Exclusive
20
min

Nowy sojusz obronny: jak kraje nordyckie i Polska wspierają Ukrainę

Współpracę należy budować z tymi, którzy sami mogą stać się kolejnymi ofiarami imperialnych ambicji Rosji. Te kraje najlepiej rozumieją nasze potrzeby i zagrożenia

Mykoła Kniażycki

Na kogo Ukraina może liczyć najbardziej? Zdjęcie: AA/ABACA/Abaca/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Między Warszawą a Bernem doszło do poważnego nieporozumienia. Szwajcarzy odebrali licencję największej polskiej firmie handlującej bronią. To kara dla Polaków za wysłanie 645 tys. sztuk amunicji małokalibrowej do Ukrainy, bo Szwajcarzy nie znieśli zakazu sprzedawania nam ich broni. Jednocześnie Szwajcaria zajmuje pierwsze miejsce w Europie pod względem liczby komponentów, które znaleziono w rosyjskiej broni. W szczególności są one nadal wykorzystywane do produkcji rakiet „Kindżał”.

Ta historia może przejść do podręczników jako klasyczny przykład podwójnych standardów. Ale jest to również sygnał polityczny dla Ukrainy. Musimy budować współpracę z tymi, którzy sami mogą stać się kolejnymi ofiarami imperialnych ambicji Rosji. Takie kraje najlepiej rozumieją nasze potrzeby i zagrożenia.

Dlatego Polska dołączyła niedawno do sojuszu ośmiu państw nordyckich i bałtyckich. Koalicję Nordic-Baltic Eight (NB8) tworzą Dania, Estonia, Islandia, Łotwa, Litwa, Norwegia, Szwecja i Finlandia
Spotkanie NB8 w Szwecji. Zdjęcie: KPRM

Kraje te są liderami w udzielaniu pomocy Ukrainie od pierwszych dni inwazji:

* Od początku inwazji Estonia przekazała Ukrainie 1,4 proc. swojego PKB, a Łotwa 1 proc;

* Polska, która niedawno dołączyła do tej grupy, zapewniła Ukrainie pomoc na poziomie 4,9% PKB;

* Dania przekazała 7 miliardów euro pomocy, Norwegia 4,7 miliarda euro, Szwecja 4,1 miliarda euro, a Finlandia 2,3 miliarda euro.

Ta pomoc stale rośnie:

* Dania przeznaczy 180 milionów dolarów na produkcję broni dla Ukrainy;

* Litwa sfinansuje produkcję dronów dalekiego zasięgu „Palanyca”, a pierwsze 10 milionów dolarów zostało już przydzielone;

* Szwecja przekaże Ukrainie ponad 2 miliardy dolarów w latach 2025-2026 i sfinansuje produkcję pocisków dalekiego zasięgu;

* Norwegia podwoi swój budżet pomocowy dla Ukrainy z 1,5 mld USD do 3 mld USD.

Norwegia zasługuje na szczególną uwagę ze względu na swoje zasoby, które wykraczają daleko poza przychody finansowe z ropy naftowej. Norweskie władze obiecały już ochronę centrów logistycznych w Polsce, przez które dostarczana jest broń do Ukrainy. 28 listopada premier Norwegii Jonas Gahr Støre ogłosił to na wspólnej konferencji prasowej z Donaldem Tuskiem. A 2 grudnia norweski minister obrony Bjørn Arild Gram poinformował, że jego kraj wysyła do Polski myśliwce F-35, systemy rakietowe NASAMS i 100 żołnierzy. Będą oni bronić bazy i lotniska Rzeszów-Jasionka, przez które przechodzi 90% pomocy wojskowej dla Ukrainy.

To bardzo ważne, że Polska dołączyła do Nordic-Baltic Eight. Starsze formaty, takie jak Grupa Wyszehradzka, w których Warszawa odgrywała ważną rolę, okazały się obecnie nieskuteczne. To właśnie w formacie północnym wysiłki Polski na rzecz pomocy Ukrainie będą najbardziej efektywne

Na spotkaniu bałtyckiej ósemki, które odbyło się po rosyjskim uderzeniu rakiety „Oriesznik” w Dniepr, Donald Tusk powiedział, że taki szantaż nie zastraszy partnerów: „Gdyby Ukraina bała się gróźb, to rosyjskie wojska już dawno byłyby na granicy z Polską albo przy granicy z Finlandią czy Norwegią. Nie przestraszymy się takich gróźb, będziemy wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie tego potrzebować, jak długo będzie potrzebować naszej pomocy w tej konfrontacji”.

Donald Tusk premierem Szwecji Ulfem Kristerssonem. Zdjęcie: KPRM

Nasze stosunki z Polską nie zawsze były łatwe, a obecnie jesteśmy świadkami historycznej eskalacji, wywołanej przez zaplanowane na maj wybory prezydenckie w Polsce.

Jednak strategiczne interesy obu krajów pozostają niezmienione i są zgodne z dobrze znanym imperatywem: „Bez wolnej Ukrainy nie ma wolnej Polski”

Dlatego od pierwszych dni inwazji Polska nie tylko przyjmowała miliony uchodźców, ale także przekazała Ukrainie całą swoją poradziecką broń, która pomogła odstraszyć najeźdźców.

– Polska przekazała nam do 300 czołgów. Biorąc pod uwagę, że wszyscy europejscy partnerzy dali nam w sumie 600 czołgów, te 300 czołgów z Polski – czołgi T72, „Twardy” i „Leopard” – to niezwykle znacząca liczba – komentuje Serhij Zgurec, jeden z najlepszych ekspertów wojskowych w Ukrainie, analityk Konsorcjum Informacji Obronnej, które zrzesza naukowców pracujących na rzecz naszego zwycięstwa. Jestem moderatorem tego projektu.

Naszym celem jest nie tylko podsumowanie sukcesów współpracy obronnej między Polską a Ukrainą w przeszłości, ale także zidentyfikowanie obiecujących obszarów na przyszłość. W tym celu na tegorocznym Forum Via Carpatia odbył się specjalny panel z udziałem polskich polityków i analityków.

– Jeśli mówimy o czołgach, to z jednej strony istnieje możliwość modernizacji, ponieważ Ukraina otrzymała od Polski 250 czołgów poradzieckich, które można zmodernizować. Możemy również zlecić naprawę dronów, na przykład w Polsce. Wiemy, że są one teraz bardzo ważne w wojnie, którą prowadzi Ukraina – powiedział Dariusz Materniak, szef Fundacji Centrum Badań Polska-Ukraina.

Polska dostarczała Ukrainie nie tylko czołgi, ale także bojowe wozy piechoty „Rosomak” i haubice samobieżne „Krab”. Jednak zapasy tej broni stopniowo się wyczerpują, a polska armia również przygotowuje się do ewentualnej wojny z Rosją. Czas więc zmienić format naszej współpracy.

Potrzebujemy wspólnych przedsięwzięć, wykorzystania funduszy NATO i przeniesienia ukraińskich fabryk w bezpieczne rejony Polski

– Mamy wspólne projekty, wspólne przedsięwzięcia na rzecz produkcji broni, która trafia na pole bitwy i jest modernizowana w oparciu o doświadczenia z operacji bojowych. Obejmuje to pojazdy opancerzone, w szczególności wozy bojowe „Scipio”, które są produkowane w Polsce. Również drony firmy Electroniks to imponująca amunicja, która niszczy wroga swoją siłą uderzeniową. Kupujemy też systemy rozpoznawcze z Polski – dodaje Serhij Zgurec.

Polska rozpoczęła zakrojoną na szeroką skalę modernizację swojej armii, dążąc do uczynienia jej jedną z najsilniejszych w Europie. W ciągu najbliższych dziesięciu lat planuje zainwestować w to ponad 100 miliardów dolarów.

To wyjątkowa szansa na współpracę między ukraińskim i polskim kompleksem wojskowo-przemysłowym, która otwiera perspektywy dla obu krajów

Niektóre ukraińskie projekty już z powodzeniem działają w Polsce. Polski rząd uprościł dostęp do gruntów i komunikacji dla strategicznych przedsiębiorstw z Ukrainy. Jeden z takich producentów wziął udział w Forum Via Carpatia.

– Spotkaliśmy się z absolutnie przyjaznym nastawieniem do nas i w rzeczywistości mamy nadzieję, że produkcja, którą już wdrażamy w Polsce, w najbliższej przyszłości stanie się potężna i da nam równowagę oraz pewność w przyszłości. Ponadto gramy w długą grę i myślimy o perspektywach na 10-20 lat naprzód. Rozumiemy, że ten konflikt nie zakończy się nawet po zakończeniu gorącej fazy wojny – powiedział Artem Wiunnik, szef przedsiębiorstwa badawczo-produkcyjnego „Atlon-Awia”.

Nasze firmy już produkują pojazdy opancerzone, systemy łączności i kontroli, amunicję kierowaną i drony we współpracy z Polakami. Polski sprzęt jest testowany w warunkach bojowych, co oznacza, że radykalnie zwiększa swoją konkurencyjność na rynkach światowych. W zamian Ukraina będzie miała dostęp do produktów polskich zakładów chemicznych, a także przedsiębiorstw chronionych przed atakami rakietowymi. Mowa o prochu strzelniczym i trotylu, których u nas brakuje.

– Polska armia posiada moździerz samobieżny „Rak”, który wystrzeliwuje miny kierowane. Twórcą tych min jest kijowskie biuro projektowe „Łucz”. Istnieją też systemy przeciwpancerne o nazwie „Pirat”, oparte na ukraińskim systemie przeciwpancernym „Korsarz”, w którym strona polska umieszcza własną głowicę naprowadzającą – mówi Zgurec.

Podobna współpraca obronna jest rozwijana z krajami nordyckimi.

Na przykład Dania stała się pierwszym krajem, który zapłacił za produkcję broni dla Ukrainy z własnego budżetu

Jak stwierdzono w Kopenhadze, dla tej broni nie będzie żadnych czerwonych linii – uderzy wszędzie tam, gdzie zdecyduje dowództwo ukraińskich sił zbrojnych. Inicjatywa ta była wspierana przez Unię Europejską. Oprócz 180 milionów euro, które przeznaczyła Dania, UE przekaże jej kolejne 400 milionów euro z zamrożonych rosyjskich aktywów.

Kiedy Donald Trump wygrał wybory, niektórzy w Ukrainie rozpaczali: bez pomocy USA przegramy wojnę. Wtedy zauważyłem: po pierwsze, nikt nie powiedział, że USA całkowicie przestaną nas wspierać. Po drugie, przewidywałem, że Europa stanie się bardziej aktywna w tej sprawie. Podtrzymuję swoją opinię, a ostatnie inicjatywy północnobałtyckiej ósemki tylko potwierdzają jej słuszność.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarz, poseł do parlamentu Ukrainy. Zanim został wybrany do Rady Najwyższej Ukrainy, pracował jako dziennikarz, producent i menedżer mediów, awansując od korespondenta do szefa krajowej firmy telewizyjnej. Pracując w dziennikarstwie, stworzył demokratyczne proukraińskie media i walczył z atakami na wolność słowa. Stworzył kanały telewizyjne STB, Tonis i TVi. W 2013 r. założył Espresso, kanał telewizyjny Majdanu, który relacjonował wydarzenia Rewolucji Godności przez całą dobę od pierwszych dni. Po raz pierwszy został wybrany do parlamentu w 2012 roku. Jako poseł do parlamentu i członek komisji Rady Najwyższej ds. wolności słowa i informacji, koncentrował swoją pracę legislacyjną na kwestiach zawodowych, takich jak regulacja przestrzeni medialnej. Jest szefem ukraińskiej części Komisji Stowarzyszenia Parlamentarnego UE-Ukraina i współprzewodniczącym grupy parlamentarnej ds. stosunków międzyparlamentarnych z Rzeczpospolitą Polską.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
World Press Photo 2025 скандал

Wybuchła burza komentarzy po ogłoszeniu tegorocznych zwycięskich fotografii w konkursie World Press Photo. W jednej kategorii bowiem znalazł się oprawca i ofiara.
Na pierwszym zdjęciu, autorstwa Floriana Bachmeiera, jest sześcioletnia Anhelina, uchodźczyni z jednej z przyfrontowych wiosek niedaleko Kupiańska. Dziewczynka  ma traumę spowodowaną wojną i cierpi na ataki paniki. Autor zdjęcia uwiecznił ją kilka chwil właśnie po takim ataku, który mógł być wywołały kolejnym rosyjskim bombardowaniem.

Ranny rosyjski żołnierz, który odniósł obrażenia w pobliżu miasta Bachmut, leży w szpitalu polowym urządzonym w podziemnej winnicy. Później amputowano mu lewą nogę i rękę. Donbas, Ukraina, 22 stycznia 2024 r. Zdjęcie: Nanna Heitmann/Magnum Photos, dla The New York Times / World Press Photo

Drugie zdjęcie przedstawia rosyjski punkt stabilizacyjny, znajdujący się w podziemnej winiarni niedaleko okupowanego przez Rosję Bachmutu. Żołnierz ze zdjęcia został wcielony do armii wspieranej przez Rosję separatystycznej “Donieckiej Republiki Ludowej” dwa dni przed początkiem pełnowymiarowej inwazji. Gdzieś na polu boju, na terenach okupowanych przez Rosję, mężczyzna stracił rękę i nogę. 

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Z jakiegoś powodu uznano, że oba te zdjęcia można połączyć w jednym konkursie, w jednej, europejskiej kategorii. Że można postawić znak równości pomiędzy ofiarą, a oprawcą. Pokazać małe dziecko ze zniszczoną psychiką i tego, kto tę psychikę niszczy. Poprzez stylizację i symbolikę (nawiązanie do piety, zdjęcia Chrystusa z krzyża) stworzyć wrażenie, że obie osoby są ofiarami tej wojny, i obu stronom należy współczuć. Tymczasem to kolejny przykład normalizacji rosyjskich zbrodni, które, na rozkaz Putina, popełniane są w Ukrainie codziennie - zarówno na żołnierzach, jak i na ludności cywilnej. 

Świat powoli daje przyzwolenie na udział rosyjskich artystów w życiu kulturalnym świata. Występy muzyków, rozgrywki sportowe, oscarowe filmy, udział w światowych konferencjach i debatach. A teraz, w prestiżowym konkursie fotografii prasowej, znalazł się rosyjski żołnierz. Leży w winiarni, prawdopodobniej tej, w jakiej produkowano słynne ukraińskie wino, lubiane na całym świecie, a która została zrównana z ziemią przez rosyjską artylerię. Jego cierpienie wzbudza współczucie. I zapominamy, kto jest tu agresorem.

Wiele osób, po wyzwoleniu z okupacji Buczy, mówiło: tego świat przecież Rosji nie wybaczy.

A później były odkryte masowe groby w lesie w Iziumie, żółta kuchnia w przepołowionym rosyjską rakietą bloku mieszkalnym w Dnipro, czy zasypywanie ukraińskich żołnierzy zakazaną przez Konwencję Genewską bronią fosforową. Dziś potężne bomby lotnicze, spadające na centrum Zaporoża, na nikim nie robią już wrażenia. Nocne ataki Szahedów na ukraińskie miasta traktowane są w kategorii kolejnego już “newsa z wojny”, która jest gdzieś daleko i nas przecież nie dotyczy. Tej nocy znowu zginęli niewinni ludzie. 

A jurorzy konkursu World Press Photo stawiają znak równości między ofiarami i agresorami, idąc w sukurs rosyjskiej propagandzie.

Zmienia dyskurs społeczny, uczłowiecza działania nieludzi, którzy bezwstydnie i systematycznie, każdego dnia i nocy, mordują takie sześciolatki jak Anhelina, ich matki i ojców. 

20
хв

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Aldona Hartwińska

Wiadomość o wycofaniu się USA z Międzynarodowego Centrum Badania Zbrodni Agresji przeciwko Ukrainie, w skład którego wchodzili prokuratorzy zbierający wstępne dowody zbrodni popełnionych przez Rosjan, spadła jak grom z jasnego nieba. Rzeczniczka Białego Domu Caroline Leavitt w nieśmiałym komentarzu stwierdziła, że… nic o tej decyzji nie słyszała.

Tak czy inaczej, wpisuje się to w logikę przedłużającego się miesiąca miodowego administracji Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. 47. prezydent USA wręcz pali się do zawarcia umowy z rosyjskim dyktatorem. Tak bardzo, że gotów jest przymknąć oko na fakt, że kwestie Ukrainy, irańskiego programu nuklearnego czy współpracy w zakresie syberyjskich minerałów będzie musiał załatwiać z prawdziwym zbrodniarzem wojennym.

Ciała cywilów na ulicy Jabłońskiej w Buczy. Zdjęcie: RONALDO SCHEMIDT/AFP/East News

Kiedy chodzi o okupantów z Federacji Rosyjskiej, nie wierzę w przyzwoite sądy. Wierzę w likwidację. Przemyślaną i podstępną. W grudniu ubiegłego roku Ukraińcy odczuli pewną satysfakcję po tym jak w Moskwie zlikwidowano Igora Kiryłowa, generała, który wydał rozkaz użycia broni chemicznej przeciwko ukraińskim żołnierzom. Kiedy opuszczał swój dom, w pobliżu wejścia eksplodowała hulajnoga.

„Urzędnik był odpowiedzialny za użycie broni chemicznej na wschodnim i południowym froncie Ukrainy. Z powodu rozkazu Kiriłłowa od początku wojny na pełną skalę odnotowano ponad 4800 przypadków użycia amunicji chemicznej przez wroga” – napisała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy w jego nekrologu.

To na jego rozkaz okupanci zrzucali z dronów na punkty obrony Ukraińców amunicję z substancjami toksycznymi. Wielu żołnierzy trafiło do szpitala z poważnymi oparzeniami błon śluzowych i dróg oddechowych.

Likwidacja Kiryłowa była ciosem dla Putina znacznie cięższym niż zaoczne procesy, gdziekolwiek by one się nie odbywały

To po raz kolejny potwierdza, że to Rosjanie powinni bać się Ukraińców, Polaków, Litwinów – i wszystkich innych, w stronę których zwrócą swoje oczy i łapy – wszędzie. Na lądzie, na morzu czy w barach z alkoholem w pięciogwiazdkowych tureckich hotelach.

Polityczny stawka działań prezydenta Trumpa jest jasna. Jeśli zamierza odbywać zwycięskie spotkania z przywódcami Rosji, Iranu i Korei Północnej, z pewnością nie chce, aby zostali uznani za zbrodniarzy wojennych. W przeciwnym razie nie mógłby ściskać ich dłoni.

W otwartych źródłach można znaleźć informacje o tym, za co Stany Zjednoczone były odpowiedzialne w grupie, z której się wycofały: zapewniały pomoc logistyczną i pomagały naszym prokuratorom. Ale większość pracy spoczywa na ukraińskich ekspertach, których jest bardzo niewielu i którzy oprócz zbrodni wojennych badają też sprawy cywilne.

Jaki jest zakres tej pracy? Od początku inwazji na terytorium Ukrainy odnotowano ponad 150 000 rosyjskich zbrodni wojennych

Wszystkie te przypadki muszą zostać przynajmniej wniesione do jakiegoś sądu, by krewni torturowanych i zamordowanych otrzymali odszkodowanie i moralną satysfakcję. Pamiątkowy krzyż i drewniana kapliczka nie powinny być jedynymi śladami po ludobójstwie.

Dodajmy do tego jeszcze kilka nieprzyjemnych decyzji Stanów Zjednoczonych, które mogą tylko utwierdzić dyktatorów w przekonaniu, że „kto silny, ten ma rację”. Zaczęło się w lutym, gdy przedstawiciele USA na spotkaniu Core Group – krajów przygotowujących międzynarodowy trybunał dla Putina za jego zbrodnie wojenne w Ukrainie – odmówili nazwania Rosji „agresorem”. Co więcej, Waszyngton znienacka odmówił podpisania się pod oświadczeniem ONZ wspierającym integralność terytorialną Ukrainy i żądającym od Moskwy wycofania wojsk z okupowanych terytoriów.

Administracja Trumpa odmówiła też podpisania komunikatu G7 nazywającego Rosję „agresorem” w wojnie z Ukrainą z okazji trzeciej rocznicy wojny, przypadającej 24 lutego 2025 r.

„Europejscy urzędnicy obawiają się, że pochlebstwa pana Trumpa dla Putina mogą doprowadzić do tego, że rosyjski dyktator zostanie oszczędzony przed konsekwencjami swojej inwazji w ramach jakiegokolwiek porozumienia pokojowego” – napisała brytyjska gazeta „The Telegraph”.

Ostatnio na światło dzienne wypłynęła też inna sprawa. Otóż 43-letnia prokuratorka Jessica Aber, która prowadziła śledztwo w sprawie rosyjskich zbrodni wojennych, została znaleziona martwa w swoim domu. Przed dojściem Trumpa do władzy była członkinią zespołu Departamentu Sprawiedliwości USA badającego zbrodnie wojenne Rosji w Ukrainie. Prowadziła też przeciwko Rosjanom szereg dochodzeń w sprawie cyberprzestępczości i prania pieniędzy.

Gdy świadkowie zbrodni wojennych umierają, a uprowadzone dzieci są poddawane przez Rosję praniu mózgu, niezwykle trudno zebrać informacje o zbrodniach wojennych. A każdy stracony dzień to szansa dla zbrodniarzy na uniknięcie odpowiedzialności, wygodne życie i zdobywanie nowych doświadczeń dla kolejnych aktów ludobójstwa w przyszłych wojnach.

Ratownicy podczas ekshumacji w rejonie Iziumu. Fot: Evgeniy Maloletka/Associated Press/East News

Może się zdarzyć, że po jakimś czasie, gdy rozmowy pokojowe zakończą się fiaskiem, USA zmienią swoje nastawienie do Putina i Rosji. Jeśli jednak Waszyngton wycofuje się gdzieś z gry, oznacza to tylko jedno: kraje europejskie muszą być bardziej aktywne i twarde. Bo rosyjscy „bohaterowie” tzw. specjalnej operacji wojskowej, którzy dziś publikują filmiki pokazujące zabijanie ukraińskich jeńców na Donbasie, jutro mogą nadawać gdzieś z nadbałtyckich lasów.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Rasa Juknevičienė: - Zaczyna się nowa era Unii Europejskiej

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress