Exclusive
20
min

Polecamy: 7 kijowskich premier teatralnych w styczniu i lutym

Nowo utworzony Teatr Operacji Wojennych prezentuje swoją pierwszą produkcję, „Kopanie”, z udziałem personelu wojskowego i weteranów. Teatr Dziki opowiada o problemach kobiet plus size w swojej nowej sztuce „Chudnę od poniedziałku”, a Opera Kijowska wystawia ostatnie dzieło Verdiego „Falstaff”. Natomiast Teatr na Lewym Brzegu prezentuje kultową sztukę „Syn” współczesnego francuskiego dramaturga Floriana Zellera

Oksana Gonczaruk

Scena z „Niebezpiecznych związków”. Zdjęcie: Teatr Młody

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

7 premier teatralnych Kijowa w styczniu i lutym 2025 r.:

1. „Kopanie”

Kiedy: 3 lutego
Gdzie: Teatr Operacji Wojennych – w pomieszczeniach Narodowego Centrum Łesia Kurbasa, ul. Wołodymyrska 23w

Teatr Operacji Wojennych to nowy teatr na mapie Kijowa. Został stworzony przez reżysera Aleksa Boroweńskego, a grają w nim wyłącznie wojskowi i weterani wojenni (nie wszyscy byli wcześniej aktorami).

„Kopanie” to sztuka oparta na biografii Wasyla Stusa, która bada mity o męskości i odbrązawia wyobrażenia o poecie. Wykorzystuje wiersze Stusa, materiały z protokołów jego przesłuchań, muzykę Rammstein i Bohren & der Club of Gore, a także ukraińskie pieśni ludowe i rocka syberyjskiego. Spektakl jest immersyjny, co oznacza, że publiczność będzie zaangażowana w proces twórczy.

2. „Falstaff”

Kiedy: 24 i 25 stycznia, 21 i 22 lutego
Gdzie: Opera Kijowska, ulica Meżyhirska 2

Opera Kijowska prezentuje pierwszą premierę 2025 roku: operę „Falstaff” Giuseppe Verdiego, komedię muzyczną o przebiegłym awanturniku i jego przygodach. To ostatnia, 26., opera słynnego włoskiego kompozytora i jego trzecia opera oparta na historii z Szekspira. To też prawdziwy ewenement w historii Opery Kijowskiej, ponieważ do tej pory dzieło to nigdy nie było wystawiane w Kijowie. Dzięki wysiłkom zespołu kreatywnego teatru błyskotliwa i pełna humoru opera buffo „Falstaff” pojawia się teraz na kijowskiej scenie po ukraińsku.

3. „Chudnę od poniedziałku”

Kiedy: 17 i 18 stycznia (pokaz przedpremierowy)
Gdzie: Teatr Dziki – w siedzibie Teatru Brawo, ul. Ołesia Honczara 79

Dramatopisarka Olga Maciupa stworzyła sztukę opartą na prawdziwych wydarzeniach – na podstawie ankiety dotyczącej problemów kobiet plus size. W ankiecie wzięło udział ponad 200 kobiet.

Byłe uczestniczki popularnego programu o odchudzaniu spotykają się na pogrzebie koleżanki, która zmarła w dziwnych okolicznościach. Nie widziały się od dwóch lat, ale każda otrzymała list od zmarłej, co sprawiło, że porzuciły swoje zajęcia i udały się na spotkanie. Jakie tajemnice poznają na pogrzebie. I po tym czy będą się w stanie ze sobą kontaktować?

Projekt jest realizowany przy wsparciu Ukraińskiego Funduszu Kobiet.

4. „Niebezpieczne związki”

Kiedy: 10 i 30 stycznia, 9 lutego
Gdzie: Teatr Młody, ul. Prorizna 17

Andrij Biłous, dyrektor artystyczny Teatru Młodego, przedstawia własną wizję powieści francuskiego pisarza Pierre’a Chauderlos de Laclosa, który w XVIII wieku, w przededniu rewolucji francuskiej, opisywał obyczaje francuskiej szlachty. W wersji Biłousa akcja rozgrywa się w latach 20. XX wieku – ponad 120 kostiumów i imponująca scenografia robią wrażenie.

Życie markizy Isabelle de Merteuil jest pełne gwałtownych namiętności i intryg. W swoją kolejną grę angażuje starego przyjaciela Valmonta, cynicznego zdobywcę kobiecych serc. Dla zabawy żąda od niego, by uwiódł 15-letnią Cecile Volange, która wkrótce ma zostać wydana za mąż. Podstępny plan intrygantki zostaje jednak pokrzyżowany przez niespodziewane zauroczenie Valmonta niedostępną dotąd Cecile.

Aby pokonać największą przeszkodę, markiza i Valmont są zmuszeni zawrzeć diabelski zakład. A ten zmienia ich życie w okrutną grę, z której nikt nie wyjdzie zwycięsko.

5. „Złote dziewczyny”

Kiedy: 18, 19 i 31 stycznia oraz 8, 9 i 23 lutego
Gdzie: Teatr na Padole, zejście Andrijiwskie 20a

Teatr na Padole i reżyser Ihor Matwijiw przedstawiają lekki dramat „Złote dziewczyny” – o tym, że można zacząć życie na nowo, nawet jeśli wydaje się, że wszystko się skończyło. Sztuka została napisana przez amerykańskiego dramaturga Ivana Menchella, znanego z pracy nad serialami telewizyjnymi „Filip z przyszłości” i „Jonas”.

Trzy wdowy spotykają się raz w miesiącu, aby wypić herbatę i poplotkować, a potem przyciąć bluszcz na grobach swoich mężów. Po jakimś czasie okazuje się, że Ida, Doris i Lucille nie mają nic przeciwko dobrej zabawie, a nawet romansowi z siwowłosym mężczyzną na cmentarzu.

6. „Syn”

Kiedy: 18 i 19 stycznia, 5 i 16 lutego
Gdzie: Teatr Dramatu i Komedii na lewym brzegu Dniepru, aleja Browarska 25

Po raz pierwszy w Ukrainie. Spektakl „Syn” oparty jest na kultowej sztuce z trylogii współczesnego francuskiego dramaturga Floriana Zellera, w tłumaczeniu Iwana Riabczija. Reżyserem jest Jewhen Rezniczenko.

Dlaczego członkowie rodziny czasami się nie słyszą lub nie rozumieją? Dlaczego coś, co wczoraj sprawiało przyjemność, dziś traci smak? I jak możesz uratować najbliższą osobę, jeśli nie potrafisz poradzić sobie ze swoimi wewnętrznymi demonami?

Pierre jest odnoszącym sukcesy prawnikiem, który zaczyna swoje szczęśliwe życie od zera. Ale czy będzie w stanie zostawić przeszłość za sobą?

7. „Tatuowana róża”

Kiedy: 1, 2 i 21 lutego
Gdzie: Teatr im. Łesi Ukrainki, ulica Bohdana Chmielnickiego 5

Reżyser Dmytro Bohomazow wraz z aktorem Andrijem Samininem, który dołączył jako drugi reżyser, wystawili sztukę Tennessee Williamsa, klasyka amerykańskiego dramatu XX wieku. Sam autor określił „Tatuowaną różę” jako „dramatyczny list miłosny do świata”.

Serafina przez długi czas żyła wyłącznie miłością do zmarłego męża Rosario. Odcinając się od świata, skupia się na przetrwaniu swojej tragedii. Plotki o jego licznych zdradach tylko podsycają ogień zazdrości w jej sercu, a kiełki pierwszej miłości jej młodej córki zostają poświęcone na ołtarzu matczynych lęków. Wydaje się, że nic nie może wstrząsnąć zaciekłym oddaniem Serafiny dla jej dawnej miłości. Ale wszystko nagle się zmienia, gdy w jej domu pojawia się dziwny młody mężczyzna, Alvaro.

„Tatuowana róża” to profesjonalny debiut studentów studia Dmitrija Bohomazowa. Warsztat młodych aktorów może nie jest jeszcze dopracowany, ale z pewnością są pełni pasji. A do wydarzeń na scenie przygrywa zespół muzyczny grający na żywo.

„Przeczytaj także: Polecamy: 7 warszawskich premier teatralnych w styczniu i lutym ”
No items found.

Ukraińska dziennikarka, piosenkarka i kompozytorka (pierwotnie była muzyka, która do tej pory nigdzie nie zniknęła). Swoją pracę w dziennikarstwie rozpoczęła od artykułów w magazynie muzycznym „Galas”. Przez wiele lat pracowała jako felietonistka kulturalna gazety „KP w Ukrainie”, była również redaktorką naczelną magazynu „Atelier”. Przez ostatnie kilka lat była krytykiem muzycznym w Vesti.ua, a wraz z wybuchem wielkiej wojny odnalazła się jako dziennikarka w reportażu społecznym.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
haft tekstylny anastazji poderwiańskiej

Jej spojrzenie jest skupione i nieco surowe. Obronne. Ale kiedy się uśmiecha, jest jak słońce, które przeziera przez chmury.

Anastazja Poderwianska to osobowość ukształtowana przez kilka pokoleń utalentowanych artystów. Kiedy zagłębisz się w świat jej twórczości, zdasz sobie sprawę, że nie pracowali na próżno. Od dziesięciu lat Nastia eksperymentuje z technikami tekstylnymi. Jej prace są fascynujące, niepodobne do innych. Tworzy je ze skrawków tkanin, starych serwetek i starannego haftu. W rękach artystki te elementy kobiecych robótek ręcznych zamieniają się w obrazy.

Mieszkałam w Sądzie Ostatecznym

Oksana Gonczaruk: Przez wiele lat stosowała Pani w pracy różne techniki malarskie. Jednak w 2015 roku nagle przerzuciła się Pani na tekstylia. Te hafty i kolaże z kawałków tkanin tworzą nową technikę malarską...

Anastazja Poderwianska: Tak, zastąpiłam pędzel igłą i nitką. Zaczęłam eksperymentować z tkaninami dzięki książce „Ukraińcy w swoich legendach, poglądach religijnych i wierzeniach: Kosmogoniczne ukraińskie poglądy i wierzenia ludowe”, napisanej przez historyka i badacza Heorhija Bułaszewa w 1909 roku. Podróżował po Ukrainie, zbierając ludowe mity, legendy i historie biblijne. Tekst Bułaszewa wydał mi się współczesny. Poczułam, że można go odzwierciedlić w tkaninie. W końcu to właśnie tkaniny mogą jednocześnie dawać poczucie nowoczesności i kontynuacji tradycji. Kiedyś nawet zapytano mnie, czy to nie mój ojciec [Łeś Poderwianski – autor sztuk satyrycznych, które stały się już ukraińskimi klasykami – red.] napisał ten tekst, bo jest w nim ironia w podejściu do ludzi.

To stąd wzięły się te wszystkie diabły i anioły, które pojawiły się na Pani panelach. Można je było zobaczyć na wystawie „Szycie” w 2024 roku.

Ta wystawa jest kontynuacją serii „Country-Horror”, której trzecia część oparta jest na tekstach Bułaszewa.

Nowa seria, „Zjawiska ziemskie i niebiańskie”, poświęcona jest zjawiskom naturalnym opisanym w mitach. Na przykład jeden z nich wyjaśnia, skąd bierze się śnieg: złotymi łopatami zrzucają go z nieba anioły. A zamieć pojawia się na ziemi wtedy, gdy diabły mają wesele. Mam wiele różnych diabłów w moich pracach, istnieje dla nich wiele źródeł inspiracji. Na przykład bardzo podobają mi się ikony z XVI i XVII wieku, prezentowane w Muzeum Narodowym im. Szeptyckiego we Lwowie. Ilekroć przyjeżdżam do Lwowa, idę zobaczyć moje ulubione ikony i przestudiować wszystkie diabły, które są tak różne na ukraińskich ikonach.

Jedna z moich prac przedstawia diabła, którego „ukradłam” z ikony „Święty Mykyta z Bisobierców”, ulubionej ikony mojej babci Łady.

Na wystawie „Szycie” została zaprezentowana Pani największa praca tekstylna – „Sąd Ostateczny”. Proszę nam o niej opowiedzieć.

Ten panel tekstylny, o wymiarach 340 na 250 centymetrów, wykonałam na konkretną ścianę w Narodowym Muzeum Sztuki, bo uznałam, że powinien tam wisieć.

Pracowałam nad nim w domu. Praca wypełniła cały pokój, nic innego nie mogło się tam zmieścić. Przez jakiś czas żyłam więc wewnątrz Sądu Ostatecznego.

W tej pracy jest wiele postaci, jak u Boscha. Jak postrzega Pani „Sąd Ostateczny”?

W tej pracy jest wiele alegorii, to gra z widzem w jego skojarzenia. Interesuje mnie, kto i jak to odbiera. Na początku nie widać tej wielowarstwowości, ale ona tam jest.

To tak jak ze sztukami mojego ojca: niektórzy słyszą w nich przekleństwa, inni dostrzegają wielowarstwowość

Moja paleta to skrawek tkaniny

Wiele osób uważa, że praca z tkaniną to nie sztuka, lecz rzemiosło, zajęcie gospodyni domowej. Jak Pani na to reaguje?

Staram się przełamywać te stereotypy i udowadniać swoją pracą, że tekstylia to nie tylko sztuka dekoracyjna i użytkowa czy kobiece robótki ręczne, ale osobna strona sztuki współczesnej.

Wielu artystów zaczęło pracować z tkaninami, to stało się bardzo popularne zarówno w Ukrainie, jak za granicą. Teraz dostępnych jest więcej informacji, a na wystawach i targach tekstylnych za granicą można zobaczyć wiele przykładów takiej twórczości. To odrębny i bardzo interesujący świat. Kiedy zaczynałam, nie było takiego zainteresowania tekstyliami.

Co powiedzieli Pani krewni – artyści, kiedy zainteresowała się Pani nimi?

Moja mama lubi wszystko, co tworzę. Tato przyszedł kiedyś na jedną z moich pierwszych wystaw tekstyliów, a potem przyznał, że chciał mnie za coś zbesztać, lecz nie mógł znaleźć nic, co dałoby mu powód. Powtarza jednak, że jestem dobrą malarką, więc nie powinnam rezygnować z malarstwa. Tyle że ja nie rezygnuję, po prostu zrobiłam sobie przerwę.

Używa Pani w pracy z tekstyliami nowych technologii?

Niemal w ogóle nie ich nie stosuję, 90% robię własnymi rękami. Wszystkie te zużyte skrawki, stare serwetki, koronki, piękne tkaniny, stare ubrania, dywany z pchlego targu – poluję na to, zbieram, a potem z tego materiału rodzą się nowe prace. Ludzie z mojego otoczenia wiedzą o moich polowaniach i od czasu do czasu przynoszą różne tkaniny.

Z tego wszystkiego składa się moja paleta. Oznacza to, że wszystkie te tkaniny są dla mnie jak pędzle i tubki z farbą.

Tekstylia to mój wyimaginowany świat

Kto nauczył Panią szyć i haftować?

W mojej pracowni na ścianie wisi kawałek haftowanej tkaniny, rodzaj klasycznego jedwabiu, która już zaczęła się rozpadać z powodu „starości”. Została wyhaftowana przez moją prababcię. Znalazłam ten rarytas w szufladzie i patrząc na to, jak jest delikatny, poczułam, że pragnienie haftowania tkwi w moich korzeniach, że coś takiego nie biarze się znikąd.

Nikt mnie nie uczył haftować ani szyć. Jedyne, co robiłam jako dziecko, to lalki i jakieś słodkie zwierzątka, które dawałam bliskim na Nowy Rok. Ale ponieważ moja mama bardzo dobrze szyje, pewnego dnia i ja zaczęłam pracować z nićmi.

Jakie style haftu Pani zna?

Nie jestem profesjonalistką w tej branży, w której wszystko jest zgodne z zasadami i idealne – nitka do nitki. Haftuję na swój własny sposób. Przyszły do mnie rzemieślniczki, spojrzały na moją pracę i uznały, że mam swój własny, „wolny” styl.

W 2021 roku wystawiła Pani serię haftowanych martwych natur. Niektóre były kopiami obrazów znanych mistrzów, w tym Rembrandta, Zurbarana i holenderskiej martwej natury Lichtensteina. Haftuje Pani kwiaty, jedzenie, naczynia. Co jest najtrudniejsze w tej pracy?

To bardzo żmudna praca, ponieważ nici są małe, a powierzchnie duże. To sprawia, że oczy bardzo się męczą. Co jakiś czas trzeba odkładać pracę na bok i odpoczywać. Najtrudniejszą rzeczą było wyhaftowanie martwej natury z jamonem [rodzaj hiszpańskiej szynki – red.], który miał wiele odcieni, a wszystkie musiały zostać wyhaftowane.

Dlaczego właśnie jamon?

Dla mnie jest estetyczny – podoba mi się i chciałam go wyhaftować.

Gdy ktoś zakłada mój płaszcz, staje się obiektem sztuki

Charakterystyczne dla Pani twórczości są też płaszcze artystyczne. W ich tworzeniu stosuje Pani różne techniki, uzupełniając je elementami starożytnego haftu, a także współczesnymi, często kiczowatymi, próbkami tkanin...

Kiedyś wpadłam na pomysł stworzenia serii płaszczy z haftowanymi portretami – kopiami dzieł znanych malarzy: portret infantki Margarity Velázqueza, „Pokojówka” Rubensa itp. Pierwsze płaszcze zostały zaprezentowane na wystawie w 2017 roku, wykonaliśmy je wspólnie z projektantką Lilią Bratus. W tamtym czasie musiałyśmy wyhaftować wiele rzeczy w krótkim czasie i pamiętam, że haftowałam przez całą dobę.

Tworzenie płaszczy bardzo mi się podobało. Nie szyję sama, robię to w tandemie z krawcową. Moja ostatnia wystawa, „Szycie-2” [obecnie prezentowana w Galerii Dymczuk w Kijowie – aut.], składa się z trzech płaszczy. Tworzę nie tylko kawałek ubrania, ale kompletny artystyczny obraz. Kiedy więc ktoś zakłada mój płaszcz, sam staje się obiektem sztuki.

Niektóre ze swoich płaszczy tworzy Pani na zamówienie. Kim są kobiety, które nie boją się nosić dzieł sztuki?

Kobietami, które nie boją się przyciągać uwagi. Kobietami, które są gwiazdami. Niektóre mówią: „Przyciągam uwagę, wszyscy na mnie patrzą”. Trzeba mieć odwagę, by zrobić coś takiego.

Gust i wyczucie stylu to u nas rodzinne

Wiosną 2024 roku w Kijowie zaprezentowano operę „Hamlet”, opartą na kultowej sztuce Łesia Poderwianskiego, w której jest Pani wymieniona jako projektantka kostiumów. Często pracuje Pani ze swoim ojcem?

Przed „Hamletem” było kilka przedstawień, m.in. „Pawlik Morozow” i „Sny Wasylisy Jegorowny”. Nawiasem mówiąc, w kwietniu „Hamlet” zostanie wystawiony ponownie.

W jakim stylu ubrała Pani bohaterów „Hamleta”?

To moda lat 30. i 40. ubiegłego wieku, era przedwojennych faszystowskich Włoch, pewna stylizacja. Są wojskowi i pięknie odziane kobiety. Do tego spektaklu zaprojektowałam też kapelusze.

Do „Snów Wasilisy Jegorowny” stworzyłam perukę Malwiny – była zrobiona z pakuł hydraulicznych, ale wyglądała przekonująco.

Pani ojciec jest stylistą. Czy prosi Panią o radę, tworząc swoje stylizacje?

Ma świetny gust, więc nie sądzę, by potrzebował czyjejkolwiek rady. Gust i wyczucie stylu są u nas rodzinne.

Co Pani czuła, kiedy jako nastolatka usłyszała literackie prowokacje Łesia Poderwianskiego?

Wtedy wydawało się, że tych utworów na kasetach słucha cały świat. Ja też marzyłam, żeby ich posłuchać, ale rodzina mi nie pozwoliła. Później gdzieś znalazłem kasetę z nimi. W moim życiu nigdy nie było wokół tego jakiegoś szumu. No, może w instytucie koledzy z klasy poprosili mnie, żebym pozwoliła posłuchać tego ich rodzicom, bo wtedy nie można było tego nigdzie dostać.

Miała Pani szansę nie zostać artystką?

Jeśli wszyscy wokół ciebie są artystami, to w którą stronę pójdzie twoje dziecko? Czy w takich okolicznościach może ono zostać na przykład księgowym? Malowałam, odkąd byłam małą dziewczynką. Potem poszłam do szkoły artystycznej, a następnie do instytutu sztuki.

Patrząc na Pani niewzruszony spokój podczas otwarcia wystawy przypomniałam sobie, że ćwiczy Pani także wschodnie sztuki walki. Czego nauczyła Pani filozofia Wschodu?

Na początku uprawiałam aikido, potem ścieżka poznania zaprowadziła mnie do szkoły kung-fu. Ostatecznie pod okiem Wsewołoda Sedukina wzięłam udział w Mistrzostwach Europy Wushu Tradycyjnego 2017 w Tbilisi, gdzie zdobyłam złoty i srebrny medal. To mój ojciec zachęcił mnie do uprawiania sztuk walki.

Treningi kung-fu zdecydowanie zmieniły mój charakter i dały mi determinację. Poza tym kung-fu to dyscyplina. A dyscyplina nie zaszkodzi

Gdyby nie ta wojna, babcia byłaby ze mną

Gdzie zastała Panią inwazja?

Na początku wojny cała rodzina przeniosła się do Lwowa, a mój mąż [rzeźbiarz Ołeksandr Smirnow – aut.] został w Kijowie. Przyjaciele przyjęli nas na dwa miesiące, pod koniec kwietnia wróciliśmy do domu.

Pani babcia, wybitna ukraińska historyczka sztuki Liudmyła Miłajewa, zmarła jesienią 2022 roku, dwa tygodnie przed swoimi 97. urodzinami. Co ona, która przeżyła II wojnę światową, mówiła o tej wojnie?

Wciąż myślę, że gdyby nie ta wojna, moja Łada nadal byłaby ze mną. Na początku wojny miała retrospekcję – opowiadała mi, jak przeżyła bombardowanie w Charkowie w 1941 roku. Dla niej te wspomnienia z przeszłości powtarzały się w teraźniejszości. To było przerażające.

Jak stres pierwszych dni wojny wpłynął na Pani pracę?

Nie mogłam pracować, było mi ciężko. Ale przed 24 lutego otrzymałam zamówienie na płaszcz i to zobowiązanie sprawiło, że rozpoczęłam proces twórczy. Z czasem, ścieg po ściegu, stawało się to łatwiejsze. Potem zostałam zaproszona na dwumiesięczną rezydencję do Stanów Zjednoczonych, pojechaliśmy tam z synem. Stworzyłam tam serię prac o tematyce militarnej. Do dziś to moja jedyna seria poświęcona wojnie.

Prace z serii wojennej były wystawiane w kilku krajach w 2023 roku, w tym w Polsce. Jedna z nich jest obecnie prezentowana w Narodowym Muzeum Historii Ukrainy podczas II Wojny Światowej w Kijowie.

Widziałam Pani pracę z serii „Country-Horror”, zatytułowaną „Dziewczyna i żmije”. Jest na niej dziewczyna w jasnym kręgu, a węże wypełzają z ciemności ze wszystkich stron. Myślę, że to portret dzisiejszej Ukrainy.

To naprawdę wygląda bardzo aktualnie. Jednak w legendzie o tej dziewczynie wszystko kończy się smutno, więc to nie jest nasza historia.

W wielu swoich pracach, na przykład w rzeźbie w kształcie serca, z którego wypływa krew, porusza Pani temat życia i śmierci.

Ta praca, „Serce”, pojawiła się podczas pandemii COVID-19. Tak się właśnie wtedy czułam. Wszyscy baliśmy się o swoje życie.

Podczas wojny, gdy byłam w Stanach Zjednoczonych, stworzyłam dywan o nazwie „Mapa alarmów przeciwlotniczych Ukrainy”, który wydaje się krwawić. Symbolizuje mapę Ukrainy, która podczas nalotów zmienia kolor na czerwony. W grudniu praca ta została wystawiona na Ogólnoukraińskim Triennale Tkaniny Artystycznej.

Myślała Pani o opuszczeniu Ukrainy?

Czuję, że muszę pracować i organizować wystawy w Ukrainie. Za granicą to też ważne, dlatego jesienią 2025 roku mam indywidualną wystawę w Nowym Jorku – ale w Ukrainie ważniejsze. Najwyraźniej galerzyści to czują, bo teraz mam wiele ofert wystaw w różnych miastach Ukrainy. Wszystkie muzea ukryły swoje kolekcje – a coś wystawiać przecież trzeba. Dlaczego więc nie współczesnych artystów?

Dziś misję artysty rozumiem tak: musisz wykonywać swoją pracę, pomagać siłom zbrojnym i wierzyć w zwycięstwo. Bo jeśli się poddasz i nie będziesz wierzyć, nie będzie nic.

9
хв

Anastazja Poderwianska: – Jeśli się poddasz, nie będzie nic

Oksana Gonczaruk

Premiera filmu „Putin” Patryka Vegi w polskich kinach powinna zachęcić widza do rozejrzenia się wokół, spojrzenia w przeszłość oraz zadania sobie pytania: jak do tego doszło? Czy prezydent Rosji zawsze był potworem? A jeśli nie zawsze, to jak się w niego zmienił?

Film Patryka Vegi częściowo odpowiada na to pytanie. Ważne jest jednak, by zrozumieć: TEN potwór nie jest jedyny. Przed nim wiele monstrów sięgało po władzę w różnych miejscach i w różnym czasie: dyktatorzy, tyrani, królowie, cesarze. A współczesne kino nie raz mierzyło się z tym tematem.

Na przykład w jednym z mało znanych seriali telewizyjnych mężczyzna o nazwisku Schicklgruber zamienia się w Hitlera – gdy tego aspirującego artystę w obecności niemieckiej dziewczyny zawstydza pewien Żyd. W innym filmie, ukraińskim, prawdziwa natura Lenina ujawnia się podczas powodzi – gdy przyszły wódz rewolucji ucieka na łódź. W ślad za nim do łodzi próbują wskoczyć przerażone zające, lecz ten zaczyna zabijać je wiosłem...

Jedynym pytaniem, które pozostaje bez odpowiedzi, jest to, dlaczego ludzkość takie potwory toleruje.

„Śmierć Stalina” (2017), reż. Armando Iannucci

Wydaje się, że Patryk Vega, kręcąc swojego „Putina”, przynajmniej częściowo nawiązywał do filmu „Śmierć Stalina”. I nawet jeśli Iannucci nie pokazał życia i ewolucji radzieckiego tyrana, to jego śmierć i upadek Stalinowskiego kultu jednostki pokazują, jak kończą się takie historie. Świta Stalina to główni bohaterowie filmu, rewizjonistycznego i demaskatorskiego. Dyktator pokazany jest poprzez antybohaterów z jego najbliższego otoczenia – przyjaciółmi i współpracownikami „ojca narodów” byli,  zbrodniarze, szumowiny i idioci. Włoski reżyser pokazuje ich w optyce groteskowej hiperboli. Szalenie zabawnie ogląda się mocarzy Związku Radzieckiego w 1953 roku, gdy boją się nawet dotknąć ciała swojego pana – nieważne, czy już martwego, czy jeszcze nie. Iannucciemu udało się doskonale to, co kompletnie nie wyszło Vedze – wykreować atmosferę upiorno-groteskowego blefu, która otaczała krwawego sowieckiego dyktatora.

„Makbet” (2015), reż. Justin Kurzel

przepowiedziano, że zostanie królem, który zdradził swojego przyjaciela – króla, i zdobył władzę, by na koniec stracić ją wraz z życiem. Szekspir opowiadał o współczesnym mu królu Jakubie I, choć akcja jego dramatu została osadzona w jedenastowiecznej Szkocji. Kurzel nie uwspółcześnił tego dzieła, nie zmienił tła, lecz zrealizował własne zamierzenia. Jego „Makbet” to sztuka plus moralność, szaleństwo i odwaga w sposobie przedstawiania bitew i natury – plus rozdzierająca serce historia zdrady, władzy i śmierci. Szlachetny i silny wojownik i jego szlachetne intencje idą na marne, gdy ulega zwodniczym, łechcącym jego próżność podszeptom swojej żony. Ten szablon, który wydaje się być zszyty z biblijnych historii, pokazuje obraz człowieka staczającego się w otchłań piekła.

„Rzym” (2005-2007)

To jeden z pierwszych seriali nowego typu, kiedy pokazywanie wielkiego i kosztownego kina stało się możliwe w telewizji. „Rzym” opowiada historię odnoszącego sukcesy polityka, sędziego, konsula, wielkiego dowódcy, a wreszcie dożywotniego dyktatora i cesarza Gajusza Juliusza Cezara, który zginął zakłuty sztyletami przez swoich towarzyszy. W 22 odcinkach serial pokazuje, jak ten utalentowany, inteligentny i przeklęty Rzymianin urósł na ofiarach i krwi, zdradach i łapówkach, kłamstwach i strachu, w rezultacie doprowadzając do upadku siebie i Rzym. 12 odcinków pierwszego sezonu to droga bohatera na szczyt, zakończona jego śmiercią. 10 odcinków drugiego to opowieść o upadku wszystkiego, co zbudował.

„Ostatni król Szkocji” (2006), reż. Kevin Macdonald

Sposób, w jaki człowiek przeobraża się, odsłaniając swą mroczną istotę, doskonale pokazał Forest Whitaker w jednej ze scen tego filmu: uśmiecha się przyjaźnie, by już w następnej scenie przyjaźń spłynęła z jego twarzy, ukazując kamienne oblicze wroga. Po obaleniu poprzedniego prezydenta w wojskowym zamachu stanu, generała Idi Amina, nowy prezydent Ugandy zaprasza szkockiego lekarza do swojego pałacu, mówiąc, że jest szansa na stworzenie najlepszego leku w Afryce. Urzeka swego gościa – i rodaków – namiętnymi przemowami i obietnicami. Zamienia bluzę z epoletami na kitel lekarza. Niszcząc opozycję, zapewnia, że to dla dobra kraju...

Jak stał się potworem? Nie „stał się”, tylko zawsze nim był. Bo ludzie nie dostrzegają potworów, dopóki te kryją się pod łóżkiem. A kiedy wychodzą na świat, jest już za późno, by zrzucać winę na bajki.

„Car” (2009), reż. Pawło Łungin

Jeszcze zanim wypadł z łask rosyjskiego establishmentu artystycznego i putinowskich władz, Łungin stworzył portret samodzierżawcy – w pewnym sensie czarne zwierciadło rosyjskiej duszy, która pragnie iść do raju, ale nie może. W bardzo trafnej kreacji aktora komicznego Piotra Mamonowa (skądinąd – aktora komicznego) Groźny (Iwan Groźny) jawi się jako modelowy pacjent Freuda, ponieważ wypowiada skądinąd słuszne i prawe myśli, lecz jego działania, którymi kieruje lęk, prowadzą do piekła, topiąc szesnastowieczną Moskwę we krwi. To wymowny obraz formowania się potwora, w którym Łungin przewyższa talentem Hieronima Boscha – w przedstawianiu piekła na ziemi, które Rosjanin sprowadza z zaświatów na ziemię.

4
хв

Poprzednicy Putina

Jarosław Pidhora-Gwiazdowski

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
5
хв

Siedem warszawskich premier teatralnych, które warto zobaczyć w grudniu

Ексклюзив
4
хв

Siedem teatralnych premier w Kijowie, które warto zobaczyć w grudniu

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress