Poczucie osamotnienia jest jednym z głównych powodów, dla których uchodźczynie odczuwają potrzebę uczestnictwa w projektach kulturalnych w Polsce.
Nawet te kobiety, które mieszkają z krewnymi w schroniskach i akademikach, pracują lub studiują, jako główne wyzwanie psychologiczne najczęściej wymieniają utratę więzi społecznych. Wojna zniszczyła nie tylko materialny świat uchodźców.
Aby pomóc Ukrainkom przystosować się do nowych warunków życia, od ponad dwóch lat w województwie warmińsko-mazurskim realizowane są różne kulturalne i edukacyjne inicjatywy społeczne.
We wrześniu 2022 roku zaczęłam pracować jako tłumaczka, nauczycielka i organizatorka wydarzeń kulturalnych i artystycznych w kilku projektach wspierających uchodźczynie. W ich ramach osoby potrzebujące wsparcia mogą bezpłatnie iść do teatru, kina, filharmonii, planetarium, muzeów i bibliotek.
W ciągu dwóch lat nagrałam już ponad 50 wywiadów z uczestniczkami projektu – uchodźczyniam i uchodźcami, którzy uciekli ze strefy wojennej lub terytoriów okupowanych. Niektóre z tych historii zostały już opublikowane w dwóch tomach książki „Wojna w Ukrainie” (pod redakcją polskiego historyka Stanisława Stempnia).
Gdy pytam: „Co was teraz najbardziej jednoczy i sprawia, że odzyskujecie równowagę?” ludzie najczęściej odpowiadają: „Kultura”
Odnaleźć siebie w obcym kraju
W projektach kulturalnych Ukrainki poszukują czegoś, co pomogłoby im zbudować niewidzialne mosty między ludźmi przybyłymi do Olsztyna z różnych regionów Ukrainy z bagażem traumatycznych doświadczeń. Ludzie chcą znowu żyć w społeczności, w której nie ma linii demarkacyjnej między przyjaciółmi i wrogami, domem i bezdomnością.
Uderzające jest również to, że kobiety przychodziły na niektóre warsztaty nie z powodu nostalgii za utraconymi możliwościami, ale dlatego, że w końcu takie możliwości miały. Na przykład na warsztatach haftu i tańca ludowego uchodźczynie, które uciekły do Polski z małych ukraińskich miasteczek i wsi, mówiły, że w domu ani one, ani ich dzieci nie miały okazji chodzić do klubów i nauczyć się haftować ludowe wzory, malować pisanki, tańczyć tradycyjne ukraińskie tańce czy grać na instrumentach muzycznych.
„Mieszkaliśmy we wsi niedaleko granicy z Rosją – mówi Nadiia Bondarenko, uchodźczyni z obwodu donieckiego. – W ciągu 30 lat państwo nie zorganizowało żadnego proukraińskiego projektu. Moja babcia, która podkreślała, że jest Ukrainką, miała dom ozdobiony haftowanymi ręcznikami. Z drugiej strony moja matka była pod wpływem sowieckiej propagandy już od czasów szkolnych, mówiła po rosyjsku i nie uważała się za Ukrainkę. A ja nie wiedziałam, kim jestem.
Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że swój pierwszy ręcznik wyhaftuję w Polsce i że zostanie on kupiony za 200 dolarów na kiermaszu charytatywnym na potrzeby wojska, nie uwierzyłabym
Zaczęłam uczyć się haftować tutaj, by zrekompensować sobie potrzeby duchowe, które zostały zdewaluowane przez rusyfikację w Ukrainie na długo przed wojną”.
Chabry jako nowy kod kulturowy
Podczas jednego z warsztatów haftu powiedziałam uczestnikom, że w regionie mikołajowskim, skąd musiałam wyjechać z dziećmi z powodu wojny, rośnie unikalna, nigdzie nie spotykana odmiana chabrów. Te kwiaty są zagrożone wyginięciem z powodu regularnego ostrzału obszarów chronionych przez wroga.
Pojawił się pomysł wyhaftowania białoperłowego chabra na obrusie, który miał trafić na wystawę. Chodziło o zwrócenie uwagi opinii publicznej na fakt, że Rosjanie bezlitośnie niszczą nie tylko Ukrainę, ale i całą planetę. Zdjęcia roślin na wzór zostały przesłane przez Viktora Skorobogatowa, botanika z organizacji pozarządowej Ukraińska Grupa Ochrony Przyrody.
Obrus został zaprezentowany przez tkaczkę Tetianę Wedmediuk na wystawie w Katedralnym Soborze Greckokatolickim Pokrowu Matki Bożej w Olsztynie. Wiele osób, które widziały te rośliny na obrusie, przyznało, że nie miały pojęcia, jak cenne są te kwiaty. I że ich zniknięcie oznaczałoby utratę części ukraińskiej tożsamości.
Modlitwa o pokój od Silwestrowa
Uchodźcy dowiadują się, że Ukraińcy mają wsparcie społeczności międzynarodowej w sferze kultury podczas koncertów z muzykami z innych krajów.
Kiedy 8 grudnia 2023 r. zostali zaproszeni na koncert symfoniczny „Mapa demokracji”, zauważyłam, jak bardzo emocjonalnie zareagowali na widok ukraińskiej flagi, którą wywieszono w Filharmonii Olsztyn. Wszyscy płakaliśmy, gdy prowadzący powiedział, że ten koncert jest manifestacją solidarności światowych muzyków z Ukrainą podczas wojny (nie konfliktu zbrojnego). Manifestacją szacunku i wdzięczności dla wszystkich muzyków, którzy zginęli na tej wojnie – i dla tych, którzy bronią wolności na froncie.
Podczas koncertu orkiestra grała muzykę słynnego Ukraińca Walentyna Silwestrowa, jednego z najwybitniejszych współczesnych kompozytorów na świecie. W wieku 85 lat musiał ewakuować się z Kijowa z powodu wojny. Do Berlina zabrał ze sobą tylko jedną walizkę z rękopisami. W czasie wojny muzyka Silwestrowa stała się modlitwą.
Większość Ukrainek, które przyszły na ten koncert, mówiło, że dopiero tutaj dowiedziały się o twórczości słynnego Ukraińca. I że ta muzyka przyniosła im wielką ulgę od obsesyjnego poczucia samotności i myśli, że nikt się nami nie interesuje i nas nie potrzebuje.
W teatrze czułam, że sztuka jest o mnie
Jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu kulturalnym uchodźców były Ogólnopolskie Dni Teatru Ukraińskiego. Z inicjatywy Stepana Migusa, szefa olsztyńskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce, uchodźcy zostali zaproszeni do obejrzenia spektakli w wykonaniu artystów z Rówieńskiego Akademickiego Teatru Muzyki i Dramatu. Spektakle i bajkę muzyczną obejrzało ponad 100 Ukraińców. Na scenie Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie zaprezentowano poezję Wasyla Symonenki, Liny Kostenko, Borysa Olijnyka, Wasyla Stusa i Ułasa Samczuka.
Okazało się, że większość ukraińskich widzów była w teatrze po raz pierwszy w życiu
I choć spektakle były dla nich bezpłatne, ludzie przyznawali, że są gotowi za nie zapłacić. W końcu obejrzenie sztuki w języku ukraińskim w innym kraju, setki kilometrów od domu, to przecież cud.
Julia Łytwynowa, uchodźczyni z Charkowa i matka żołnierza, powiedziała: „Im więcej zniszczeń mamy podczas wojny, tym więcej pieniędzy musimy wydawać na takie inicjatywy kulturalne. Ta wojna to walka o przyszłość, o proukraińskie przekonania dzieci, które będą ją tworzyć. Możliwość zachowania tożsamości narodowej dzieci za granicą jest czymś bezcennym”.
Spektakl „5 pieśni Polesia”, oparty na prawdziwych historiach ukraińskich rodzin, wywołał silny oddźwięk wśród uchodźców. Gdzie, na przykład, synowa popełnia samobójstwo z powodu chciwości i egoizmu swojej teściowej. Albo o ludzkiej obojętności, która rani i niszczy.
„Rozpoznałam siebie w tej sztuce – mówi uchodźczyni Nadiia Bondarenko. – Kiedy ją oglądałam, przypominałam sobie rzeczy, o których chciałabym zapomnieć. To było dwa lata temu. Wielu uchodźców stało w kolejce po kartę miejską na transport publiczny. Byłam tam jedyną osobą z 8-miesięcznym dzieckiem. Trzymałam ją na rękach, bo nie zdążyliśmy jeszcze kupić wózka. Nagle zaczęło padać, a nie mieliśmy parasola. Dziecko płakało. Minęło pięć godzin. I kiedy w końcu podeszłam do okienka, w którym wydawano karty, jakiś mężczyzna odepchnął mnie, bo chciał dostać swoją kartę bez czekania w kolejce. Nie mogłam się powstrzymać, zaczęłam krzyczeć, że to nie w porządku. Ale nikogo wokół mnie to nie obchodziło. Rozpłakałam się na środku ulicy. Kilka dni później dowiedziałam się, że mój mąż został ranny na froncie i wykrwawił się na śmierć”.
Zajęcia z haftowania pomogły Nadii uświadomić sobie, że nie jest jedyną osobą z tym problemem, i pogodzić się z uprzedzeniami społeczności ukraińskiej wobec wdów i dzieci poległych żołnierzy. „Najczęściej znajomi pytają mnie nie o mój stan, ale o pieniądze, kótre dostałam od państwa”.
Jedynym miejscem, gdzie nigdy nie pytano mnie o pieniądze, są zajęcia z haftu dla uchodźczyń.
Przychodzą tu kobiety, które straciły swoich bliskich, nie mają dokąd wracać, straciły wszystko, a ich życie to ciągły kryzys duchowy i materialny
Tutaj pomagamy sobie nawzajem stać się bardziej odpornymi, zjednoczonymi i rozwijać się nawet w czasach kryzysu.
Mykoła, mój mąż, został zabity przez Rosjan podczas ostrzału artyleryjskiego w pobliżu Bachmutu. Jego ciało towarzysze broni odnaleźli dopiero po miesiącu – leżało pod jedynym drzewem lesie, które cudem nie spłonęło. Od tego czasu często miałam ten sam sen. Mykoła przychodził do mnie z rozpromienioną twarzą i mówił: ‘Patrz, tu zginąłem razem z moimi chłopakami’. Widziałam martwych żołnierzy krwawiących na spalonej ziemi – i z tej krwi szybko wyrosły piękne, kolorowe kwiaty. Kiedy wyhaftowałam te krwawe kwiaty, poczułam się lepiej. To mi pomogło zrozumieć, że muszę żyć, by przypominać innym ludziom o potrzebie uczczenia pamięci poległych żołnierzy”.
Zdjęcia autorki
Dziennikarka, redaktor Mikołajowskiego Oddziału Narodowej Publicznej Nadawczej Ukrainy. Autor programów telewizyjnych i radiowych, opowiadań, artikułów na tematy wojskowe, ekologiczne, kulturalne, społeczne i europejskie. Opublikowano w gazecie ukraińskiej diaspory w Polsce „Nasze Słowo”, na ogólnoukraińskich stronach dotyczących „Portal Integracji Europejskiej” Biura Wicepremiera ds. Integracji Europejskiej i Euroatlantyckiej oraz Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych. Międzynarodowe programy szkoleniowe dla dziennikarzy: Deutsche Welle Akademie, Media Neighbourhood (BBC Media Action), Thomson Foundation i inni. Współorganizatorka wielu dziedzin i szkoleń: projekty edukacyjno-kulturalnych dla uchodźców w Polsce, realizowane przez Caritas, Federację Organizacji Pozarządowych FoSA; „Kultura Pomaga”, realizowanych przez Osvitę (UA) i Zusę (DE). Jest współautorką książki „Serce oddane ludziom” o historii południowej Ukrainy. Opublikowano artykuł na temat wojskowe w książkach „Wojna na Ukrainie. Kijów - Warszawa: Razem do zwycięstwa” (Polska, 2022), „Lektury iczne: Zachowajmy dla otomności” (Ukraina, 2022)
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!