Exclusive
20
min

Płacz migranta

53. Kijowski Międzynarodowy Festiwal Filmowy „Mołodist” zakończył się tak samo, jak się rozpoczął – silnym polskim akcentem, co jest wyrazem hołdu Ukrainy dla Polski. Film otwierający wydarzenie, polskie „Dwie siostry”, opowiada o Polakach, którzy wyjechali do Ukrainy, by walczyć na wojnie. Z kolei „Pod wulkanem” to polski film traktujący o Ukraińcach, którzy stanęli w obliczu wojny, przebywając z dala od swojej ojczyzny

Jarosław Pidhora-Gwiazdowski

„Pod wulkanem” był filmem zamykającym festiwal „Mołodist”

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Lustrzane odbicia z początku i końca festiwalu nie są zaskakujące. To raczej przewidywalny, zrozumiały i pełen szacunku akt wdzięczności narodu ukraińskiego dla narodu polskiego, który na początku rosyjskiej inwazji masowo i bezwarunkowo pomógł milionom uchodźców z Ukrainy. Ta napaść mocno poruszyła również Polaków, dlatego na temat ukraińskiej imigracji nakręcili dwa filmy fabularne z rzędu (nie licząc dziesiątek dokumentów). Co więcej, jeden z nich, „Pod wulkanem” Damiana Kocura, został oficjalnie zgłoszony przez Polskę do Oscara.

I nic w tym dziwnego, bo migracja zmienia nie tylko migrantów, ale i tych, do których się udają, przez których ziemie przechodzą

Podobnie jak „Dwie siostry”, „Pod wulkanem” ma charakter metaforyczny, mimo swojej dosłowności. Oto rodzina Ukraińców, przebywająca na wakacjach na hiszpańskiej Teneryfie, pod zastygłym wulkanem, żyje w cieniu znacznie potężniejszego wulkanu: wulkanu wielkiej wojny, który eksplodował w Ukrainie. Ten wulkan zmienia wszystko, niosąc śmierć i zniszczenie.

Ukraińska rodzina z „Pod wulkanem” przebywa na wakacjach na Teneryfie. Tam 24 lutego 2022 r. dociera do niej wiadomość o wybuchu wojny

Wygląda na to, że reżyser Damian Kocur chciał nakręcić dokument, lecz stworzył paradokumentalną fikcję. Bohaterowie w rzeczywistości nie grają (w ścisłym tego słowa znaczeniu), a kiedy już grają, lepiej byłoby, gdyby tego nie robili. W pewnym momencie łapiesz się na tym, że myślisz o sztuczności wszystkiego, co widzisz, i nie jest to zbyt przyjemne. Bo artysta wcielający się w rolę ojca rodziny, Romy (Roman Łucki), wygląda jak kiepski aktor, jego żona Nastia (Anastazja Karpenko), nie gra w sposób znaczący. Ich młodszy syn Fiodor (Fiodor Pugaczow) to po prostu dziecko, a córka Sofia (Sofia Berezowska) w ogóle nie jest aktorką – ani grającą, ani umiejącą grać.

I tu przydaje się zmiana optyki: spojrzenie na film nie jak na film fabularny. Ten sposób filmowania, nawiązujący do dawnych filmów Jean-Luc Godarda, z jego „Do utraty tchu”, pozwala na inne spjrzenie, zamieniając to, co minimalnie fikcyjne, w to, co maksymalnie dokumentalne.

Bohaterowie tak naprawdę nie powinni być bohaterami, ale ludźmi, którzy muszą być sobą, a nie grać – zwłaszcza że zadanie postawione przez reżysera i scenarzystę umiejscawia aktorów w prokrustowym łóżku życia, gdzie mają własne imiona, a sytuacja dotyczy ich bezpośrednio jako Ukraińców

Prawdopodobnie większość dialogów to improwizacje na zadany temat. Dzięki temu pojawienie się Sofii jest przemyślanym posunięciem mającym na celu pokazanie jej autentyczności. W końcu Sofia zachowuje się jak typowa współczesna ukraińska nastolatka, z nieprzeniknioną pokerową twarzą, całkowitą obojętnością na innych, skupiająca się na smartfonie, Insta i koleżankach. Jest świadoma swojej nieatrakcyjności. Pociąga ją piękno, filmuje ocean, skaczących do niego chłopców i dziewczyny tańczące na rurze. Bez wyrazu, bez emocji, nie kłóci się z nikim, bo jest ukryta za swoim milczeniem i tylko rzuca piorunujące spojrzenia. To ona jest w centrum filmu, mimo że w rolach głównych występują Karpenko i Łucki. To właśnie Berezowska ujawnia sens wszystkiego. W jednym z epizodów, gdy sparaliżowana sytuacją rodzina w milczeniu skubie jedzenie w restauracji, Sofia pyta: „Dlaczego cały czas milczycie?”. I to jest manifestacja nastolatki, a nie logiki. Wiadomo, dlaczego milczą: bo są sparaliżowani. Ale przecież od tego są rodzice, starsi, doświadczeni ludzie, żeby wszystko poukładać.

Kocur celowo przesunął punkt ciężkości filmu na Sofię, której wiek, 16 czy 17 lat, jest punktem zwrotnym, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji, zrobienie kroku naprzód
Fiodor i Sofja

Jej ojciec, choć decyduje się wywieźć rodzinę do Polski, a samemu wyjechać do Kijowa, by dołączyć do obrony terytorialnej, nie jest wsparciem dla pozostałych. Łatwo wpada w złość, kłóci się z krewnymi i przypadkowymi Hiszpanami, płacze w wannie i pije samotnie piwo w pubie. To jego córka niesie równowagę. Na początku jej naturalnym uczuciem jest ukryta nienawiść do Rosjan, a ciche prześladowanie przez nią jednego z Rosjan w hotelu wywołuje silne emocje wśród publiczności. Ale później uspokaja się, koncentrując własne uczucia w sobie. Dopiero czarnoskóry chłopak, który zaczyna ją podrywać, tworzy nowe akcenty, ujawniając jej ciekawość świata. Jego opowieść o niedawnej przeprowadzce z Afryki do Hiszpanii w poszukiwaniu lepszego życia i o obecnej tułaczce w tym życiu, która jest daleka od idylli, uwydatnia uczucia Sofii i główną ideę filmu: samotność, kiedy twoja ojczyzna jest gdzieś daleko, a ty jesteś tutaj, w miejscu, w którym tak naprawdę nie wiesz, gdzie jesteś, i nie wiesz, jak żyjesz.

Poprzedzające finał fajerwerki wyraźnie to podkreślają: dla niektórych ludzi, turystów lub miejscowych to jest święto. Ale dla migrantów to ból w uszach, oczach i sercach

„Pod wulkanem” opowiada o życiu po erupcji – ale gdy skały, popiół i lawa jeszcze do ciebie nie dotarły, a ty trwasz w bolesnym oczekiwaniu na to, co ma nadejść. Mała historia ukraińskiej rodziny, skurczonej przez wiadomości z ojczyzny, którą niszczy wojna, jest jedną z niezliczonych podobnych historii, historii przymusowych migrantów i przypadkowych ofiar, ludzi, którzy stracili swoją przeszłość i uporządkowane życie.

Jedyne, co mogą zrobić, to śpiewać piękne, tęskne pieśni, w czym Ukraińcy są dość podobni do Afrykanów. Tak właśnie robi czarnoskóry chłopiec, gdy przez telefon wyśpiewuje matce swój płacz migranta.

Wszystkie zdjęcia: Lizart Film Press

No items found.

Dziennikarz, krytyk filmowy, scenarzysta. Został opublikowany w ponad 60 czasopismach, gazetach i stronach internetowych. Opublikował ponad 3 tysiące materiałów. Był redaktorem działu „kina” w magazynie „SHO”, w magazynie „Cinema Digest” był redaktorem naczelnym, a także w ukraińskim przedstawicielstwie międzynarodowego magazynu Total Film. W 2015 roku rozpoczął festiwal „Tydzień Odrodzenia Strzelania” (przy wsparciu finansowym Państwowej Agencji Filmowej). W 2018 roku brał udział w tworzeniu festiwalu „Tydzień Odrodzenia Strzelania” (przy wsparciu finansowym Państwowej Agencji Filmowej). W 2018 roku brał udział w tworzeniu Związków Krytyków Filmowych Ukrainy, festiwalu „Tydzień Krytyków Filmowych”, a później — w tworzeniu nagrody Związku Krytyków Filmowych „Kinokolo”. W 2021 roku był współtwórcą Korosten Street Film Festival. W 2020 roku napisał scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego wojskowego filmu akcji „Prawo do zemsty” (we współpracy z Julią Czerniawską), aw 2021 roku scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego kryminalnego thrillera erotycznego „Klucze do piekła i raju”. Członek Związku Krytyków Filmowych Ukrainy, Ukraińskiej Akademii Filmowej, Związku Dziennikarzy Ukrainy.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Suspilne Kultura [kanał ukraińskiej telewizji publicznej – red.] wraz z ukraińskim Pen Clubem (Ukraiński PEN) rozpoczął publikację serii esejów ukraińskich intelektualistów na temat miejsca ukraińskiej kultury w kontekście globalnym. Temat przewodni ukraińskiego Pen Clubu na rok 2025 brzmi: „Być w świecie”. „Nasze przetrwanie zależy od nas. Ale bez innych to niemożliwe” – pisze Wołodymyr Jermolenko, filozof, pisarz, prezes Ukraińskiego PEN, autor pierwszego eseju.

Wołodymyr Jermolenko, ukraiński filozof, pisarz, dziennikarz. Zdjęcie: ukraiński PEN

Wojna zawęża przestrzeń. Wciskasz się w ziemię, skręcasz w sobie, zakopujesz w swoim doświadczeniu, jak w kryjówce. Twoje ciało coraz mniej przypomina linię prostą, a coraz bardziej elipsę; otulasz się sobą, próbując być swoją własną ochroną, początkiem i końcem.

Żegnaj, wielości światów, nie wierzymy już w twoje istnienie, coraz częściej postrzegamy inne światy jako nieporozumienie, zdradę, zbrodnię. Czyż przyjemność pośród cierpienia nie jest zbrodnią? Czy normalność pośród nienormalności nie jest zdradą? Czy spokojny, zrównoważony świat podczas ataków rakietowych nie jest iluzją? Nie opowiadajcie nam więcej o zamorskich krainach z rzekami, ptakami i ciepłymi wiatrami od mórz, wiemy, że one nie istnieją. Przynajmniej dla nas.

Mój świat to mieszkanie, piwnica, ziemianka, karetka, schron przeciwbombowy, okop, droga, ramiona mojego dziecka, miejsce na cmentarzu dla tych, których kochałem. Mogę zmierzyć swój świat linijką. Nie będzie dużo większy niż moje ciało

Radykalne zawężenie świata. Przynajmniej to jest uczciwe. Przynajmniej jesteśmy skupieni. Przynajmniej widzimy cel.

Ale... istnieje ryzyko przekroczenia cienkiej linii. Stania się skupionym i ślepym. Stania się wyrazistym i niewidocznym. Krzyczenia z bólu, gdy z drugiej strony, z wielkiego świata, słychać tylko głuchą ciszę.

Nasz własny świat to dla nas za dużo – ale i za mało

Czy nie tego właśnie chce wróg? Abyśmy stracili wielki świat, do którego chcemy dotrzeć, abyśmy wypuścili go z rąk, jak balon? Abyśmy oderwali go od siebie, jak ciężki plecak? Czyż wróg nie chce, byśmy zawsze patrzyli w dół? Czyż wróg nie chce wbić nas w naszą własną ziemię po szyję?

Wojna zawęża przestrzeń, niesie nas w strumieniu do wąskiego, ciemnego tunelu. Nie mamy innego wyboru, musimy być skupieni.

Ale wróg chce również, byśmy nie mieli powietrza, byśmy nie mieli czym oddychać. Chce, byśmy mówili tylko językiem własnego bólu, dla którego coraz bardziej będzie brakować tłumaczy.

Wołodymyr Jermolenko: „Dla dzisiejszych Ukraińców bycie w świecie oznacza widzieć wrażliwość innych poprzez wrażliwość własną”. Zdjęcie: East News

Czy pozwolimy mu na to? Czy pozwolimy mu pozbawić nas naszego języka? Czy pozwolimy mu pozbawić nas szansy na bycie zrozumianymi – tysiące kilometrów od naszych fortyfikacji?

Nie, nie możemy na to pozwolić.

Jednak by to zrobić, musimy nauczyć się sztuki tłumaczenia samych siebie. Tłumaczyć język naszych doświadczeń na języki doświadczeń innych.

Kultura jest przede wszystkim tłumaczeniem doświadczeń. To podróż przez gąszcz niezrozumienia

To tłumaczenie nieprzetłumaczalnego. Bo nigdy nie możesz w pełni przetłumaczyć doświadczenia. Każde doświadczenie jest hieroglifem, szyfrem, zagadką. Ale możesz zacząć próbować. Możesz zacząć się zbliżać.

Bo czyż nie mamy wielkiemu światu czegoś do powiedzenia? Czy nie musimy powiedzieć mu czegoś nie tylko o sobie, ale także o nim? Powiedzieć mu czegoś, czego sam o sobie nie wie?

Być może on nie wie, że doceniasz życie bardziej, gdy ono może od ciebie uciec. Że piękno pojawia się tam, gdzie wcześniej widziałeś to, co przyziemne, banalne, zwyczajne. Że miłość staje się silniejsza przez stratę. Że wolność jest cenna przede wszystkim wtedy, gdy jest pomimo. Że być – to być pomimo.

On być może nie wie, że bycie jest wyjątkiem, a nie regułą. Że życie, być może, istnieje tylko w maleńkiej części czasu i przestrzeni. Że jego mikroskopijna natura nie jest powodem, by je lekceważyć, lecz powodem, by kochać je jeszcze bardziej. Że wiara w przyszłość może uczynić cię niewrażliwym na cuda. I że kiedy tracisz tę pewność, w rzeczywistości zaczynasz coś rozumieć.

Byt i świat nie są tablicami pojęć wciskanymi nam przez autorytety z mądrych książek filozoficznych. Nie jesteśmy maleńkimi owadami na wielkim ciele istnienia ani niewidzialnymi bakteriami na wielkim ciele świata. Bo świat i istnienie również są małe, również mikroskopijne, również zagrożone na tle rozległego pustkowia, które je otacza.

My wszyscy – razem z tym istnieniem, razem z tym światem – jesteśmy krusi i bezbronni. Wszyscy jesteśmy poranieni i niepewni. Wszyscy jesteśmy piękni w swojej złamanej niezłomności. Wszyscy z desperacji zanurzamy się w czułości. Wszyscy jesteśmy rzeczywistością pomimo niemożliwości, kroplami niepojętego cudu

Dla dzisiejszych Ukraińców bycie w świecie nie oznacza zdrady tego, co do nich należy. Być w świecie oznacza widzieć wrażliwość innych poprzez wrażliwość własną. Widzieć niebezpieczeństwo tam, gdzie inni widzą tylko kolejne jutro. Być gotowym na konfrontację z tym, co jest silniejsze od ciebie.

Bycie w świecie oznacza dopuszczanie do siebie innych doświadczeń. Ale oznacza również przekonanie innych kultur i narodów, że bez naszego doświadczenia nie mogą się obejść. Uczyć się na pamięć historii plemion innych ludzi, wiedząc, że one wkrótce przetną się z naszymi. Rysować mapy odległych kontynentów, rozpoznając na nich nasze góry i rzeki.

Bycie w świecie oznacza bycie w domu. Tyle tylko, że ten dom stał się dziś nieco większy.

Wojna zawęża przestrzeń. Ale też nagle dramatycznie ją rozszerza. A my, wciskając się w swoją ziemię, zyskujemy zdolność objęcia całej planety.

Tekst eseju można również przeczytać na stronie Suspilne Kultura

20
хв

„Musimy nauczyć się sztuki tłumaczenia samych siebie”. Esej Wołodymyra Jermolenki

7 premier teatralnych Kijowa w styczniu i lutym 2025 r.:

1. „Kopanie”

Kiedy: 3 lutego
Gdzie: Teatr Operacji Wojennych – w pomieszczeniach Narodowego Centrum Łesia Kurbasa, ul. Wołodymyrska 23w

Teatr Operacji Wojennych to nowy teatr na mapie Kijowa. Został stworzony przez reżysera Aleksa Boroweńskego, a grają w nim wyłącznie wojskowi i weterani wojenni (nie wszyscy byli wcześniej aktorami).

„Kopanie” to sztuka oparta na biografii Wasyla Stusa, która bada mity o męskości i odbrązawia wyobrażenia o poecie. Wykorzystuje wiersze Stusa, materiały z protokołów jego przesłuchań, muzykę Rammstein i Bohren & der Club of Gore, a także ukraińskie pieśni ludowe i rocka syberyjskiego. Spektakl jest immersyjny, co oznacza, że publiczność będzie zaangażowana w proces twórczy.

2. „Falstaff”

Kiedy: 24 i 25 stycznia, 21 i 22 lutego
Gdzie: Opera Kijowska, ulica Meżyhirska 2

Opera Kijowska prezentuje pierwszą premierę 2025 roku: operę „Falstaff” Giuseppe Verdiego, komedię muzyczną o przebiegłym awanturniku i jego przygodach. To ostatnia, 26., opera słynnego włoskiego kompozytora i jego trzecia opera oparta na historii z Szekspira. To też prawdziwy ewenement w historii Opery Kijowskiej, ponieważ do tej pory dzieło to nigdy nie było wystawiane w Kijowie. Dzięki wysiłkom zespołu kreatywnego teatru błyskotliwa i pełna humoru opera buffo „Falstaff” pojawia się teraz na kijowskiej scenie po ukraińsku.

3. „Chudnę od poniedziałku”

Kiedy: 17 i 18 stycznia (pokaz przedpremierowy)
Gdzie: Teatr Dziki – w siedzibie Teatru Brawo, ul. Ołesia Honczara 79

Dramatopisarka Olga Maciupa stworzyła sztukę opartą na prawdziwych wydarzeniach – na podstawie ankiety dotyczącej problemów kobiet plus size. W ankiecie wzięło udział ponad 200 kobiet.

Byłe uczestniczki popularnego programu o odchudzaniu spotykają się na pogrzebie koleżanki, która zmarła w dziwnych okolicznościach. Nie widziały się od dwóch lat, ale każda otrzymała list od zmarłej, co sprawiło, że porzuciły swoje zajęcia i udały się na spotkanie. Jakie tajemnice poznają na pogrzebie. I po tym czy będą się w stanie ze sobą kontaktować?

Projekt jest realizowany przy wsparciu Ukraińskiego Funduszu Kobiet.

4. „Niebezpieczne związki”

Kiedy: 10 i 30 stycznia, 9 lutego
Gdzie: Teatr Młody, ul. Prorizna 17

Andrij Biłous, dyrektor artystyczny Teatru Młodego, przedstawia własną wizję powieści francuskiego pisarza Pierre’a Chauderlos de Laclosa, który w XVIII wieku, w przededniu rewolucji francuskiej, opisywał obyczaje francuskiej szlachty. W wersji Biłousa akcja rozgrywa się w latach 20. XX wieku – ponad 120 kostiumów i imponująca scenografia robią wrażenie.

Życie markizy Isabelle de Merteuil jest pełne gwałtownych namiętności i intryg. W swoją kolejną grę angażuje starego przyjaciela Valmonta, cynicznego zdobywcę kobiecych serc. Dla zabawy żąda od niego, by uwiódł 15-letnią Cecile Volange, która wkrótce ma zostać wydana za mąż. Podstępny plan intrygantki zostaje jednak pokrzyżowany przez niespodziewane zauroczenie Valmonta niedostępną dotąd Cecile.

Aby pokonać największą przeszkodę, markiza i Valmont są zmuszeni zawrzeć diabelski zakład. A ten zmienia ich życie w okrutną grę, z której nikt nie wyjdzie zwycięsko.

5. „Złote dziewczyny”

Kiedy: 18, 19 i 31 stycznia oraz 8, 9 i 23 lutego
Gdzie: Teatr na Padole, zejście Andrijiwskie 20a

Teatr na Padole i reżyser Ihor Matwijiw przedstawiają lekki dramat „Złote dziewczyny” – o tym, że można zacząć życie na nowo, nawet jeśli wydaje się, że wszystko się skończyło. Sztuka została napisana przez amerykańskiego dramaturga Ivana Menchella, znanego z pracy nad serialami telewizyjnymi „Filip z przyszłości” i „Jonas”.

Trzy wdowy spotykają się raz w miesiącu, aby wypić herbatę i poplotkować, a potem przyciąć bluszcz na grobach swoich mężów. Po jakimś czasie okazuje się, że Ida, Doris i Lucille nie mają nic przeciwko dobrej zabawie, a nawet romansowi z siwowłosym mężczyzną na cmentarzu.

6. „Syn”

Kiedy: 18 i 19 stycznia, 5 i 16 lutego
Gdzie: Teatr Dramatu i Komedii na lewym brzegu Dniepru, aleja Browarska 25

Po raz pierwszy w Ukrainie. Spektakl „Syn” oparty jest na kultowej sztuce z trylogii współczesnego francuskiego dramaturga Floriana Zellera, w tłumaczeniu Iwana Riabczija. Reżyserem jest Jewhen Rezniczenko.

Dlaczego członkowie rodziny czasami się nie słyszą lub nie rozumieją? Dlaczego coś, co wczoraj sprawiało przyjemność, dziś traci smak? I jak możesz uratować najbliższą osobę, jeśli nie potrafisz poradzić sobie ze swoimi wewnętrznymi demonami?

Pierre jest odnoszącym sukcesy prawnikiem, który zaczyna swoje szczęśliwe życie od zera. Ale czy będzie w stanie zostawić przeszłość za sobą?

7. „Tatuowana róża”

Kiedy: 1, 2 i 21 lutego
Gdzie: Teatr im. Łesi Ukrainki, ulica Bohdana Chmielnickiego 5

Reżyser Dmytro Bohomazow wraz z aktorem Andrijem Samininem, który dołączył jako drugi reżyser, wystawili sztukę Tennessee Williamsa, klasyka amerykańskiego dramatu XX wieku. Sam autor określił „Tatuowaną różę” jako „dramatyczny list miłosny do świata”.

Serafina przez długi czas żyła wyłącznie miłością do zmarłego męża Rosario. Odcinając się od świata, skupia się na przetrwaniu swojej tragedii. Plotki o jego licznych zdradach tylko podsycają ogień zazdrości w jej sercu, a kiełki pierwszej miłości jej młodej córki zostają poświęcone na ołtarzu matczynych lęków. Wydaje się, że nic nie może wstrząsnąć zaciekłym oddaniem Serafiny dla jej dawnej miłości. Ale wszystko nagle się zmienia, gdy w jej domu pojawia się dziwny młody mężczyzna, Alvaro.

„Tatuowana róża” to profesjonalny debiut studentów studia Dmitrija Bohomazowa. Warsztat młodych aktorów może nie jest jeszcze dopracowany, ale z pewnością są pełni pasji. A do wydarzeń na scenie przygrywa zespół muzyczny grający na żywo.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6781332bd907b894cfc7b426_%D0%B2%D0%B0%D1%80%D1%88%D0%B0%D0%B2%D0%B0%20%D1%82%D0%B5%D0%B0%D1%82%D1%80.jpg">„Przeczytaj także: Polecamy: 7 warszawskich premier teatralnych w styczniu i lutym ”</span>

20
хв

Polecamy: 7 kijowskich premier teatralnych w styczniu i lutym

Oksana Gonczaruk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Hiszpański armagedon oczyma Ukraińców

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress