Anastazja Saksman – „Ada” ma 32 lata i od ponad półtora roku jest operatorką dronów w 411. Samodzielnym Batalionie Bezzałogowych Systemów Powietrznych. We wrześniu wjechała na minę przeciwczołgową. Lekarze musieli amputować lewą nogę, walka o prawą wciąż trwa.
Na wojnę z zemsty
Przed inwazją pracowałam w sektorze IT, promowałam strony internetowe w Google – mówi „Ada”. – Decyzja o wstąpieniu do wojska nie była spontaniczna, zaczęłam o tym myśleć już w 2014 roku. Nie wyobrażałam sobie jednak wtedy, że może dojść do czegoś takiego, co mamy już od 3 lat. Pierwsza eksplozja uświadomiła mi, że to wojna na pełną skalę. Byłam wtedy w Wyszogrodzie niedaleko Kijowa. Do zachodniej Ukrainy pojechaliśmy dwa dni później, kiedy korki się zmniejszyły. Firma, w której pracowałam, zwolniła wszystkich pracowników, postanowiłam więc zostać wolontariuszką. Któregoś dnia natknęłam się na informację, że potrzebni są tłumacze w ośrodku dla uchodźców w Zamościu. Pomagałam tam przez prawie miesiąc, jednocześnie szukając pracy. Gdy dostałam ofertę, wróciłam z Polski do Lwowa. Myśl, by iść do wojska, zaczęła mnie nawiedzać coraz częściej – do dziś nie potrafię wyjaśnić, dlaczego. Po części chodzi chyba o zemstę. Za każdym razem gdy Rosjanie atakowali nasze spokojne miasta, gdy ginęli cywile, zwłaszcza dzieci, nienawiść i chęć zemsty gwałtownie we mnie rosły.
Chcesz do wojska? Znajdź sobie jednostkę
Miałam listę jednostek, do których chciałam wstąpić. Bardzo długo szukałam możliwości mobilizacji przez Lobby X [platforma zatrudnienia i agencja rekrutacyjna – red.]. Wysyłałam CV, pisałam bezpośrednio do różnych oddziałów, ale nikt mi nie odpowiadał. Miałam wtedy znajomych w wojsku, lecz oni też nie chcieli mnie przyjąć. Mówili: „Umrzesz tam. Co robisz? Jesteś kobietą”.
Byłam zarejestrowana na Tinderze i od czasu do czasu nawiązywałam kontakty z wojskowymi. Głównie po to, by dowiedzieć się, jak funkcjonują niektóre jednostki
Szczególnie interesował mnie stosunek do kobiet w wojsku. Chciałam uzyskać informacje z różnych stron, by wiedzieć, na co się przygotować. Często wchodziłam na Tindera, bo po prostu lubiłam oglądać zdjęcia wojskowych. Z kilkoma żołnierzami poszłam nawet na kawę. Nie szukałam związku – szukałam sposobu, by się zaciągnąć. I pewnego dnia nawiązałam kontakt z żołnierzem, który jest dowódcą kompanii. Przywitaliśmy się, zamieniliśmy kilka słów. Zapytałam go, czy mógłby spojrzeć na moje CV, bo nikt nie odpowiada na moje listy. Może powinnam coś zmienić? „Zgłoś się do nas” – powiedział. Wysłał moje CV do swoich przełożonych, niedługo później odbyłam rozmowę z moim przyszłym dowódcą i osobą z centrali. W kwietniu 2023 roku wstąpiłam do jednostki rozpoznania powietrznego.
Moja historia nadałaby się na memy w rodzaju: „Dziewczyny, nie siedźcie na Tinderze, bo pójdziecie w kamasze”
Tylko jeden mój przyjaciel wiedział, że zdecydowałam się iść na wojnę. Mam tylko ojca. Powiedziałam mu w ostatniej chwili, gdy otrzymałam już legitymację wojskową i znałam datę wyjazdu do ośrodka szkoleniowego. Zadzwoniłam do niego: „Czy możesz zabrać mojego kota do siebie?”. Postawiłam go przed faktem dokonanym, ale i tak próbował mnie od tego odwieść: „Oj, nie rób tego, kobietom w wojsku jest ciężko”. Tyle że ja mam już 32 lata i nie muszę nikogo prosić o pozwolenie. To moje życie.
Wojny z książek się nie nauczysz
Zostałam przydzielona do jednostki bezzałogowych statków powietrznych (UAV). Rozpoznanie lotnicze to jedyna specjalizacja, której w ogóle nie brałam pod uwagę. Chciałam dołączyć do piechoty albo do samolotów szturmowych – by zdobyć doświadczenie potrzebne do tego, by pójść dalej. Wojny nie możesz nauczyć się z teorii, musisz wszystkiego sama doświadczyć. Tymczasem w armii wciąż jest kilku dowódców, którzy nie mają żadnego doświadczenia bojowego i nie rozumieją wielu procesów. To często bardzo utrudnia pracę wojska.
Przeszłam ogólne szkolenie strzeleckie, taki pakiet startowy, potem były specjalistyczne ćwiczenia w jednostce. Wysyłano nas na różne kursy, potem wymienialiśmy się doświadczeniami, bo było dużo pracy, a mało ludzi.
Lubię latać wszystkim, ale najbardziej lubię uczestniczyć w uderzeniach. Trudno powiedzieć, dlaczego. W przypadku drona FPV [zapewniający widok z perspektywy pierwszej osoby – red.], większość czasu poświęcamy na znalezienie rozwiązania, które sprawi, że będzie latał. Najwięcej czasu zajmuje szkolenie techniczne. Miałam sytuację, w której latałam dronem cyfrowym zamiast analogowym. Analogowa transmisja wideo pokazuje przynajmniej niektóre punkty orientacyjne, podczas gdy cyfrowa albo to robi, albo nie. Cel był oddalony o jakieś 100-150 metrów, wrogowie ukrywali się w szopie. Lecz chociaż transmisja zniknęła, a ja nic nie widziałam, Rosjanie zostali trafieni. Ale to było czyste szczęście. Moment trafienia został zarejestrowany przez inny oddział walczący w tym rejonie.
Najtrudniej jest wtedy, gdy musisz trafić w cel, by pomóc naszej piechocie, ale z powodu problemów technicznych nie możesz tego zrobić
Wykrycie i trafienie działającego sprzętu wroga jest szczególnie problematyczne w przypadku dronów FPV. Wszystko działa, a za pięć minut jakieś złącze się zrywa. W teren zabieramy ze sobą nawet lutownice, by w razie potrzeby przełączać się na inne częstotliwości. Rosjanie często wymyślają coś nowego, co uniemożliwia nam latanie. Ale my również szukamy nowych rozwiązań.
Feralna misja
To było 6 września 2024 roku, podczas mojego pierwszego wyjazdu na pozycję w pobliżu Wuhłedaru. Samochód, który prowadziłam, najechał na minę przeciwczołgową. Moje nogi utknęły w poszarpanej podłodze. Zdałam sobie sprawę, że muszę natychmiast założyć na nie opaskę uciskową. Ale drzwi po mojej stronie były pogniecione od eksplozji, byłam zablokowana. Powiedziałam mojemu towarzyszowi, żeby włączył Starlinka i wezwał pomoc. Wykrwawiałam się, jednak pomoc przybyła dość szybko. Mieliśmy szczęście, że auto nie eksplodowało, bo wiozło dużo amunicji. Poza tym byliśmy na otwartym terenie i mogliśmy zostać wykryci przez drony wroga.
Obudziłam się jeszcze tego samego dnia na oddziale intensywnej terapii w Zaporożu. Lewej nogi już nie było, prawa miała zmiażdżoną piętę. Przetransportowano mnie do Lwowa
Teraz lekarze z Superhumans próbują uratować moją prawą nogę. W ciągu półtora miesiąca od wypadku przeszłam 11 operacji.
Proteza przyjdzie później. Wszystko zależy od tej mojej prawej nogi. W tej chwili nie mogę jej jeszcze opuścić pionowo, zawsze musi być w pozycji poziomej. Jest więc jeszcze za wcześnie, bym mogła uczyć się chodzenia na protezie.
Jestem Ada, nie Nastia
Kiedy dotarłam do szpitala, powiedziałam wszystkim, żeby nie mówili do mnie Nastia, jak w dokumentach, ale Ada. Przyzwyczaiłam się do tego imienia po prawie półtora roku spędzonym w wojsku. Wybrałam swój znak wywoławczy nie bez powodu. Ady to ptaki podobne do wróbli, jest też asteroida Ada, a większość moich tatuaży jest związanych z kosmosem. Od dzieciństwa marzę, by polecieć w kosmos. Istnieje również język programowania Ada – czyli mój pseudonim ma coś wspólnego z branżą IT, którą kiedyś się zajmowałam. Poza tym dobrze brzmi: „żołnierz Ada” albo: „pilot Ada”. Kiedy będę miała na to czas, być może nawet zmienię swoje imię w dokumentach.
Nie jest mi łatwo przyzwyczaić się do cywilnego życia. Brakuje mi zapału i atmosfery, jaką miałam na froncie, kiedy byłam z moimi towarzyszami broni
Poświęcam dużo czasu na kontakty z cywilami i za każdym razem muszę zakładać pewną maskę społeczną. Nie mogę się przy nich całkowicie zrelaksować i być sobą. Czuję się znacznie bardziej komfortowo wśród moich towarzyszy. Bo są rzeczy, które oni rozumieją bez słów. Między wojskiem a cywilami są bariery. Nie musisz nam się tłumaczyć, dlaczego nie wstąpiłeś do wojska. To twoja sprawa. Poza tym ludzie często pytają: „Kiedy ta wojna się skończy?” To najbardziej niewłaściwe pytanie na świecie. W takich momentach chcę odpowiedzieć: „A co robisz, żeby się skończyła?”. Uważam, że dziś każdy powinien być w wojsku albo robić coś dla wojska. W przeciwnym razie nie pokonamy Rosji.
Życie w teraźniejszości
Wojna wiele mnie nauczyła, zaczęłam postrzegać świat i życie w zupełnie inny sposób. Żyję dniem dzisiejszym. To irytujące, gdy ludzie pytają mnie, jakie mam plany po zwycięstwie. Ja nie wiem nawet, jakie mam plany na jutro. Wojna zmieniła mój krąg społeczny, dziś to głównie wojskowi. Mam też kilku cywilnych przyjaciół, którzy również są zaangażowani w wojnę jako wolontariusze.
Nigdy nie żałowałam swojej decyzji o wstąpieniu do wojska. Patrząc na moją kontuzję ludzie są zaskoczeni, jak ja to znoszę. A ja byłam na coś takiego psychicznie przygotowana już w momencie podejmowania decyzji o mobilizacji
Już wtedy rozumiałam, że mogę zostać ranna, a nawet zginąć. Mogło być gorzej, mogłam na przykład zostać całkowicie sparaliżowana. A z takimi obrażeniami jak moje jestem tylko tymczasowo ograniczona ruchowo. Oczywiście, moje życie się zmieni, ale będzie pełne. Nadal mam bóle fantomowe, jednak już się do nich przyzwyczaiłam. W większości przypadków one pozostają z człowiekiem na całe życie. Kiedy się nasilają, przechodzę mózgiem przez każdą część brakującej kończyny i ból na chwilę odpuszcza. Pomagają też leki.
Chcę wrócić do wojska. Najprawdopodobniej nie będę już pracowała z dronami FPV, ale z innymi rodzajami dronów. W wojsku czekają na mnie, mają już dla mnie miejsce. Rozumiem jednak, że mój powrót nie jest pewny. W trakcie mojego leczenia sytuacja w kraju może się zmienić, podobnie jak moje plany. Na razie jestem w Superhumans.
Po zwycięstwie chciałbym zobaczyć Ukrainę niezależną, bez korupcji i bez Rosji. Wiem, że nawet jeśli przywrócimy granice z 1991 roku, wojna się na tym nie skończy. Nawet jeśli Rosja tymczasowo przestanie nas nękać, po jakimś czasie znów zacznie. Poczytajcie historię – Moskwa zawsze próbowała zagarnąć Ukrainę dla siebie. Dopóki więc nie zostanie całkowicie zniszczona, dopóki się nie rozpadnie, nic się nie zmieni. Mam wrażenie, że to po prostu nasz los – być z nimi cały czas w stanie wojny.
Chciałabym, żeby w końcu zostawili nas w spokoju. Na zawsze.
Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!