Exclusive
20
min

Ołeksij Koszel: Partia Zełenskiego boi się politycznej siły generała Załużnego

Nie wykluczam, że decyzja polityczna i prawna w sprawie wyborów może zostać podjęta z naruszeniem konstytucji. W ciągu minionego roku pojawiły się setki oświadczeń ze strony władz, że do przeprowadzenia wyborów potrzebna jest zmiana prawa. A gdy się ma większość głosów w parlamencie, prawo można zmienić z dnia na dzień – mówi Ołeksij Koszel, politolog i dyrektor generalny Komitetu Wyborców Ukrainy

Kateryna Tryfonenko

Nowymi członkami ukraińskiego parlamentu mogą zostać żołnierze i wolontariusze. fot: VASILY MAXIMOV/AFP/East News

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Rada Najwyższa apeluje do prezydenta elekta Donalda Trumpa i Kongresu USA o pomoc w zakończeniu wojny – by w Ukrainie mogły się odbyć wybory parlamentarne. Powiedział o tym dzień po amerykańskich wyborach wiceprzewodniczący Rady Najwyższej Ołeksandr Kornienko. Pod koniec września ukraińska Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że rozpoczęła aktualizację rejestru wyborców. Wywołało to falę spekulacji, czy ukraińskie władze przygotowują się do wyborów. Czy w bliskiej przyszłości wybory w Ukrainie są możliwe? Jak rosyjska inwazja wpłynęła na preferencje polityczne Ukraińców? Czy stronnicy generała Załużnego znajdą się w nowym parlamencie? I czy siły prorosyjskie mają szansę powrócić do ukraińskiej polityki? Sestry rozmawiają z Ołeksijem Koszelem, politologiem i dyrektorem generalnym Komitetu Wyborców Ukrainy.

Kateryna Tryfonenko: Czy w przyszłym roku w Ukrainie będzie można przeprowadzić wybory?

Ołeksij Koszel: Nie wykluczam, że może zostać podjęta decyzja polityczno-prawna o przeprowadzeniu wyborów, ale będzie to naruszenie konstytucji. W ciągu minionego roku pojawiły się setki oświadczeń urzędników państwowych, że do przeprowadzenia wyborów potrzebna jest zmiana prawa. Nikt – z wyjątkiem Fedira Wenisławskiego, byłego przedstawiciela prezydenta w Radzie Najwyższej – nie powiedział, że konstytucja zabrania przeprowadzenia wyborów. Wszyscy mówią wyłącznie o zmianie prawa, a przy większości głosów w parlamencie można to zrobić dosłownie z dnia na dzień. Dlatego nie wykluczam takiej decyzji, zwłaszcza że otrzymaliśmy wyraźny sygnał o wypłaceniu tysiąca hrywien przez rząd każdemu obywatelowi Ukrainy. Owszem, media społecznościowe eksplodowały oburzeniem, ale są miliony obywateli, którzy nie będą tym oburzeni.

Dla niektórych obywateli dotkniętych ubóstwem ten tysiąc hrywien – zwłaszcza jeśli zostanie pomnożony przez dwóch, trzech czy pięciu członków rodziny – może być wystarczającym powodem, by chcieć odwdzięczyć się prezydentowi Zełenskiemu

Od czego może zależeć decyzja o przeprowadzeniu wyborów?

Aby można było przeprowadzić wybory, musi być decyzja Rady Najwyższej Ukrainy. Sługa Narodu [partia Wołodymyra Zełenskiego – red.] ma większość głosów w parlamencie – nie samodzielnie, ale przy wsparciu trzech innych ugrupowań parlamentarnych: Dowiry i dwóch frakcji, które kiedyś tworzyły prorosyjską frakcję opozycyjną Platforma „Za Życie”, dziś zakazaną na mocy orzeczenia sądu. To jest nieformalna koalicja, która może zagwarantować poparcie dla każdej decyzji. Nawet takiej, która wykracza poza zdrowy rozsądek.

Decyzja w sprawie wyborów należy do Rady Najwyższej Ukrainy. fot: Shutterstock

Czy są jakieś oznaki, że ukraińskie partie przygotowują się do wyborów?

Nie widzę żadnej wyraźnej i systematycznej pracy partii politycznych, która świadczyłaby o przygotowaniu się do wyborów. Jedyne, co możemy powiedzieć, to że partie opozycyjne nasiliły krytykę rządu – choć warto zauważyć, że liczba powodów do tej krytyki wzrosła. W terenie burmistrzowie inwestują w projekty, które podczas wojny możemy postrzegać jako bezsensowne marnowanie pieniędzy.

Mamy naprawy elewacji, mamy programy kształtowania krajobrazu, mamy masową budowę chodników i bulwarów. W jednym z miast już podczas wojny zbudowano nawet fontannę

To marnotrawstwo, ale należy je umieścić w kontekście przygotowań do wyborów. Widzę też aktywność niektórych sił politycznych, takich jak partia Sługa Narodu, która masowo dystrybuuje broszury reklamowe w Kijowie i innych regionach. I jak już wspomniałem, mamy decyzję prezydenta o wypłaceniu tysiąca hrywien wszystkim obywatelom bez wyjątku, którą postrzegam jako technologię polityczną, bo nie ma w niej żadnej logiki ekonomicznej.

Czy Ukraińcy naprawdę potrzebują teraz wyborów? Jakie są nastroje?

Jeśli spojrzeć na liczbę ustaw rozpatrywanych i uchwalanych przez Radę Najwyższą, to zdecydowanie nie jest ona mniejsza niż przed wojną. Nieufność społeczeństwa wobec parlamentu jest wynikiem serii skandali, do których doszło już w czasie wojny: korupcji, problemów z deklaracjami majątkowymi, nieetycznego zachowania i prorosyjskich nastrojów wśród niektórych deputowanych. Dlatego na parlament spada dziś największa krytyka – w przeciwieństwie do innych instytucji władzy.

Mamy również powody, by krytykować parlament za jego niezdolność do ustalania priorytetów, za uchwalanie ustaw, z którymi, delikatnie mówiąc, można było poczekać do zakończenia wojny. Często zamiast rozpatrywać ważne ustawy wojskowe parlament zajmuje się ustawami o wątpliwym znaczeniu. Ale to nie jest tylko kwestia Rady Najwyższej. To problem głębokiego kryzysu administracji publicznej w ogóle. Możemy też krytykować Kancelarię Prezydenta i rząd za podejmowanie decyzji o niskiej jakości lub wątpliwym znaczeniu.

Po następnych wyborach połowa mandatów może przypaść żołnierzom i wolontariuszom. Zdjęcie: ANATOLII STEPANOV/AFP/East News

Nawiasem mówiąc, dziwi mnie, że zaufanie do rządu jest większe niż do parlamentu. Właśnie dowiedzieliśmy się, że rząd zapomniał zapewnić w budżecie środki na wypłaty dla wojska na 2024 r. – i jest dziura w wysokości 500 milionów hrywien. To ogromna kwota. Rząd tłumaczy się, że według Międzynarodowego Funduszu Walutowego wojna miała zakończyć się w 2024 r., więc nie przewidziano dalszych płatności. To logika ludzi, którzy nie wiedzą, jak podejmować decyzje.

Jeśli chodzi o nastroje wśród wyborców, to widziałem badania, które pokazują, że zdecydowana większość jest przeciwna przeprowadzaniu wyborów w czasie wojny

W zeszłym roku toczyła się dyskusja na temat prawdopodobieństwa przeprowadzenia wyborów. Przedstawiciele władz, w tym marszałek Rady Najwyższej Rusłan Stefanczuk, wprost stwierdzili, że przeprowadzenie wyborów jest możliwe – wystarczy tylko zmienić prawo (oczywiście mieli na myśli ustawę o stanie wojennym). Natomiast czołowi eksperci w dziedzinie prawa wyborczego, prawa konstytucyjnego i osoby publiczne zajmowali przeciwne stanowisko: że konstytucja zabrania przeprowadzania wyborów w czasie stanu wojennego. Przede wszystkim wyborów parlamentarnych, ale zdaniem ekspertów ta zasada dotyczy też wyborów prezydenckich i samorządowych.

Cieszy mnie, że społeczeństwo poparło to stanowisko i nie chce teraz wyborów. Myślę też, że takie stanowisko obywateli jest silnie związane z kwestią bezpieczeństwa.

Jak wojna na pełną skalę zmieniła życie polityczne i preferencje Ukraińców?

Po inwazji życie polityczne w Ukrainie praktycznie się zresetowało. Nie zniknęło, bo siły polityczne działają, ale w zdecydowanej większości w formacie sztabu wolontariuszy: w biurach partii politycznych w Kijowie składane są drony i zbierana jest pomoc humanitarna, którą rozwożą potem członkowie partii. Po wybuchu wojny na pełną skalę format podejmowania decyzji w Ukrainie faktycznie się zmienił.

Jeszcze przed inwazją kluczowe decyzje były podejmowane w Kancelarii Prezydenta, a rząd i parlament odgrywały rolę wykonawców. Po raz pierwszy w historii niepodległej Ukrainy jedna siła polityczna zdobyła większość miejsc w parlamencie i samodzielnie utworzyła rząd, nie musząc się oglądać na opozycję.

Natomiast po 24 lutego 2022 roku byliśmy świadkami niezwykle interesującego zjawiska: jedności w parlamencie – choć warto zauważyć, że kluczowe decyzje Rady Najwyższej dotyczyły kwestii bezpieczeństwa i obrony, wsparcia dla sił zbrojnych, więc nie mogły one podzielić parlamentu. Mieliśmy do czynienia z okresem bezprecedensowej jedności. Myślę, że po raz pierwszy w historii ukraińskiego parlamentaryzmu mieliśmy tak wysokie wskaźniki poparcia dla projektów ustaw. Co trzecia czy co czwarta decyzja była przyjmowana większością konstytucyjną.

Innymi słowy, parlament pracował, jak szwajcarski zegarek. Jednak z powodu prób wykluczenia opozycji z przestrzeni informacyjnej popełniono wiele błędów. Nie chcę rozwodzić się nad drobnymi kwestiami, blokowaniem kanałów opozycyjnych itp. Najważniejsze jest to, że parlamentowi nie udało się ustalić priorytetów. Z jednej strony pracowano w formacie, w którym decydujący głos należał do ulicy Bankowej [na tej ulicy w Kijowie znajduje się siedziba prezydenta – red.].

Z drugiej strony rząd popełnił błędy w decyzjach legislacyjnych i wykonawczych dotyczących sił zbrojnych

Dlatego mamy katastrofalne problemy. Oczywistym ich przykładem jest przedłożenie przez rząd parlamentowi zmian w przepisach dotyczących mobilizacji dopiero jesienią 2023 r. Co więcej, zmiany te były tak źle zredagowane i opracowane w takim pośpiechu, że parlament był zmuszony odesłać je rządowi w celu wprowadzenia poprawek (druga ich wersja też była złej jakości).

Te poprawki zostały przyjęte dopiero w kwietniu 2024 roku. Sfinalizowanie tak ważnej sprawy w trudnej fazie wojny zajęło sześć miesięcy. Oznacza to opóźnienie o półtora roku do dwóch lat. Tak samo było w innych dziedzinach.

Jakie trendy dominują dziś w ukraińskiej polityce?

Głównym trendem jest reorientacja wyborców na wojsko. Jest to związane z fenomenem generała Wałerija Załużnego, który wciąż cieszy się najwyższym zaufaniem. Zgodnie z wynikami ostatnich badań opinii publicznej wojsko cieszy się zaufaniem na poziomie 93-94%, czyli nawet większym niż Cerkiew prawosławna. Za wojskiem plasują się wolontariusze i służby ratunkowe.

Dowodzi to, że ludzie ufają także strukturom niewojskowym, ale związanym z wojskiem. Dlatego możemy się spodziewać, że przyszły parlament będzie w połowie składał się z żołnierzy i wolontariuszy

Wyniki badań opinii publicznej pokazują, że generał Załużny może być liderem w wyścigu wyborczym. Znaczący wynik może też osiągnąć Kyryło Budanow [szef wywiadu wojskowego Ukrainy – red.]. Mogą się też pojawić partie, które będą nawiązywały do nazw popularnych jednostek wojskowych. Wojsko stało się siłą polityczną, której obawiają się starzy gracze, przede wszystkim partia prezydencka.

Oczywiście istniała i nadal istnieje bardzo duża pokusa przeprowadzenia wyborów bez udziału wojska. Bo nawet jeśli wybory odbędą się krótko po ogłoszeniu pokoju lub rozejmu, jasne jest, że wielu wojskowych może nie zdążyć wziąć w nich udział.

Generał Załużny cieszy się najwyższym poparciem wśród Ukraińców. Zdjęcie: MAXYM MARUSENKO/AFP/East News

Co więcej, zaobserwowałem nawet w mediach falę wypowiedzi pseudoekspertów, zapewne opłaconych, którzy zaczęli wskazywać na ryzyko dojścia do władzy wojskowych. Ja uważam, że w ponadmilionowej armii ukraińskiej znajdzie się kilkaset wartościowych osób, które mają doświadczenie w pracy legislacyjnej i ochotę do uczciwej pracy w parlamencie. W rzeczywistości to był, jest i będzie kluczowy trend i kluczowe zagrożenie dla obecnie rządzącej większości.

Czy istnieje ryzyko powrotu sił prorosyjskich do ukraińskiej polityki?

W 2022 roku, kiedy Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony podjęła decyzję o delegalizacji prorosyjskich partii, wiele osób było w stanie euforii, wierząc, że na zawsze zamknęliśmy w Ukrainie kwestię „rosyjskiego świata”. Widzimy jednak, jak bolesny jest proces rozwodu z Patriarchatem moskiewskim. Musimy więc przyjąć, że ryzyko bolesnego rozwodu dotyczy też sfery politycznej. Dlatego teraz, by mieć przynajmniej częściowe gwarancje zmniejszenia po wojnie wpływu „rosyjskiego świata” na Ukrainę, musimy podjąć szereg decyzji legislacyjnych. Kluczową jest lustracja tych, którzy kandydowali na urzędy z zakazanych partii politycznych w ostatnich latach: najpierw w 2014 roku, a potem na początku wojny na pełną skalę. Chodzi o lustrację wszystkich, którzy ubiegali się o jakiś urząd – od wójta do prezydenta. Prorosyjskie partie polityczne powinny mieć zakaz startowania w wyborach w Ukrainie przez co najmniej 10 lat. Nie podoba mi się, że o tym nie dyskutujemy. Z jakiegoś powodu wszyscy myślą, że nie ma poważnych zagrożeń.

Chociaż logikę większości parlamentarnej można zrozumieć, bo dwa koła poselskie wywodzące się z dawnej Opozycyjnej Platformy „Za Życie” głosują zgodnie z rządzącą większością. Oczywiście trudno uwierzyć, że to wsparcie jest darmowe. Nie wykluczam, że w zamian za swą lojalność członkowie tych grup otrzymali pewne gwarancje. Właśnie dlatego parlament – mam na myśli prorządową większość – przez ponad dwa lata nie rozpatrzył rządowego projektu ustawy, która pozwoliłaby na odebranie miejsc w samorządach zakazanym rosyjskim partiom. Mamy więc do czynienia z absurdem: partie są zdelegalizowane, nie istnieją, ale ich deputowani pozostają w samorządach. Zakładam więc, że mogą zostać dopuszczeni do udziału w nowych, przekształconych projektach politycznych. Z drugiej strony jestem jednak w 100% przekonany, że w ciągu najbliższych 10 lat nie zobaczymy żadnych wyraźnie prorosyjskich projektów politycznych w Ukrainie.

Możemy natomiast zobaczyć – i jest to absolutnie prawdopodobne – prorosyjskie siły startujące w najbliższych wyborach pod przykrywką europopulistów i eurosceptyków

Siły te nie będą startować w wyborach bezpośrednio pod szyldem Moskwy. Wystarczy, że idee integracji europejskiej i euroatlantyckiej zostaną przez nie zakwestionowane i doprowadzone do absurdu, tak w Gruzji robi to rządząca partia Gruzińskie Marzenie. Jej politycy nie powiewają flagami Putina. Mówią tylko, że Rosjanie i Gruzini muszą być przyjaciółmi, że trzeba przywrócić loty do Rosji, bo gruziński biznes na tym skorzysta – i tak dalej. Właśnie dlatego musimy przeprowadzić lustrację.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Konferencja rozpoczęła się od ostrych ataków na UE ze strony wiceprezydenta USA J.D. Vance'a, który ostrzegł, że Europejczycy muszą wziąć większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo własne i Ukrainy. Jednocześnie administracja Trumpa chce osiągnąć trwały pokój, a nie ponowną wojnę za kilka lat. Ale główne pytanie, jakim kosztem, pozostaje bez odpowiedzi. Na konferencji prasowej w Monachium Wołodymyr Zełenski zauważył, że z Białego Domu dochodzą silne, ale różne sygnały. To, zdaniem ukraińskiego prezydenta, pokazuje, że Waszyngton nie ma gotowego planu. Czy możliwe jest osiągnięcie porozumienia z Rosją? Dlaczego "pokój w każdych okolicznościach ” jest koncepcją nie do przyjęcia nie tylko dla Kijowa, ale także dla Europy? Jakie są gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy?

Czerwone linie Ukrainy

Ukraina nigdy nie zaakceptuje porozumień zawartych za jej plecami i bez jej udziału, powiedział Volodymyr Zelenskyy podczas swojego wystąpienia na konferencji bezpieczeństwa. Publiczność zareagowała na to stwierdzenie oklaskami. Również w Monachium Wołodymyr Zełenski podkreślił, że jest gotowy do negocjacji z Putinem dopiero po uzgodnieniu stanowisk ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską. A to nie wszystkie czerwone linie, które nakreślił Zełenski. W Monachium odmówił również podpisania projektu umowy, która dałaby USA dostęp do ukraińskich metali ziem rzadkich. Kijów generalnie nie odrzuca takiej możliwości, ale Zełenskij nalega, aby wszelkie umowy dotyczące wydobycia i wykorzystania zasobów strategicznych były bezpośrednio powiązane z zapewnieniem Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa przez Stany Zjednoczone.

W Monachium Wołodymyr Zełenski powiedział, że Ukraina potrzebuje „zdecydowanego wsparcia” ze strony Stanów Zjednoczonych. Zdjęcie: OPU

Rdzeniem wszelkich gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, według Zelenskyy'ego, powinno być członkostwo w NATO, a ta kwestia, jak podkreślił ukraiński prezydent, pozostaje na stole, mówiąc, że jeśli Ukraina nie otrzyma członkostwa w Sojuszu, to powinny istnieć warunki, które pozwolą na zbudowanie innego NATO - właśnie w Ukrainie. Zelenskyy oskarżył również sojuszników o bycie na smyczy rosyjskiego przywódcy: „najbardziej wpływowym członkiem NATO wydaje się być Putin”.

Kto zasiądzie przy stole negocjacyjnym?

Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa odbyła się na tle bezpośrednich kontaktów między Waszyngtonem a Moskwą. 15 lutego sekretarz stanu USA rozmawiał telefonicznie z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych. Departament Stanu oświadczył, że rozmowa była kontynuacją rozmowy Trumpa z Putinem z 12 lutego. Marco Rubio powtórzył zaangażowanie prezydenta Trumpa w zakończenie wojny w Ukrainie. Urzędnicy omówili również możliwość potencjalnej współpracy w wielu innych kwestiach dwustronnych.

Europa powinna być zaangażowana w negocjacje z Rosją, mówią jednym głosem europejscy przywódcy, ale wydaje się, że Amerykanie nie spieszą się z ich zaproszeniem. Przynajmniej, jak powiedział Keith Kellogg, specjalny wysłannik Trumpa ds. Ukrainy i Rosji, podczas ukraińskiego lunchu, przy stole negocjacyjnym będzie dwóch protagonistów i jeden mediator - przedstawiciele Ukrainy, Rosji i Stanów Zjednoczonych.

Zełenski: „Chcemy osiągnąć silny, trwały pokój, a nie taki, w którym Europa Wschodnia znów znajdzie się w stanie konfliktu za kilka lat”. Zdjęcie: OPU

Nadszedł czas, aby Europa znacznie zwiększyła swoje wsparcie dla Ukrainy, a nie tylko domagała się miejsca przy stole, które jeszcze nie istnieje, mówi Kristi Raik, dyrektor Międzynarodowego Centrum Obrony i Bezpieczeństwa w Tallinie (ICDS):

Głównymi priorytetami dla Europy w tej chwili powinno być wysyłanie bardzo jasnych sygnałów o zwiększeniu pomocy wojskowej dla Ukrainy, zrozumienie, jaki będzie europejski wkład po osiągnięciu zawieszenia broni i jak zapewnić Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa. Oczywiście bardzo ważna jest praca nad próbą uzyskania jednolitego podejścia ze strony USA i Europejczyków. Jest to bardzo trudne, a komunikaty, które napłynęły od amerykańskich przywódców w ostatnich dniach, są naprawdę sprzeczne.

Kiedy porównamy wypowiedzi prezydenta Trumpa, wiceprezydenta J.D. Vance'a, sekretarza obrony Hughesa i specjalnego przedstawiciela ds. Ukrainy Keitha Kellogga, widzimy, że wszyscy oni wysyłają różne komunikaty.

Historyczne podobieństwa

W przeddzień konferencji w Monachium ministrowie obrony państw NATO spotkali się w Brukseli w dniach 12-13 lutego. Przemówienie sekretarza stanu USA Pete'a Hagela wywołało spore poruszenie po tym, jak stwierdził, że Ukraina nie może oczekiwać powrotu do granic z 2014 roku, ani nie może oczekiwać przystąpienia do NATO. Wielu europejskich obserwatorów zwróciło uwagę na podobieństwa do porozumień monachijskich z 1938 roku, kiedy to Wielka Brytania i Francja ugięły się pod żądaniami nazistowskich Niemiec i zezwoliły na aneksję części Czechosłowacji.

Kontekst historyczny ma wpływ, ale oceny powinny być tak trzeźwe, jak to tylko możliwe, mówi Bohdan Ferens, politolog międzynarodowy. „Wszystko już się wydarzyło, Trump doszedł do władzy w Stanach Zjednoczonych, a teraz następuje częściowe przeformatowanie kierunku polityki zagranicznej USA. Jest to sytuacja pełna wyzwań:

— Wyzwania są związane z faktem, że kraje europejskie nie bardzo wiedzą, co teraz robić. A czynnik Trumpa pomaga im się zmobilizować. Być może nawet bardziej niż agresja Rosji na pełną skalę. Drugą kwestią jest poziom współpracy transatlantyckiej w ramach NATO. Wszyscy rozumieją, że przy podejściu Trumpa jest mało prawdopodobne, abyśmy mogli w pełni polegać na gwarancjach wojskowych Stanów Zjednoczonych. Ponadto kwestie takie jak wojna rosyjska, Putin, Moskwa i chęć Trumpa do wejścia w jakiś format negocjacji nie są komunikowane z Europą, a Bruksela jest ogólnie napięta, delikatnie mówiąc.

W końcu architektura bezpieczeństwa europejskiego zależy przede wszystkim od tego, co ostatecznie zostanie osiągnięte w trakcie tych negocjacji.

Monachijskie oświadczenia Vance'a i europejska armia

Stany Zjednoczone w Monachium reprezentował wiceprezydent Vance, którego przemówienie składało się głównie z ataków na UE, mówiąc, że nie martwi się już Rosją czy Chinami, ale zagrożeniem od wewnątrz - odejściem Europy od wartości demokratycznych. Ponadto doradził Europejczykom, aby więcej myśleli o własnym bezpieczeństwie, ponieważ Ameryka skupi się na innych zadaniach.

J.D. Vance powiedział w Monachium, że głównym zagrożeniem na świecie nie są Chiny czy Rosja, ale z samej Europy. Zdjęcie: THOMAS KIENZLE/AFP/Eastern News

Jednak wbrew oczekiwaniom, J.D. Vance nie powiedział nic o rosyjskiej agresji i poświęcił niewiele uwagi kwestiom bezpieczeństwa międzynarodowego w ogóle. Pomimo tego, że obserwatorzy spodziewali się usłyszeć w przemówieniu Trumpa plany zakończenia wojny w Ukrainie. Sam Trump nazwał przemówienie Vance'a w Monachium „najbardziej błyskotliwym przemówieniem w historii”.

„Bądźmy szczerzy: nie możemy wykluczyć, że Ameryka może powiedzieć Europie »nie« w związku z wyzwaniami, przed którymi stoi” - powiedział z mównicy w Monachium Wołodymyr Zełenski. Jego zdaniem Europa potrzebuje własnej armii, mówiąc, że nadszedł czas na stworzenie europejskich sił zbrojnych. Nie będzie zjednoczenia armii narodowych i generalnie powinniśmy być ostrożni z takimi sformułowaniami, powiedział polski minister spraw zagranicznych. Niemniej jednak, zdaniem Radosława Sikorskiego, Unia Europejska z pewnością powinna rozwijać własne zdolności obronne.

Vance podczas spotkania z Zełenskim. Zdjęcie: OPU

Pokój dzięki sile

Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa pokazała kilka rzeczy. Najważniejszą i najbardziej niebezpieczną jest to, że słowo i koncepcja zwycięstwa zniknęły z agendy, mówi ekspert wojskowy, emerytowany podpułkownik armii brytyjskiej Glen Grant:

„Nie można osiągnąć pokoju z Putinem w drodze negocjacji. To człowiek, który zniszczył swój własny kraj, wyrównując Straszne z ziemią i zabijając dziesiątki tysięcy niewinnych Rosjan. Całkowicie zniszczył Mariupol, mimo że miasto to było rosyjskojęzyczne. Już toczy wojnę z Zachodem i przygotowuje się do coraz większego zniszczenia.

Jeśli nie zostanie pokonany, poczeka, pozwoli słabym zachodnim politykom i społeczeństwom wrócić do zwykłego życia, piwa, McDonald's, nart i lodów, a potem wróci silniejszy niż kiedykolwiek

Ukraina potrzebuje pokoju poprzez siłę, powiedziała w Monachium przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, stwierdzając, że jeśli Rosja nie zostanie zmuszona do pokoju, państwa autorytarne odniosą wrażenie, że mogą najeżdżać sąsiednie kraje i naruszać granice ustanowione przez prawo międzynarodowe bez konsekwencji. Według przewodniczącej Komisji Europejskiej teza ta jest podzielana po obu stronach Atlantyku. Przypomniała również, że Europa zainwestowała już 134 miliardy euro we wsparcie Ukrainy i jest gotowa do dalszej pomocy.

Ursula von der Leyen w Monachium. Zdjęcie: THOMAS KIENZLE/AFP/Eastern News

Rosja próbuje teraz zaprezentowac się jako silniejsza niż jest w rzeczywistości, powiedziała Kristi Raik, szefowa Międzynarodowego Centrum Obrony i Bezpieczeństwa w Tallinie (ICDS):

Jeśli koszt wojny dla Rosji wzrośnie, rosyjskie zasoby ulegną dalszemu wyczerpaniu, a Rosja uzna, że naprawdę nie może osiągnąć nic więcej poprzez kontynuowanie wojny, wówczas istnieje szansa na zawieszenie broni. Ale zawieszenie broni musi być również poparte realną siłą i jasnymi zobowiązaniami, ponieważ Moskwa nie będzie negocjować w dobrej wierze i nie zaakceptuje pokoju, chyba że nie będzie miała innego wyjścia, a po drugiej stronie będzie potężna siła, która może powstrzymać ją przed ponownym atakiem”.

Wyzwania dla Europy

Monachium 2025 stało się rodzajem zimnego prysznica i oczywiste jest, że Europa powinna przygotować się na ostrzejszą rzeczywistość, mówi Bogdan Ferens, ekspert ds. międzynarodowych w . Jednak jego zdaniem, nawet pod rządami prezydenta Trumpa, Stany Zjednoczone nie są gotowe na utratę Europy, ponieważ nie jest to korzystne dla ich bezpieczeństwa narodowego i interesów gospodarczych:

Ale z perspektywy europejskiej, w kontekście kwestii bezpieczeństwa, Bruksela potrzebuje większej autonomii. Pytanie brzmi, jak to zapewnić. A to jest trudniejsze.


W przeddzień konferencji w Monachium ministrowie spraw zagranicznych UE odbyli pilne spotkanie w celu omówienia najnowszych oświadczeń administracji USA. Jak podsumował szef unijnej dyplomacji, Europa pozostaje silnie zjednoczona we wspieraniu Ukrainy i wzmacnianiu własnej obrony. „Wkrótce pojawią się nowe inicjatywy” - zapowiedział Kaja Kallas.
Musimy walczyć ramię w ramię z Ukrainą. Oznacza to nie tylko słowa wsparcia, ale obecność na ziemi, w powietrzu i na morzu - powiedział ekspert wojskowy, emerytowany podpułkownik armii brytyjskiej Glen Grant:

- „Otoczenie Trumpa ma wyraźne rosyjskie sympatie i jeśli nie będziemy działać, aby wygrać, szybko znajdziemy się w tym samym bałaganie, co Ukraina.

Data publikacji: 16.02.2025

20
хв

„Najbardziej wpływowym członkiem NATO wydaje się być Putin”: wyniki monachijskiej konferencji bezpieczeństwa dla Ukrainy, Europy i Stanów Zjednoczonych

Kateryna Tryfonenko

Przez pierwsze trzy tygodnie ponownej prezydentury Donald Trump urzędował w trybie turbo. Dziesiątki decyzji i dekretów, jeszcze więcej oświadczeń i długich wywiadów: zawładnął globalną przestrzenią informacyjną i wydaje się gotowy do podjęcia zdecydowanych działań.

Absolutnym priorytetem jego administracji jest zakończenie wojny w Ukrainie. Czy szybki pokój jest możliwy? A jeśli tak, to jak długo potrwa? Rozmawiamy Edwardem Lucasem, dziennikarzem, pisarzem i doradcą w Centrum Analiz Polityki Europejskiej (CEPA).

Wiosenny rozejm

Maryna Stepanenko: Według „The Independent” Donald Trump chce zakończyć wojnę w Ukrainie do wiosny. Realistyczny plan?

Edward Lucas: Nie sądzę, by nawet sam Trump wierzył, że uda mu się zakończyć wojnę do wiosny. Prawdopodobnie będzie w stanie rozpocząć negocjacje. Być może będzie w stanie zmienić obecne parametry wojny – ale jej nie zakończy.

Prezydent USA wielokrotnie powtarzał, że wywrze presję na Moskwę, w tym poprzez sankcje, jeśli Kreml odmówi negocjacji. Widzimy, że pierwsza groźba –  obniżenie ceny ropy – już zaczęła się materializować. Trump powiedział, że niższe ceny wpłyną na zdolność Putina do finansowania wojny. Jak skuteczne może być takie podejście, biorąc pod uwagę zdolność Rosji do dywersyfikacji eksportu surowców energetycznych, na przykład do Chin lub Indii?

Załamanie cen ropy to dobry pomysł, jeśli chodzi o zwiększenie presji ekonomicznej na Putina. Wątpię jednak, by był to czynnik decydujący. Myślę, że rosyjska gospodarka wykazała się niezwykłą odpornością zarówno pod względem fizycznej odporności na ukraińskie ataki na jej infrastrukturę, jak pod względem odporności eksportu, zdolności do zastąpienia importu i ogólnie radzenia sobie z sankcjami. Byłbym więc zaskoczony, gdyby niska cena ropy naftowej popchnęła Putina do stołu negocjacyjnego. Ale uważam, że to dobry ruch.

Czy strategia kija i marchewki, łącząca presję na Moskwę z ofertą negocjacji,  może zmusić Putina do ustępstw?

To możliwe, jeśli masz odpowiednią marchewkę i odpowiedni kij, ale nie jestem optymistą.

Myślę, że istnieje poważne niebezpieczeństwo myślenia życzeniowego. Całkiem możliwe, że Putin tak zirytuje Trumpa, a ten powróci do wspierania Ukrainy wszelką potrzebną bronią, wywrze prawdziwą presję na Rosję i umożliwi zadanie Kremlowi decydującej porażki na polu bitwy. Wszyscy bylibyśmy tym zachwyceni. Myślę jednak, że szanse na to są dość małe.

Bardziej prawdopodobne jest, że Ameryka będzie się dąsać, ale nie zmieni to zasadniczo sytuacji. Według mnie jest prawdopodobne, że Trump powie Europejczykom: „Jeśli tak bardzo martwicie się o Ukrainę, to sami naprawcie sytuację”. Oznacza to, że powinni oni zapewnić więcej pieniędzy i broni, zamiast jeździć do Stanów Zjednoczonych, oczekując, że Waszyngton rozwiąże wszystkie ich problemy.

To byłoby całkowicie zgodne ze światopoglądem Trumpa. On potrzebuje jednej dużej umowy w ciągu najbliższych kilku miesięcy, ponieważ chce zdobyć pokojową Nagrodę Nobla. I może to być umowa, która przynajmniej tymczasowo zakończy wojnę Rosji z Ukrainą

Ale może to być również porozumienie między Izraelczykami a dużymi państwami arabskimi, zwłaszcza Arabią Saudyjską. Szuka więc porozumienia na dużą skalę, lecz nie musi to być Ukraina. I myślę, że porozumienie pokojowe w Ukrainie będzie znacznie trudniejsze do osiągnięcia niż porozumienie na Bliskim Wschodzie.

9 lutego światowe media obiegła informacja, że Trump rozmawiał już przez telefon z Putinem o wojnie w Ukrainie. Zdjęcie: Ben Curtis/Associated Press/East News

Jakie są więc najbardziej prawdopodobne scenariusze, jeśli nowa administracja USA nie poczyni postępów w rozwiązaniu wojny w Ukrainie w ciągu najbliższych kilku miesięcy? Czy Waszyngton może stracić zainteresowanie?

Jeśli Trump nie uważa, że bezpieczeństwo europejskie jest ważne dla Ameryki, a myśli, że Europejczycy powinni sami o nie zadbać, to Ukraina jako kluczowa kwestia bezpieczeństwa europejskiego może wypaść z jego agendy.

Europejczycy będą musieli podjąć znaczne wysiłki, by uświadomić Trumpowi znaczenie Europy. Bo on postrzega ją raczej negatywnie i stara się wywierać na nią presję z powodów ekonomicznych i biznesowych

Czy można sobie wyobrazić, że Trump poprosi Kongres o kolejne 100 miliardów dolarów dla Ukrainy? Nie jest to niemożliwe, ale jest mało prawdopodobne. Dlatego duże kwoty amerykańskiej pomocy dla Ukrainy w tym roku wydają się nierealne.

Jednocześnie Putin wierzy, że ma przewagę na polu bitwy, a Zachód traci jedność. Widzi stopniowy spadek morale w Ukrainie i nie jest w nastroju do negocjacji. Jeśli jest przekonany, że może wygrać militarnie, to dlaczego miałby negocjować?

Z drugiej strony w ostatnich wypowiedziach Putina słyszymy, że Rosja wydaje się być gotowa do negocjacji. Czy rosyjski prezydent ucieka się do pochlebstw wobec Trumpa, mówiąc o swoich „dobrych stosunkach” z obecnym prezydentem USA? Jakie sygnały Moskwa wysyła do Białego Domu?

Nie sądzę, by Putin był idiotą. Wie, jak ważne jest, by nie urazić Trumpa. Dlatego mówi, że jest gotowy do negocjacji.

Zarazem nie uważam, by Rosja widziała teraz potrzebę poważnych rozmów. Podejrzewam, że Putin usiądzie do stołu negocjacyjnego i powie: „Chcemy zdemilitaryzowanej Ukrainy. Chcemy gwarancji, że nigdy nie dołączy do NATO”. I jeszcze dwie lub trzy inne rzeczy, w tym włączenie tymczasowo okupowanych terytoriów do Rosji.

Czy Trump uzna to za nie do przyjęcia? Prawdopodobnie nie. Czy Ukraińcy uznają to za nie do przyjęcia? Prawdopodobnie tak. Czy Europejczycy będą gotowi wspierać Ukraińców w ich dalszym oporze? Być może tak, ale nie jestem pewien.

Tak czy inaczej myślę, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz. Zobaczymy, jakie będzie stanowisko negocjacyjne Putina, które z ukraińskiego punktu widzenia jest dość nierozsądne. A to nie to samo co początek prawdziwych negocjacji

Co może zrobić Ukraina

Trump powiedział, że jest gotowy na spotkanie z Putinem choćby dzisiaj. Czy istnieje zagrożenie, że los Ukrainy może zostać rozstrzygnięty za plecami Kijowa?

Zawsze istnieje ryzyko kolejnej Jałty. Trump może chcieć upokorzyć Europę i powiedzieć, że zdecydował o wszystkim – a inni będą musieli zaakceptować jego umowę.

Aby temu zapobiec, Ukraina i Europa muszą przemówić jednym głosem i jasno powiedzieć, że nie zaakceptują porozumienia między Trumpem a Putinem

Nawet jeśli USA ustąpią, Ukraina musi pokazać, że nadal chce walczyć. To samo w sobie wzmocni jej pozycję negocjacyjną. Istnieją jednak dwie rzeczywistości: manewry dyplomatyczne i sytuacja na polu bitwy. To, co dzieje się przy stole negocjacyjnym, zależy od tego, co dzieje się na froncie.

Ukraina słusznie prosi swoich partnerów o zagwarantowanie jej bezpieczeństwa, aby można było zapobiec ponownemu atakowi ze strony Rosji, jeśli zawieszenie broni zostanie osiągnięte. Biorąc pod uwagę bolesne doświadczenia memorandum budapesztańskiego, jak powinny wyglądać nowe gwarancje dla Ukrainy? I co może zagwarantować ich faktyczną realizację?

Oto kluczowe pytanie: czy prawdziwe zawieszenie broni jest możliwe i jak można zapewnić bezpieczeństwo i rozwój Ukrainy. Wymaga to silnych gwarancji wojskowych i gwarancji bezpieczeństwa, tyle że papierowe umowy nie działają. NATO nie jest gotowe na przyjęcie Ukrainy, a rozmieszczenie 40-60 tys. żołnierzy w celu monitorowania zawieszenia broni wydaje się nierealne.

Alternatywą byłoby dostarczenie Ukrainie zaawansowanej technologicznie broni, takiej jak rakiety Taurus lub Tomahawk. Ale to, czy Zachód jest naprawdę gotowy pozwolić Ukrainie na ich użycie według jej własnego uznania, jest poważnym pytaniem.

Moja pesymistyczna prognoza jest taka, że nastąpi zawieszenie broni, ale bez gwarantowanego bezpieczeństwa. Rosja przetestuje te gwarancje, one okażą się słabe, a sytuacja jeszcze się pogorszy

Oś zła

„Gdy Trump podpisze porozumienie pokojowe, rozpocznie się wyścig między Rosją a Zachodem, by przygotować swoje armie do następnego konfliktu” – pisze „The Times”. Biorąc pod uwagę sankcje gospodarcze i wyczerpanie zasobów z powodu trwającej wojny z Ukrainą – czy Rosja będzie w stanie konkurować z Zachodem w modernizacji swoich sił zbrojnych? Czy Kreml może znaleźć w tym celu wsparcie ze strony „nowej osi agresorów”?

Warto pamiętać, że Rosja ma gospodarkę porównywalną z włoską i zapłaciła straszną cenę za pierwsze trzy lata wojny. A mimo to przewidywania jej upadku gospodarczego okazały się myśleniem życzeniowym.

Putin wciąż ma wiele do poprawienia zarówno pod względem odporności gospodarczej, jak mobilizacji. I dopóki Rosjanie wierzą, że to jest egzystencjalna walka o przyszłość ich kraju, będą znosić ból i poświęcenia. Myślę, że Putin widzi również to, że Zachód jest nadal bardzo słaby, i ma teraz świetną okazję, by wykorzystać obecne sukcesy militarne w Ukrainie, pójść naprzód. A potem, po zawieszeniu broni, wrócić i zdławić resztki ukraińskiego oporu, wykorzystując te, obawiam się, słabe gwarancje bezpieczeństwa.

Ma również szansę zagrać z NATO, zagrać ze słabością północno-wschodniej flanki Sojuszu, zwłaszcza z krajami bałtyckimi, gdzie nadal nie mamy odpowiedniej obrony. Są plany, ale nie ma odpowiednich zdolności obronnych. To bardzo kuszący cel.

Nietrudno sobie wyobrazić, że do końca tego lub przyszłego roku Putin odniesie ogromne zwycięstwo w Ukrainie i zniszczy NATO. A to będzie warte ekonomicznego i każdego innego bólu, jaki takie zwycięstwo za sobą pociągnie.

Czy jest możliwe, że Trump wywrze presję na Chiny, by wpłynęły na Rosję w celu podpisania porozumienia z Ukrainą?

Chiny mają wyjątkową zdolność zarówno do wywierania presji, jak wspierania Rosji. Ale czy Pekin jest zainteresowany mediacją USA, po której Trump przypisze sobie całą zasługę? Być może – o ile to Pekin postawi na swoim.

Chiny nie mają jednak doświadczenia w międzynarodowej dyplomacji, które wskazywałoby na ich zdolność do zawierania dużych transakcji. Wolą, gdy kraje zachodnie proszą je o wpłynięcie na Rosję, bo to daje Pekinowi dodatkową dźwignię

Biorąc pod uwagę spory handlowe między USA i Chinami, jest mało prawdopodobne, że Xi Jinping będzie priorytetowo traktował wyświadczenie Trumpowi geopolitycznej przysługi w kwestii ukraińskiej.

Czy istnieje jakieś narzędzie do długoterminowego powstrzymywania Rosji?

Jedyną długoterminową nadzieją jest przekształcenie Rosji z imperium w państwo pokojowe. Jeśli tak się stanie, znacznie łatwiej będzie rozwiązać inne problemy. Ale dopóki Rosja pozostaje imperium, zagrożenia nie znikną.

NATO nie jest już skuteczną odpowiedzią – jest zbyt duże, zbyt powolne i zbyt podzielone. Potrzebujemy koalicji państw, które rozumieją zagrożenie i są gotowe powstrzymać Rosję w różnych regionach. Ten proces powinien rozpocząć się 10-15 lat temu. Teraz jesteśmy spóźnieni, a być może w ogóle jest już za późno.

NATO-wskie ćwiczenia STEADFAST DEFENDER-24. Zdjęcie: AA/ABACA/Abaca/East News

Czy koalicja chętnych państw może zapewnić Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa? Jeśli NATO nie wchodzi w grę, to czy kraje takie jak Wielka Brytania, Niemcy i Francja mogłyby, współpracując, rozmieścić wojska w Ukrainie, by zapobiec dalszej rosyjskiej agresji?

Koalicja sojuszników mogłaby teoretycznie rozmieścić wojska na Ukrainie jako środek odstraszający – ale co się stanie, gdy nadejdzie czas, by faktycznie ich użyć? Czy Wielka Brytania, Francja, Niemcy i Polska są gotowe walczyć z Rosją z powodu blokady Odessy lub z nową rosyjską ofensywą?

To wątpliwe. Aby gwarancje były naprawdę wiarygodne, potrzebujemy 100 tysięcy żołnierzy, tak jak w Niemczech Zachodnich podczas zimnej wojny. Europa nie ma takich zasobów, trudno znaleźć nawet 10 tysięcy.

Europejscy sojusznicy i NATO po prostu nie mają możliwości zmobilizowania sił potrzebnych do obrony Ukrainy na masową skalę.

Mogliby bronić Ukrainy za pomocą nowoczesnej broni.

Teoretycznie mogliby umieścić broń jądrową na linii frontu w Ukrainie i powiedzieć: „Tak, to jest gwarancja”

Ale wiążą się z tym ogromne problemy polityczne i nie jestem pewien, czy są gotowi na takie ryzyko. A bez wystarczającej siły i gotowości do podjęcia ryzyka niezwykle trudno zapewnić naprawdę skuteczne gwarancje bezpieczeństwa.

Przyszłość Rosji Putina

Rosja rozpowszechnia narrację, że jej gospodarka jest odporna na zachodnie sankcje. UE twierdzi, że to nieprawda. Jak ocenia Pan sytuację wewnątrz Rosji? Jak długo jeszcze Moskwa może prowadzić wojnę z Ukrainą pod obecną presją sankcji?

Mamy tendencję do myślenia życzeniowego, jeśli chodzi o Rosję. Ona była w stanie zmobilizować swoje zasoby, aczkolwiek ogromnym kosztem dla własnej przyszłości. Jej gospodarka cierpi z powodu poważnych ciosów, kumulują się problemy w systemie finansowym, rośnie poziom złych kredytów w sektorze prywatnym. A mimo to Rosja nadal walczy.

Chcemy jej upadku, więc jesteśmy skłonni wierzyć, że to już się dzieje. Ale Rosja nadal znajduje sposoby na podtrzymanie wojny: otrzymuje drony od Iranu, pozyskuje wojska od Korei Północnej, omija sankcje za pośrednictwem Chin. Co więcej, wciąż ma niewykorzystane zasoby.

Przyszłe pokolenia Rosjan będą zmuszone płacić za imperialne awantury Putina, jednak w tej chwili Rosja nie znajduje się w ślepym zaułku. Prawdopodobnie będzie w stanie przetrwać co najmniej kolejny rok lub dwa. I nawet jeśli sytuacja stanie się krytyczna, Kreml znajdzie sposoby na dostosowanie się.

Czy Zachód wyczerpał swoją wyobraźnię w kwestii sankcji? A może nadal dysponuje potężnymi narzędziami, które nie zostały jeszcze wykorzystane?

Oczywiście, nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości. Zachód szuka takich sankcji, które uderzą w Rosję, ale nie zaszkodzą jemu samemu. Dlatego ograniczamy import ropy i gazu rurociągami, ale już nie gazu skroplonego. Blokujemy dostawy ropy naftowej, lecz nie produktów ropopochodnych. W rezultacie sankcje stwarzają trudności dla Rosji, ale otwierają także model biznesowy dla tych, którzy pomagają je obejść, od Rosjan po dealerów w Dubaju.

Nałożyłbym surowe sankcje wtórne, w szczególności na „flotę cieni”, bankierów, prawników i księgowych, którzy ułatwiają omijanie ograniczeń. Na przykład pozbawiłbym ich możliwości bezwizowego wjazdu do USA, Europy i Wielkiej Brytanii. Jeśli jesteś prawnikiem lub handlowcem w Dubaju i jesteś zaangażowany w programy obchodzenia sankcji, chcąc podróżować na Zachód, będziesz musiał stać w kolejce do konsulatów obok studentów, niań i osób ubiegających się o azyl.

Wygodne życie takich ludzi musi się skończyć

Wciąż istnieje wiele możliwości, ale brakuje woli politycznej. Putin to widzi. W efekcie Zachód jest zmęczony, przestraszony, rozproszony – a Ukraina płaci za to cenę. To sprawia, że jestem zarówno smutny, jak zły.

Jak może wyglądać gospodarka Rosji za 5-10 lat, jeśli międzynarodowa izolacja będzie się utrzymywać?

W dłuższej perspektywie Rosja w coraz większym stopniu stanie się wasalem Chin. Chińskie firmy wykupują jej aktywa niemal za bezcen, inwestując w strategiczne sektory, a rosyjska gospodarka w coraz większym stopniu koncentruje się na eksporcie do Chin. Więzi handlowe i inwestycyjne między tymi dwoma krajami tylko się zacieśniają. W końcu Rosja może stać się surowcowym dodatkiem do Komunistycznej Partii Chin. To nie jest przyszłość, którą Putin obiecał swoim rodakom.

Zdjęcie główne: Deposit/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Szybki pokój po amerykańsku. Czy Trump ogra Putina?

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Szybki pokój po amerykańsku. Czy Trump ogra Putina?

Ексклюзив
20
хв

Strategia obronna Europy: co się zmieni

Ексклюзив
20
хв

Rebecca Harms: Polska jest niekwestionowanym celem Rosjan

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress