Exclusive
20
min

Wojna, pokój i polityczne niespodzianki. Estoński poseł o głównych wyzwaniach 2025 roku

Jak moglibyśmy usiąść do stołu negocjacyjnego z agresorami, którzy chcieliby zniszczyć nie tylko Ukrainę, ale także architekturę bezpieczeństwa, przynajmniej w Europie? – pyta Marko Mikkelson, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Riigikogu

Maryna Stepanenko

Marko Mikkelson, estoński poseł i przewodniczący komisji spraw zagranicznych Riigikogu. Zdjęcie: X / Marko Mihkelson

No items found.

Trudny 2024, niepokojący 2025. Ukraina wkracza w nowy rok, zbliżając się do trzeciej rocznicy obrony przed rosyjskim najazdem. Sytuacja na polu bitwy jest rozczarowująca. Sam prezydent Wołodymyr Zełenski przyznaje, że Ukrainie brakuje obecnie sił, by odzyskać tymczasowo okupowane terytoria środkami militarnymi. Jednocześnie ze wszystkich stron płyną apele o pokój. Ale Rosja nie jest zainteresowana negocjacjami, a pragnienie zniszczenia Ukrainy pozostaje jej priorytetem.

Kto będzie promował pokój – i w jaki sposób? Czy uda się osiągnąć sprawiedliwe porozumienia? I dlaczego Polska może odegrać kluczową rolę dla Ukrainy w przyszłym roku? Na te i inne pytania odpowiada w Marko Mikkelson, estoński parlamentarzysta i przewodniczący komisji spraw zagranicznych Riigikogu [parlamentu Estonii – red.].

Szanse na pokój w 2025 roku

Maryna Stepanenko: Po kolejnym zmasowanym ataku Rosji na Ukrainę, do którego doszło w Boże Narodzenie, prezydent Joe Biden potwierdził gotowość USA do dostarczania broni dla Kijowa. Tymczasem polski premier Donald Tusk zasugerował, że rozmowy w sprawie zakończenia z wojny Rosji z Ukrainą mogą rozpocząć się jeszcze tej zimy. Biorąc pod uwagę oba oświadczenia, w jaki sposób kraje zachodnie mogą zrównoważyć wsparcie wojskowe dla Ukrainy z wysiłkami na rzecz stworzenia warunków dla trwałego pokoju?

Marko Mikkelson: Myślę, że to bardzo proste. Jeśli zadamy sobie pytanie, a Ukraińcy zadadzą je sobie przede wszystkim, co należy zrobić, by zakończyć tę wojnę sprawiedliwym pokojem, który zagwarantuje Ukrainie ochronę swojej suwerenności i integralności terytorialnej oraz bezpieczeństwo przed dalszymi próbami agresji ze strony Rosji – to widzę tylko jeden sposób: musimy zapewnić Ukrainie silniejszą pomoc wojskową.

Obecnie sytuacja na polu bitwy nie jest korzystna ani dla Ukrainy, ani dla tych sił w Europie czy na Zachodzie, które chciałyby powstrzymać rosyjską agresję i zaprowadzić trwały pokój. Problem polega jednak na tym, że Rosja w ogóle nie jest zainteresowana negocjacjami. Jak moglibyśmy usiąść do stołu negocjacyjnego z agresorami, którzy chcieliby zniszczyć nie tylko Ukrainę, ale także architekturę bezpieczeństwa w Europie?

Myślę więc, że słowa prezydenta Bidena i niektórych naszych przywódców w Europie miały na celu przekazanie następującego przesłania: aby osiągnąć pokój, musimy stworzyć warunki dla tego pokoju, przede wszystkim w interesie Ukraińców. Dostarczenie niezbędnej broni, zniesienie wszelkich ograniczeń w jej użyciu przeciwko wrogowi, pomoc w przywróceniu równowagi na linii frontu – to absolutny priorytet.

I nie powinniśmy wpadać w pułapkę negocjacji, mając nadzieję, że te negocjacje przyniosą jakąś stabilność lub pokój, a choćby i zawieszenie broni

Od wielu lat – nie od niedawna – widzimy, że Rosja nie jest zainteresowana dotrzymywaniem jakichkolwiek porozumień. Jej cele strategiczne się nie zmieniły. Dlatego kraje zachodnie wraz z Ukrainą powinny jasno określić, co chcemy osiągnąć i jak możemy to zrobić.

Prezydent Zełenski konsekwentnie twierdzi, że rozmowy pokojowe nie mogą się odbyć bez całkowitego wycofania wojsk rosyjskich. Na ile realistyczny jest ten warunek wstępny w 2025 r., biorąc pod uwagę obecną dynamikę w terenie? I jakie alternatywne podejścia mogłaby rozważyć Ukraina bez narażania swojej suwerenności?

Myślę, że prezydent Zełenski miał na myśli ostateczny cel Ukrainy w tej wojnie. Oczywiście nie możemy po prostu zaakceptować sposobu, w jaki Rosja fizycznie zmienia granice w Europie poprzez agresję. Dlatego przesłanka wycofania się jest istotna nie tylko dla Ukrainy – należy szanować pełną integralność terytorialną każdego suwerennego kraju w Europie.

Tak czy inaczej, dziś rozumiemy, że rzeczywistość jest dla Ukrainy bardzo trudna. A to dlatego, że zachodni partnerzy nie spieszą się z zapewnieniem wystarczającego wsparcia. Musimy wreszcie zrozumieć, że podczas gdy my Rosji się boimy, Ukraina – nie.

Ta walka ma charakter egzystencjalny, lecz nie dotyczy tylko Ukrainy. Chodzi również o europejską architekturę bezpieczeństwa i przyszłość bezpieczeństwa w Europie. Musimy wspierać Kijów, by Ukraina miała silniejszą pozycję niż obecnie, jeśli chodzi o negocjacje.

Andrus Merilo, dowódca Estońskich Sił Obronnych, powiedział, że jeśli konflikt w Ukrainie zostanie zamrożony, na arenie międzynarodowej Rosja będzie wyglądać jak zwycięzca, wysyłając światu sygnał, że okupacja terytorium innego państwa stała się „normą”. Jak rewizja granic przez inne kraje i inicjowanie nowych konfliktów wpłynie na globalną architekturę bezpieczeństwa? I czy świat jest gotowy na takie wyzwanie?

W pełni zgadzam się z generałem Merilo. Wszyscy decydenci w tej części świata są tego samego zdani – nie tylko w Estonii, ale także w podobnie myślących krajach, które rozumieją, o co toczy się gra. Widzimy, że Rosja prowadzi wojnę nie tylko przeciwko Ukrainie. Widzimy, co dzieje się w Gruzji. Tak, ich metody tam są inne. Nie jest to otwarta agresja, ma ona charakter polityczny.

Widzimy też masową ingerencję Rosji w politykę w Mołdawii, Rumunii i w innych krajów, o których być może jeszcze nie wiemy. Widzimy ciągłe ataki hybrydowe i akty sabotażu w całej Europie. Ostatnio byliśmy świadkami przerwania linii energetycznych i kabli telekomunikacyjnych łączących Finlandię z Estonią. To już trzeci raz w ciągu ostatnich 14 miesięcy, kiedy powiązane z Rosją statki uszkodziły podwodną infrastrukturę na Morzu Bałtyckim. Musimy więc zrozumieć, że Rosja prowadzi przeciwko nam wojnę hybrydową. I dlatego nie możemy traktować agresywnej wojny przeciwko Ukrainie jako odrębnego wydarzenia.

Mikkelson: – Musimy wreszcie zrozumieć, że podczas gdy my boimy się Rosji,  Ukraina – nie. Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/East News

To znacznie większe wyzwanie geopolityczne, które Rosja i jej stronnicy – Chiny, Korea Północna i Iran – stawiają przed światem zachodnim. Celem jest nie tylko zmiana europejskiej architektury bezpieczeństwa, w której Rosja miałaby mieć przewagę, ale także zmiana reguł gry na arenie światowej. Chiny są tym oczywiście zainteresowane.

Jesteśmy więc teraz w globalnym konflikcie, a najbardziej krytyczna walka toczy się w Ukrainie. I dlatego przejście do negocjacji teraz, gdy Rosja ma zarówno inicjatywę, jak chęć zniszczenia Ukrainy, byłoby powtórzeniem Monachium z 1938 roku [układ Monachijski pozwolił Niemcom na bezwojenną aneksję czeskich Sudetów. Rok później, w 1939 r., Adolf Hitler złamał to porozumienie i zajął całą Czechosłowację – red.].

Przyszłość Europy

W 2025 roku Polska wybierze nowego prezydenta. Wśród głównych pretendentów do urzędu są obecny prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, i szef Instytutu Pamięci Narodowej, Karol Nawrocki. Jak może zmienić się poparcie Warszawy dla Ukrainy? I czy Kijów powinien spodziewać się resetu w relacjach z sąsiadem?

Myślę, że Polska odgrywa niezwykle ważną rolę zarówno w bezpośredniej pomocy Ukrainie, jak we wzmacnianiu wschodniej flanki NATO. I nie mam wątpliwości, że niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem Polski w przyszłym roku, kierunki polityki zagranicznej i bezpieczeństwa nie zmienią się, a być może nawet się wzmocnią. Polska, podobnie jak my, rozumie, o co toczy się gra. Oba nasze kraje bardzo dobrze rozumieją historię i wroga.

Polska będzie również sprawować prezydencję w Radzie UE w 2025 roku. W jaki sposób Warszawa będzie kształtowała priorytety UE w tym czasie, w szczególności w odniesieniu do Ukrainy i bezpieczeństwa europejskiego?

Prezydencja w UE jest czasami przeceniana, ponieważ trwa tylko sześć miesięcy. Ponadto pierwsza połowa 2025 r. będzie czasem pewnej niepewności. W Stanach Zjednoczonych do władzy dojdzie nowa administracja, a pod koniec lutego w Niemczech odbędą się bardzo ważne wybory. Ponadto nowa Komisja Europejska rozpoczęła urzędowanie dopiero niedawno.

Mikkelson: – Bezpieczeństwo będzie jednym z priorytetów Warszawy i całej UE. Zdjęcie: Geert Vanden Wijngaert/Associated Press/East News

To oczywiste, że bezpieczeństwo będzie jednym z priorytetów Warszawy i całej UE. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku tygodni usłyszymy od Komisji Europejskiej propozycje, jak inwestować więcej w obronność. Polska może być przykładem do naśladowania w tym zakresie, ponieważ jest krajem NATO, który wydaje ponad 4% PKB na obronność. Warszawa ma również głębokie zrozumienie dla obecnej sytuacji w Ukrainie.

Ponadto mam nadzieję, że po lutowych wyborach w Niemczech stosunki między Warszawą a Berlinem zdecydowanie się wzmocnią. Zarówno Polska, jak Niemcy, a być może także trzecia część Trójkąta Weimarskiego, Francja, odegrają bardzo ważną rolę w nadchodzących miesiącach, a nawet latach dla jedności Europy. Ta jedność musi być wystarczająco silna, by można było odeprzeć wszelkie zagrożenia, które mogą pojawić się na naszych granicach.

Polska prezydencja w Radzie UE to pod wieloma względami historyczny moment. I dlatego może stworzyć bardzo interesującą i pozytywną dynamikę w UE

Wiemy również, że Polska, podobnie jak Estonia, jest silnym zwolennikiem rozszerzenia UE. W rozpoczynającym się roku bardzo ważne jest wspieranie przygotowań Ukrainy na drodze do zbliżenia z UE.

Wołodymyr Zełenski uważa, że polska, a potem duńska prezydencje w 2025 roku powinny być dla Ukrainy historyczne. Czy Warszawa i Kopenhaga będą w stanie spowodować przełom w negocjacjach akcesyjnych Ukrainy z UE?

To nie zależy od Polski, Danii czy któregokolwiek z innych krajów. To zależy od ukraińskiego rządu, parlamentu, ale przede wszystkim od narodu ukraińskiego. To oni muszą upewnić się, że wszystkie niezbędne kroki zostały podjęte, że wszystkie kryteria zostały spełnione. Ale znowu: nie widzę realnej możliwości, by Ukraina stała się członkiem UE, dopóki nie zakończy się agresywna wojna Rosji.

Najważniejszą rzeczą dla Ukrainy jest osiągnięcie długoterminowych gwarancji bezpieczeństwa

Wtedy kraj ten będzie w stanie spełnić wszystkie warunki, by stać się członkiem UE. Droga Estonii od złożenia wniosku do pełnego członkostwa Estonii trwała 10 lat. Ukraina może potrzebować co najmniej tyle samo czasu. W każdym razie najważniejszą rzeczą, jaką musimy teraz zrobić, jest ustalenie priorytetów. A priorytetem jest oczywiście zapewnienie, że Ukraina wygra tę wojnę. Jakikolwiek pokój zostanie osiągnięty, musi być zgodny z interesami Ukrainy, jej suwerennością i integralnością terytorialną. Kluczową kwestią jest zaproszenie Ukrainy do NATO.

Mam szczerą nadzieję, że Ukraina stanie się członkiem Sojuszu, zanim stanie się członkiem UE – lub że stanie się to jednocześnie. Ale ponownie: nie powinniśmy zapominać o tej podwójnej ścieżce (członkostwo w NATO i UE), ponieważ nie ma trzeciej opcji dla Ukrainy, by mogła chronić swoją suwerenność i europejską przyszłość bez uzyskania najsilniejszych gwarancji bezpieczeństwa dostępnych w wolnym świecie. I to jest właśnie NATO.

Wspomniał Pan już o wyborach w Niemczech w 2025 roku. Friedrich Merz powiedział, że jeśli wygra, jest gotów wystosować ultimatum do Rosji, by zaprzestała walk w Ukrainie. Jeśli Moskwa nie zgodzi się na to w ciągu 24 godzin, Berlin dostarczy Kijowowi pociski manewrujące Taurus i pozwoli uderzać nimi głęboko w głąb terytorium Rosji. Czy przekazanie takiej broni stanie się narzędziem realnego nacisku na Rosję?

Musimy zrozumieć, że oświadczenia te są składane w kontekście kampanii wyborczej. Zobaczymy, co wydarzy się 23 lutego [dzień przedterminowych wyborów parlamentarnych w Niemczech – red.]. Oczywiście Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem. Ale jest jeszcze jedno pytanie: kto w parlamencie dołączy do koalicji rządowej? CDU/CSU nie będzie w stanie rządzić Niemcami samodzielnie. Musi wybrać partnerów.

Rozumiemy, że Rosja mocno ingeruje w niemieckie wybory, jeśli chodzi o skrajnie prawicowe lub skrajnie lewicowe partie, takie jak Alternatywa dla Niemiec czy Sojusz Sahry Wagenknecht. Te partie mogą uzyskać około 20-25% miejsc w Bundestagu, ale nie zostaną włączone do koalicji. Pozostają więc SPD, Zieloni lub Wolna Partia Demokratyczna.

Pytanie brzmi, jak ta koalicja sformułuje swoje priorytety w zakresie pomocy dla Ukrainy. Ważne jest również, aby zrozumieć, jakie przesłanie usłyszymy z Waszyngtonu po 20 stycznia, kiedy prezydent Trump obejmie urząd.

Niezależnie od wszystkiego uważam, że zmiana kanclerza w Niemczech może przynieść Ukrainie dobre wieści

Globalne implikacje inauguracji Trumpa

20 stycznia Donald Trump złoży przysięgę wierności Ameryce i jej mieszkańcom. Jakie są potencjalne implikacje planu prezydenta elekta Trumpa, aby pośredniczyć w zawarciu pokoju między Ukrainą a Rosją? I jak może to wpłynąć na integralność terytorialną Ukrainy i jej aspiracje dotyczące członkostwa w NATO?

Jest wiele spekulacji na temat tego, co może się wydarzyć, gdy Trump zostanie prezydentem. Ważne jest, by nie spekulować teraz, ale poczekać na prawdziwe działania. Generał Keith Kellogg, którego Trump mianował specjalnym wysłannikiem do Ukrainy, pracuje obecnie nad propozycjami Białego Domu. Oczywiście w Waszyngtonie są ludzie, którzy chcą jak najszybszego zakończenia tej wojny. Ale wszyscy wiemy też, że Trump lubi być zwycięzcą.

Nie chciałby być postrzegany jako przegrany lub osoba, która nie przyniosła obiecanego pokoju po zakończeniu tej wojny

Są pewne pozytywne aspekty. Po wyborach wielu zachodnich przywódców rozmawiało z Trumpem, a on jest skłonny słuchać ich opinii, szczególnie jeśli chodzi o sposoby zakończenia wojny w Ukrainie.

Mikkelson: – Ta wojna zakończy się albo zwycięstwem Ukrainy, albo Rosji. Zdjęcie: Rick Scuteri/Associated Press/East News

I mam nadzieję, że Waszyngton zda sobie sprawę, że przed osiągnięciem jakiegokolwiek porozumienia Ukraina musi otrzymać znacznie silniejsze wsparcie wojskowe, aby odwrócić sytuację na froncie, a następnie przejść do ugody. Osobiście uważam, że ta wojna nie może zakończyć się remisem. Potencjalny Mińsk-3 nie wchodzi w grę.

Ta wojna zakończy się albo zwycięstwem Ukrainy, albo Rosji. I wątpię, by nowa administracja w Waszyngtonie chciała rozpocząć swoją czteroletnią kadencję od rosyjskiego triumfu. Zachęcam więc do niespekulowania

Czy spodziewa się Pan, że w 2025 roku Trump może próbować przerzucić całe wsparcie dla Ukrainy na Europę, argumentując, że wojna w Ukrainie jest bliższa Brukseli niż Waszyngtonowi? Czy UE przygotowuje się na taki scenariusz? I co zrobi w takim przypadku?

Kraje europejskie muszą zrozumieć, że czas, w którym miały luksus obrony w ramach NATO i chowania się za plecami Stanów Zjednoczonych, dobiegł końca.

My, nasi partnerzy i sojusznicy w Europie musimy teraz szybko i intensywnie inwestować w sektor obronny. Dni „dywidendy pokojowej” dobiegły końca. Nie mówię, że na zawsze, ale na wiele lat. Jest więc rzeczą naturalną, że Europa powinna być gotowa zainwestować więcej w pomoc Ukrainie.

Istnieją kroki, które należy podjąć, w szczególności związane z konfiskatą zamrożonych aktywów Rosji. To przede wszystkim pytanie do naszych brukselskich przyjaciół i sojuszników

Są też pytania do krajów, które wydają na obronność mniej niż 2% PKB – nie są to kwoty, które mogą dziś zadowolić wszystkich. Estonia wydaje obecnie 3,4% PKB na obronność, jesteśmy na drugim miejscu, po Polsce. Uważam, że od krajów europejskich wymaga się większych wysiłków. Nie z powodu dojścia Trumpa do władzy, ale z powodu wojny, która toczy się w Europie.

Jak postrzega Pan rolę europejskich sojuszy, takich jak nordycko-bałtycka ósemka, do której dołączyła Polska, w kształtowaniu europejskiej strategii zapewniającej długoterminowe wsparcie wojskowe dla Ukrainy?

Kraje nordyckie, Polska i wiele innych podobnie myślących państw rozumieją, o co toczy się gra i jak poważna jest rosyjska agresja, która zagraża nie tylko Ukrainie i jej przyszłości, ale także przyszłości globalnej.

Te europejskie kraje są największymi płatnikami na rzecz Ukrainy pod względem PKB na mieszkańca. Demonstrują silny interes polityczny, a także wywierają presję na innych, by Europa zrobiła więcej. Obejmuje to sankcje wobec Rosji i inwestycje w obronność. Opowiadają się również za dostarczaniem Ukrainie tego, czego naprawdę potrzebuje, by przetrwać tę walkę.

To, co jest dziś pozytywne, to fakt, że widzimy wspólne zrozumienie wśród wszystkich państw członkowskich NATO, zwłaszcza w Europie, że zagrożenie jest poważne i musimy skonsolidować nasze wysiłki, aby być gotowymi do walki o naszą wspólną wolność i bezpieczeństwo. A najlepszym sposobem na to jest wspieranie ukraińskiej strategii zwycięstwa i upewnienie się, że jeśli istnieje możliwość pokoju, to powinniśmy podejść do stołu negocjacyjnego tylko wtedy, gdy może to zapewnić sprawiedliwy pokój dla Ukrainy i wszystkich tych, którzy chcieliby żyć w pokoju przez lata i dziesięciolecia. Tak więc wśród naszych sojuszników trwa nieustanna praca. Dostrzegają to nasi przeciwnicy i wrogowie, którzy chcieliby widzieć Europę i Stany Zjednoczone podzielone.

Musimy zrozumieć, że zarówno w europejskim, jak w amerykańskim interesie jest pozostanie razem, by móc bronić zasad i norm, które pomogły nam jako wolnym narodom przetrwać w tym burzliwym świecie

Zdjęcie główne: imago/Florian Schuh/EAST NEWS

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała w ukraińskim wydaniu Radio France international. Była starszą redaktorką anglojęzycznego projektu Multimedialnej Platformy Transmisji Zagranicznych Ukrainy. Pełniła funkcję felietonistki międzynarodowego działu wiadomości na kanale Inter TV. W przeszłości zajmowała się także filmowaniem dokumentalnym. Obecnie prowadzi ukraińskojęzyczny projekt YouTube jako scenarzystka.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Unia Europejska przygotowuje się do przyjęcia 16. pakietu antyrosyjskich sankcji. Zostaną wprowadzone 24 lutego 2025 r., w trzecią rocznicę inwazji Rosji na Ukrainę. Według niemieckiej gazety „Welt am Sonntag” krok ten powinien być wyraźnym sygnałem dla Moskwy. Powołując się na źródła w brukselskich kręgach dyplomatycznych dziennikarze donoszą, że nowe sankcje wpłyną na te sektory rosyjskiej gospodarki, które nie były sankcjami objęte w ogóle lub podlegały niewystarczającym ograniczeniom.

O skuteczności dotychczasowych ograniczeń, o tym, dlaczego Rosji udaje się omijać sankcje, jak można zwiększyć ich skuteczność i jak długo rosyjska gospodarka będzie w stanie finansować wojnę z Ukrainą rozmawiamy z prof. Ołeksandrem Sawczenką.

Kateryna Tryfonenko: W grudniu Rada Unii Europejskiej przyjęła 15. pakiet sankcji przeciwko Rosji. Wymierzone są między innymi we flotę tankowców – cieni, których Rosjanie używają do obchodzenia sankcji. Czy te ograniczenia wpłyną na zdolność Rosji do finansowania wojny przeciwko Ukrainie?

Ołeksandr Sawczenko: Wszystko zależy od szczegółów, a szczegóły są nieznane. Dla ekspertów jest oczywiste, co należy zrobić. Po pierwsze, musimy karać właścicieli tych statków i służby przybrzeżne, które ułatwiają im pływanie po wodach Bałtyku i Morza Czarnego, gdy dochodzi do naruszeń – włącznie z aresztowaniem kapitanów statków i wszystkich, którzy im pomagają. Obecnie flota cieni stanowi około 70% wszystkich statków transportujących ropę naftową. Dlatego to chwila prawdy.

Bez kary, i to przykładnej, a najlepiej na masową skalę, wszystkie sankcje będą nadal ignorowane

Moglibyśmy również naciskać na firmy ubezpieczeniowych, aby nie ubezpieczały ładunków, w których cena ropy przekracza 60 USD za baryłkę. Rosyjskie, chińskie i indyjskie firmy transportowe są ubezpieczone, ale trudno to kontrolować.

W rzeczywistości jedyną opcją, jaka pozostała, jest zablokowanie fizycznej zdolności tych statków do funkcjonowania jako przewoźników rosyjskiej ropy zarówno jeśli chodzi o przeładunek, jak transport. Przez dwa lata nic w tym kierunku nie zrobiono.

Pomimo sankcji zachodnie firmy nadal działają w Federacji Rosyjskiej. Wśród nich jest United Colors of Benetton. Zdjęcie: ALEXANDER NEMENOV/AFP/Eastern News

Rosja odniosła spory sukces w omijaniu zachodnich sankcji. Dlaczego Zachód nie zamknie istniejących luk wykorzystywanych przez Rosjan i nie monitoruje skuteczności swoich sankcji?

Uważam, że te sankcje są fikcją od samego początku. Struktury, które nakładają sankcje, piszą je w taki sposób, aby nie wpływały na zdolność Rosji do sprzedaży ropy do Chin i Indii, a także do Unii Europejskiej, po przeładunku na inne statki. Innymi słowy, sankcje są napisane w taki sposób, że można je ignorować.

Od dawna radzę: napisać sankcję, a następnie mechanizm jej wdrażania, schemat opisujący, kto co powinien zrobić, by sankcja zadziałała

Niczego takiego nie ma. Następnie – kontrola. Kto kontroluje wdrażanie tych sankcji? Nikt. Nie ma odpowiedniego mechanizmu. Kolejną rzeczą jest karanie tych, którzy obchodzą lub ułatwiają obchodzenie sankcji. Tu również nie ma mechanizmu. W takich okolicznościach, szczerze mówiąc, tylko głupiec by się do nich stosował.

W styczniu Rosja rozpocznie dostawy ropy naftowej do Indii, w ramach nowego kontraktu, podpisanego pod koniec ubiegłego roku. Jak donosi Reuters, indyjska firma Reliance Industries uzgodniła z Rosnieftem 10-letni kontrakt na import ropy, z opcją przedłużenia go o kolejne 10 lat. Umowa dotyczy dostaw prawie 500 000 baryłek ropy dziennie, co stanowi połowę eksportu morskiego Rosnieftu. Wartość kontraktu wynosi około 13 miliardów dolarów rocznie. Co Ukraina może zrobić, by powstrzymać takie umowy? Czy to w ogóle możliwe?

Możemy coś zrobić, na przykład blokując transport ropy do Indii. Ukraina może, jeśli otrzyma pozwolenie, zniszczyć terminal na Morzu Czarnym. A na Morzu Bałtyckim kraje skandynawskie muszą po prostu zablokować działalność tej szemranej floty UE transportującej rosyjską ropę. W ten sposób kontrakt może zostać zniszczony, a Rosja może zostać zmuszona do zapłacenia kar Indiom, bo wniosą one pozew, jeśli kontrakt nie będzie realizowany z powodu braku dostaw.

Zachodnie sankcje nie były w stanie powstrzymać wysyłania ropy z Federacji Rosyjskiej. Zdjęcie: Associated Press/Eastern News

Alternatywą jest ukaranie indyjskiej firmy, która kupuje ropę. Trudno do niej dotrzeć, ale dość łatwo dotrzeć do banków, które obsługują te kontrakty. To banki indyjskie.

Do tej pory karanie indyjskich firm było jednak symboliczne, co oznacza, że nie ma też woli politycznej, by to zrobić

Być może wynika to z faktu, że Stany Zjednoczone nie wysunęły się jeszcze w tej sprawie na pierwszy plan. Muszą one wraz z Arabią Saudyjską zwiększyć podaż ropy na rynku, jak obiecał Trump. Miejmy nadzieję, że jeśli to porozumienie i chęć nowo wybranego prezydenta USA do zwiększenia podaży ropy na światowych rynkach zostaną zrealizowane, to Rosja zostanie wykluczona z tego rynku.

UE ogłosiła rozpoczęcie prac nad kolejnym pakietem sankcji w trzecią rocznicę inwazji Rosji na Ukrainę. Jednak Viktor Orban już powiedział, że poczeka do inauguracji Trumpa, by zdecydować, czy zgodzić się na przedłużenie sankcji wobec Rosji. Czy Węgry będą w stanie całkowicie zablokować europejskie restrykcje wobec Rosji?

Istnieje taka możliwość. Jest to związane z faktem, że 20 stycznia Trump oficjalnie zostanie prezydentem, a Orban stanie się jego oficjalnym poplecznikiem – lub listonoszem. Trudno będzie powstrzymać węgierskiego premiera przed ingerowaniem w działania Unii Europejskiej.

Najlepsze, co mogę sobie wyobrazić, to zawieszenie uczestnictwa Orbana na rok w działaniach UE. Istnieje taka procedura, ale nie została jeszcze zastosowana. Dałoby to co najmniej rok spokoju, a potem nawet Trumpowi byłoby bardzo trudno sprowadzić Orbana z powrotem [do wcześniejszej pozycji – red.].

Oczywiście istnieje też pewne niebezpieczeństwo. Orban wciąż powtarza: „Poczekajmy, Trump przyjdzie i powie nam, co robić, jakie sankcje nałożyć”.

Oznacza to, że w rzeczywistości chce on pozbawić Unię Europejską jej podmiotowości. Jeśli Unia nadal chce się upokarzać, to może to zrobi

Oczywiście nie chcę w to wierzyć, ale istnieje takie ryzyko.

Podsumowując wyniki minionego roku rosyjski prezydent powiedział, że pomimo wszystkich sankcji rosyjska gospodarka staje się coraz silniejsza. Analitycy z Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) uważają, że ta retoryka jest manipulacją mającą na celu ukrycie prawdziwego stanu rzeczy w rosyjskiej gospodarce. Jak jest naprawdę? Na czym opierają się pewne siebie wypowiedzi rosyjskiego prezydenta?

Oświadczenia Putina to blef i kompletne kłamstwo. Dotyczy to podstawowych wskaźników rosyjskiej gospodarki. Zacznijmy od inflacji, potem przejdziemy do PKB.

Inflacja nie wynosi tam 9% [jak podaje rosyjski rząd – red.]. Według oficjalnych statystyk, moich obliczeń i oficjalnych ośrodków gospodarczych inflacja w Rosji wynosi około 20%. Można to bardzo łatwo udowodnić, nawet makroekonomicznie. Z reguły inflacja powinna być o 1-2% niższa niż stopa dyskontowa. A stopa procentowa Banku Centralnego w Rosji wynosi 21% i ma wpływ na inflację. Dlatego rosyjski bank centralny stale podnosi stopę dyskontową, aby znaleźć jej odpowiedni poziom. Według moich obliczeń mówimy o około 24%. Co to oznacza? Oznacza to, że oświadczenia Putina, że PKB Rosji wzrósł o 8% w ciągu ostatnich dwóch lat, są kłamstwem. Zarówno w 2023 r., jak w ubiegłym roku, nastąpił spadek PKB.

Rosjanie uciekają się do manipulacji w obliczaniu fikcyjnego wzrostu PKB. W rzeczywistości, według moich obliczeń, w tym roku będzie to minus 3-3,5. W zeszłym roku było minus 2-2,5, a w przyszłym roku PKB spadnie jeszcze bardziej. Ale to wciąż za mało, by w kraju wybuchł kryzys.

Jak długo rosyjska gospodarka będzie w stanie utrzymać wojnę na obecnym poziomie?

Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że w przyszłym roku – bez względu na to, jakie zadania Putin wyznaczy swojemu Ministerstwu Finansów, aby zwiększyć wydatki na wojnę (które nominalnie rosną o 22-23%) – rzeczywiste wydatki na wojnę spadną z powodu inflacji i dewaluacji. Inflacja i dewaluacja zjedzą ten nominalny wzrost wydatków. To dobra wiadomość.

Ale zła wiadomość jest taka, że ludność Federacji Rosyjskiej (bo na miano narodu trzeba sobie zasłużyć) jest gotowa wytrzymać jeszcze przez długi czas.

Jeśli gospodarka i poziom życia będą nadal spadać o 2-3% rocznie, to za 10-15 lat ludność, choć będzie chodzić w łapciach, nadal będzie chwalić Putina

Oznacza to, że margines bezpieczeństwa tego społeczeństwa jest dość duży.

Ale będzie tak tylko pod warunkiem, że nie zobaczymy niedoboru dwóch z pięciu kluczowych zasobów. Pierwszym zasobem jest żywność w dużych miastach – a kartki żywnościowe zostały już wprowadzone. Następnym zasobem jest wódka dla zwykłych Rosjan i narkotyki dla rosyjskiej elity. Kolejne dwa zasoby to sprzęt wojskowy i amunicja. Ostatni to ludzie, którzy zgadzają się ginąć w Ukrainie i zabijać Ukraińców za pieniądze. Potrzebujemy prawdziwego niedoboru dwóch z tych pięciu zasobów, a wtedy ludzie wyjdą na ulice.

Bo w przeciwieństwie do Ukraińców, to z powodu wódki i jedzenia Rosjanie wyszli na ulice w latach 1991-1992 (ja poszedłem demonstrować w Kijowie za wolnością, demokracją i niepodległością Ukrainy).

Dopiero wtedy ci ludzie być może zrozumieją, dlaczego w ich kraju jest tak źle. A dopóki tego nie zrozumieją, będą umierać, wychwalać Putina i bić mu pokłony. Takie to ciekawe społeczeństwo.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Czego musi zabraknąć Rosjanom, by wyszli na ulice

Kateryna Tryfonenko

Z Aliną Kouszyk, byłą minister w rządzie Swiatłany Cichanowskiej, a od jesieni 2024 r. redaktor naczelną stacji telewizyjnej Biełsat, rozmawiamy o represjach na Białorusi i przyszłości tego kraju. A także o roli mediów w zwycięstwie demokracji oraz wspólnej walce Ukraińców i Białorusinów o europejski wybór.

Maria Górska: Jak zbrodnicza polityka Łukaszenki i wojna w Ukrainie wpłynęły na dzisiejsze życie Pani i Pani rodziny?

Alina Kouszyk: Bardzo chciałabym dożyć czasów, kiedy Łukaszenka i wojna w Ukrainie przestaną wpływać na nasze losy. Choć to zależy głównie od nas, w tej chwili na los milionów Białorusinów wpływa sytuacja geopolityczna – a ja jestem jedną z nich. Od pięciu lat nie mogę pojechać do mojej ojczyzny, do mojego domu. Nie było mnie na pogrzebie dziadka i bardzo to przeżyłam. Bardzo tęsknię za domem. Białorusini są bardzo przywiązani do swojej ziemi i trudno nam żyć na wygnaniu.

Choć mieszkam w Polsce od ponad 20 lat, moja więź z Białorusią zawsze była bardzo silna. Przez wiele lat, w najlepszych czasach, przyjeżdżałam do domu na kilka miesięcy, by zrobić reportaż albo po prostu odwiedzić rodziców. Teraz to niemożliwe. Dwa lata temu próbowano aresztować moją rodzinę, która pozostała na Białorusi – rodziców i brata. Byłam zmuszona przenieść ich do Polski. Dlatego teraz okna w domu mojego dziadka są czarne i puste. To bardzo bolesne, bo nie jestem jedyna w takiej sytuacji – podobnych przykładów wśród naszych sąsiadów jest wiele. Białoruś umiera na naszych oczach.

W 2007 roku, kiedy Biełsat został uruchomiony, była Pani jego pierwszą dziennikarką. Jak to się stało, że w 2022 roku została Pani przedstawicielką Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Switłany Cichanouskiej?

W poprzednich latach zajmowałam się w Biełsacie dziennikarstwem politycznym i międzynarodowym. To było dla mnie coś więcej niż tylko telewizja. Misją Biełsatu jest zachowanie białoruskiego języka, kultury i historii. Robiłam to na swoim poziomie jako prezenterka – prowadziłam wyłącznie białoruskojęzyczne programy. Ponadto byłam jedną z twarzy kanału, pracując jako redaktorka i producentka projektów.

Kiedy dostałam ofertę od Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego, byłam zaskoczona. Zdałam sobie jednak sprawę, że na proponowanym stanowisku mogę wiele zrobić dla ożywienia białoruskiej tożsamości, kultury i języka. Więc ją przyjęłam
Alina Kouszyk i Switłana Cichanouska

Co udało się Pani zrobić?

Ważne jest, aby zrozumieć, że to stanowisko wcześniej nie istniało. W ciągu dwóch lat podnieśliśmy kwestię odrodzenia narodowego i tożsamości narodowej na bardzo wysoki poziom agendy politycznej UE. W ramach grup konsultacyjnych rozmawialiśmy o zachowaniu tożsamości w ramach dialogu strategicznego nie tylko w kontekście kultury, ale w ogóle jako kluczowego elementu odporności narodu białoruskiego. Nasi partnerzy potraktowali te wyzwania bardzo poważnie. Po raz pierwszy kwestie języka i tożsamości białoruskiej zostały uwzględnione w rezolucji Parlamentu Europejskiego.

W ramach Delegacji ds. Odrodzenia Narodowego stworzyliśmy strategię i koncepcję odrodzenia narodowego, czyli ramy kierunków rozwoju różnych sfer życia białoruskiego społeczeństwa i państwa.

Tożsamość to nie tylko kod kulturowy. To oprogramowanie, które musi przejść przez wszystkie obszary państwowości

I liderzy są za to odpowiedzialni. Tam, gdzie trudno dotrzeć politykom, muszą dotrzeć gwiazdy – aktorzy, muzycy, pisarze. Gwiazdy, które są za granicą, stają się głosem wolnej Białorusi słyszanym na całym świecie. Moim zadaniem była również praca z nimi.

Rok 2020 był dla Białorusinów punktem zwrotnym. Ludzie poczuli – wielu z nich po raz pierwszy w życiu – dumę ze swojej narodowości. To uczucie towarzyszy nam do dziś. Postawiłam sobie za cel podtrzymanie tego ognia.

Jak ważną postacią dla Białorusi jest Switłana Cichanouska? Czego udało się jej dokonać?

Ostatnie wybory zostały nam skradzione. Switłanie Cichanouskiej, choć została wybrana na prezydenta Białorusi, nie pozwolono przejąć władzy. Ale nie poddała się i kontynuowała swoją pracę. Od pięciu lat prowadzi Białoruś do wolnych wyborów. Nie twierdzi, że ma polityczną przyszłość, ale chce dokończyć to, co zaczęła.

Jest osobą o wielkiej odpowiedzialności, która rozwinęła się jako polityczka, stała się liderką i zjednoczyła wokół siebie środowiska demokratyczne. Stworzyła też gabinet przejściowy i radę koordynacyjną. To główny rezultat jej pracy, bo podmiotowość osiąga się poprzez instytucje

Po represjach Łukaszenki większość białoruskiej opozycji trafiła za kratki. Czy w białoruskim społeczeństwie są jacyś młodzi liderzy?

Nadchodzi nowe pokolenie. W  Zjednoczonym Gabinecie Tymczasowym pracują młodzi ludzie. Na przykład Margo Wostrikowa, przedstawicielka ds. młodzieży, jest utalentowaną 23-letnią dziewczyną, która przemawia w Radzie Europy, wygłasza mocne przemówienia i pracuje na równi z Pawłem Łatuszką, który był ministrem i ambasadorem w wielu krajach. Pojawiają się nowi ludzie – i to także dzięki instytucjom i temu, że mają pole do działania. Wielu utalentowanych Białorusinów studiuje teraz w krajach UE, w tym w Polsce. To oni są przyszłością wolnej Białorusi.

Na co Pani i inni patrioci liczycie w związku z narodowym odrodzeniem Białorusi?

Białoruś jest de facto pod okupacją marionetkowego reżimu Łukaszenki. Dla nas w tych okolicznościach najważniejsze jest zachowanie kraju i nieutracenie niepodległości. Wojna w Ukrainie pokazała, że szare strefy buforowe nie mają już szans na istnienie we współczesnym świecie. Białorusini mówili, że powinniśmy być neutralni, jak Szwajcaria, gdzieś pośrodku. Teraz rozumiemy, że to niemożliwe: albo jesteś częścią Rosji, albo Europy. Za chwilę może dojść do nowej Jałty, jak mówią o możliwych przyszłych negocjacjach. Określą one nowe strefy wpływów w następnym stuleciu.

Nie widzimy innego wyjścia niż integracja Białorusi z Europą
Alina Kouszyk, z tyłu Paweł Łatuszka

Jak przyczyni się Pani do tego na stanowisku redaktor naczelnej Biełsat TV? Jak zamierza Pani współpracować z nowo utworzoną redakcją ukraińską?

Rok 2025 będzie przełomowy dla nas wszystkich. Musimy zwiększyć wśród ludzi zrozumienie tego, co się dzieje. Analityka i dziennikarstwo będą bardzo, bardzo ważne. Moim zadaniem jest przypominanie Białorusinom, że mentalnie i historycznie należymy do europejskiej rodziny narodów. Ważną rolę w tym odegrają ci z naszych współobywateli, którzy są za granicą i mogą być ambasadorami prawdy, demokratycznych wartości europejskich i pokoju, działając na rzecz tych ludzi, którzy pozostali w kraju.

Znaczenie Biełsatu jest ogromne. To jedyny kanał telewizyjny, który jest przekaźnikiem informacji dla ludzi na Białorusi – choć jesteśmy tam uznawani za organizację ekstremistyczną. Moi rodacy w kraju są przerażeni, żyją w równoległej, podzielonej rzeczywistości. Wszyscy mają dwa telefony – jeden do pracy, drugi do czytania wiadomości w domu. Zmienił się nawet model konsumpcji wiadomości. Ludzie przestali korzystać z niezależnych źródeł informacji w ciągu dnia, ponieważ w pracy, na ulicy czy w transporcie publicznym to niebezpieczne. Czytają i oglądają wiadomości głównie w nocy.

Alina Kouszyk pracuje w Biełsacie od początku istnienia stacji

Potęga Biełsatu stała się widoczna w 2020 roku, kiedy jego sygnał naziemny został w Białorusi zablokowany. Nie było internetu, a my pokazywaliśmy wszystkie okropności, które tam się działy, za pośrednictwem satelity. Dzięki temu cały świat dowiedział się o wydarzeniach na Białorusi. Dziś jeśli ktoś tam podzieli się naszymi treściami, polubi je lub skomentuje, może trafić do więzienia. Jednak ludzie nadal nas oglądają, tyle że po kryjomu. Wierzę w siłę telewizji. Biełsat pozwala zachować białoruski język i tożsamość. Cieszę się, że od Nowego Roku będziemy pracować ramię w ramię z ukraińską redakcją. Razem będziemy w stanie zapewnić widzom prawdziwie pogłębioną perspektywę, z naciskiem na Europę.

Jak poważne są obecnie represje na Białorusi? Ilu jest w kraju więźniów politycznych i jaki jest stan tych ludzi?

Na Białorusi aresztowania odbywają się codziennie. Każdy Białorusin ma przyjaciół lub krewnych za kratkami. Według obrońców praw człowieka liczba więźniów politycznych wynosi około 1300, ale rzeczywista liczba jest trzy do czterech razy wyższa.

Za kratkami jest teraz siedemnastu moich kolegów, dziennikarzy Biełsatu

To cena, którą płacimy za naszą walkę. Represje najbardziej uderzają w ludzi posługujących się językiem białoruskim. Ci, którzy są więzieni za swoje przekonania polityczne i narodowe, są uznawani za ekstremistów i oznaczani żółtymi znacznikami, podobnie jak Żydzi w nazistowskich obozach koncentracyjnych.

Często nie mają opieki medycznej. Wiemy, że stan zdrowia wielu więźniów politycznych jest bardzo poważny, a współwięźniom nie wolno z nimi rozmawiać. Wiemy, że za samą rozmowę z Wiktorem Babaryką, na przykład podczas spaceru, ludzie byli natychmiast wtrącani do karceru. Wielu naszych przywódców politycznych, takich jak Mikołaj Statkiewicz, Andrzej Poczobut i Siergiej Cichanouski, jest przetrzymywanych w całkowitej izolacji. Z niektórymi osobami nie ma kontaktu od ponad półtora roku. Nie wiemy, czy żyją i co się z nimi dzieje. Zajmuję się losem białoruskiego aktywisty Igora Aliniewicza, więźnia politycznego, który został skazany na 20 lat więzienia za rzekome przygotowywanie zamachu terrorystycznego. To utalentowany młody człowiek, szczery patriota Białorusi. Stale przebywa w odosobnieniu. Podobnie jest z wieloma innymi więźniami politycznymi.

Mój znajomy, dokumentalista Jurij Chaszczewacki, został zaatakowany w Mińsku przez funkcjonariuszy KGB przebranych za cywilów po telewizyjnej premierze filmu „Zwykły prezydent” o Łukaszence. Ciężko go pobili i miał połamane nogi. Ale to było jeszcze w latach 90. Jak dziś działa machina represji Łukaszenki? Czy są ludzie, którzy mimo tortur i więzienia nie współpracują w śledztwie?

Jest ogromna presja nawet na tych, którzy nie są uwięzieni. Po wyjściu z więzienia ludzie nie mogą znaleźć pracy. Istnieją czarne listy, za których sprawą byli więźniowie polityczni po prostu nie są nigdzie zatrudniani. Bliscy i znajomi odwracają się od nich, ponieważ kontakt z nimi staje się niebezpieczny. Ludzie ci nie stają się więc wolni nawet po wyjściu na wolność. Pozostają pod nadzorem swoich oprawców. Bardzo często nie mogą opuścić kraju i są zmuszani do współpracy ze służbami.

Jeśli chodzi o współpracę z władzami, ludzie zachowują się bardzo różnie. Trudno oceniać kogoś, będąc na wolności, i mówić mu, co jest dobre, a co złe. Wiele osób nie współpracuje podczas śledztwa, a mimo to radzimy im pisać petycje o ułaskawienie, jeśli jest szansa, że to pomoże.

Polina Szarenda-Panasiuk, aktywistka i matka dwójki dzieci, była tak strasznie torturowana, że nazywana jest białoruską Joanną d'Arc. To absolutnie niezłomna kobieta

Nie wiem, co oni jej zrobili. Podobno była prześladowana dlatego, że jej dzieci były w Polsce, a ona bardzo chciała się wydostać. Podpisała petycję o ułaskawienie, wystąpiła też w filmie propagandowym, w którym po rosyjsku zapewniała, że ma się dobrze. Znam ją osobiście, więc wiem, że to nie była ta sama Polina. Była zdruzgotana, a mimo to starała się zachowywać godnie nawet w tak strasznych warunkach. Najgorsze jest to, że nigdy jej nie wypuścili.

Od 2014 do początku 2024 roku około 1300 Białorusinów walczyło w wojnie w Ukrainie. Jak ocenia Pani wkład Białorusinów w walkę Ukraińców z reżimem Putina?

Na wszystkich światowych spotkaniach politycznych białoruskie siły demokratyczne zawsze podkreślają, że najważniejszą rzeczą jest teraz pomóc Ukrainie wygrać, ponieważ będzie to impuls do zmian w całym regionie. Łukaszenka udostępnił białoruskie terytorium do agresji na Ukrainę, choć nie zgodził się na to naród białoruski.

Białorusini w absolutnej większości są przeciwko wojnie i agresji na Ukrainę. To jest coś, co najbardziej odróżnia nas od Rosjan

Kiedy nadjeżdżają czołgi lub włącza się machina represji, Białorusini często nie mają siły, by się temu przeciwstawić. Ale opinia publiczna jest po stronie Ukraińców, a Białorusini byli jednym z narodów, które naprawdę wsparły was w najtrudniejszym momencie. Warto wspomnieć o bohaterskiej walce białoruskich ochotników z pułku Kalinowskiego. W 2022 roku, po wybuchu wojny w Ukrainie, tysiące Ukrainek przyjechało do UE i Polski, a my, Białorusinki, które wcześniej zostały zmuszone do emigracji, zaczęłyśmy im pomagać. Zawsze powinniśmy się wspierać – jak siostry. To bardzo ważne. Przyjaźń kobiet jest szczególnie silna w czasach kryzysu.

W 2023 roku, według platformy EWL, wzrosła liczba Białorusinów, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu ze względu na sytuację polityczną na Białorusi. Dlaczego wybrali Polskę? I jak jednoczą się Białorusini za granicą?

Dziś Polska jest oficjalnie domem dla największej społeczności Białorusinów na świecie – ponad trzystu tysięcy naszych rodaków. Polska jest najbardziej przyjaznym krajem dla Białorusinów. W Warszawie mamy chyba cztery czy pięć białoruskich szkół artystycznych, działa tu bardzo wiele białoruskich organizacji, białoruskie restauracje, muzea. Białoruska część Warszawy bardzo mocno się rozwija.

W Warszawie są też trzy białoruskie szkoły. Jedna z nich jest bezpłatna, na ulicy Sierakowskiego. To szkoła dla mniejszości narodowych, finansowana przez polskie Ministerstwo Edukacji. Uczył się w niej mój syn. Jest też szkoła prywatna. Trzecia to Białoruska Szkoła w Warszawie, prowadzona przez Alesia Łozkę, a założona przez aktywistów. W soboty dzieci przychodzą się tam uczyć; łatwo się zapisać.

Są dziesiątki inicjatyw kulturalnych i społecznych. Bardzo lubię białoruski chór żeński „Śpiew spod mostu”, który narodził się w Warszawie. Określenie „spod mostu” wzięło się stąd, że młode dziewczyny przychodziły latem śpiewać pod Most Świętokrzyski ze względu na dobrą akustykę – i tak się nazwały. To bardzo stylowe, młode, wyluzowane Białorusinki, które przeprowadziły się tutaj – jest ich około 20-30. Zwykle są ubrane bardzo jaskrawo, ale często na czarno, z elementami strojów ludowych. Polski „VOGUE” napisał o nich ogromny artykuł z oszałamiającymi zdjęciami. Nie jest to jedyny taki projekt artystyczny. W Warszawie działa również rewolucyjny Wolny Chór, zakazany na Białorusi, który występuje na całym świecie. W zeszłym roku zaproszono go na przyjęcie z udziałem polskiego prezydenta Andrzeja Dudy, zaśpiewali kolędy. To wspaniałe, że my, Białorusini, mogliśmy zorganizować obchody Bożego Narodzenia w Pałacu Prezydenta RP.

A co z rozwojem języka białoruskiego na Białorusi i za granicą?

Na Białorusi nawet używanie języka w życiu codziennym może prowadzić do represji. Ludzie nie mówią w swoim języku i on zanika. Dlatego to sami Białorusini muszą ożywić język i mówić w nim, a my, liderzy, musimy w tym pomóc. Każdy rozumie białoruski na podświadomym, pasywnym poziomie, trzeba tylko zacząć nim mówić. Jeśli ktoś ma przyjaciół, którzy mówią po białorusku, wystarczy, że zacznie odpowiadać im w ich ojczystym języku.

Nie musisz uczyć się białoruskiego, to przychodzi naturalnie. Popełnianie błędów jest normalne. Strasznie jest nie mówić w swoim ojczystym języku

Język i kultura też są systematycznie niszczone przez reżim Łukaszenki, sługi reżimu Putina. Planowana jest rusyfikacja i militaryzacja społeczeństwa – wszelkie inicjatywy narodowe natychmiast trafiają pod ścisłą kontrolę KGB. Scena teatralna jest całkowicie zrusyfikowana. Białoruskie Historyczne Archiwum Państwowe zwolniło wszystkich, którzy prowadzili media społecznościowe w języku białoruskim. Zachowanie kultury jest dziś naszym zadaniem – zadaniem liderów i stowarzyszeń emigracyjnych za granicą.

Co Pani teraz czyta? Jaką współczesną literaturę białoruską poleciłby Pani Ukraińcom?

Radzę nie czekać na tłumaczenia i czytać po białorusku. Po pierwsze, bo to ciekawe, a po drugie, bo doskonale rozumiemy się bez tłumaczy. Dowodem na to jest choćby ta nasza rozmowa, w której Pani zadaje pytania po ukraińsku, a ja odpowiadam po białorusku.

Mam wielu ukraińskich przyjaciół, często odwiedzam Ukrainę i zawsze kupuję coś z ukraińskiej literatury współczesnej do czytania. Teraz zamierzam przeczytać „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” Oksany Zabużko. Ukraińcom, którzy chcą zacząć zapoznawać się z białoruską literaturą współczesną, radzę zacząć od Alhierda Bacharewicza, którego powieść „Plac Zwycięstwa” [nieprzetłumaczona jeszcze na język polski – red.] to pełna przygód przypowieść o władzy i narodzie, o cenie słów i sławy, o porażce i zwycięstwie. Nie jest to jednak opowieść o jakimś konkretnym kraju – tak naprawdę to historia o mnie i o tobie.

Wszystkie zdjęcia z prywatnego archiwum Aliny Kouszyk

20
хв

„Nowa Jałta” określi podział stref wpływów w następnym stuleciu

Maria Górska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Czego musi zabraknąć Rosjanom, by wyszli na ulice

Ексклюзив
20
хв

„Nowa Jałta” określi podział stref wpływów w następnym stuleciu

Ексклюзив
20
хв

Rok 2024. Paradoks ukraińskiej odporności

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress