne, że dla nich ważne są słowa: „ukraińskie”, „ukraińska”, „ukraiński”. Widziałem na własne oczy, czym jest budowanie społeczeństwa obywatelskiego, choć wtedy jeszcze nie potrafiłem tego nazwać.

Na nasze koncerty w Kijowie, Charkowie czy Iwano-Frankiwsku przychodzili ludzie, od których biła niesamowita energia: jesteśmy Ukraińcami, to nasz kraj, nie chcemy nigdzie wyjeżdżać na zarobek, chcemy być tu, tu budować swoje miejsce na ziemi

Dla mnie to stało się jasne po dojściu do władzy Janukowycza w 2010 roku. W 2011 roku mieliśmy zagrać koncert w Kijowie, a tego samego dnia był zjazd Partii Regionów [partia Wiktora Janukowycza, byłego prezydenta Ukrainy – red.]. Miasto było zablokowane, ponieważ ci polityko-oligarchowie po prostu zamknęli pół Kijowa, żeby sobie ten zjazd urządzić. Ludzie nie mogli dotrzeć na nasz koncert w Domu Oficerów, niedaleko Arsenału. Zaczęliśmy dostawać mnóstwo sygnałów od ludzi, że się spóźnią, że nie mogą się przedrzeć przez miasto. Jurij się wściekł i powiedział, że przesuwamy koncert o godzinę, żeby ci wszyscy ludzie mogli dotrzeć. Gdy już dotarli i sala się wypełniła, zmieniliśmy trochę repertuar. Zagraliśmy piosenki bardziej rewolucyjne, ostrzejsze. Sala była pełna ludzi nabuzowanych przeciw władzy, bo już wtedy rozumieli, że Janukowycz to prezydent prorosyjski i nie można się po nim spodziewać wiele dobrego.

Ta nasza publiczność, ci ludzie, których wtedy poznałem, którzy przychodzili na nasze występy na przestrzeni tych wszystkich lat, w 2014 roku poszli zrobić Majdan.

W pewnym sensie dzięki tym koncertom i mojej obecności każdego roku w Ukrainie stałem się naocznym świadkiem budowania się społeczeństwa obywatelskiego, społeczeństwa, które wzięło sprawy w swoje ręce i rozpoczęło Rewolucję Godności

Później, kiedy zaczęła się wojna na Donbasie, zagraliśmy w ostatniej edycji festiwalu ArtPole, którego idea sięga 2003 roku. W poprzednich latach odbywał się w m.in. w Karpatach, pod Odesą, a potem przez wiele lat w bardzo malowniczym miejscu koło małej wioski Uniż nad Dniestrem. Jednak w 2014 roku organizatorzy stwierdzili, że na jakiś czas festiwal trzeba zawiesić, bo większość osób przy nim pracujących czy wolontariuszy poszła walczyć do strefy ATO [strefa w Donbasie, w której od kwietnia 2014 r. wojska ukraińskie prowadziły operację antyterrorystyczną przeciw prorosyjskim separatystom – red.] w ramach różnych ochotniczych jednostek, między innymi Ajdaru [24 Samodzielny Batalion Szturmowy „Ajdar” – red.].

Pamiętam, że nasz koncert rozpoczął się od minuty ciszy, bo na wojnie zginął jeden z przyjaciół ArtPola. Wstrząsnęło mną to, że społeczeństwo obywatelskie, które się budziło, przelewa krew w okopach.

Potem zaczęły się występy na wschodzie Ukrainy. Serhij Żadan i Jurij Andruchowycz pojawiali się w Torecku, Nju-Jorku, Kramatorsku. Miałeś też okazję zobaczyć Mariupol w tych burzliwych czasach.

Tomas Sikora i Jurij Andruchowycz. Zdjęcie: Kornelia Głowacka-Wolf

Razem z Jurijem Andruchowiczem zrobiliśmy w 2015 roku trasę, w której jeden koncert był właśnie w Mariupolu. Dotarliśmy tam, przeciskając się przez kilka posterunków – oczywiście sytuacja była nieporównywalna z tym, co jest teraz. Linia frontu była 8 kilometrów za Mariupolem, mieszkaliśmy w hotelu, który miał zaklejone szyby. Wtedy po raz pierwszy spotkaliśmy się z zagrożeniem, ono wisiało w powietrzu. Nastroje przed koncertem były bardzo patriotyczne. Graliśmy w domu kultury, przed nami występowały dzieci w niebiesko-żółtych strojach.

Ostatnio natrafiłem na mapkę Mariupola, na której ktoś pieczołowicie pozaznaczał lokalizacje ze zdjęciami miejsc, w których ktoś zginął, i ważnych budynków, których już nie ma. Znalazłem tam zdjęcie sali, w której graliśmy –totalnie rozwalonej, jak wiele innych miejsc w Mariupolu. Mocno mnie to dotknęło.

A później zaczął się trudny czas. Wybuch pandemii koronawirusa zamknął świat na niemal rok – odwołane wydarzenia, koncerty, zamknięte granice. I kiedy wszystko powoli zaczęło wracać do normy, nadszedł 24 lutego 2022 roku.

W 2020 roku mieliśmy zaplanowany ogromny koncert we Wrocławiu z okazji sześćdziesięciolecia Jury Andruchowycza, na który byli zaproszeni wspaniali artyści z Ukrainy. Dosłownie dwa dni przed tym wydarzeniem wybuchła pandemia i musieliśmy wszystko odwołać. Ten czas w totalnym zamknięciu zaostrzył w nas potrzebę powrotu do Ukrainy.

Myśleliśmy, że kiedy to wszystko się skończy, będziemy mogli znowu pojechać do naszej Ukrainy i zagrać tam kilka koncertów, pobyć z ludźmi. A kiedy wybuchła pełnowymiarowa wojna, zrozumieliśmy, że rzeczywiście wrócimy do Ukrainy, ale w inny sposób. Wiedziałem, że trzeba pomóc przyjaciołom

W tych pierwszych dniach, w pierwszych godzinach, uległem rosyjskiej propagandzie. Zobaczyłem czołgi na rogatkach Kijowa, więc miałem przekonanie, że armia rosyjska zaraz Kijów zdobędzie. A jak zdobędzie Kijów, to zdobędzie całą Ukrainę, więc i Charków jest już stracony. Napisałem do Żadana i do Andruchowycza. Zaproponowałem im, by przyjechali do nas, do Wrocławia, że znajdą tu schronienie. Oczywiście mnie wyśmiali i stwierdzili, że zostają w Ukrainie, bo są jej potrzebni, bo będą bronić swojej ojczyzny na wszelkie sposoby.

Dlatego ja też postanowiłem pomóc tak, jak umiem. Najpierw zrobiliśmy koncert we Wrocławiu, poza nami zagrały zespoły Ukraińców, którzy mieszkali we Wrocławiu od paru lat. Zebraliśmy jakąś kasę, kupiliśmy za nią jakieś rzeczy i staraliśmy się to wysłać do Kijowa, do naszych przyjaciół z ArtPola. Wtedy, na samym początku, były potrzebne naprawdę różne rzeczy, nawet jedzenie czy pieluchy dla dzieci, bo w całej Ukrainie padła logistyka i nie było dostępu do podstawowych produktów. Pamiętam też prośby o pomadki do ust i kremy, bo ludzie w mrozie siedzieli w piwnicach i skóra pękała im z zimna. Czasem te transporty docierały szybko, a czasem transport trwał nawet miesiąc, bo wszystko utknęło w jakimś magazynie.

Coraz częściej myślałem o tym, by tam pojechać. W lipcu czy sierpniu Żadan po raz pierwszy przyjechał z Charkowa do Polski. Był tak wymęczony, że na ulicy go nie poznałem. Kiedy wracał, odwieźliśmy go przez granicę do Ukrainy, przy okazji odwiedzając naszego wspólnego przyjaciela, muzyka jazzowego Marka Tokara, który od razu po 24 lutego zgłosił się do wojska.

Od tamtej pory dalej wspierasz SZU, wspierasz Serhija Żadana i jego 13. Brygadę Gwardii Narodowej „Chartia”, założyłeś zbiórkę. Czy widzisz różnice w zainteresowaniu ludzi tą wojną kiedyś i dziś? Czy trudniej uzbierać środki na zakup pomocy?

Wspieram Żadana, ale też innych przyjaciół, których poznałem przez te lata jeżdżenia do Ukrainy, teraz albo będących w wojsku, albo pracujących jako wolontariusze czy wolontariuszki. Z Olą Mychajluk z ArtPola jeździmy na przykład do 10. Brygady Górsko Szturmowej i 102 brygady, w której służył z Jurko Stecyk, muzyk, syn naszych przyjaciół artystów z Iwano-Frankiwska. Zginął na polu bitwy dwa lata temu i do tej pory nie można odzyskać jego ciała. W 10 brygadzie służą też znajomi Hucułowie ze wsi Babyn, min. sołtys tej wsi. Zrobiliśmy reportaż o naszych podróżach z Karpat na Donbas, pod Bachmut, przyjmując zasadę, że jeśli tworzysz jakaś sztukę – muzykę, film, obraz, cokolwiek co nawiązuje do wojny w Ukrainie – to obowiązkowo musisz wspierać SZU przez zrzutkę, zbieranie czy dowożenie rzeczy żołnierzom. Dzięki temu dostarczyliśmy obu tym brygadom mnóstwo dronów. 

Jeszcze dwa miesiące czy pół roku temu była tendencja spadkowa. Takie wrażenie, że ta wojna ludzi bezpośrednio nie dotyczy. Na samym początku inwazji wiele osób się bało, rzucili się na pomoc trochę ze strachu. Potem wsparcie stopniowo się zmniejszało, ludzie się przyzwyczajali. Pamiętam pierwszy taki ponury moment. To było na wiosnę 2024 roku, kiedy amerykańska Partia Republikańska zablokowała pomoc dla Ukrainy. Amunicja przestała docierać na front. Siedzieliśmy wtedy u jednej z artyleryjskich brygad i był tam bardzo ponury nastrój, bo ludzie mniej chętnie dokładali się do zbiórek, a do tego jeszcze ten zakręcony przez USA kurek. Żołnierze nie wiedzieli, co będzie dalej.

Teraz zjawił się Trump, nieobliczalny szaleniec, ale to już nie łamie ducha żołnierzy. No i ludzie się ostatnio trochę obudzili

Natomiast jedna z moich obserwacji jest dosyć przykra i negatywna. Dotyczy dezinformacji i wojny kognitywnej Rosji przeciwko Polsce. Wszystkie te narracje i dyskusje, które są obecne przede wszystkim w internecie – ale nie tylko, w polityce przecież też – przed wyborami prezydenckimi w Polsce to są absolutnie narracje rosyjskie. Ktoś, kto powtarza te narracje, nie musi być rosyjskim agentem, ale jednak to wszystko działa na rzecz Rosji. Wojna kognitywna ma zmieniać naszą świadomość, naszą ocenę sytuacji. Ona polega na tym, że nasza ocena sytuacji może stać się błędna. Często widzimy różne zjawiska przez pryzmat rosyjskiej propagandy. Czasem sami to sobie wymyślamy, ale czasem znajdujemy potwierdzenie w ustach polityków. Że Ukraińcy są źli, bo żyją na garnuszku Polski, więc właściwie już można im wszystko zabrać, cały majątek, bo przecież mogliby wrócić do siebie, ale nie chcą. Że właściwie wojny nie ma, bo przecież można normalnie żyć, a oni się w tym Kijowie bawią na dyskotekach…

Zapraszam wszystkich, by tam pojechali i zobaczyli. Może na dyskotece się nie bawiłem, ale w knajpie byłem i w Kijowie, i w Charkowie, byłem też u fryzjera. Na linii frontu walczą żołnierze, a ludzie na tyłach próbują normalnie żyć. I za to też ci żołnierze walczą. Za tę kawę w knajpie i za fryzjera.

Tyle że ta „normalność” to też godzina policyjna czy noce przesiedziane na korytarzu, bo właśnie jest atak kilkudziesięciu dronów

Ludzie są tym już tak zmęczeni, że mimo alarmu przeciwlotniczego do schronów często nawet nie schodzą. Bo ileż razy można na przykład w takim Charkowie schodzić do schronu? Więc przylatuje szahid i akurat uderza w ten dom, w którym ktoś nie zszedł do schronu... Wpada przez okno i taka osoba ginie albo jest ranna. Nigdy nie wiesz, co, kiedy i gdzie się stanie. Nigdy nie wiesz, czy tej nocy to ty nie zginiesz.

W pobliżu linii frontu: Olga Mychajluk

Ty też już nie schodzisz do schronów?

Na co dzień tym się po prostu nie myśli się. Jeżdżę do Charkowa i mam poczucie, że znam to miasto. Mam tam swoje ulubione miejsca sprzed wojny, które chciałbym zobaczyć. Próbuję więc jakby odepchnąć od siebie myśl, że tam coś się może stać. Statystycznie rzecz biorąc, musiałbym mieć wielkiego pecha, ale wiem, że wiele razy miałem szczęście, bo rakieta spadła dwa budynki dalej albo dziesięć minut po tym jak wyjechałem właśnie z tego miejsca. Myślę, że jest to też naszym, wolontariuszy, zadaniem: dawać świadectwo, jak ta wojna w mieście rzeczywiście wygląda. Przede wszystkim ona polega na ciągłym strachu i zagrożeniu. Zwłaszcza ostatnio, gdy w Krzywym Rogu, Sumach, Charkowie czy Zaporożu giną dzieci.

Jaka jest w tej wojnie rola artysty? Wielkim echem w mediach odbiła się wieść o tym, że Żadan wstąpił do SZU.

Serhij zadzwonił do mnie na początku zeszłego roku z propozycją zrobienia projektu muzycznego wspólnie z jakimś muzykiem z Berlina. Mówił, że kompletuje ukraińsko-polską orkiestrę czy coś takiego. Miesiąc czy półtora miesiąca później okazało się, że zgłosił się do wojska. Rozumiem, że ta decyzja mogła być spontaniczna – a może po prostu od dłuższego czasu w nim dojrzewała. Od dawna obserwuję jego działalność artystyczną podczas wojny. W latach 2022-2023 bywałem na jego koncertach w Ukrainie, we Lwowie czy Kijowie. Pieniądze z biletów szły na potrzeby SZU, miejsca w pierwszym rzędzie mogły kosztować nawet kilkaset złotych. Kilka razy z nim na ten temat rozmawiałem. To było skuteczne w pierwszym, może w drugim roku pełnowymiarowej wojny, ale później ten format trochę się wyczerpał. Serhij przewartościował więc swoje podejście i znalazł się w armii.

Przeszedł szkolenie wojskowe, ma uzbrojenie, kamizelkę i tak dalej. Ale jego główną bronią wciąż jest muzyka i poezja. Takich artystów w armii jest więcej, niektórzy walczą na pierwszej linii. Połączenie sztuki z pomocą dla armii jest potrzebne.

Ludzie, którzy są osobami publicznymi, którzy są znani, zamiast wygody wybierają odpowiedzialność wobec kraju, wobec siebie, wobec swojej rodziny, wobec swojego społeczeństwa

Tak jest w tym momencie, ale co będzie za jakiś czas – nie wiadomo. Bo armia jest armią: dostajesz rozkaz i masz być żołnierzem, a nie muzykiem. W każdej chwili możesz zostać rzucony na inny odcinek pracy, np. bezpośrednio na linię frontu. Decyzja Serhija to nie jest jakiś deal, który go wyklucza z takiego zagrożenia. Poza tym tacy artyści są celem Rosjan. Ich działalność jest opatrzona dużym ryzykiem, nawet jeśli nie walczą na pierwszej linii frontu z kałasznikowem w ręku.

20
хв

Artyści i odrodzenie narodu

Aldona Hartwińska
Anora, film, kadr

Zdobycie przez film „Anora” pięciu Oscarów z pewnością było szokiem dla większości osób spoza USA, mających choćby jako taki gust filmowy. Niemniej jego ogromny sukces w Stanach w momencie staczania się tego kraju ku imperializmowi i przesuwaniu w kierunku dyktatury jest czymś, co budzi niepokój.

Zacznę od paru słów oburzenia samym faktem, że „Anora” dostała nominacje. Za najlepszą rolę drugoplanową został nominowany grający rolę Igora Jura Borisow, szeroko znany ze swoich ról w filmach propagandowych wspieranych przez Kreml,człowiek, który nielegalnie odwiedził okupowany Krym. Tyle że żadna z tych informacji nie była szerzej komentowana wśród amerykańskiej publiczności. Patrząc na to z perspektywy Polki zastanawiam się, jak to możliwe, że dla wszystkich wokół mnie to jest okej.

Moi amerykańscy rówieśnicy ze szkoły podchodzili do mnie i pytali: „Widziałaś Anorę? Niesamowity film!”.

Kiedy zwracałam uwagę, że film jest prorosyjski, odpowiadali, że to film „feministyczny” albo że przedstawia Rosjan w negatywnym lub satyrycznym świetle, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, jak bardzo skuteczna jest rosyjska propaganda

Jakim cudem film może być uznany za feministyczny, skoro przedstawia zmagania pracownicy seksualnej, która nie ma jakiejkolwiek osobistej autonomii, zwłaszcza że praca seksualna istnieje głównie po to, by zaspokajać męskie pragnienia? Nie próbuję krytykować osób wykonujących tę pracę, ale wypada zauważyć, że w większości przypadków, szczególnie w kraju kapitalistycznym, jak USA, zostanie pracownicą seksualną rzadko jest świadomym wyborem. Częściej bowiem wynika z wyboru między bezdomnością a tą profesją. 

Sean Baker w jakikolwiek sposób nie poruszył tego aspektu. Za to, jako reżyser „postępowy”, bardzo się starał pokazać trudne życie dziewczyny z biednego środowiska. Jednak w żadnej z pięciu oscarowych mów twórców filmu nie wspomniano ani o pracy seksualnej, ani o kobietach, które rzekomo były „inspiracją” do powstania filmu. Potwierdza to tylko moją opinię, że biali mężczyźni nie powinni opowiadać historii o kobietach – zwłaszcza teraz, gdy odbiera się nam prawa, a „film roku” traktuje o życiu pracownicy seksualnej uratowanej przez zepsutego syna rosyjskiego oligarchy. Jaką lekcję mamy z tego wynieść jako kobiety? 

Nawet jeśli chciałabym współczuć postaci Anory lub próbować ją zrozumieć, jest to niemal niemożliwe, bo mimo że jest protagonistką, nie ma, jak wspomniałam, osobistej autonomii. Rozumiem, że może taki był zamysł Seana Bakera: ukazanie jej jako ofiary. Jednak dla mnie to po prostu słabe pisarstwo. Czego Ani pragnie? Czy chce być z Wanią? Czy jest nieszczęśliwa w Nowym Jorku? Nie wiadomo. Bo choć jej życie nie jest luksusowe, nie dowiadujemy się, jak ona się w tym wszystkim czuje ani czy chce coś zmienić. Nie widać tego jasno ani w jej działaniach, ani w reżyserii, ani w scenariuszu. A jeśli cel protagonisty jest niejasny, trzeba się zastanowić, o kim właściwie opowiada ta historia – bo w tych okolicznościach Anora staje się po prostu workiem treningowym dla pozostałych postaci. Chyba że Sean Baker właśnie tak postrzega kobiety. Ale jeśli tak, to wracam do mojego wcześniejszego spostrzeżenia o niezdolności mężczyzn do opowiadania kobiecych historii.

Zdjęcie: materiały prasowe

Niektórzy twierdzą, że ostatnia scena filmu to prawdziwy wgląd w osobowość Ani, która „przez cały czas pragnęła tylko intymności i miłości”. Ale czy to naprawdę jest jasne? Gdyby tak miało być, czy nie powinniśmy zobaczyć, jak nawiązuje bliższy kontakt z Wanią, zamiast tylko dla niego tańczyć? A może po prostu wykorzystywała go, by wypełnić pustkę braku miłości? Ostatecznie film niczego nie wyjaśnia, zmuszając widza do domysłów na tematintencji bohaterki, przez co cały obraz robi się po prostu jednowymiarowy. Nie obchodzi mnie, czy Baker chciał pokazać pracownice seksualne jako osoby niezdolne o siebie walczyć. Jako widz chciałam kibicować Ani, ale nie było niczego, co pozwalałoby mi ją wspierać lub rozumieć, czego naprawdę pragnie. 

W ciągu całej ceremonii wręczenia Oscarów Ukraina została wspomniana tylko raz – podczas gdy ten prorosyjski film więcej razy, niż mogę zliczyć. Najbardziej zaskakuje mnie to, jak bardzo zobojętnieliśmy na rosyjskie ludobójstwo.

Szokuje mnie, że ludzie zaczynają oglądać filmy o bombardowaniu ukraińskich domów, a potem je po prostu przewijają – i idą dalej. Kim się staliśmy jako społeczeństwo, skoro jesteśmy tak nieczuli?

W ten sam sposób Amerykanie przewijają wiadomości i szukają kolejnej rozrywki – na przykład filmów takich jak „Anora”. Kto by nie chciał obejrzeć dwóch młodych i atrakcyjnych ludzi uprawiających seks na ekranie, prawda? 

Dlatego kiedy media karmią nas kolejnym ogłupiającym filmem, ja dochodzę do wniosku, że „Anora” niesie głębsze przesłanie o stanie amerykańskiego społeczeństwa. 

Kto może uratować Trumpa, jeśli nie Rosjanie? Tenfilm ma podobny ton: panna w opałach ratowana przez rosyjskiego księcia. Alegoria jest tu oczywista i odzwierciedla się w tym, że „estetyka słowiańskich lalek”, „dieta słowiańskich lalek” oraz obsesja na punkcie Marka Eidelshteina, który gra Wanię, stały się jednymi z najmodniejszych hasztagów na TikToku. Dziewczyny w futrzanych czapkach i płaszczach wrzucają filmiki z sobą w roli głównej, jedząc kaszę gryczaną i kapustę kiszoną, i mówiąc, że marzą o słowiańskich chłopakach. Amerykańskie dziewczyny stają się nowymi Anorami. A i samTrump w czasach swojego bankructwa był dokładnie jak Anora: panną w opałach czekającą na ratunek oligarchów. Pytanie brzmi: Czy kiedy iluzja pryśnie,zostanie porzucony, jak Ani? A może to dopiero początek nowej fali romantyzowania Rosji w zachodnich mediach?

20
хв

„Anora”, czyli Rosjanie stali się nowymi bohaterami Ameryki

Melania Krych

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

By pokonać Putina, trzeba obronić demokrację przed prorosyjskimi nacjonalistami w UE

Ексклюзив
20
хв

Stambuł: udawana dyplomacja czy szansa na przełom

Ексклюзив
20
хв

Artyści i odrodzenie narodu

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress