Publikacje
Ponad sześć milionów Ukraińców szukało schronienia przed wojną za granicą. Prawie dwa miliony z nich to kobiety w wieku od 18 do 44 lat. Jest to wiek, w którym ludzie są najbardziej aktywni seksualnie. Znaczna liczba kobiet wyjechała za granicę bez swoich mężów. Jak odległość wpływa na związki i życie seksualne? Czy w ogóle możliwe jest uprawianie seksu podczas wojny? Jak stres wpływa na nawyki seksualne Ukraińców? Zapytałyśmy o to Julię Kwaśnicę, psycholożkę, seksuolożkę, członkinię ukraińskiego, europejskiego i polskiego stowarzyszenia analizy transakcyjnej [Analiza transakcyjna to podejście terapeutyczne wykorzystywane do badania komunikacji międzyludzkiej, zachowań i problemów osobistych - red.]
Olga Neskorodiana: Każdy z nas, niezależnie od miejsca zamieszkania, żyje w niepokoju. Pierwszy szok i strach minęły, zadanie "przetrwania" zostało zrealizowane, podstawowe potrzeby zaspokojone i mamy podstawowe poczucie bezpieczeństwa. Następnie w piramidzie Maslowa [piramida Maslowa to hierarchiczny system potrzeb człowieka opracowany przez amerykańskiego psychologa Abrahama Maslowa.red.] znajdują się rodzina, intymność i przyjaźń. Co dzieje się z naszymi relacjami, z naszą seksualnością?
Julia Kwaśnica: Najważniejszą relacją w naszym życiu nie jest relacja z partnerem, ale z samym sobą. Zrozumienie własnego ciała, uczuć, potrzeb i umiejętność ich wyrażania. Ta wojna sprawia, że dorastamy. Mamy w sobie wiele infantylnego oczekiwania czegoś od kogoś. To nasza historyczna, kulturowa trauma [Chodzi o to, jak Imperium Rosyjskie, a następnie ZSRR zniszczyły samoświadomość zniewolonych narodów, kiedy niebezpiecznie było wyróżniać się z tłumu - okazywać indywidualność. System potrzebował posłusznych trybików, które można było łatwo kontrolować - red.] Teraz to wszystko się zwielokrotniło. W tym momencie każdy musi sam zdecydować: czy zamierzam czekać, aż ktoś powie mi, jak znów żyć, czy też zamierzam wziąć odpowiedzialność za swoje życie i je kontrolować?
ON: Więc te wszystkie instrukcje typu "5 sposobów na rozpalenie ognia namiętności" lub "10 zwrotów, które uczynią z ciebie boginię seksu" nie działają?
JK: Może to działa w przypadku niektórych osób. Ale tylko wtedy, gdy przedyskutujesz to ze swoim partnerem. Gdybym przeczytała ten artykuł, zdecydowała, że zamierzam wzniecić "pożar" i zaczęła testować "wskazówki" na moim niczego niepodejrzewającym mężu, w odpowiedzi możesz usłyszeć: "Wszystko w porządku? Co się z tobą dzieje?". Takie niespodziewane nowości, w połączeniu ze stresem wojennym i odległością między parą, mogą być przytłaczające. Bardzo ważne jest, aby rozmawiać i dyskutować - to właśnie utrzymuje nas przy życiu emocjonalnym. Zwykle ta sfera emocjonalna obumiera. Silny stres ujawnia pewne aspekty relacji międzyludzkich i prowadzi do załamania komunikacji. Sprawy, na które nie zwracaliśmy uwagi lub które ignorowaliśmy w warunkach przedwojennych, stają się bardziej dotkliwe, potęgowane przez różne czynniki, takie jak odległość, problemy finansowe, i w końcu musimy zwrócić na nie uwagę. Na pierwszy plan wysuwa się więź emocjonalna między partnerami. I w tym momencie każdy musi wziąć na siebie połowę odpowiedzialności za związek.
ON: Jak to wygląda w seksie?
JK: Jestem odpowiedzialna za własne uczucia, moim obowiązkiem jest znać swoje ciało, rozumieć swoje potrzeby i mówić o nich partnerowi. Muszę opisać, w jaki sposób chcę otrzymywać przyjemność. Jesteśmy na odległość, ale daję mu wystarczająco dużo informacji o sobie, o tym, co sprawia mi przyjemność, o moich oczekiwaniach wobec niego. On dzieli się tymi samymi informacjami. Przyczynia się to do rozwoju fantazji seksualnych, które są bardzo ważną częścią naszego zdrowia seksualnego i osobistego.
ON: Mówimy o sytuacjach, w których istnieje pożądanie, a ludzie szukają sposobów na jego zaspokojenie. Może go jednak nie być. Jak stres wpływa na libido?
JK: Po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę miałam wiele zgłoszeń od pacjentów, że ich libido jest albo za wysokie, albo za niskie. Ludzie zaczęli się bać. Ale to naturalne, ponieważ każdy organizm reaguje na stres na swój własny sposób. Na poziom pożądania seksualnego wpływa wiele czynników - stan psychiczny, czynniki społeczne i kulturowe, zdolność do socjalizacji, adaptacja do nowego środowiska. Ale także urazy fizyczne, takie jak uszkodzenie obszarów mózgu odpowiedzialnych za zachowania seksualne, leki, choroby przewlekłe lub takie, które nasilają się pod wpływem stresu. Poziom libido jest również związany ze stanem układu hormonalnego. Na przykład kortyzol jest hormonem stresu, który blokuje produkcję hormonów płciowych, a który otrzymujemy w ogromnych dawkach podczas wojny. Wszystko to ma złożone znaczenie.
ON: Co zrobić, aby przywrócić normalność?
JK: Normą jest to, co nie sprawia nam dyskomfortu. Trzeba obserwować siebie i skupiać się nie na zewnętrznych wskaźnikach. Nie na statystykach, ale na własnych odczuciach. Trzeba wspierać swoje ciało i dbać o nie. Przeszło przez wiele stresów. Wykonało szaloną, ważną i niezwykle trudną pracę. Przetrwało. Przynajmniej fizycznie. Musimy mu pomóc. Przede wszystkim mówimy o zdrowym śnie, zdrowej żywności i sporcie. Bardzo ważne jest utrzymanie ciała w dobrej kondycji fizycznej. Jeśli nic się nie zmienia, należy udać się do lekarza i poddać się badaniom. Jeśli wskaźniki fizjologiczne są w normie, należy zadbać o stan psychiczny.
ON: Wyobraźmy sobie, że zadbaliśmy o nasze ciała i nawiązaliśmy kontakt werbalny ze sobą i naszym partnerem. Co robimy z pożądaniem seksualnym?
JK: Odległość tłumi pożądanie seksualne, ale okoliczności zewnętrzne nie muszą psuć naszego związku. Nic nie stanie się samo, jeśli każdy z uczestników nie podejmie wysiłku. Przede wszystkim musimy planować, negocjować, znajdować czas dla "nas", na intymność, dyskutować, zanurzać się w życiu drugiej osoby - i nie mówimy tu o codziennym życiu i zwykłych sprawach. Musimy tworzyć wspólne rytuały i wyrażać fantazje seksualne. Najlepiej, gdy mamy wystarczająco dużo czasu na relaks. Istnieje wiele zdalnie sterowanych gadżetów, które pozwalają partnerom angażować się w proces na odległość. Jeśli jednak z różnych powodów nie możesz uprawiać wirtualnego seksu, możesz masturbować się, zadzwonić do męża i poprosić go, aby po prostu pozostał w kontakcie, bez wideo, nawet nic nie mówiąc - po prostu posłuchaj, jak go sobie wyobrażasz. Jednak nowe warunki życia mogą zmienić granice w związku. Wiele par daje sobie nawzajem zielone światło na uprawianie seksu z innymi osobami. Każdy wybiera to, co mu odpowiada, nie ma uniwersalnych recept. Najważniejsze to pozostać w kontakcie. I nie chodzi tu o jakiś impuls, ale o ważne rzeczy, o decyzje dorosłych.
ON: Wiele rodzin nie wytrzymuje próby odległości, w szczególności z powodu zazdrości. Czy jest jakiś przepis na radzenie sobie z nią?
JK: To, co dzieje się teraz między nami, opiera się na zaufaniu. I dzięki niemu przetrwaliśmy. Kwestia zaufania jest kwestią indywidualną. Bardzo często słyszymy "nie mogę ci ufać", "zapracuj" - tak jakby druga osoba musiała na nie zapracować. Jest to błędne przekonanie. Zdolność do zaufania rozwijamy w bardzo młodym wieku. Jest to związane z teorią przywiązania - kiedy mam potrzeby, moja matka na nie reaguje. Na przykład, gdy jestem głodna lub trzeba mi zmienić pieluchę. Otrzymuję odpowiedź ze świata zewnętrznego, więc wszystko jest w porządku, co oznacza, że jestem bezpieczny, świat odpowiada na moje potrzeby. W ten sposób kształtuje się zaufanie. Bo w dzieciństwie jesteśmy zależni od rodziców i tylko dzięki nim możemy przetrwać. Przede wszystkim trzeba poradzić sobie z samym sobą. Jeśli masz podobne uczucia, musisz porozmawiać o nich za pomocą komunikatu "ja". Tutaj mówimy tylko o naszych doświadczeniach. Na przykład: "Mam wrażenie, że mnie zdradzasz, ponieważ..." i wyjaśnij, co czujesz. Zamiast tego ludzie mają tendencję do mówienia: "Czuję, że mnie zdradzasz, uzasadnijmy to", "Miałem sen, więc zdradzasz". W ten sposób unikamy własnej odpowiedzialności - a nasz partner jest zszokowany. Możemy jedynie wziąć odpowiedzialność za nasze uczucia i działania. Możemy tylko zapytać naszego partnera, a dopiero potem wyciągnąć wnioski, czy mu wierzyć.
ON: Po zwycięstwie wrócimy do domu jako inni ludzie. Każdy z nas zdobył nowe doświadczenie, nabył nowe nawyki i smaki. Stare życie nie będzie już istniało. Jak zaakceptować nową rzeczywistość i "odnowionego" partnera?
JK: Jedyne, o co możemy prosić partnera, to cierpliwość i zrozumienie, a w przypadku braku zrozumienia - wsparcie i akceptację. Musimy dać mu to samo. Jednocześnie potrzebujemy przestrzeni i chęci, aby pokazać nasze nowe oblicze w tym związku. Daj sobie czas. Na przykład ustal pewien okres, po którym porozmawiasz o tym, jak bardzo się zmieniłeś, co Ci odpowiada, a co nie w partnerze. I pamiętaj, aby porozmawiać o wszystkim bez skarg i oskarżeń, poprzez własne uczucia. Jeśli wziąłeś na siebie odpowiedzialność i zdecydowałeś się pozostać w związku ze swoim partnerem, powiedz mu o tym: "Może i mamy chwiejny charakter, ale wiem, że chcę z tobą zostać. Więc proszę, pomóż mi. Kiedy nadejdzie kolejny punkt krytyczny, proszę o wsparcie i jestem gotowa wesprzeć także ciebie". Wiele się zmieniło wewnątrz i na zewnątrz mnie, ale moja decyzja, by cię kochać i być z tobą, nie uległa zmianie". To jest proces, wszystko musi iść krok po kroku. Zadaj sobie pytanie: "Czego chcę? Szybko czy jakościowo?". I pamiętaj, że efekt szybkich decyzji szybko zanika.
Ona w Polsce, on na froncie: jak być blisko, gdy jesteśmy daleko
Zwykłe scenariusze zachowań nie sprawdzają się. Uchodźczynie muszą nauczyć się budować relacje na nowo, biorąc pod uwagę specyfikę kultury, do której trafiły i mentalność jej przedstawicieli
Nie wszyscy są gotowi otwarcie mówić o trudnościach, błędach i porażkach w życiu osobistym. Nasze bohaterki, mieszkające w różnych krajach Europy, nie chcą, aby ich bliscy wiedzieli o ich życiu prywatnym, dlatego proszą o zachowanie anonimowości. Ich doświadczenia są jednak ciekawe. Zwłaszcza, że spośród kilku milionów ukraińskich kobiet, które opuściły kraj z powodu wojny, niektóre próbują zbudować nowe życie z nowymi partnerami.
Jak się okazało, wojna wpłynęła również na podejście do bolesnych tematów w relacjach osobistych.
«Було страшно, що сконаю на чужині під акомпанемент російських наративів»
Olena ma 31 lat i od półtora roku mieszkała we Francji lub Belgii, w zależności od decyzji jej byłego już partnera. W przeciwieństwie do wielu osób, na początku inwazji na pełną skalę nie udała się w nieznane, ale do swojego ukochanego. Poznała Jeana-Baptiste'a latem 2020 roku na Tinderze. Dwa miesiące później przyjechał do Kijowa, aby się z nią spotkać.
Wychodziłam ze związku z mężczyzną, który nie wiedział, czego chce. Na naszej pierwszej randce powiedziałam mu tak: "Stary, chcę mieć rodzinę i dzieci. Chcesz tego?" Zapewnił mnie, że tak. Później okazało się, że hipotetycznie chciał zarówno rodziny, jak i dzieci. I może kiedyś później.
Lekcja pierwsza: wszystko, co ważne, musi być sformułowane w postaci konkretnych pytań i wyjaśnione. Europejczycy w ogóle, a Francuzi w szczególności, nie spieszą się z nawiązywaniem relacji. Spotykanie się przez ponad 5 lat i życie osobno jest dla nich normą. Małżeństwo, gdy dzieci idą na studia, jest również normalne. Olena przyjechała w marcu 2022 roku i wprowadziła się do niego, a przyjaciele Jeana-Baptiste'a byli szczerze zaskoczeni szybkością rozwoju tego związku. Drugim odkryciem były pieniądze.
Olena doszła do wniosku, że Francuzi są dość skąpi, nie ma sensu oczekiwać, że ktoś ją zaprosi do restauracji.
Olena była przyzwyczajona do samodzielnego utrzymywania się, więc fakt, że wszystkie wydatki zostaną podzielone na pół, odpowiadał jej. Dopóki nie straciła pracy. Kiedy skończyły się jej oszczędności, zdała sobie sprawę, że musi poprosić o pomoc. A nie wiedziała, jak.
"On nie wstydził się prosić mnie o pieniądze, to było normalne, że mówił: 'Słuchaj, daj mi 40 euro na benzynę'. To był problem: on mnie prosił, a ja nie mogłam tego zrobić. To było bardzo dziwne: on prosi mnie o pieniądze, ja mu je daję, a kiedy nie mam pieniędzy, nie mogę ani odmówić, ani go poprosić. Z obcokrajowcami trzeba rozmawiać, trzeba ich prosić".
Olena mówi, że mogłaby sobie z tym jakoś poradzić. Gdyby nie spór o wartości, który wybuchł w związku gdy Rosjanie najechali Ukrainę.
Okazało się, że dla jej francuskiego przyjaciela nie wszyscy Rosjanie są źli, Rosja nie jest najeźdźcą, a okrucieństwa na Ukrainie są straszne, "ale to wojna, co można zrobić". Jeśli nie akceptuje tego "punktu widzenia", to jest ekstremistką. W Europie "każdy musi być szanowany"
"Tolerancja wobec Rosjan i wojny, niechęć do zrozumienia mojej traumy i jej przyczyn i przekonanie, że nie potrafię zrozumieć różnych punktów widzenia - to było stanowisko mojego partnera. To europejski liberalizm, w którym normalne jest mówienie, że Krym należy do Rosji, bo było "referendum", a mówienie, że Rosja jest państwem terrorystycznym jest ekstremizmem. I nie można w ogóle mówić o terroryzmie, bo nie ma żadnego dokumentu, który by to potwierdzał. A ja tęskniłam do ludzi, którym nie musiałabym wyjaśniać, co się naprawdę zdarzyło i ttumaczyć, skąd się wzięła moja trauma. ". Rzuciłam się w wolontariat, on mnie naprawdę wciągnął.
Mówimy różnymi językami
Julia przyjechała do Polski z Charkowa. Żartuje, że przywiozła ze sobą niskie standardy relacji. Kiedy spotkała mężczyznę, który był szczerze zainteresowany jej życiem, emocjami i myślami, była zaskoczona i zakochała się. Był emocjonalnie zaangażowany w ich związek w najszerszym możliwym zakresie. Mieli jednak różne podejścia do pewnych kwestii. Na przykład, kto powinien płacić na randce.
- Mówisz, że wszyscy faceci zawsze za ciebie płacili. Ale wygląda na to, że cię kupowali.
- Nie. W naszym kraju jest to uważane za normalne zaloty.
- Jak się do niego zaleca? Co dla niego robi?
- Cóż, po prostu tam jest.
- Więc żeby kobieta chciała spędzać z tobą czas, musisz dać jej pieniądze?
Spotykają się od sześciu miesięcy, ale ona wciąż nie może zmusić się do płacenia za nich oboje, a on też nie jest zadowolony z tej sytuacji. Postanowili poszukać kompromisu: zgodzili się nie wywierać na siebie presji, a w międzyczasie Julia będzie płacić za siebie na randkach. Ten scenariusz, jak twierdzi, jest lepszy niż doświadczenie jej przyjaciółki z Włochem:
"Przestała się z nim spotykać, więc wystawił jej rachunek za jedzenie, które jej kupił, gdy byli razem. Musi mu zwrócić pieniądze, ponieważ zmarnowała jego czas".
Julia stara się nie myśleć o przyszłości. Po pierwsze, wojna nauczyła ją, by nie przewidywać przyszłości. Po drugie, teraz poznaje polskie realia i zaczyna rozumieć, że działają tu inne schematy.
"Pytałem wielu ludzi: "Spotykacie się od dłuższego czasu, podróżujecie. I nie mieszkacie razem?" A oni nie chcą, bo to drogie: "Mieszkam z rodzicami i nie płacę czynszu, a zakupy, gotowanie i pranie musiałabym robić sama". I to są ludzie w wieku 28-30 lat. Nie rozumiem tego, choć moi polscy znajomi tłumaczą takie podejście trudnościami z kredytami hipotecznymi i dostępem do mieszkań w Polsce".
W Ukrainie chłopaki oferują pomoc, tutaj muszę o nią prosić
W Kijowie Mariana była dziennikarką jednego z wiodących kanałów, miała własne mieszkanie i dobre życie. W Niemczech jest jej ciężko, ale Beniamin sprawił, że jest przyjemniej. Jest dobrym facetem, uważnym i zaangażowanym. Ale zaczęły pojawiać się szczegóły, z którymi Marianie coraz trudniej było sobie poradzić.
"Jest przyzwyczajony do życia w luksusie. Wybiera miejsca, na które mnie nie stać. Czuję się nieswojo, że będzie dużo płacił. I widzę, że chciałby, żebym to ja płaciła. Nie rozumie, że nasz standard życia jest nieco inny niż w Niemczech czy Francji. Jego stać na kupno domu tutaj, ale mnie nie stać na wynajęcie pokoju".
Wkrótce będzie musiała opuścić schronisko dla uchodźców. Beniamin zaproponował, że się do niej wprowadzi. Mariana uznała to za miły gest, ale "bezpieczny" dla niego, ponieważ z prawnego punktu widzenia jest to nierealne. Mieszkają w sąsiednich miastach, ale administracyjnie są to różne gminy. Można zmienić miejsce zameldowania ze względu na pracę lub sformalizowany związek. To nie wchodzi w grę. I wygląda na to, że będzie musiała sama zorganizować przeprowadzkę.
Ale najtrudniejszą rzeczą do przezwyciężenia dla Mariany jest jego obojętność wobec Ukrainy. Chociaż Beniamin nie zaprzecza, że Rosja jest agresorem i nie szuka dobrych Rosjan, w ogóle nie interesuje się Ukrainą.
"Jestem oburzona że europejskie firmy działają na rosyjskim rynku. A dla niego to tylko biznes. On nie rozumie, że to jest sponsorowanie wojny. Wie, jak bardzo mnie to boli, bardzo emocjonalnie do tego podchodzę.
Jakby nie chcąc mnie denerwować, odmawia rozmowy na ten temat. "Nie myśl o złych rzeczach". Ale rozumiem, że po prostu nie jest tym tematem zainteresowany. Dla niego ta wojna jest daleko, ale ja jestem uchodźczynią. I chciałabym o tym porozmawiać. W ogóle nie interesuje go nic o Ukrainie, nawet nie chce spróbować jedzenia, nie mówiąc już o poznaniu jej historii. Nie interesują go zdjęcia Kijowa. I ciągle próbuje zmienić muzykę. To jest ojczyzna twojej dziewczyny! Jak to możliwe?"
O pieniądzach nie rozmawiamy
Gajan (imię zmienione) ma 29 lat i po raz drugi zmieniła kraj. Kiedy dziewczynka miała rok, jej rodzice opuścili Armenię i osiedlili się w ukraińskim Alczewsku. Uważa się za Ormiankę, która przyswoiła sobie ukraińską mentalność. I to doświadczenie jest teraz bardzo pomocne w Warszawie.
"Mentalność, którą masz w sobie, jest silniejsza niż ta, którą nakłada na ciebie społeczeństwo, którego jesteś częścią. Dorastałem w Ukrainie, ale miałam pytania do Ukraińców o to, dlaczego nie byli tacy jak ja, a ja nie byłam taki jak oni. Dlaczego ludzie zachowują się inaczej w tej samej sytuacji. Polacy są podobni do Ukraińców pod wieloma względami. Są różnice, ale mi one nie przeszkadzają".
Gajan jest lekarzem, zdała tu specjalny egzamin, nostryfikację dyplomu i ma dwie prace w Warszawie. Stopniowo ułożyła sobie życie osobiste.
Okazało się, że poruszanie tematu pieniędzy w ogóle było nieprzyzwoite. Na jednej z randek z pewnym interesującym grafikiem pojawił się temat indywidualnej przedsiębiorczości (jednoosobowa działalność gospodarcza). Gajan założyła firmę, ale nie była zbyt zadowolona ze swojego księgowego, więc zapytała, czy jej rozmówca mógłby jej kogoś polecić. Mówi, że reakcja rozmówcy była dla niej zaskoczeniem:
"Po randce napisał: "Nie widzę sensu w kolejnych randkach. Nie możemy rozmawiać o pieniądzach i księgowych. Nawet jeśli nie jesteś Polką". Ale nie pytałem, ile zarabiasz, ani ile oszczędzasz".
Później Gajan poznaje Polaka, potomka imigrantów z Ukrainy. Łączy ich wspólna nienawiść do Rosji.
"Kiedy się spotkaliśmy, nie pytałam, czyj jest Krym i czy są tam dobrzy Rosjanie. Po prostu jakoś to czułam. Jego ojciec bardzo ostro reaguje na słowo "Rosjanie". Nigdy nie widział Rosjan, nigdy nie mieszkał obok nich, ale odziedziczył zrozumienie o co chodzi po swoich rodzicach i dziadkach. Obserwuje ukraińskie grupy, które publikują wiadomości po ukraińsku i czyta z translatorem. Poszliśmy na rodzinny obiad do domu jego babci. Głównym tematem przy stole był Chersoń i Kachówka. To są wartości, które nas łączą".
Gajan jest przekonana, że wystarczy zadawać pytania i spokojnie reagować na to, co się słyszy.
"Staram się zachowywać jak dorosły. Jeśli coś mnie dziwi lub dezorientuje, pytam. Jeśli mówi, że w Polsce jest taki zwyczaj, akceptuję to. Na przykład nieprzyzwoicie jest przyjść na wesele bez wcześniejszej randki. U nas, w Ukrainie ludzie idą z kimkolwiek, nawet z sąsiadami. Tutaj tak nie jest! Do tego dochodzą prezenty. Tutaj, na przykład, jeśli wychodzicie razem, oboje kupujecie prezent. A mój partner powiedział: "Tutaj, jeśli jesteś zaproszona, ty kupujesz prezent".
Mówić tym samym językiem
Za każdym razem musisz wybrać siebie, bez względu na to, jak trudne to jest. Nasza pierwsza bohaterka zdała sobie sprawę, że nie może żyć z rusofilem. Pomógł jej wolontariat. Wraz z grupą Ukraińców w Luksemburgu organizowała różne akcje i wydarzenia, pisała listy, spotykała się z władzami księstwa. Na takim wydarzeniu poznała Amerykanina. I odkryła, że nie chodzi o obcokrajowców, ale o konkretnych ludzi. Mark w pełni podzielał jej złość i nienawiść, był przekonany, że Rosja to centrum zła i że Ukraina wygra. Godzinami rozmawiali o polityce, zastanawiali się, jak zebrać więcej pieniędzy na różne cele. Okazało się, że na jego balkonie w Luksemburgu wisi niebiesko-żółta flaga, a on sam jedzie na Ukrainę w ramach misji humanitarnej. Współpraca powoli przerodziła się w relację, w której jest bezpieczna przestrzeń, w której można być sobą i nie bać się oceny za swoje przekonania.
Tak, zdrowe, dojrzałe związki są nudne. W zdrowym, dojrzałym związku ludzie siadają i rozmawiają. Dlatego najważniejszą rzeczą w związku z obcokrajowcem jest mówienie tym samym językiem
Nowe relacje są zawsze ekscytujące, ale i ryzykowne
Skontaktuj się z redakcją
Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.