Exclusive
20
min

Kareta dla uchodźczyni. Absurdalna historia rejestracji samochodu w Polsce

Ile ukraińskich kobiet z dziećmi pada ofiarą biurokracji w krajach UE, zwłaszcza w Polsce, z powodu niepewności tymczasowych przepisów? Maria Górska, redaktorka naczelna Sestry.eu, dzieli się swoim doświadczeniem, jak udało jej się przerejestrować samochód w Polsce i nie zwariować.

Maria Górska

Rysunek: Magdalena Danaj

No items found.

Kiedy po narodzinach córki zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę ze Lwowa do Polski, był to już siódmy miesiąc pełnoskalowej wojny. Znalezienie mieszkania dla naszej rodziny w Warszawie było sporym wyzwaniem. Wszystkie mniej lub bardziej przyzwoite miejsca były już zajęte przez tymczasowych migrantów wojennych z Ukrainy, którzy uciekając ze swoich rodzinnych miast z powodu wojny, chcieli być w mieście, które znali, o którym słyszeli i które odwiedzali.

Warszawa była takim miastem dla Ukraińców, którzy swobodnie podróżowali po świecie przez cały okres ruchu bezwizowego między Ukrainą a UE. I bardzo szybko, po rozpoczęciu pełnowymiarowej inwazji, stolica Polski stała się dla nas centrum, Mekką, miejscem, do którego prowadzą wszystkie drogi i gdzie zaczynają się wszystkie wielkie podróże, a dla znacznej liczby migrantów — nowym domem.

Wynająć mieszkanie w Warszawie graniczyło z cudem

Mój polski mąż szybko porzucił pomysł osiedlenia się w Warszawie. Tygodniami bezskutecznie oglądał mieszkania z ogłoszeń na przedmieściach stolicy. Z czasem Paweł zaczął przychodzić na spotkania z właścicielami mieszkań nie w luźnych sportowych dresach, jak to robił na początku, ale w najlepszym garniturze, jakby brał udział w castingu lub rozmowie kwalifikacyjnej do dużej korporacji. Podczas jednego z takich spotkań, mój mąż wpadł na pomysł, by zapłacić sto dolarów z góry — i voila! — wynajęliśmy dwupokojowe mieszkanie z tarasem, ale bez mebli, w podwarszawskiej miejscowości.

Przeprowadzając się do Warszawy z dziećmi, z dala od spadających rakiet, byłam zdeterminowana, aby cieszyć się ofertą kulturalną stolicy pomimo odległości. W pierwszym tygodniu wybraliśmy się z dziećmi na wystawę sztuki do muzeum w Warszawie. Do przystanku autobusowego było około 25 minut spacerem, a potem kolejna godzina z dwiema przesiadkami autobusem i metrem do centrum. Wzięłam jedno dziecko w chustę, drugie za rękę, spakowałam plecak z pieluchami, ubraniami na zmianę i jedzeniem, i nasza załoga wyruszyła w długą podróż. Po 15 minutach "podróży" byłam tak zmęczona, że zaczęłam żałować tego pomysłu.

Tak wyglądał wyjazd Marii z dziećmi do Warszawy. Zdjęcie: archiwum prywatne

Bez samochodu w Polsce jest bardzo ciężko

Przez następne sześć miesięcy opuszczałam naszą miejscowość tylko w święta, do cerkwi i na specjalne okazje. Jednak nawet poruszanie się po niej, nie było dla osób o słabych nerwach. Dwa kilometry do szkoły i z powrotem z wózkiem każdego dnia, a także zakupy spożywcze, odwiedzanie przychodni dla dzieci i wielu innych miejsc. Kiedy po 6 miesiącach od przeprowadzki dostałam jedną, a potem dwie prace, zaczęłam jeździć na rowerze, a potem na elektrycznej hulajnodze. Pewnego razu, o zmierzchu, po tym jak wjechałam przednim kołem w dziurę na drodze, upadłam na asfalt. "O k**wa", pomyślałam wstając, "długo tak nie wytrzymam, potrzebuję samochodu!".

Alternatywny transport: w małym mieście poruszanie się transportem publicznym jest problematyczne. Zdjęcie: archiwum prywatne

Kiedy w styczniu kupiłam swój wymarzony pojazd — starego Forda na wyprzedaży samochodów w pobliżu mojego domu — moja radość nie znała granic. Ale z jakiegoś powodu ukraińskie przysłowie wciąż krążyło mi po głowie — "Kup kozę — sprzedaj kozę". Ciężko sobie wyobrazić, jak bliska prawdy była moja intuicja.

Rejestracja samochodu w Polsce

Zgodnie z polskim prawem, nowy samochód musi zostać zarejestrowany, a używany przerejestrowany w ciągu miesiąca od zakupu.

Na stronie internetowej Starostwa Powiatowego, czyli prościej, administracji powiatu, do którego należy moja miejscowość — znalazłam listę, która zawierała wszystko, co miałam. Z wyjątkiem pozwolenia na pobyt.

Pożądany zakup, który " zapoznał " mnie z polskim systemem biurokratycznym. Zdjęcie: archiwum prywatne

Biurokracja w polskich urzędach

Zadzwoniłam do administracji, aby dowiedzieć się, czy zezwolenie na pobyt, które nie jest obowiązkowe dla ukraińskich migrantów czasowych, można zastąpić na przykład dokumentem potwierdzającym, że płacę podatki w powiecie jako przedsiębiorca.

— Świetnie, że pani zadzwoniła — wyjaśniła pani z administracji słodkim głosem profesorki Umbridge z Harry'ego Pottera. — Gdyby pani do nas przyszła, to byłaby niemile zaskoczona. Nie, potwierdzenie zapłaty podatków nie jest wystarczające. Dla rejestracji potrzebuje pani meldunku.

Meldunek. Nie ma łatwo, ale w końcu nie jest to takie trudne, gdy ma się cały miesiąc na przerejestrowanie samochodu, pomyślałam i wybrałam numer administracji centralnej miasta obok mojej miejscowości.

— Bardzo nam przykro — usłyszałam. — Nie może się pani zarejestrować w mieszkaniu, w którym pani mieszka.

—  Dlaczego? — zapytałam zniecierpliwiona.

— Ponieważ Sejm nie przedłużył jeszcze specjalnej ustawy o udzielaniu wsparcia uchodźcom z Ukrainy, a poprzednie przepisy wygasają 4 marca. Dzisiaj jest 5 lutego, co oznacza, że został niecały miesiąc do wygaśnięcia pomocy, a w tym okresie nie rejestrujemy już osób z ukraińskim peselem, takich jak u Pani.

— Co mam zrobić, muszę szybko zarejestrować samochód?

— Złożyć dokumenty na pobyt czasowy w Polsce i wtedy przyjść do nas z potwierdzeniem — usłyszałam w odpowiedzi.

Dla matki dwójki dzieci pracującej na dwa etaty nie ma nic bardziej radosnego niż chodzenie po urzędach, administracjach i wydziałach ze stosem wniosków wielkości „Ulissesa” Jamesa Joyce'a i plecakiem pełnym dokumentów. Aby ubiegać się o zezwolenie na pobyt czasowy, potrzebowałam również nowego oryginalnego aktu małżeństwa (w Polsce jest on ważny tylko przez trzy miesiące), który również musiałam uzyskać w urzędzie miasta (30 minut autobusem z mojej wioski).

Tydzień później, z niezbędnymi dokumentami, namówiłam właściciela wynajmowanego przez nas mieszkania, dość zapracowanego biznesmena, aby poszedł ze mną złożyć dokumenty (umowa najmu mieszkania była podpisana z moim mężem, a nie ze mną, więc nie mogła być podstawą do rejestracji). Pani w okienku dokładnie obejrzała nasze dokumenty i powiedziała:

— Pani kochana, w paszporcie brakuje pieczątki o pobieraniu odcisków palców przy składaniu wniosku o pobyt czasowy w Polsce.

— Zgadza się - wyjaśniłam - Odciski palców są pobierane do dwóch miesięcy po złożeniu dokumentów, a ja muszę zarejestrować samochód w ciągu miesiąca. Oto więc kopia mojego wniosku o pobyt czasowy z pieczątką z wydziału ds. cudzoziemców, który przyjął dokumenty.

— Nie, to nie wystarczy! — pani w okienku kategorycznie zakończyła rozmowę.

Chwilę później wściekły właściciel mieszkania i ja siedzieliśmy w gabinecie naczelnika wydziału.

— Jestem obywatelem polskim — powiedział właściciel, który nagle wcielił się w rolę obrońcy wszystkich uciśnionych i dobrze mu to wychodziło. — Chcę zameldować tę panią natychmiast i nie zamierzam drugi raz tracić na to mojego cennego czasu!

— To niemożliwe, kochanie - powiedziała uprzejma kobieta. — Mamy tu dziesięć takich osób na godzinę. Idźcie do domu i czekajcie na decyzję Sejmu w sprawie dalszej pomocy uchodźcom.

Wyszliśmy więc z niczym. Wieczorem tego samego dnia Sejm zagłosował za przedłużeniem specjalnej ustawy. Ucieszyłam się i następnego dnia zadzwoniłam do działu rejestracji.

— Czy mogę się już zarejestrować, panie Grzegorzu? — zapytałam pracownika urzędu, który już mnie rozpoznał.

— Och, nie, Mario, nie tak szybko!  — odpowiedział pan Grzegorz ojcowskim tonem.

— O mój Boże, co się stało? - wykrzyknęłam do słuchawki.

— Uchwała wejdzie w życie po podpisaniu przez Prezydenta i opublikowaniu w Dzienniku Ustaw.

— A kiedy to będzie?

— Nikt nie wie — tajemniczo zakończył rozmowę urzędnik.

Do końca terminu przerejestrowania samochodu pozostało mi 10 dni.  Prezydent Duda skomentował śmierć Nawalnego, spotkał się z premierem Szwecji i wręczył Order Orła Białego. Ani słowa o uchodźcach. A kiedy prezydent w końcu podpisał przedłużenie obowiązywania specustawy na tydzień przed końcem mojego terminu, nieoczekiwanie zrobił coś jeszcze. Skierował podpisany dokument do Trybunału Konstytucyjnego, by ten orzekł, czy ustawa podpisana przez parlament bez PiS-owskich ambasadorów Wąsika i Kamińskiego, którym nowy rząd odebrał mandaty, jest ważna. Nikt nie wyjaśnił, czy w takiej sytuacji Dziennik Ustaw w ogóle opublikuje decyzję prezydenta.

Sprzedaj samochód

Codziennie budziłam się i kładłam się spać sprawdzając Dziennik Ustaw, ale nic tam nie było. Myśląc o karach nakładanych na sprawców, którzy nie zarejestrowali samochodu na czas (najpierw 500, potem 1000 zł itd.), zadzwoniłam do wydziału rejestracji samochodów z prośbą o poradę:

— Chciałabym przyjść do was i napisać podanie z prośbą o odroczenie możliwości rejestracji samochodu, biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację.

— Nie sądzę, by było to możliwe — odpowiedziała w zamyśleniu kobieta po drugiej stronie. — Nigdy wcześniej nie mieliśmy z tym do czynienia.

— Ale zdaje pani sobie sprawę, że ta sytuacja nie jest moją winą, prawda? Jeśli chcecie kogoś obwiniać, to nie mnie, tylko szanownych ambasadorów Wąsika i Kamińskiego.

— „Chwileczkę. Skonsultuję się z szefem departamentu”. — (po około 10 minutach oczekiwania) — „Nie możemy zmienić terminu rejestracji pani samochodu. Powtarzam, to pierwsza taka sytuacja”.

— Świetnie, ale ja już jestem! I chcę zarejestrować swój samochód.

— Możemy doradzić tylko jedną rzecz: sprzedać ten samochód.

— Co to znaczy?

— Sprzedać samochód komuś, kto ma pozwolenie na pobyt w Polsce” — poleciła mi pani z urzędu.

— Ale ja nie chcę go sprzedawać, dopiero co go kupiłam — byłam pogubiona sytuacją.

— Współczujemy — usłyszałam w odpowiedzi.

Zdążyłam w ostatniej chwili

Decyzja Sejmu podpisana przez Prezydenta została opublikowana w Dzienniku Ustaw na dwa dni przed końcem terminu przyznanego mi na przerejestrowanie samochodu. Następnego dnia, czyli ostatniego możliwego dnia, zarejestrowałam samochód w dwóch różnych urzędach w innych końcach miasta, niedaleko mojej miejscowości. Udało mi się to nawet nie dlatego, że szybko biegam, ale dlatego, że przez ostatnie dwa tygodnie z wyprzedzeniem rezerwowałam online terminy na każdy poranek w każdej z tych dwóch instytucji. I nie mówię już o tym, że w przeddzień rejestracji, której nie mogłam przełożyć, nie spałam całą noc, bo moje dzieci były chore. Zamiast zawieźć córkę z okropnym kaszlem i gorączką do przychodni, pojechałam zmienić tablice rejestracyjne samochodu.

Nowa rejestracja otrzymana na dzień przed upływem terminu. Zdjęcie: archiwum prywatne

Ile ukraińskich matek jest w podobnej sytuacji, nie mając niani, która mogłaby przyjść i zmierzyć dzieciom temperaturę, podczas gdy oni biegają po urzędach i załatwiają sprawy? Ile z nich nie zna języka na tyle dobrze, aby omówić sytuację z urzędnikami w ich biurach? Ile nie będzie mogło i nie będzie wiedziało jak to zrobić, nie będzie miało czasu na wcześniejszą rezerwację wizyt w instytucjach przez internet i po prostu tam nie dotrze z powodu wielogodzinnych kolejek?

Wisienką na torcie jest to, że w mieszkaniu, w którym mieszkam, jestem zameldowana na podstawie umowy najmu na czas nieokreślony (za niemałe pieniądze) dopiero od pół roku

Obecnie jest to możliwe tylko do 30 czerwca 2024 r., kiedy to wygaśnie kolejna wersja specjalnej ustawy. Oznacza to, że jeśli w czerwcu niezameldowana Ukrainka zdecyduje się np. zapisać dziecko do przedszkola, zaciągnąć kredyt czy zarejestrować samochód, znajdzie się w takiej samej sytuacji jak ja. Czy będzie walić do drzwi administracji i wydziałów z chorymi dziećmi w domu, czy będzie śledzić stronę prezydenta Dudy w internecie jak jego największa fanka, czy będzie chodzić spać z Dziennikiem Ustaw i analizami o Wąsiku i Kamińskim? Czy raczej zrobi to, co radzili polscy urzędnicy — sprzeda dopiero co kupiony samochód, zabierze dzieci, zwierzęta i wróci do domu, do Charkowa, Chersonia czy Mykołajewa?

Teraz rodzinne wycieczki do warszawskich muzeów będą szybsze i wygodniejsze. Zdjęcie: archiwum prywatne

Nie rozumiem, dlaczego polski rząd co pół roku dokonuje przeglądu pomocy dla Ukraińców. Nie rozumiem, czy ja, uchodźczyni z Ukrainy, mogę oczekiwać, że będę czuła się w Polsce jak w domu, podczas gdy mój kraj mierzy się z wrogiem i broni całej Europy. Mieć samochód, zawieźć dziecko do przedszkola, zaplanować choć w najmniejszym stopniu swoje życie? Nie, bo nie wiemy nawet, kto i na jakich zasadach będzie mógł zachować swój Pesel UKR po rewizji programu pomocy migrantom (czy będą go mieli np. studenci z Ukrainy, którzy studiują za darmo na polskich uczelniach). Czy matki z Ukrainy, z których wiele jest wdowami po weteranach, otrzymają wsparcie dla swoich małych dzieci i czy nadal będą miały ubezpieczenie zdrowotne?  

Wygląda na to, że wciąż żyjemy na beczce prochu i nikt z nami o tym nie rozmawia. Politycy i urzędnicy zamknęli się w swoich gabinetach i milczą. A my liczymy przynajmniej na jedno — na szczerą rozmowę. I prośba o taką rozmowę jest moją osobistą prośbą do nowego polskiego rządu.

No items found.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Doświadczenie i wytrzymałość

Sam Tusk zapewnił, że nie będzie ubiegał się o prezydenturę. W 2005 roku wziął udział w wyborach prezydenckich, ale przegrał z Lechem Kaczyńskim w drugiej turze. Inne etapy 30-letniej kariery urodzonego w Gdańsku polityka były bardziej udane: był posłem na Sejm i senatorem, premierem Polski i przewodniczącym Rady Europejskiej. Jesienią ubiegłego roku koalicja partii opozycyjnych oparta na Koalicji Obywatelskiej wygrała wybory parlamentarne, kończąc ośmioletnią dominację Prawa i Sprawiedliwości w Polsce.

Donald Tusk nie tylko ogłosił, że nie będzie kandydował na prezydenta, ale także wyraził nadzieję na wyłonienia wspólnego kandydata czterech sił politycznych, które tworzą koalicję rządzącą. Ta nadzieja wygląda jednak na robienie dobrej miny do złej gry, gdyż zeszłorocznych zwycięzców łączyła przede wszystkim chęć odsunięcia od władzy Jarosława Kaczyńskiego i jego współpracowników. Trudno wyobrazić sobie jednego kandydata całej koalicyjnej czwórki. Nawiasem mówiąc, przedstawiciel Konfederacji  Sławomir Mencen, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi, już ogłosił zamiar ubiegania się o prezydenturę.

Najbardziej prawdopodobnym kandydatem na prezydenta RP z ramienia Koalicji Obywatelskiej jest prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski

Ma on nie tylko klasyczny dla polskiego polityka dorobek – był ministrem, a także posłem na Sejm i do Parlamentu Europejskiego – ale też niezmiennie cieszy się poparciem warszawiaków. W ostatnich wyborach prezydenckich, które odbyły się w 2020 r. w szczycie pandemii COVID-19 i charakteryzowały się wysoką frekwencją wyborczą, Trzaskowski przegrał o włos z urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą, uzyskując w drugiej turze prawie 49% głosów.

Tusk jest specjalistą od zawierania sojuszy, więc istnieją szanse na poszerzenie bazy poparcia Trzaskowskiego. Oczywiste jest jednak, że nie będzie łatwo rządzić ze zwycięzcą wyborów prezydenckich. W Polsce ludzie są już przyzwyczajeni do żartów na ten temat w kontekście relacji między Andrzejem Dudą a Jarosławem Kaczyńskim. Nawiasem mówiąc, Duda i Tusk mają za sobą wieloletnią rywalizację polityczną, która często zaognia się z powodu osobistych animozji. Nie przeszkodziło im to jednak w wizycie w Stanach Zjednoczonych w marcu 2024 r., podczas której omawiali wzmocnienie zdolności obronnych Polski. Ich spotkanie w Białym Domu z Joe Bidenem zostało przez polską agencję informacyjną PAP nazwane „historycznym”.

Audyt poprzedników

Porozumienie między Tuskiem i Dudą jest jednak [w ich przypadku – red.] raczej wyjątkiem niż regułą. Polsko-polska wojna polityczna trwa od lat, a zmiana ról między Koalicją Obywatelską i Prawem i Sprawiedliwością tylko potwierdziła dominację zasady „przyjaciołom wszystko, wrogom prawo”. W ciągu niespełna roku sprawowania władzy ekipa Donalda Tuska przeprowadziła poważny audyt działań swoich poprzedników. Warto wspomnieć chociażby o zatrzymaniu w pałacu prezydenckim (choć pod nieobecność głównego rezydenta) byłego ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego i jego zastępcy Macieja Wąsika. Próby ukarania obu urzędników za nadużycia władzy z czasów, gdy stali na czele Centralnego Biura Antykorupcyjnego, trwają już od kilku lat.

Znamienna jest również sytuacja w sektorze obronnym.

O ile w 2020 r. Polska przekroczyła próg 2% PKB na wydatki obronne, o tyle budżet na 2025 r. przewiduje niemal 5% PKB, co jest rekordem wśród państw NATO

Rząd Mateusza Morawieckiego zakupił znaczną partię ciężkiego uzbrojenia w Korei Południowej (wyprodukowanego zgodnie ze standardami NATO), korzystając z lokalnych kredytów. Skuteczność ich wykorzystania pozostaje wątpliwa ze względu na problemy z tempem dostarczania sprzętu.

Wyraźnie widać, że ekipa Tuska wykorzystuje sytuację do krytyki swoich poprzedników, w szczególności byłego ministra obrony, a obecnie posła PiS Mariusza Błaszczaka. Wybór Błaszczaka nie jest przypadkowy. We wrześniu 2023 r. publicznie oskarżył on Tuska o kapitulanctwo za czasów, gdy [Tusk – red.] był premierem. Z tego powodu latem 2024 r. działania Błaszczaka [z czasów, gdy pełnił funkcję ministra obrony w rządzie PiS – red.] były badane przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego.

Obecnie ministrem Obrony Narodowej jest Władysław Kosiniak-Kamysz, przedstawiciel PSL, który ma własne ambicje polityczne. Mogą się one ujawnić podczas kampanii prezydenckiej.

Warto również przypomnieć, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zdecydował się na wymianę polskich ambasadorów na dużą skalę, co nie spodobało się Andrzejowi Dudzie. Przykładem może być sytuacja wokół ambasadora w Ukrainie Jarosława Guzego. Ten doświadczony naukowiec pracował w Kijowie niecały rok [od grudnia 2023 r. – red.] , a 1 września zastąpił go Piotr Łukasiewicz, tyle że w randze chargé d'affaires. Pełnoprawnym ambasadorem Łukasiewicz będzie mógł zostać dopiero po zakończeniu przez Dudę kadencji prezydenckiej.

Donald Tusk i Radosław Sikorski. Zdjęcie: Paweł Wodzyński/East News

Kolejnym oczywistym priorytetem ekipy Tuska jest reforma publicznego nadawcy, TVP, który jest finansowany przez państwo. Podczas rządów PiS programy informacyjne TVPInfo mogły konkurować z programami telewizyjnymi produkowanymi w Rosji – tak jadowita była ocena polityków opozycji, w tym Donalda Tuska. Dlatego po objęciu urzędu premiera przez Tuska w państwowej telewizji rozpoczął się „sienkiewiczowski Blitzkrieg” – [odpowiedzialny za reformę mediów publicznych nowy minister kultury – red.] Bartłomiej Sienkiewicz, prawnuk pisarza Henryka Sienkiewicza, który miał doświadczenie w służbach specjalnych, zaczął walczyć o wolność słowa. Wydźwięk wiadomości w TVP zmienił się znacząco, ale jedną z ofiar tej walki był Biełsat, którego redaktor naczelną przez długi czas była Agnieszka Romaszewska-Guzy, żona wspomnianego Jarosława Guzego.

Zmiany nie ominęły również Polskiego Radia, w którym w 2015 r. kierownictwo objął PiS. Obecnie rozpoczął się proces „wyrównywania standardów nadawania”.

Nawiasem mówiąc, Bartłomiej Sienkiewicz został pierwszym ministrem, który opuścił rząd Tuska: został wybrany na posła do Parlamentu Europejskiego.

Tusk i Ukraina

Przewodnictwo Donalda Tuska w Radzie Europejskiej ukształtowało dobre relacje z Petro Poroszenką, który jest raczej sceptycznie nastawiony do PiS. Jednak już jako premier Tusk musiał zetknąć się z Wołodymyrem Zełenskim. Wizyta w Kijowie na początku stycznia 2024 r. była nie tylko jedną z pierwszych podróży zagranicznych nowego polskiego premiera. Była również związana z powołaniem posła Pawła Kowala na stanowisko pełnomocnika polskiego rządu ds. odbudowy Ukrainy. Perspektywa zaangażowania polskiego biznesu w ten proces budzi spore zaniepokojenie jego przedstawicieli.

Polska i Ukraina podpisały umowę o bezpieczeństwie. Warszawa, 8 lipca. Zdjęcie: OPU

8 lipca Donald Tusk i Wołodymyr Zełenski podpisali w Warszawie umowę o bezpieczeństwie, która jest jedną z trzech tuzinów takich umów. Umowa między Warszawą a Kijowem ma jednak szczególne aspekty. Chodzi nie tylko o oczywiste perspektywy współpracy wojskowej i technicznej między oboma krajami. W szczególności pojawiła się sugestia, że z ukraińskich imigrantów przebywających w Polsce mógłby zostać utworzony Legion Ukraiński. Nie ma jednak jeszcze żadnych konkretów w tej kwestii.

Natomiast perspektywa zestrzeliwania przez polską obronę powietrzną rosyjskich rakiet i bezzałogowych statków powietrznych wywołała debatę w koalicyjnym rządzie: minister obrony Władysław Kosyniak-Kamysz powiedział, że wymagałoby to decyzji NATO, podczas gdy minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wezwał do aktywnego działania polskiej obrony powietrznej.

To właśnie Kosyniak-Kamysz dość nieoczekiwanie stwierdził w lipcu, że Ukraina nie będzie mogła zostać członkiem UE bez rozwiązania kwestii tragedii wołyńskiej. Oświadczenie to zostało odebrane jako zapowiedź [jego - red.] udziału w wyborach prezydenckich. Po nieudanej próbie Dmytro Kułeby odpowiedzi na pytania o ekshumację ofiar Wołynia opowieścią o operacji „Wisła” Donald Tusk wygłosił podobny [jak Kosiniak-Kamysz – red.] komunikat podczas Campusu Polska Przyszłości. Oznacza to, że temat Wołynia jest systemowo ważny dla polskiego społeczeństwa i będą o nim mówić politycy z różnych obozów. Dla ich ukraińskich odpowiedników ważne jest, aby zdali sobie sprawę, że nie ma polskich polityków, którzy będą działać w interesie Ukrainy przeciwko swoim polskim kolegom.

Wbrew iluzji, która panuje w Polsce, dymisja Dmytro Kułeby nie była spowodowana błędem w Olsztynie

Jej powodem było dążenie Wołodymyra Zełenskiego do wzmocnienia polityki zagranicznej, zwłaszcza w zakresie walki o broń. Jest prawdopodobne, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych pod kierownictwem Andrija Sybigi nie ugnie się pod naciskami Kancelarii Prezydenta [Zełenskiego – red.] , która zablokowała kluczowe kwestie polityki zagranicznej. Jeśli chodzi o rozmowę między Sybigą a Sikorskim, która już się odbyła, i to w języku polskim – jest to dobry gest, który należy wzmocnić, na przykład poprzez stworzenie wspólnej agendy na czas prezydencji Polski w UE, która rozpocznie się 1 stycznia 2025 roku.

Tajemnica sukcesu

Pikanterii sytuacji wokół wyborów prezydenckich w Polsce dodaje fakt, że ogłasza je marszałek Sejmu, obecnie Szymon Hołownia, lider partii Polska 2050. Jest on również potencjalnym kandydatem na prezydenta, który łączy w sobie element pobożnego katolika z doświadczeniem showmana. Jego chęć flirtowania z młodymi ludźmi w mediach nie pozostaje niezauważona.

Można przewidzieć, że kwestia ukraińska będzie wielokrotnie poruszana podczas kampanii prezydenckiej w Polsce

Największym zagrożeniem dla Ukrainy jest perspektywa stania się kozłem ofiarnym dla kandydatów na prezydenta. Kandydat, któremu uda się zbudować strategiczną wizję perspektyw współpracy z Ukrainą, zyska znacznie więcej. Jest to konieczne, biorąc pod uwagę, że Ukraińcy znacząco zmienią obraz wyborczy w Polsce w nadchodzących wyborach samorządowych i parlamentarnych. Ci polscy politycy, którzy odpowiedzą na to wyzwania, będą mogli liczyć na wymierne polityczne bonusy.

Donald Tusk wydaje się realizować klasyczny schemat wyborczego zwycięstwa. Obiecał już znaczącą poprawę sytuacji finansowej samorządów (rozwój samorządności jest znakiem rozpoznawczym Polski) oraz organizację spotkań urzędników państwowych z obywatelami w celu złożenia sprawozdania z całorocznej pracy. Potem rozpocznie się kampania prezydencka, w której partia rządząca będzie starała się wykorzystać sukcesy osiągnięte jesienią 2023 r. i latem 2024 r. – i spróbować zepchnąć rywali z PiS na margines procesu politycznego. Wydaje się, że jest to główne zadanie polityczne Tuska, w imię którego rezygnuje on z prawa do ubiegania się o stanowisko prezydenta Polski.

20
хв

Pokusa Tuska

Jewhen Magda

Wrogie pociski X-101 i „Kindżał” uderzyły we Lwów w nocy 4 września 2024 roku. Zginęło siedem osób, a ponad 60 zostało rannych. Polskie lotnictwo podniosło tej nocy w powietrze swoje F-16, lecz nie wzięło udziału w zestrzeleniu rosyjskich rakiet, co tylko zwiększyło nasz ból z powodu strat. Żaden kraj na świecie nie jest w stanie samodzielnie bronić swojego nieba. To wymaga wspólnych wysiłków.

Pomysł zaangażowania Polski w ochronę ukraińskiej przestrzeni powietrznej jest omawiany już od kilku miesięcy, ale potrzebujemy przyczółka, by sprawy ruszyły z miejsca

Pojawiło się już kilka zachęcających sygnałów: na przykład polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wyraził opinię, że obowiązkiem jego kraju jest zestrzelenie nad Ukrainą tych rosyjskich rakiet, które zmierzają w kierunku Polski. Jeden z sondaży wykazał, że 56% ankietowanych Polaków popiera zestrzeliwanie rosyjskich celów nad Polską.

Oczywiście możemy po prostu poczekać na moment dojrzałości, kiedy Polska podejmie odpowiednią decyzję i zacznie bronić również przestrzeni powietrznej Ukrainy. Ale nasz kraj może również coś zrobić w tej sytuacji, proaktywnie oferując stronie polskiej pewne kroki w tym kierunku.

Co może zrobić polska obrona powietrzna

Aby jednak zrozumieć, jakie kroki powinna podjąć Ukraina, musimy uwzględnić dane dotyczące możliwości obrony powietrznej Polski. Śmiało powiem, że niektóre z tych danych mogą być niezwykle zaskakujące.

Po pierwsze, Siły Zbrojne RP mają obecnie 2 baterie Patriot, 4 systemy średniego zasięgu Sky Sabre z Wielkiej Brytanii (zasadniczo analog IRIS-T), 14 wyrzutni dla systemów S-125 Newa S.C. I to w zasadzie wszystko, co polski system obrony powietrznej ma pod względem komponentów naziemnych, które można by wykorzystać do ochrony ukraińskiego nieba.

Tak, polskie Siły Powietrzne dysponują 48 myśliwcami F-16. Musimy jednak wziąć poprawkę na to, że „złotym standardem” dla krajów NATO jest sytuacja, w której co najmniej 70% dostępnych F-16 może w ogóle wzbić się w powietrze. Ponadto F-16 nie mogą zestrzeliwać rakiet balistycznych i „Kindżałów”, których Rosjanie użyli do ataku na Lwów 4 września.

Polskie F-16 na paradzie wojskowej w Warszawie. Zdjęcie: Wojciech Olkuśnik/East News

Dlatego w pierwszej kolejności musieliśmy wziąć pod uwagę naziemny komponent polskiej obrony powietrznej. Bo jeśli porównamy charakterystyki, polskie Patrioty mogą zapewnić Ukrainie lepszy poziom obrony powietrznej niż samoloty: pociski PAC-2 dla Patriotów mogą zestrzeliwać rakiety manewrujące o zasięgu do 160 kilometrów, podczas gdy pociski PAC-3 pociski balistyczne o zasięgu do 60 kilometrów.

Istnieje również aspekt „polityki wewnętrznej”: zgodnie z prawem krajowym, w czasie pokoju polskie wojsko może zestrzeliwać obiekty powietrzne tylko po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z celem.

Innymi słowy, aby zestrzelić rosyjski pocisk, pilot F-16 musi podlecieć na tyle blisko, by zobaczyć go na własne oczy

To skrajnie nieefektywne i dlatego ważne jest, że 56% Polaków popiera zestrzeliwanie rosyjskich celów na niebie nad Polską. Jeśli taka jest wola wyborców, oznacza to, że polscy parlamentarzyści mogliby uprościć ustawodawstwo, a tym samym pracę związaną z zestrzeliwaniem rosyjskich rakiet i „Szahidów”.

Co Ukraina może zaoferować w zamian

Sam Radosław Sikorski opowiada się za tym, by Polska zaczęła bronić ukraińskiego nieba. Oznacza to, że może się to stać pomimo faktu, że sami Polacy mają bardzo mało systemów obrony powietrznej. Ale to od naszych polityków i osób publicznych, a także inżynierów zależy, czy słowa zostaną wprowadzone w czyn.

Na przykład, jeśli uważnie czytać między wierszami oświadczeń strony polskiej, okazuje się, że potrzebuje ona systemu wymiany danych o rosyjskiej przestrzeni powietrznej. Być może do takiego zadania nie trzeba tworzyć niczego specjalnego i można wykorzystać oprogramowanie, którym dysponują nasi artylerzyści przeciwlotniczy.

Konsekwencje rosyjskiego ataku na Lwów. Zdjęcie: DSNS

Jesteśmy w stanie myśleć nieszablonowo. Możemy na przykład zaproponować Polsce stworzenie czegoś w rodzaju „jednolitego regionalnego systemu obrony powietrznej”, w ramach którego zadeklarowalibyśmy, że polscy artylerzyści przeciwlotniczy chronią nasze niebo, ukraińscy artylerzyści przeciwlotniczy chronią polskie niebo i że takie porozumienie nie jest skierowane przeciwko „państwom trzecim”, a istnieje w celu zwalczania „zagrożeń regionalnych”.

I tak, jeśli rosyjskie rakiety i „Szahidy” „przypadkowo” wleciałyby w obszar takiego „regionalnego systemu obrony powietrznej”, zostałyby „przypadkowo”, „bez identyfikacji”, zestrzelone

Jak mówi przysłowie, „w taką grę można grać we dwóch”.

Możemy też zaproponować format „specjalnej operacji obrony powietrznej”, w której nasze i polskie wojsko „wymieni się doświadczeniami w obsłudze Patriotów z ostrzałem na żywo”, a jednocześnie opanuje samoloty nadzoru radarowego Saab 340, zakupione lub otrzymane od Szwecji.

Innymi słowy, można znaleźć dowolny format polityczny, by zaangażować polską obronę powietrzną w ochronę ukraińskiego nieba. Musimy jednak nie tylko wyartykułować naszą prośbę do Polski jako kraju siostrzanego, ale także zaoferować własne kroki, aby można było tę prośbę spełnić. Dla naszej i waszej obrony powietrznej, jak to mówią.

20
хв

Za naszą i waszą obronę powietrzną: jak znaleźć wspólny język z Polską

Iwan Kyryczewski

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Anita Łucenko: Bez ćwiczeń Ukraińcom będzie coraz trudniej zachować zdrowy rozsądek

Ексклюзив
20
хв

Заміж за поляка: яка процедура та які документи потрібні?

Ексклюзив
20
хв

Przeprowadzka do Polski: lęk i inne stany psychiczne

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress