Anastazja Kanarska: Wygląda na to, że jesteś zaangażowana we wszystkie najciekawsze i najistotniejsze rzeczy związane z Ukrainą w Polsce. Jak to się zaczęło?
Anna Łazar: Moja Ukraina zaczęła się w latach dziewięćdziesiątych, a potem stale rozkwitała. Zrozumiałam, że interesuję się współczesną Ukrainą, która odważnie się sobie przygląda. Już jako studentka realizowałam projekty związane ze współczesną ukraińską sztuką i literaturą, pracowałam dla organizacji pozarządowych, które zajmowały się Ukrainą. Studiowałam filologię ukraińską i polską oraz historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Mogę powiedzieć, że nadal operuję w tych trzech dziedzinach.
Poza tym zawsze interesowały mnie projekty zorientowane społecznie. Ze względu na mnogość zainteresowań i działań wygrałam konkurs na stanowisko zastępczyni dyrektora Instytutu Polskiego w Kijowie, gdzie pracowałam siedem lat. Potem jeszcze blisko cztery w Petersburgu. W ostatnim pięcioleciu moja praca wiązała się z wieloma instytucjami, kuratorstwem, sztuką współczesną, literaturą i projektami interdyscyplinarnymi.
Drugi obszar to tłumaczenia literatury ukraińskiej i anglojęzycznych tekstów związanych z Ukrainą, a trzeci to działania wolontariackie, które są dla mnie bardzo ważne. To również sposób na utrzymywanie kontaktu z tym, co się dzieje w Ukrainie poza moimi tradycyjnymi kontaktami. Wolontariatem zajmuję się nieregularnie, staram się rozwiązywać wybrane problemy, które do mnie docierają.
Do tego wszystkiego można jeszcze dodać czwarty obszar: czasami piszę o Ukrainie. To dla mnie trudne, bo choć sprawia mi to dużą satysfakcję, moje teksty powstają długo. Jednak w ostatecznym rozrachunku mają wartość właśnie dzięki temu długiemu procesowi, który pozwala na uniknięcie stereotypowych rozpoznań.
Ostatnią książką, którą przetłumaczyłam z ukraińskiego i angielskiego na język polski jest „Historia z wiedźmami. Procesy o czary w ukraińskich województwach Rzeczypospolitej XVII i XVIII wieku” autorstwa Kateryny Dysy. Opierając się o źródła od XVII do XIX wieku, Kateryna Dysa zbadała procesy czarownic w ukraińskich województwach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Dogłębnie poznała kulturę prawną Ukrainy i mechanizmy rozwiązywania wewnętrznych konfliktów za pomocą procedur sądowych. Stworzyła opowieść o społeczeństwie ukraińskim, które już wtedy miało cechy, które dziś rozpoznalibyśmy jako charakterystyczne dla społeczeństwa obywatelskiego
Wcześniej przetłumaczyłam książkę, która nadal jest dla mnie bardzo ważna. To „Republika głuchych” Ilii Kamińskiego, poety, który w połowie lat 90. wraz z rodzicami wyemigrował z Ukrainy do Stanów Zjednoczonych. „Deaf Republic” przypomina sztukę teatralną, każdy wiersz może być osobną sceną. Cenię autora jako poetę i społecznika. Ilia od dawna pomaga uchodźcom w Stanach Zjednoczonych, zajmuje się kwestią rosyjskiej agresji od czasu aneksji Krymu. Od początku inwazji intensywnie pomaga ukraińskim poetkom i poetom. Często podróżuje do Ukrainy, a przy okazji odwiedzin swej rodziny w Odesie prowadzi warsztaty literackie dla dzieci.
W „Republice głuchych”, napisanej w 2018 roku, porusza kwestię żołnierzy, mówiących obcym językiem, którzy chcą „wyzwolić ludność”. Książka opisuje życie małego miasteczka w Europie Wschodniej, w którym ludzie mają swoje sprawy i troski, a inwazja niszczy ich świat. W centrum znajduje się rodzina lalkarzy, a pierwszą ofiarą najeźdźców staje się głuchy chłopiec.
Książka porusza również temat kultury głuchych. Głuchota jest tu przedstawiona jako zjawisko polityczne. To bardzo mocna książka, w Polsce była omawiana i stała się przedmiotem licznych wywiadów oraz dyskusji. Bardzo się cieszę, że Ilia Kamiński zagościł na polskiej scenie literackiej. Po raz pierwszy zaczęłam pracować z tą książką podczas Festiwalu Bliscy Nieznajomi, dzięki zaproszeniu Agaty Siwiak, jego dyrektorki artystycznej, kiedy to wraz z Danielem Kotowskim na podstawie „Republiki głuchych” stworzyliśmy wykład performatywny. Książka stała się również punktem wyjścia dla innych projektów. Na ukraiński przetłumaczyli tekst Łesyk Panasiuk i Daryna Hładun. Wkrótce w Warsztatach Kultury powinno ukazać się moje tłumaczenie zbioru opowiadań Tani Malarczuk „Jak zostałam świętą”.
Za cel stawiam sobie prezentowanie ukraińskiej literatury i kultury w szerszym spektrum, nie tylko w kontekście inwazji
Co masz w planach? Które z książek, które nie zostały jeszcze przetłumaczone, Twoim zdaniem powinny być dostępne w języku polskim?
Jest wiele takich książek. Na szczęście literatura ukraińska jest regularnie tłumaczona na polski. Grono tłumaczy z ukraińskiego znacznie się powiększyło, są wydawnictwa, które zajmują się literaturą ukraińską. W szczególności chciałbym wymienić Warsztaty Kultury, z którymi współpracuję, a także Kolegium Europy Wschodniej i Pogranicze. To wydawnictwa, które za jeden z podstawowych wektorów wybrały Ukrainę. Cieszy mnie również to, że inne wydawnictwa, z szerszą ofertą, zaczynają postrzegać literaturę ukraińską jako jeden z naturalnych kierunków, a nie egzotyczny ozdobnik.
Znani pisarze i pisarki są regularnie tłumaczone, mają już wydeptane ścieżki. Ja zawsze szukam czegoś nieoczywistego, czegoś, co powinno być zaskoczeniem lub w jakiś sposób uzupełniać kontekst. Teraz pracuję nad tłumaczeniem powieści „Kławka” Kateryny Hrymycz. „Kławka” opowiada o wydarzeniach wokół Związku Pisarzy Ukrainy w latach 40. Wybrałam tę książkę ze względu na ujawnienie schematu polityki Stalina wobec środowiska kulturalnego. Zatem refleksję nad obecną wojną obudowujemy obrazem długiego procesu represyjnej polityki wobec kultury ukraińskiej i innych kultur w Związku Radzieckim.
Wyprzedziłaś moje następne pytanie. Masz dużo kontaktów z czasu pracy w Instytucie Polskim, mogłabyś zostać tylko w tej bańce. Jak ważna jest nowa krew? Jak działają mechanizmy poszukiwania nowych nazwisk?
Jeżdżę do Ukrainy, rozmawiam z ludźmi i po prostu podążam za tym, co wydaje mi się ciekawą propozycją intelektualną. Moment, w którym zaczęłam pracować z ukraińską kulturą, był zupełnie inny niż czas obecny. Wtedy było niewielu ludzi, którzy rozumieli czy studiowali obie kultury.
Obecnie w Polsce mieszka dużo osób z Ukrainy, które pełnią bardzo ważną funkcję pośredniczenia
W Polsce są nie tylko intelektualiści, którzy interesują się tym, co dzieje się w Ukrainie, czy turyści, którzy piszą reportaże o podróżach na „dziki wschód”. Są też ludzie, którzy coraz głębiej integrują się z kulturą ukraińską. Nasze światy łączą się na nowych zasadach. Łączą się mimo stereotypów, również dlatego, że są już pokolenia, które tych stereotypów nie dziedziczą i nie muszą się z nimi mierzyć.
Jak możemy wykorzystać dzisiejsze zainteresowanie Ukrainą, utrzymać je i rozwijać?
To bardzo trudne pytanie. Myślę, że Ukrainę trzeba silnie zintegrować z ogólnymi procesami kulturowymi Europy i nie budować „ukraińsko-polskiego getta”, chociaż o dwustronny dialog koniecznie trzeba dbać. Stosunki ukraińsko-polskie mają własną dynamikę. Są „wieloryby”, które kształtowały ten dyskurs, lecz teraz paleta osób zainteresowanych Ukrainą poszerza się o ludzi, którzy szukają Ukrainy jako kontekstu dla swoich badań i pracy, postrzegają ją w szerszej, globalnej skali.
Szukam m.in. aspektów kultury ukraińskiej, które jednocześnie naświetlają oryginalnie specyfikę Polski czy Europy. Ukraina może się przejrzeć w lustrze Polski, a Polska może się przejrzeć w lustrze Ukrainy. Ale musimy pamiętać, że jest to także pokój luster, a nie tylko wzajemne poszukiwania. Chodzi o pracę z teraźniejszością i przyszłością, a także krytyczną refleksję nad przeszłością.
W styczniu 2022 roku w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie razem z Żanną Komar i Oksaną Barszynową przygotowałyśmy wystawę „Ukraina. Wzajemne spojrzenia”. Już w samym tytule zakodowane było zadanie dla publiczności: zastanowić się nad elementami ukraińskiego dyskursu widzianymi z polskiej perspektywy i ich przeformułowanie. Również sobie postawiłyśmy to zadanie wzywając do pomocy sztukę, poczynając od obiektów średniowiecznych aż po czasy współczesne.
Uważam, że najbardziej interesująca jest praca z dziełami współczesnych ukraińskich artystek i artystów, ponieważ świadomie i samodzielnie patrzą na różne punkty ukraińskiego spektrum kulturowego. Kiedy jesteś wrzucona w tak potworną sytuację, tak jak wojna, chcesz mieć czarno-biały świat. Ale czarno-biały obraz nie pomaga zrozumieć rzeczywistości. Ci, którzy rozumieją, że nadszedł czas, by myśleć strategii Ukrainy jako państwa wrażliwego i silnego, pracują z przyszłością.
Oczywiście istnieją obiektywnie złe rzeczy, z którymi nie możemy nic zrobić i które powinny być postrzegane takimi, jakie są. I w ten sposób musimy je komunikować. Myślę jednak, że kultura krytyczna jest największą szansą Ukrainy. To, że Ukraina wchodzi w moment takiej hipermodernizacji w czasie wojny, daje jej ogromną szansę na stworzenie nowoczesnego globalnego dyskursu na swój temat, który będzie połączony z humanistyką funkcjonującą na świecie, a jednocześnie nasyci tę humanistykę treścią własnej kultury.
Moim zdaniem to już coś znaczy, gdy ukraińska Dija [usługi państwowe online – red.] czy kolej działają sprawniej niż w Niemczech, rozumiejąc oczywiście, że jest to inna skala. Infrastruktura, zmodernizowana w latach dziewięćdziesiątych, jest już przestarzała. W Ukrainie jest ona niszczona, lecz odbudowuje i modernizuje się ją przy użyciu nowoczesnych technologii.
Ukraina ma największe w Europie doświadczenie na polu walki, w przeciwdziałaniu współczesnemu terroryzmowi wojskowemu. Kto jeszcze ma takie doświadczenie? A w ślad za tym doświadczeniem idzie cała infrastruktura
Nie mówię o korupcji, która częściowo niweczy efekty tej modernizacji, czy o nieodwracalnych zniszczeniach, nie mówię nawet o rosyjskich zabójstwach ludności cywilnej, ale o tym, że w tak napiętym środowisku intelekt działa szybciej i bardziej sprawnie. Nie traci czasu na rzeczy niekonieczne. Widać to w kulturze i innowacjach technologicznych Ukrainy.
To coś w rodzaju presji czasu, prawda? Kiedy mamy deadline, zaczynamy eliminować to, co niepotrzebne, i koncentrujemy się na najważniejszych rzeczach.
Tak, trafnie to ujęłaś.
Opowiedz nam więcej o swoich projektach wizualnych.
Ostatnią dużą wystawą była wspomniana wcześniej „Patrzcie na tę chwilę – jak drga” w Galerii Arsenał w Białymstoku. Tematem wystawy była ropa naftowa jako czynnik polityczny. Na wystawie można było zobaczyć pracę Rura gazowa, która reprezentowała Estonię na 11. Międzynarodowej Wystawie Architektury w Wenecji (2008). Projekt Rura gazowa, stworzony przez architektów Maarję Kask i Ralfa Lõoke, artystę Neeme Külma i kuratorkę Ingrid Ruudi. Był to naturalnej skali rurociąg gazowy łączący pawilony niemiecki i rosyjski. Pracy towarzyszyły eseje o aspektach filozoficznych, politycznych i ekologicznych handlu ropą.
Wizualnie dominowały prace niesamowitego ukraińskiego rzeźbiarza Iwana-Walentyna Zadorożnego, m.in. autora rzeźbiarskiego wystroju restauracji „Bratyna” w dawnym hotelu Dnipro, który odnosił się do prasłowańskich bóstw. Nie zabrakło również dzieł Łady Nakonecznej i Katii Libkind, które podjęły - każda w niepowtarzalny sposób - refleksję na temat kultury wizualnej kształtowanej przez akademie sztuk pięknych, realizm i bezrefleksyjnie dziedziczone schematy wizualne. Katia Libkind namalowała akty ludzi bez kończyn, które zaczerpnęła z filmów pornograficznych. Prace te dotyczyły zbiorowej podświadomości i zmian w obyczajowości seksualnej w Ukrainie. Jak zmienia się seksualność ludzi, gdy tracą kończyny? Pokazałam też prace Denysa Pankratowa, Iwana Melnyczuka, Ewy Zarzyckiej i Jarosława Futymskiego, Mikołaja Smoczyńskiego i Ołeha Kałsznikowa, Petera Valka, Liliany Zeic i Anny Szczerbyny.
Od ponad dwóch lat na zaproszenie Marcina Hamkało і miasta Gdańska tworzyłam program „Wolne Słowo” w ramach projektu Gdańsk Miasto Literatury. Był wielowymiarowy, z naciskiem na rozmowy, dyskusje i prezentacje różnych praktyk artystycznych i literackich, ale powstało też wiele ważnych interwencji ukraińskich artystów.
Nazwa programu Wolne Słowo odnosi się do Domu Słowa w Charkowie. Podstawowym partnerem jest dla nas, zgodnie z nurtem zadanym przez nazwę - Charkowskie Muzeum Literatury, zajmujące się intelektualną spuścizną twórców w latach 30. zamieszkujących Dom Słowa, którzy zostali w ramach czystek stalinowskich masowo rozstrzelani w 1937. Sam Dom Słowo ponownie ostrzelany został na początku pełnoskalowej inwazji Rosji przeciwko Ukrainie. To właśnie ten Dom w połączeniu z ważnym dla Gdańska epitetem "wolne" dał nazwę programowi Wolne Słowo.
Na szczególną uwagę zasługuje mural Wołodymyra Kuzniecowa zatytułowany „Tranzyt”, który zmienił atmosferę przestrzeni dawnej zajmowanej przez Rosyjskie Centrum Kultury i Nauki, któremu nie przedłużono umowy najmu z początkiem pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę i które to pomieszczenia przekazano je na rzecz przedsięwzięć dotyczących refleksji nad wojną.
Udało nam się nawiązać współpracę na bardzo wysokim poziomie z ze wspaniałymi ukraińskimi artystami. Gościliśmy Alewtynę Kakchidze, Wołodymyra Kuzniecowa, Tanzlaboratorium, w skład którego wchodzili Larysa Vienediktowa, Mariana Matwijczuk i Ołeksandr Lebiediew. Byli u nas Jarosław Futymski, Stanisław Turina, Katia Libkind, Kateryna Badianowa, Ołeksandra Burłaka, Inga Lewi, Iwan Melnyczuk, Iwan Switłycznych, Liera Polanskowa, Mykyta Kadan, Iwanka Kozachenko, Andrii Dostliev, a także pisarze i pisarki: Serhij Żadan, Hałyna Kruk, Kostiantyn Moskalec, Bohdana Matiasz, Jurij Andruchowycz, Ija Kiwa. Przyjechała krytyczka Kateryna Jakowlenko, a także filmowcy Roman Bondarczuk i Daria Awerczenko, którzy pokazali „Ukraińskich szeryfów”. Odbyły się koncerty m.in. Karbido i Hajdamaków, gościliśmy też Ałłę Zahajkewycz.
Naszymi gośćmi byli też Ewa Zarzycka, Aneta Szyłak, Jesica Zychowicz, Piotr Marecki, Tomasz Szerszeń, Maciej Piotrowski, Piotr Wyrzykowski, twórcy kultury z Czech, Niemiec, Stanów Zjednoczonych i Węgier.
Intensywny program na styku wizualności i literatury z trzema wydarzeniami w miesiącu, dyskusje o tym, jak obraz Ukrainy, wojna i rosyjskie zbrodnie są rozumiane przez ukraińską kulturę. Kończę ten rok w Narodowym Muzeum Sztuki Ukrainy. 19 grudnia wraz ze współkuratorkami z Narodowego Muzeum Sztuki Urainy: Anną Alijewą, Tetianą Żmurko i Daryną Jakymową otworzyliśmy wystawę grupy R.E.P. (Rewolucyjna Przestrzeń Eksperymentalna: Lesia Chomenko, Ksenia Hnyłycka, Mykyta Kadan, Zhanna Kadyrowa, Wołodymyr Kuzniecow, Lada Nakonechna) „REP. Historia”. Wszystko się udało, mimo bombardowań i przerw w dostawach prądu, które są uciążliwe przy montażu. Współpracuję również z Muzeum Literackim w Charkowie.
Skoro mówimy o promocji kultury ukraińskiej w Polsce: czy uważasz, że należy coś zrobić dla tzw. masowego odbiorcy?
Infantylizacja kultury mnie drażni. Na tym opierała się m.in. radziecka polityka kulturalna, której celem było ukształtowanie niemyślącej publiczności. Tymczasem kultura jest czymś, co – wręcz przeciwnie – powinno pobudzać nas do bycia odpowiedzialnymi i myślącymi obywatelkami i obywatelami, ale nie w sposób ilustracyjny. Kultura kształtuje naszą wrażliwość. Ukraina zdała ten egzamin. To, że broni siebie i Europy, jest również wynikiem bardzo złożonego procesu kulturowego, w którym ludzie nie pozwolili się zinfantylizować i przekształcić w powolną masę.
Uważam, że wielu ludzi razem to nie tłum, a jednostki. I nie ma potrzeby tworzenia jakiegoś infantylnego przekazu
W przestrzeni publicznej powinno być też miejsce dla rozrywki, ale jestem przekonana, że nie musi być otępiająca.
Skupiasz się na sztuce wizualnej i literaturze. A jaki jest Twój związek z teatrem i muzyką?
W tej chwili interesuje mnie rozwój teatru weteranów, gdzie ludzie wykorzystują doświadczenie zdobyte podczas wojny do formułowania pewnych tez w sferze kultury. Wiele osób zostało wyrwanych ze sceny artystycznej i jest na froncie. Ale równie wielu zostało wyrwanych z innych środowisk zawodowych – i oni też są na froncie. Są różne podejścia i różne punkty widzenia.
Jeśli chodzi o teatr, to brałam kiedyś udział w projekcie „Bliscy nieznajomi”, stworzonym przez Joannę Wichowską i Agatę Siwiak. Dzięki temu projektowi można było zobaczyć propozycje z różnych części Ukrainy.
Bardzo interesujący jest moment aktywizacji ukraińskiego teatru, kiedy wyzwala się z powtarzania ludowych czy radzieckich schematów i proponuje kontakt z własnym doświadczeniem i przemyślenia na temat historii i teraźniejszości Ukrainy
Najbardziej interesują mnie działania Larisy Wieniediktowej, ale też Ołeny Apczel, Maksyma Kuroczkina, Wiktorii Myroniuk, Dimy Łewyckiego. Chcę też wspomnieć o nieodżałowanej Switłanie Oleszko i jej spektaklu “Charkiw, Charkiw”, o Rozie Sarkisjan - świetny spektakl “Fucking Truffaut / Bliadski Circus Queelektyw”. Jednak żeby zrozumieć dynamikę teatru, musisz w nim uczestniczyć, być tam. Jeżdżę do Ukrainy raz na dwa miesiące. Co mam czas zobaczyć? Dość regularnie odwiedzam otwarte pokazy studentek i studentów Larysy Wieniediktowej w Kijowskiej Miejskiej Akademii Sztuki Estradowej i Cyrkowej.
Muzyki po prostu słucham. Lubię nowoczesne eksperymenty, ale do tego też potrzebne są koncerty na żywo. Szybciej pójdę na koncert, niż podejmę jakąś świadomą decyzję o słuchaniu.
Co konkretnie lubisz?
Słuchanie muzyki wymaga czasu. Robię coś trochę innego. Jeśli jadę z jednego miejsca do drugiego, po prostu włączam radio.
A kiedy pracujesz, potrzebujesz ciszy?
Tak. A pracuję cały czas. Kontakt z przyjaciółmi jest dla mnie ważny. Wysyłają mi jakieś utwory, a ja ich słucham, lecz ich nie zapamiętuję. Interesuję się też ukraińską sceną alternatywną, współczesnymi kompozytorami, których znam od czasów kijowskich. To Iwan Switlycznyj i krąg Fotinusa, Ałła Zahajkewycz, Ołeksij Szmurak, Opera Aperta, bardzo lubię też działania Tomka Sikory i Karbido. Lubię muzykę tradycyjną, tęksnię za Danyłą Percowem, podobają mi Żadan i Psy.
O tych ostatnich nie mogę nie wspomnieć, bo mam do Serhija ogromną sympatię i rozumiem, że muzyka jest dla niego ważną ekspresją. Więc śpiewam razem z nim: „Kwitną malwy na maminym ganku”. Ale sentymentalnej, ckliwej muzyki słuchać nie potrafię.
Dziennikarka i fotografka teatralna. Magister dziennikarstwa Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu im. Iwana Franki. Doświadczenie zdobywała w legendarnej lwowskiej gazecie „Postup”, gdzie była odpowiedzialna za strony o kulturze na świecie. Publikowała w licznych mediach w Ukrainie i za granicą. Przez 10 lat była autorką ukraińskiego tygodnika „Nasze Słowo” (Warszawa). Duży wybór jej tekstów można przeczytać w dziale „Sztuka” Zbruc.eu. Współtworzy Sekcję ukraińską Culture.pl. Stypendystka programu Gaude Polonia – 2020 z projektem fotografii teatralnej.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!