Exclusive
20
min

Renesans kultury w Ukrainie

Końca rosyjskiej agresji jeszcze nie widać, ale my wszyscy, Ukraińcy, wreszcie staliśmy się bardziej wrażliwi na naszą przeszłość. Wreszcie wychodzimy z płaskiego, jednowymiarowego świata, w którym żyliśmy jakby na wyczucie. Nie potrafimy wystarczająco dużo czytać, nie potrafimy wystarczająco dużo z siebie wydobyć

Anna Łodygina

Wystawa prac Ałły Horskiej w Kijowie. Zdjęcie: Ukraiński Dom

No items found.

Podczas kolacji, po trzech dniach kręcenia filmu, nie mogłam się powstrzymać od zapytania moich polskich kolegów, co zrobiło na nich największe wrażenie w Ukrainie. Żaden nigdy wcześniej tu nie był, a ich pierwszy kontakt z moim krajem nastąpił w czasie wojny – mimo że kręciliśmy w mieście, a nie na linii frontu. Wszyscy trzej odpowiedzieli w ten sam sposób: spodziewali się czegoś innego od kraju będącego w stanie wojny. Owszem, jest strach, nad głowami latają rakiety, ale ludzie dużo czytają i robią to dosłownie wszędzie – w kawiarniach, autobusach, parkach. I cały czas śpiewają. W firmie śpiewają pracownicy, na skwerze gra kwartet muzyczny – prawdziwy profesjonalny koncert! Jest wiele wystaw, teatry są otwarte, a bilety trudno kupić. To jest fenomen ukraińskiego życia w czasie wojny.

Nie wiem, czy zauważają to ci, którzy mieszkali w kraju przez ostatnie dwa lata. Ale ja, która spędziłam większość tego czasu za granicą, jestem zaskoczona za każdym razem, ilekroć wracam do Kijowa i widzę, jak rosną „kulturalne mięśnie” tego miasta

Nawet jeśli masz dużo czasu, wciąż coś ci umyka. Trzeba wybierać: pójdziesz na spektakl Iwana Urywskiego, który zdobył tegoroczną Nagrodę Szewczenki za „Konotopską czarownicę” – to nie pójdziesz na światową premierę opery Romana Hryhorowa i Ilji Razumejki, laureatów nagrody Królewskiego Towarzystwa Filharmonicznego Wielkiej Brytanii.

Tak samo jest z książkami. Czytasz „Przygody z literaturą ukraińską” Rostysława Semkiwa lub tłumaczenie „Pół żółtego słońca” nigeryjskiej pisarki Chimamandy Ngozi Adichie, a w tym czasie na półkach księgarń pojawiają się nowe przekłady powieści, antologii i opracowań ukraińskich autorów.

To, co przez wieki było zakazywane i niszczone przez Rosję, za co w różnych okresach ginęli i nadal giną niezliczeni Ukraińcy, co nawet w czasach niepodległości było wypierane przez rosyjskojęzyczne treści, wreszcie kiełkuje w pełnej krasie

Oczywiście na tyle, na ile to w czasie wojny możliwe – ale tak, jakbyśmy nie mogli się tym nasycić. Wyobraźmy sobie czasy Janukowycza przed Rewolucją Godności. Czy możliwe byłoby wtedy rozpowszechnianie filmu „Dom ‘Słowo’. Niekończąca się powieść”, o represjonowanych ukraińskich pisarzach? Jeszcze w 2013 roku w ukraińskich kinach organizowano rosyjskie premiery: dramaty wojenne z wrogą narracją, biografie rosyjskich legend sportu.

Film „Dom ‘Słowo’. Niekończąca się powieść” jest wyświetlany w Kijowie. Zdjęcie: materiały prasowe

A potem nagle ożyli na ekranie Mykoła Chwyłowyj, Mike Johansen, Mychajło Semenko, Pawło Tyczyna i Ostap Wysznia. To było tak, jakby młotem odkuto warstwę kamienia i cementu przez wiele lat pokrywającą literackich geniuszy, którzy byli daleko od nas i których moje pokolenie prawdopodobnie nadal postrzega jako czarno-białe obrazki z podręczników z bladymi, słabo napisanymi biografiami. W filmie stali się prawdziwymi ludźmi, którzy kochają, zdradzają, rywalizują, żartują, chodzą do solarium, palą, kłócą się i mają własne przyzwyczajenia. I którzy są podstępnie niszczeni przez sowiecki rząd.

Trudno było mi sobie wyobrazić, jak artyści żyli wcześniej w charkowskim Domu „Słowo”. Odtworzona przez twórców codzienność dzieje się na ekranie z dokumentalną wiernością. Scenografia została stworzona na podstawie rzeczywistych rysunków budynku, udało nam się nawet odtworzyć fragment spektaklu teatralnego rewolucyjnego dramaturga Lesa Kurbasa, który został zniszczony przez Sowietów. Do tej pory nie mieliśmy pojęcia, jak to wyglądało. A teraz mamy ten szkic filmowy, moim zdaniem bardzo nieoczekiwany.

Reżyser filmu powiedział w wywiadzie, że kiedy zespół odwiedził prawdziwy Dom „Słowo” w Charkowie, okazało się, że ludzie, którzy tam teraz mieszkają, nie wiedzą nic o tragediach, które rozegrały się w ich mieszkaniach.

Taka jest nasza diagnoza po odzyskaniu terytorium i przestrzeni informacyjnej, zajętych wcześniej przez Rosję: nie wiemy o sobie nic

Ukraiński teatr przeżywa renesans. Spróbuj kupić bilet na spektakl w Teatrze Dramatycznym Iwana Franki. By zdobyć bilet na spektakl Urywskiego, który obecnie pracuje z ukraińskimi klasykami, użyłam specjalnego bota. W ciągu dwóch minut bilety niemal zniknęły mi sprzed oczu – i w ostatniej złapałam ostatni, gdzieś na galerii. Udało mi się kupić jeszcze dwa na „Mistrza Kominkowego” na podstawie dramatu Łesi Ukrainki w Teatrze Podolskim, a wieczorem obejrzałam Wiaczesława Dowżenkę w roli Chwilowego w „Domu ‘Słowo’. Niekończąca się powieść”, a następnego dnia spektakl, w którym był już Don Juanem w wypełnionym po brzegi teatrze.

Najbardziej znanym i najczęściej odwiedzanym projektem Ukraińskiego Domu w ostatnich latach była wystawa „Ałła Horska. Boriwiter”. W czasach sowieckich o tej artystce nie mówiło się nawet w rodzinie
W Kijowie każdy mógł zobaczyć prace Ałły Horskiej. Zdjęcie: Ukraiński Dom

Wszyscy, którzy przemawiali na pogrzebie Horskiej, a także jej przyjaciele byli później represjonowani. Dopiero po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości jej synowi Ołeksijowi udało się zapoznać z odtajnionymi materiałami, dzięki którym mógł udowodnić, że jego matka i dziadek zostali zabici na rozkaz KGB. Ale ile wiedzieliśmy o dysydentce Ałły Horskiej, zarówno jako osobie, jak i artystce? Wystawa w Ukraińskim Domu jest jej pierwszą pełną retrospektywą. To takie dziwne, gdy słyszysz szepty: „Czy wiesz, że Horska robiła scenografię do sztuk teatralnych?” albo: „Po raz pierwszy słyszę o rozbitym witrażu artystów w holu Czerwonego Budynku. A ja tam studiowałam”.

Jedna z prac Ałły Horskiej. Zdjęcie: Ukraiński Dom

Obserwując ten kulturowy rozkwit i pragnienie ludzi, by poznawać swoją przeszłość, przypominam sobie podróż do Mediolanu półtora roku temu. Wraz z moją ekipą kręciliśmy materiał o twórcy włoskiej powieści kryminalnej Wołodymyrze Szczerbanience, który urodził się w Kijowie – we Włoszech znanym pod imieniem Giorgio. Jego ojciec wykładał na Uniwersytecie Kijowskim i został zabity przez bolszewików podczas obrony Kijowa. Wołodia wyemigrował z matką do Włoch, gdzie po latach stał się prawdziwą gwiazdą. Jego córka Cecylia powiedziała, że ojciec był samoukiem – nie zdobył wykształcenia, ponieważ pracował od najmłodszych lat. Ale bardzo lubił pisać. Udało mu się przeniknąć do kreatywnej społeczności Mediolanu, do ludzi z tymi samymi co on wartościami i poglądami politycznymi. Według Gianniego Canovy, włoskiego badacza twórczości pisarza, po II wojnie światowej Włochy przeżyły boom kulturalny pośród wszechobecnej biedy i zniszczenia. Szczerbanienko był jednym z tych, którzy podkreślali niedoskonałości ówczesnego społeczeństwa i systemu politycznego. I właśnie dlatego odniósł tak wielki sukces.

Autorka podczas kręcenia opowieści o Wołodymyrze Szczerbanience z jego córką Cecylią. Zdjęcie: archiwum prywatne

Końca rosyjskiej agresji jeszcze nie widać, ale my wszyscy, Ukraińcy, w końcu staliśmy się bardziej wrażliwi na naszą przeszłość. W końcu wychodzimy z płaskiego, jednowymiarowego świata, w którym żyliśmy jakby na wyczucie. Nie możemy się pozbierać, nie możemy mieć dość.

To, co Rosjanie tak uporczywie i brutalnie próbowali zniszczyć, staje się widoczne, trzyma nas i inspiruje do dalszych działań
No items found.

Ukraińska dziennikarka. Jest autorką projektu o wybitnych postaciach ukraińskiej kultury Powrót do korzeni — programu telewizyjnego na kanale TVP World TV w Polsce oraz na portalach społecznościowych. Pracowała jako redaktorka naczelna internetowej wersji magazynu Elle-Ukraina, redaktorka projektu „Donbas.Reality” w Radiu Svoboda, redaktorka wiadomości i dziennikarka kanału 5.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

20 lat temu rozpoczęła się Pomarańczowa Rewolucja. Ostatnie dwie dekady zatarły w zbiorowej pamięci szczegóły tego wydarzenia, które w było najbardziej spektakularnym owocem pierwszych 13 lat niepodległości Ukrainy. Wiele rzeczy związanych z tamtymi wydarzeniami jest dziś postrzeganych w uproszczony sposób.

Faktem pozostaje jednak to, że wydarzenia Pomarańczowego Majdanu były potężnym aktem sprzeciwu ludzi, którzy wyszli bronić swojego wyboru i swoich praw

Wiktor Juszczenko pięknie „poszedł w prezydenty". 4 lipca 2004 r. Rozśpiewany plac, on w białej koszuli, mnóstwo ludzi w haftowanych koszulach. Pomarańczowe flagi, letnie słońce i błękitne niebo. Juszczenko mówi, że my, Ukraińcy, mamy prawo do godnej przyszłości. Każde jego słowo rezonuje – natchnione twarze i uśmiechy, nadzieja w oczach. Gra muzyka, w tym moje „Nadchodzimy” i „Nie bój się żyć”.

Ukraińcy kojarzyli Wiktora Juszczenkę z europejskim wektorem rozwoju – odejściem od imperialnego sąsiada i uzyskaniem prawdziwej niepodległości. Ukraina zaczęła odrywać się od Rosji. Systemy polityczne obu krajów rozwijały się w różny sposób, konieczne więc było zdefiniowanie pomysłów na naszą przyszłość. Wiktor Juszczenko i Wiktor Janukowycz mieli oczywiście różne poglądy w tej sprawie.

Juszczenkę poznałam w 1999 roku. Wcześniej, w 1989 r., w Czerniowcach była „Czerwona Ruta” [piosenka napisana przez Wołodymyra Iwasiuka w 1968 r., jedna z najbardziej popularnych piosenek ukraińskich – red.]. „Ruta” w Zaporożu, której odegranie na stadionie Wiaczesława Czornowiła zbiegło się z początkiem zamachu stanu w 1991 roku. Studencki strajk głodowy, protesty w Charkowie oraz proukraińskie nastawienie ludzi i ukraińska muzyka – wszystko to było ignorowane.

Spotkanie z Wiktorem Juszczenką zainspirowało mnie, dało mi siłę i nadzieję, że ukraiński przywódca może być inny. Nowoczesny, inteligentny, ukraiński i europejski jednocześnie

Przed tym spotkaniem byłam bliska rozpaczy. Panowało lekceważące podejście do wszystkiego, co ukraińskie. Wielu tak zwanych liderów często demonstrowało swoją wiernopoddańczość i upokarzało się przed „starszym bratem”. Nigdy nie skłaniałam się w stronę „ruskiego miru” (jak się okazało, miałam rację). Spotkanie z Juszczenką zrobiło na mnie ogromne wrażenie, wsparło mnie i dało mi siłę, by trwać przy swoim.

Powiedział mi wtedy: „Dziękuję ci za to, co robisz. To ważne dla Ukrainy i narodu ukraińskiego”. Na długo przed wyborami prezydenckimi w 2004 roku byłam po tej samej stronie barykady co on. Był osobą, z którą wyobrażałam sobie przyszłość Ukrainy. Ufano mu. Był szanowany. Lubiłam go za szczerość i autentyczność.

Bardzo dobrze pamiętam wiec na placu Europejskim, kiedy Wiktor Juszczenko, z oszpeconą twarzą, po raz pierwszy po otruciu przemawiał do ludzi. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że zawartość dioksyn w jego krwi tysiąckrotnie przekraczała normę. Nadal nie jest jasne, co wydarzyło się podczas tej kolacji, na której rzekomo doszło do otrucia. Niestety w najnowszej historii Ukrainy jest wiele pytań bez odpowiedzi.

Chcieli zabić, czy tylko oszpecić bądź przestraszyć Juszczenkę? Czegokolwiek chcieli, ostatecznie przyniosło to odwrotny skutek

21 listopada 2024 r. odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Wraz z innymi muzykami głosowałam w lokalu wyborczym w budynku związków zawodowych za Wiktorem Juszczenką. Byliśmy tam, by go wesprzeć. Wieczorem zebraliśmy się w sztabie i już wtedy pojawiły się dowody na liczne fałszerstwa. W nocy 22 listopada ludzie zaczęli budować scenę pod gołym niebem. Gdy obudziłam się nazajutrz rano, natychmiast poszłam na Majdan, gdzie zobaczyłam wielu przyjaciół i podobnie myślących ludzi.

Stałam na Majdanie i widziałam oczy ludzi. Przychodzili z dziećmi, które niosły pomarańczowe zabawki. Tak było każdego kolejnego dnia. Było dużo muzyki i przemówień ze sceny, a na Chreszczatyku pojawiło się miasteczko namiotowe. Ludzie nie wiedzieli, co dzieje się w kuluarach, nie wiedzieli, że wszystko to trzyma się dosłownie na włosku, że wydarzenia mogą potoczyć się nie tak, jak chcą. Postrzegali to wszystko jako festiwal.

Później zdaliśmy sobie sprawę, jak zwodnicze było poczucie euforii, bezpieczeństwa i radości z bycia otoczonym przez podobnie myślących ludzi

Pomarańczowa Rewolucja była bezkrwawa, a to ma swoją cenę. Ceną za nieużywanie siły były konstytucyjne ustępstwa. Ukraina stała się republiką parlamentarno-prezydencką. Z czasem prezydent Juszczenko stracił część swoich uprawnień. Ci, którzy nazywają go „słabym prezydentem”, nie bardzo wiedzą, o czym mówią. On taki nie był. W rzeczywistości to niezwykle mądry, inteligentny, delikatny człowiek, wróg totalitaryzmu. Nie dopuścił do rozlewu krwi.

Ta rewolucja zmieniła mnie i nie tylko mnie – zmieniła kraj. Zmieniła rozumienie przez świat tego, czym jest demokracja i jak o nią walczyć. Ludzie w Ukrainie zdali sobie sprawę, że mogą wygrać, że ich wartości mają znaczenie. I że tych wartości mają wiele.

Pomarańczowa Rewolucja zmieniła bieg historii. Ukraińcy zdali sobie sprawę, że są siłą

Na scenie Majdanu śpiewałam piosenki „Idziemy” i „Nie bój się żyć”, które potem śpiewano podczas Rewolucji Godności. Dziewięć lat po Pomarańczowej Rewolucji Ukraińcom znowu przyjdzie bronić swojego wyboru. Rewolucja Godności będzie tragiczna, ale prawda zwycięży. Wschodni sąsiad nie odpuści, rok 2014 upłynie pod znakiem okupacji Krymu, tzw. ATO [operacja antyterrorystyczna na wschodzie kraju, prowadzona przez ukraińską armię przeciw prorosyjskim separatystom z obwodów donieckiego i ługańskiego – red.]  i wybuchu wojny.

A 24 lutego 2022 r. rozpocznie się inwazja Rosji. Od ponad tysiąca dni nasz kraj krwawo walczy o wolność i prawdziwą niepodległość.

Wszystkie zdjęcia dostarczone przez autorkę

20
хв

Pomarańczowa Rewolucja i ja

Maria Burmaka

Jeszcze niedawno tolerancja wobec różnych kultur i pielęgnowanie różnorodności były na Zachodzie normą. W 2024 r. nastroje antysemickie osiągnęły na świecie, także w krajach zachodnich, punkt krytyczny. I w sumie nic dziwnego, skoro według badań opinii publicznej 20% młodych Amerykanów nie wie, czym był Holokaust.

Ukraina pierwsza padła ofiarą wojny hybrydowej z wykorzystaniem uchodźców z Syrii, Iraku i Afganistanu. Jesienią 2015 roku uwaga świata została jednak przeniesiona z okupowanego Krymu i wojny w Donbasie na Aylana Kurdiego, trzyletniego chłopca z Syrii. Zdjęcie martwego dziecka na tureckiej plaży trafiło na czołówki większości mediów na świecie. Pod wpływem presji moralnej ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel szeroko otworzyła drzwi Republiki Federalnej dla milionów ludzi o innej kulturze, innym światopoglądzie, a co najważniejsze – dla tych, którzy nie chcą uczyć się języka, akceptować kultury nowego kraju i chcą żyć według swoich praw.

Od 2021 roku nielegalni imigranci próbują przedostawać się przez granicę między Polską a Białorusią. Wojciech Olkuśnik/East News

Putin, Łukaszenka i ich chiński przyjaciel Xi Jinping wielokrotnie wykorzystywali nielegalnych imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu do testowania wytrzymałości europejskich granic. Przez całą jesień 2021 r. polscy strażnicy graniczni wyłapywali agresywnych przybyszów z Iraku i Afganistanu, którzy przez Polskę chcieli dostać się do hojnego niemieckiego państwa opiekuńczego. Teraz możemy przypuszczać, że to była przygrywka do okupacji Ukrainy, bo dla osi zła ważne było załamanie polskiej granicy, a w konsekwencji załamanie jakiejkolwiek pomocy dla Kijowa.

W tamtym czasie wielu krytykowało polski rząd za „okrucieństwo” wobec imigrantów. Doświadczenie pokazało, że postąpił właściwie

Nocą 8 listopada tego roku, po meczu piłkarskim Ajax – Maccabi Tel Awiw w Amsterdamie, grupa agresywnych palestyńskich kibiców – migrantów zaatakowała kibiców z Izraela. Żydzi byli bici, ścigani przez samochody, wrzucani do amsterdamskich kanałów i przeszukiwani w barach i hotelach. Stało się to w przeddzień rocznicy Nocy Kryształowej, nazistowskiego pogromu niemieckich Żydów w 1938 roku. Wiele osób zastanawiało się, jakie znaczenie miało to, że do ataku doszło w Holandii – kraju, którego premier Dick Schoof, oficer wywiadu i specjalista ds. zwalczania terroryzmu, wcześniej prowadził dochodzenie w sprawie zestrzelenia przez Rosjan nad Donbasem samolotu linii Malaysia Airlines 17 w lipcu 2014 r.

7 listopada izraelscy kibice zostali zaatakowani w Amsterdamie. Fot: Middle East Images/ABACA/Abaca/East News
Należy się spodziewać, że to pierwszy dzwonek i podobnych aktów przemocy i terroryzmu ze strony tych, którzy są zainteresowani zasobami Europejczyków, a nie dostosowaniem się do europejskiego stylu życia, będzie więcej

I wszyscy to czują. Niedawno upadł rząd w Niemczech. Rządząca koalicja rozpadła się, ponieważ kraj od lat tkwił w polityce migracyjnej pani Merkel. A budżet nie może już wspierać tych, którzy chcą bronić Palestyny w centrum Berlina. Co więcej, według badań socjologicznych Niemcy czują się zaniepokojeni i niepewni – więc stare partie, jak SPD czy CDU-CSU, będą musiały zająć się tym problemem, zanim zostanie on rozwiązany na ulicach przez skrajną prawicę.

Rosja i Chiny chcą zniszczyć starą Europę. I dopóki nie uda im się jej zająć, zadaniem numer jeden będzie topienie jej ulic we krwi. Dlatego antysemityzm i hasła, że Europa jest przeciwko różnorodności kultur i religii, są tak intensywnie rozpowszechniane za pośrednictwem mediów społecznościowych i podcastów.

Taka retoryka jest dobrą pożywką dla wojen hybrydowych przeciwko demokracji. Powrót Trumpa do władzy w Stanach Zjednoczonych stał się możliw, ponieważ zwykli Amerykanie czuli, że mniejszość narzuca im własne zasady. I że niszczy Amerykę, o jakiej marzą miliony.

Co zaskakujące, Unia Europejska w końcu uznały, że stanowczy opór Polski wobec masowego wpuszczania na jej terytorium nielegalnych imigrantów ma sens

W październiku 2024 r. przywódcy państw członkowskich UE wyrazili solidarność z Polską w walce z nielegalnymi migrantami, a także „determinację w zapewnieniu skutecznej kontroli zewnętrznych granic UE”. Niedawno polski rząd opracował strategię migracyjną, koncentrując się na obywatelach Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu, którzy coraz częściej przyjeżdżają na polskie uczelnie jako studenci.

Przywódcy UE poparli Polskę w kwestii migrantów. fot: SAMEER AL-DOUMY/AFP/East News

„Naszym prawem i naszym obowiązkiem jest ochrona polskiej i europejskiej granicy. Jej bezpieczeństwo nie będzie przedmiotem negocjacji. Z nikim. Jest zadaniem do wykonania. I mój rząd to zadanie wykona” – napisał w mediach społecznościowych premier Donald Tusk.

Zgodnie z dokumentem to polski rząd będzie decydował, kogo na granicy zatrzymać, a kogo nie. A ci, którzy chcą zostać Polakami, będą musieli nauczyć się języka i przestrzegać polskiego prawa

W dłuższej perspektywie te doświadczenia są dla Ukrainy interesujące, ponieważ wraz z emigracją milionów Ukraińców z powodu wojny pojawia się kwestia siły roboczej. I tutaj od czasu do czasu zabierają głos eksperci, mówiący, w jaki sposób migranci z Azji Środkowej lub Pakistańczycy mogliby nam pomóc. Twierdzą, że mogliby być taksówkarzami i zastąpić kelnerów.

Tyle że dla kraju, który ma wiele problemów z bezpieczeństwem i chwiejną tożsamością narodową swojej ludności, to może być wyzwanie. Nie jesteśmy przecież zbyt dobrzy w radzeniu sobie z własnymi kolaborantami, którzy przez długi czas przebierali się za potężnych biznesmenów i mówili, że są za pokojem bez polityki. Inną sprawą byłaby konieczność walki z tymi, którzy mówiliby nam, jakie długie spódnice powinny nosić nasze kobiety czy latali do Omanu, by organizować akcje przeciwko żydowskim pielgrzymom.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Pogromy Żydów i agresywni migranci. Europą wstrząsają hybrydowe wojny „osi zła”

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Ексклюзив
20
хв

Odliczanie dla Scholza

Ексклюзив
20
хв

Rybny biznes daleko od domu. Historia Andżeliki z Bachmutu

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress