Po pierwsze, polityka w Stanach Zjednoczonych jest dziś bardziej spolaryzowana niż kiedykolwiek. Amerykański model zawsze był zbudowany na rywalizacji, ale wiązał się również z wzajemnym szacunkiem, umiejętnością słuchania się i współpracy - szczególnie, gdy dotyczy najważniejszych interesów USA. Obecnie główne obozy Demokratów i Republikanów coraz częściej wyglądają jak dwa różne światy, a nie jeden z konstruktywną walką o lepszy model amerykańskiego snu.
Zwolennicy Trumpa uważają, że demokratyczny establishment "zawłaszczył" państwo i trzeba je wyzwolić, podczas gdy zwolennicy Bidena uważają, że zwycięstwo Trumpa będzie oznaczać koniec amerykańskiego modelu demokracji. Zasada "kto jest kim" zmienia się na "albo my, albo oni" - a to sięga znacznie głębiej niż tylko opozycja Biden-Trump. Jeśli jeden z nich wygra, będzie to tylko jedna kadencja, ze względu na ich wiek. Ale te cztery lata zdeterminują rozwój Stanów Zjednoczonych na co najmniej następne dziesięć lat, jeśli nie więcej. I to nie tylko Stanów.
Co więcej, zarówno Demokraci, jak i Republikanie są coraz bardziej świadomi konieczności dostosowania amerykańskiego modelu demokracji do realiów XXI wieku, ale ich wizja dalszej drogi jest diametralnie różna
Jednocześnie w USA coraz częściej dyskutuje się o potrzebie skupienia się na Azji, w szczególności na rywalizacji z Chinami, i całą reszta jeśli nie jest drugorzędna, to na pewno nie jest priorytetem. Wykorzystanie amerykańskich zasobów w innych obszarach staje się mniej popularne i mniej wspierane, ponieważ Chiny są postrzegane jako dość oszczędne w wydatkowaniu swoich. W dodatku w Stanach rośnie poczucie, że duży dług publiczny USA wymaga koncentracji na amerykańskiej gospodarce.
Chiny są jedynym trwałym elementem dwupartyjnego konsensusu w polityce zagranicznej USA. Konsensus w sprawie Ukrainy uległ zmianie, co jest bardzo widoczne w debacie kongresowej na temat pomocy wojskowej i gospodarczej. Pozostało tylko pragnienie, by Kijów nie przegrał z rosyjskim reżimem.
Ale jak to zrobić dzieli polityków. Dotyczy to również pomocy dla Izraela i sytuacji w Strefie Gazy
W każdych wyborach chodzi o znaczenia i obietnice, ale przede wszystkim o emocje i zaufanie. Nikt lub prawie nikt, nie głosuje racjonalnie i z dystansem. Dla wielu wyborców wiek Bidena, podczas gdy wiek Trumpa jest już godny szacunku, jest problemem. Rządzenie Stanami Zjednoczonymi w ogóle, a w tych burzliwych czasach w szczególności, nie jest łatwe - wyborcy nie rozumieją całej mechaniki państwa, ale zdecydowanie czują tę prostą prawdę. Trump ma przed sobą wiele procesów sądowych. Nikt w tym momencie nie jest w stanie przewidzieć, jak się zakończą. Jest niekwestionowanym liderem sympatii wśród Republikanów. Ale jest też wśród nich grupa, która mówi, że nie zagłosuje na niego pod żadnym pozorem. Nie wykluczam, że na karcie do głosowania zobaczymy kogoś innego niż Biden-Trump, ponieważ do wyborów jest jeszcze dużo czasu i można postawić na kogoś innego.
Ale nawet Biden 2.0 i Trump 2.0 będą się różnić od swoich pierwszych kadencji i najprawdopodobniej dość znacząco
W obrębie Demokratów i Republikanów linie podziału również się pogłębiają. Wśród tych pierwszych coraz bardziej aktywna staje się tak zwana "lewica" - wolą nazywać siebie "postępowcami", którzy mają odmienne stanowisko od demokratycznego głównego nurtu w wielu kwestiach polityki zagranicznej, w tym wsparcia dla Ukrainy i Izraela. Wśród tych "lewicowców", a są oni dość zróżnicowani, pojawia się coraz więcej krytyki administracji USA za jej bezwarunkowe poparcie dla Izraela.
Nie mniej skomplikowany jest rozkład sił wśród Republikanów, gdzie są "trumpiści", "prawicowcy", którzy częściowo się z nimi pokrywają, "klasyczni" Republikanie i różne kręgi skupione na wielkim biznesie. Znalezienie konsensusu w ramach partii staje się coraz trudniejsze, a zajmowanie radykalnych stanowisk coraz bardziej konieczne, bo ułatwia reelekcję, gdyż wyborcy nie akceptują płynnych stanowisk.
Na to nakłada się trudna sytuacja w wyborach do Kongresu, bo kontrola nad Senatem może przejść w ręce Republikanów, a okręgi w Ohio i Montanie dają Demokratom sporo powodów do zmartwień. Teoretycznie może dojść do sytuacji, w której Republikanie będą kontrolować prezydenturę, Senat i Kongres, a pośrednio także Sąd Najwyższy USA, gdyż większość sędziów została tam powołana za rządów Republikanów. Nie wiadomo, co to będzie oznaczać dla przyszłości amerykańskiej demokracji.
Wiele kwestii, które są przedmiotem złożonych i zaciekłych debat, takich jak prawa aborcyjne czy prawa mniejszości, może stać się egzystencjalnymi dla jedności narodu amerykańskiego, a tym samym odwrócić uwagę od wszystkiego innego, w tym od polityki zagranicznej
Trump już "przestraszył" Europę swoimi uwagami, że nie będzie jej bronił, jeśli nie będzie wystarczająco dużo wpłacać pieniędzy do NATO. Stworzyło to zachętę do dyskusji na temat tego, czy nadszedł czas, aby Europa zaczęła myśleć o tym, jak być odpowiedzialną za własne bezpieczeństwo bez polegania na USA jako środku odstraszającym. Oznacza to, że Europa musi być w stanie bronić Ukrainy jako integralnej części Europy sama, jeśli nie teraz, to przynajmniej w przyszłości.
Sytuacja w Stanach Zjednoczonych nie inspiruje zarówno sojuszników, jak i wrogów, jeśli chodzi o spójność i przewidywalność amerykańskiej polityki zagranicznej. To musi się zmienić, w przeciwnym razie będą podejmowane próby budowania modeli bez zaangażowania USA. W pewnym sensie uwagi Trumpa zmuszają Europę do poważniejszego i, co najważniejsze, szybszego myślenia o perspektywach jej bezpieczeństwa, ale niepewność jest słabą podstawą do długoterminowego planowania oraz wspólnych i solidarnych programów bezpieczeństwa i odstraszania.
Rosyjski przywódca Putin niemal bezpośrednio sugeruje, że USA powinny zacząć rozmawiać o "strategicznej stabilności" poprzez głowę Ukrainy, ale także Europy. Przynajmniej po listopadowych wyborach każda administracja USA będzie starała się rozmawiać z Kremlem o strategicznej i nowej kontroli broni konwencjonalnej, a także o regulacji sztucznej inteligencji.
Bardzo ważne jest, aby ta rozmowa była skoordynowana na całym Zachodzie, a nie prowadzona na warunkach Rosji. I oczywiście z udziałem Ukrainy
Przed nami bezprecedensowe amerykańskie wybory, które raczej nie będą przewidywalne. Możliwe, że zapewnią one kilka scenariuszy dla hollywoodzkich filmów, które będą bardziej imponujące niż Twin Peaks. Dla Ukrainy ważne jest, aby mieć wiarygodne kontakty ze wszystkimi czołowymi amerykańskimi politykami i ruchami, ponieważ jesteśmy zależni od wsparcia USA. I jesteśmy od niego uzależnieni. Naszym zadaniem jest przekonanie ich o znaczeniu Ukrainy jako sojusznika, którego siła będzie siłą Ameryki i którego słabość będzie jej słabością.
Bardzo łatwo jest stracić sojusznika, a także zaufanie. Kwestia Ukrainy musi wrócić do poziomu kwestii jednoczącej, a nie dyskusyjnej - to nasz strategiczny interes. Nie powinniśmy marudzić, że USA się zmieniają. To naturalne, musimy znaleźć argumenty, które pokażą Amerykanom, że Ukraina zasługuje na wsparcie jako egzystencjalna część Zachodu, w oparciu o logikę, że "pozwolenie na upadek jednej demokracji oznacza pokonanie demokracji jako takiej".
Francis Fukuyama marzył kiedyś o świecie zdominowanym przez liberalną demokrację. Teraz pojedyncza porażka demokratycznego kraju może doprowadzić do świata zdominowanego przez autokracje i demokracje walczące o swoje istnienie.
Stany Zjednoczone, Europa i demokracje azjatyckie muszą być równorzędnymi liderami Zachodu. Potrzebujemy Stanów Zjednoczonych, które są wyborczo zdolne do przywództwa i chętne do przewodzenia
Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy (2014-2019), mąż stanu, dyplomata. Pełnił następujące stanowiska: Doradca-Wysłannik Ambasady Ukrainy w Wielkiej Brytanii (2004-2008), Dyrektor Departamentu Unii Europejskiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy (2008-2010), Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Ukrainy w Republice Federalnej Niemiec (2012-2014).
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!