Zostań naszym Patronem
Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.
Jednym ze znaków rozpoznawczych świąt Bożego Narodzenia jako pop-kultu na całym świecie jest brytyjski film "Love Actually". Pamiętacie nieśmiertelny śpiew Billa Nye'a "Christmas is all around"? Zdecydowanie nie kłamał. W Brytanii Boże Narodzenie jest wszędzie.
A zaczyna się najpóźniej 1 grudnia. W okolicach tej daty radio BBC1 zaczyna nadawać wyłącznie piosenki o tematyce świątecznej. W domach pojawiają się choinki i świecidełka, a w supermarketach rozpoczyna się świąteczna mania polowania na prezenty.
"Zróbmy to po świętach" zaczyna się wraz z nadejściem grudnia. Halloween właśnie się skończyło. Choinki pojawiają się w domach między 1 a 6 grudnia. Jeszcze wcześniej na głównych placach miast pojawiają się jarmarki bożonarodzeniowe.

I chociaż wszystkie billboardy przedstawiają świąteczne aktywności w śnieżnych krajobrazach, jedynymi innymi oznakami ferii zimowych są tu girlandy i czerwono-zielone dekoracje z namalowanymi płatkami śniegu. Śnieg w Wielkiej Brytanii jest uważany za klęskę żywiołową - wystarczy centymetr opadów, aby zamknąć szkoły, a kierowcy albo zostają w domu, albo biorą udział w wypadkach drogowych. Śnieżna bajka jest więc tutaj czysto hipotetyczną rozrywką.
W Londynie, w Hyde Parku, ogromny Wonderland z przejażdżkami, jarmarkiem i lodowymi figurami zarabia w grudniu mnóstwo pieniędzy. Od ponad dekady brytyjska stolica buduje zimą jedno z największych miejsc świętowania na świecie.
Ale Ukraińcy to "rozpieszczone bachory". Pamiętając o zimowych miasteczkach w WDNG [Wystawa Osiągnięć Gospodarstwa Ludowego - kijowskie centrum wystawowe - red.] lub Platformie w Kijowie [w obu miejscach przed wojną tradycyjnie odbywały się wielkie wydarzenia kulturalne - red.] czy noworocznej iluminacji w centrum Charkowa (do 2022 roku), nie jesteśmy pod szczególnym wrażeniem szarych krajobrazów i karuzeli w światowych stolicach. Hektary rozrywki zamykane są 1 stycznia - i jest to jedna z oczywistych różnic między Wielką Brytanią a Ukrainą. Nasi ludzie zazwyczaj wykreślają styczeń ze swojego życia. U nas grudzień można uznać za miesiąc "stracony".
Domowe tradycje świąteczne to już inna sprawa. Dorastaliśmy, oglądając głównie amerykańskie filmy o Bożym Narodzeniu, więc czysto angielskie rytuały były dla mnie całkowitym zaskoczeniem.
Drugi rok z rzędu mój syn i ja świętujemy Boże Narodzenie w krainie lewej i prawej stopy Beckhama, a także Hugh Granta i Jasia Fasoli.

Nasi walijscy przyjaciele co roku mają w domu pięć choinek. I to nie licząc reszty dekoracji, która w skromniejszym otoczeniu mogłaby pełnić rolę głównego drzewka w domu. Tutaj kartki wciąż są obowiązkowym elementem prezentów. Istnieje wiele specjalistycznych sklepów rozsianych po całej Wielkiej Brytanii, które sprzedają wyłącznie pocztówki. Z ukraińskim racjonalnym podejściem, w myśl którego pocztówki to tylko dodatkowa makulatura, dołączyliśmy z synem do tego "wyścigu" dopiero w drugim roku. Można powiedzieć, że się przystosowaliśmy.
W zeszłym roku nasi walijscy przyjaciele zaprosili mojego syna i mnie na lunch 25 grudnia. W pełni doświadczyliśmy retrospekcji z naszego dzieciństwa, kiedy to ludzie w sylwestra byli w stanie upchnąć w sobie tygodniową porcję jedzenia w kilka godzin. Ale jedzenie zaczęło się na długo przed świątecznym posiłkiem - podczas przygotowywania i nakrywania do stołu. Nie ma tu radzieckich oliwek ani futrzanych płaszczy, ale sztuczny mróz 25 grudnia nie byłoby nie na miejscu w walijskiej wiosce.

Indyk to główne danie na świątecznym stole. Ale zanim do niego dotrzesz, twoje ciało już błaga o litość. Zwyczajowo świąteczny posiłek rozpoczyna się od sałatki lub zupy. Nie licząc ginu z tonikiem, który działa pobudzająco na wszystkich uczestników prac kuchennych. Zupa jest tu traktowana podobnie jak sałatka - to głównie zupa przecierowa z warzyw. Jest pyszna, ale lepiej nie najadać się do syta, bo najważniejsze dopiero przed nami.
Nie ma tu tradycji dwunastu dań, lecz wśród Walijczyków panuje wielki entuzjazm. Dlatego liczba odmian jedzenia zbliża się do 12. Punktem kulminacyjnym jest indyk. Bez względu na wszystko trzeba spróbować tego pieczonego olbrzyma. A potem z przerażeniem uświadamiasz sobie, że po nim następuje obowiązkowy deser. To słodki pudding nasączony alkoholem i skropiony jeszcze słodszym syropem. Jeśli lubisz czasem zjeść łyżkę cukru, będziesz zachwycony. Ale nie licz na miejsce w żołądku.
Jedzenie jest opcjonalne i zależy od rodziny, ale rytuały bożonarodzeniowe są święte - chociaż nie mają nic wspólnego ze świętością ani narodzinami Chrystusa. Każdy uczestnik uczty otrzymuje "krakersa", który wygląda jak skrzyżowanie petardy z gigantycznym cukierkiem. Siewdzący przy stole muszą ciągnąć tego krakersa w różnych kierunkach, by podzielić go między siebie. W środku znajduje się korona z kolorowego papieru, drobny upominek i kartka z żartem lub zagadką. Nikt nie wywinie się od założenia na głowę tej wykwintnej korony, która przypomina dzieło grupy gimnazjalistów. Tradycja. Następnie wszyscy na zmianę odczytują swoje krakersowe dowcipy, po czym można rozpocząć rozmaite gry stolikowe - nie zapominając przy tym jednak o przeżuwaniu.

Wszystkie te tradycje, w tym choinka, pojawiły się w Wielkiej Brytanii na przełomie XIX i XX wieku. Zostały przywiezione z Niemiec przez męża królowej Wiktorii. Dlatego mają tu Santa Clausa, a nie Świętego Mikołaja. W przeciwieństwie do Ameryki, Święty Mikołaj został tutaj przemianowany na Ojca Bożego Narodzenia (Father Christmas) dawno temu. Jeszcze raz przypomnę: Boże Narodzenie jest jak urodziny Jezusa. Więc to, kto jest w tym przypadku ojcem - to wielkie pytanie.
26 grudnia jest w Walii również dniem wolnym od pracy. Nazywa się Boxing Day. Szczerze? Myślałam, że to dlatego, że obok papierowych koron, kartonowych cukierków i Ojca Bożego Narodzenia wiąże się to z tradycją organizowania świątecznych walk bokserskich. Ale nic z tych rzeczy. Otóż tego dnia arystokraci dawali swoim służącym pudełka z prezentami, a sami zazwyczaj udawali się na polowanie. I choć we współczesnych czasach mało kto w Walii odważa się zabijać zwierzynę, to w zeszłym roku moi walijscy przyjaciele ostrzegali mnie, żebym nie wypuszczała tego dnia kotów na dwór. Strzelać nie będą, ale zawsze znajdzie się paru chętnych do przejażdżki konnej ze sforą psów alejkami naszej wioski. Dlatego lepiej, żeby futrzaki nie bawiły się w zające czy kaczki i 26 stycznia zostały w domu.
Ogólnie rzecz biorąc, produkcja bożonarodzeniowa w Wielkiej Brytanii jest źródłem dochodów dla wielu firm przez cały rok. Muzycy piszą całe świąteczne albumy świąteczne, które będą emitowane w stacjach radiowych przez miesiąc. Platformy i kanały telewizyjne prześcigają się w liczbie zimowych bajek i komedii romantycznych. Brytyjczycy otrzymują w tym dużą pomoc od Amerykanów. Tylko w 2023 roku kanał Hallmark, który specjalizuje się w przesłodzonych melodramatach, wypuścił na święta 42 (!) filmy o tematyce świątecznej.
Tak więc nawet jeśli w głębi serca jesteś Grinchem, w Wielkiej Brytanii nie będziesz w stanie uniknąć świątecznej zabawy.
Dziennikarka, redaktorka, producentka, scenarzystka. Ma dwudziestoletnie doświadczenie w ukraińskiej telewizji oraz w publikacjach internetowych. Członek Ukraińskiej Akademii Filmowej, założycielka firmy producenckiej Stories. W 2022 roku przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii, do Walii, gdzie wraz z kolegami założyła festiwal sztuki ukraińskiej w Cardiff. Obecnie jest korepetytorem i redaktorem konsultingowym w Harbingers.
Zostań naszym Patronem
Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.