Exclusive
20
min

W domu jest lepiej, nawet jeśli nie ma prądu i spadają rakiety. Dlaczego Ukraińcy wracają z Polski?

Sąsiednia Polska stała się schronieniem dla milionów wewnętrznych przesiedleńców z Ukrainy, którzy uciekli w obawie o swoje życie przed rosyjską agresją. Wielu Polaków otworzyło swoje domy i serca dla Ukraińców. Jednak przysłowie: "Dobrze być gościem, ale lepiej w domu" pozostaje aktualne nawet w czasach wojny. Kobiety, które wracają do domu pomimo trwających w Ukrainie działań wojennych , opowiedziały nam, dlaczego dokonały takiego wyb

Tetiana Bakocka

Ukraińsko-polskie przejście graniczne: ludzie uciekają przed wojną w Ukrainie. Medyka, Polska, 17 marca 2022 r.

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

W Olsztynie zaprezentowano wyniki badania "Uchodźcy wojenni z Ukrainy. Problemy, potrzeby, ocena wsparcia instytucjonalnego". Ponad 200 osób w wieku od 18 do 65 lat, które obecnie mieszkają w województwie warmińsko-mazurskim, zapytano o plany powrotu na Ukrainę. Prawie jedna trzecia z nich odpowiedziała, że chce wrócić do domu.

Co motywuje Ukraińców do podjęcia takiej decyzji?

Kolejka ukraińskich uchodźców wojennych czekających na polski numer PESEL.
Olsztyn, 16.03.2022
Fot: Robert Robaszewski/Agencja Wyborcza.pl

"Bałam się, że zostanę eksmitowana ze schroniska z moimi małymi dziećmi i nie będę mogła znaleźć nowego domu".

Diana Bojko, 26 lat, Kupiańsk (obwód charkowski)

Kiedy Charków znalazł się pod ostrzałem, zabrałam moją 4-letnią córkę Alinę i wsiadłam do pociągu ewakuacyjnego.

Na początku marca 2022 roku przyjechaliśmy do Lwowa. Dworzec był bardzo zatłoczony: cudem udało mi się kupić bilety autobusowe do Warszawy, a stamtąd do Olsztyna. Tam zostaliśmy zakwaterowani w największym tymczasowym schronisku dla Ukraińców. Wtedy mieszkało tam 700 osób. Teraz zostało 160 osób i jest to jedyne schronisko dla uchodźców w Olsztynie.

Pracowałam: opiekowałam się kwiatami, sprzątałam. Chodziłam na kursy języka polskiego. Przed wojną rozwiodłam się z mężem. W Olsztynie poznałam Polaka i zakochałam się w nim. Gdy zaszłam w ciążę, uznał, że nie chce uchodźczyni ani dziecka. Przestał się ze mną kontaktować.

Urodziłam córkę. Schronisko przy ulicy Żołnierskiej 14B stało się jej pierwszym domem.

Obiecano nam, że będziemy mogli zostać tam dłużej, ale na początku września ludzie zostali wyeksmitowani: nie było funduszy, a nie każdy mógł zapłacić za swoje zakwaterowanie.

Bardzo się bałam. W sąsiednim hostelu ludzie zostali powiadomieni o konieczności opuszczenia swoich pokoi na dziesięć dni przed eksmisją. W każdej chwili mogliśmy zostać bez dachu nad głową.

W Olsztynie mieszkańcy niechętnie wynajmują mieszkania uchodźco z małymi dziećmi. By nie skończyć na ulicy, podjęłam trudną decyzję o powrocie do Ukrainy, do rodziców.

Mieszkamy w Kupiańsku w obwodzie charkowskim, 40 kilometrów od granicy z Rosją. Miasto zostało wyzwolone spod okupacji we wrześniu 2022 roku. Podróż z Polski zajęła nam ponad dwa dni. Zobaczyłam moje zniszczone rodzinne miasto i to, jak powoli wraca do życia. Na budynku rady miejskiej powiewała flaga Ukrainy.

Kilka dni po naszym powrocie rosyjski pocisk rakietowy uderzył w kawiarnię w sąsiedniej wiosce Hroza, gdzie odbywała się uroczysta kolacja. Zginęło ponad 50 osób. Wśród nich było sześcioletnie dziecko. Następnego dnia Rosjanie ostrzelali centrum Charkowa i znowu zginęło dziecko.  

Diana Bojko przesiedlona z obwodu charkowskiego, z dziećmi w pobliżu schroniska.

Wróciłam do domu z powodów patriotycznych

Tetiana Wedmediuk, lat 44, miasto Kowel (obwód wołyński)

Wyjechaliśmy z Kowla zaraz po wybuchu wojny. 26 lutego 2022 roku ja, mój 10-letni syn Demian i 22-letnia córka Mariana byliśmy już w Olsztynie.

Syn poszedł do polskiej szkoły, córka i ja od razu zaczęłyśmy pracować. Mariana dostała pracę jako specjalista w dziale współpracy z międzynarodowymi firmami w banku. Otworzyła też w mieście szkołę języka angielskiego.

Prowadziłam warsztaty haftu dla Ukraińców i Polaków. Haftuję techniką rodziny Kosaczów [rodzina, w której urodziła się światowej sławy ukraińska poetka Łesia Ukrainka - red.], więc w Olsztynie uczyłam kobiety odtwarzać prace Izydory Kosacz (najmłodszej siostry Łesi Ukrainki) według jej wzorów.

Rok przed inwazją rosyjską zaprezentowałam w Kowlu własną kolekcję haftowanych prac pod nazwą "Ukraiński ornament od rodziny Kosaczów". Zorganizowałam to z okazji 150. rocznicy urodzin Łesi Ukrainki. Prace z tej wystawy przekazałam do sześciu ukraińskich muzeów, a także do społecznego muzeum w Osborne w Kanadzie.

В Ольштині ми з донькою також брали активну участь у громадській діяльності. Зокрема, допомагали створити Спілку жінок України «Два крила» [фундація займається допомогою в адаптації та інтеграції польсько-українських сімей з України в Ольштині. — Ред.]. Організовували благодійні концерти та виставки, збирали гроші для ЗСУ.

Bardzo lubimy Olsztyn, czujemy się tu bezpiecznie. Poza tym za wynajęcie mieszkania, które zajmujemy, płacimy mniej niż wynosi stawka rynkowa. W ten sposób jego właściciele okazują swoją solidarność z Ukrainą.

Jednak moje dzieci i ja zdecydowaliśmy się wrócić do domu. Tam będziemy mogli wdrożyć nowe projekty patriotyczne i zrobić więcej pożytecznych rzeczy dla rozwoju i odbudowy naszego kraju.

Tetiana z dziećmi

"Jestem zmuszona wrócić na Ukrainę, bo czuję, że Polacy są uprzedzeni wobec uchodźców"

Anastasia, 37 lat, Mikołajów

Kiedy wybuchła wojna, moje dwie małe córki (Ewa ma 7 lat, a Kira rok) i ja spędziłyśmy tydzień w piwnicy, chroniąc się przed ostrzałem.

Nasz przyjaciel, który mieszkał w Polsce, zaoferował pomoc. Podróż do Olsztyna zajęła nam 4 dni, dotarliśmy na miejsce 8 marca 2022 roku.

Początkowo mieszkaliśmy z przyjaciółmi, potem wynajęliśmy dom u krewnych, którzy również opuścili Mikołajów z powodu wojny.

Nie mogłam znaleźć miejsca w publicznym przedszkolu dla mojej młodszej córki, a na prywatne nie było mnie stać. Zostawiłam więc dziecko w domu i zdecydowałam się na pracę zdalną. Bardzo trudno jest wykonywać zadania zawodowe, jednocześnie opiekując się małymi dziećmi.

Często spotykam się z przejawami nieuprzejmości wobec nas, przymusowych migrantów z Ukrainy: na placu zabaw, w autobusie, w kolejce do kasy w supermarkecie. To nieprzyjemne.  

Być może jednym z powodów uprzedzeń wobec Ukraińców jest to, że niektórzy uchodźcy nadużywają pomocy i żyją zgodnie z zasadą "dawaj i bierz". Jednak to właśnie z powodu takich nadużyć rodziny, które naprawdę bardzo potrzebują pomocy, nie otrzymują jej. Znam wiele takich smutnych historii.

Powrót do mojego rodzinnego miasta nadal nie jest bezpieczny, ponieważ rosyjskie wojska często ostrzeliwują mój region. Nie chcę ryzykować życia moich dzieci. Od kwietnia 2022 r. Mikołajów nie ma regularnych dostaw wody pitnej, ponieważ Rosjanie zniszczyli system zaopatrzenia w wodę. Zresztą nie mogę przyzwyczaić się do dźwięku syren. Nawet w Olsztynie, kiedy rozmawiam z przyjaciółmi i słyszę w telefonie dźwięk alarmu przeciwlotniczego, drętwieją mi ręce i trudno mi oddychać...

Dlatego zdecydowaliśmy się przeprowadzić do obwodu odeskiego [obwód odeski graniczy z obwodem mikołajowskim - red.]. Będziemy mieszkać u mojej ciotki.

Anastasia z młodszą córką

"Pieniądze, które tu zarabiam, wystarczają tylko na jedzenie"

Anna, 40 lat, Kijów

Przyjechałam do Olsztyna z Kijowa z dwójką dzieci w marcu 2022 roku z Kijowa. Moja córka Ołeksandra ma 14 lat, a syn Artem 8. Od tego czasu nie byliśmy w Ukrainie.

W Kijowie pracowałam jako pielęgniarka, w w Olsztynie sprzątałam, sprzedawałam w sklepie i pakowałam paczki na poczcie. Musiałam płacić za mieszkanie. Moje dzieci nie chodziły do polskiej szkoły, uczyły się zdalnie w szkole ukraińskiej.

Syn powtarza, że chce wrócić do domu: "Wiem, że będziemy tam ostrzeliwani. W zimie nie będzie elektryczności, będzie nam zimno. Ale możemy rozbić namiot w mieszkaniu i spać tam w śpiworach, żeby się ogrzać. W domu zawsze jest lepiej". Córka go wspiera. Mówi, że Kijów jest teraz bezpieczniejszy niż na początku wojny, ponieważ zainstalowano systemy obrony przeciwlotniczej.

Pieniądze, które tu zarabiam, wystarczają tylko na jedzenie. Poza wypłatami na dzieci 500+ nie otrzymujemy żadnego dodatkowego wsparcia. W mieście zamknięto również ośrodki pomocy Czerwonego Krzyża i Kościoła greckokatolickiego. Nie udało mi się zarejestrować w żadnym z regionalnych programów pomocy uchodźcom. Jedyną organizacją, która od czasu do czasu pomaga, jest Caritas.

Długo się wahałam, ale w końcu zdecydowaliśmy się wrócić do domu.

Anna przesiedlona z Kijowa

Pomoc jest mniejsza, ale to nie koniec

Joanna Mackiewicz, koordynatorka Centrum Pomocy Uchodźcom i Migrantom Caritas, mówi nam, że w październiku 2023 r. uruchomiono nowy projekt, który ma pomóc Ukraińcom w tłumaczeniu niezbędnych dokumentów, zapewnieniu konsultacji notarialnych, prawniczych i psychologicznych. Program będzie również oferował doradztwo w zakresie zatrudnienia, kursy języka polskiego oraz udział w wydarzeniach kulturalnych i sportowych.

Z kolei Bartłomiej Głuszak, szef Federacji Organizacji Socjalnych Województwa Warmińsko-Mazurskiego FOSa, powiedział, że z funduszy europejskich nadal będą płynąć środki na wsparcie ukraińskich uchodźców wewnętrznych.

- Nie ma dla nas znaczenia, czy pieniądze otrzyma Federacja FOSa, czy inne organizacje. Najważniejsze jest to, że uchodźcy nadal otrzymują pomoc. Bo ci ludzie są w trudnej sytuacji życiowej. Wielu z nich nie ma dokąd wrócić. Nadal będziemy szukać środków z różnych źródeł na finansowanie projektów wspierających Ukraińców - zapewnia Bartłomiej Głuszak.

No items found.

Dziennikarka, redaktor Mikołajowskiego Oddziału Narodowej Publicznej Nadawczej Ukrainy. Autor programów telewizyjnych i radiowych, opowiadań, artikułów na tematy wojskowe, ekologiczne, kulturalne, społeczne i europejskie. Opublikowano w gazecie ukraińskiej diaspory w Polsce „Nasze Słowo”, na ogólnoukraińskich stronach dotyczących „Portal Integracji Europejskiej” Biura Wicepremiera ds. Integracji Europejskiej i Euroatlantyckiej oraz Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych. Międzynarodowe programy szkoleniowe dla dziennikarzy: Deutsche Welle Akademie, Media Neighbourhood (BBC Media Action), Thomson Foundation i inni. Współorganizatorka wielu dziedzin i szkoleń: projekty edukacyjno-kulturalnych dla uchodźców w Polsce, realizowane przez Caritas, Federację Organizacji Pozarządowych FoSA; „Kultura Pomaga”, realizowanych przez Osvitę (UA) i Zusę (DE). Jest współautorką książki „Serce oddane ludziom” o historii południowej Ukrainy. Opublikowano artykuł na temat wojskowe w książkach „Wojna na Ukrainie. Kijów - Warszawa: Razem do zwycięstwa” (Polska, 2022), „Lektury iczne: Zachowajmy dla otomności” (Ukraina, 2022)

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Ukraińcy pomagają Amerykanom z Los Angeles dotkniętym pożarem

Los Angeles płonie. Pożary w stanie Kalifornia są jednymi z największych w historii regionu. Ogień objął obszar 12,5 tysiąca hektarów, zmuszając setki tysięcy ludzi do ewakuacji. Zginęło co najmniej 25 osób, spłonęło ponad 10 tysięcy budynków. Strażacy pracują bez wytchnienia, lecz najpotężniejsze pożary nie zostały jeszcze w pełni opanowane.

Tragedię spowodowało samoczynne zapalenie się lasu po długiej suszy, swoje zrobił też huraganowy wiatr. Zewsząd płynie wsparcie dla osób dotkniętych przez katastrofę, powstają inicjatywy wolontariackie. W pomoc włączają się również Ukraińcy. Sestry rozmawiały z przedstawicielami ukraińskiej społeczności w Kalifornii, którzy pracują w jednym z centrów wolontariackich w pobliżu Los Angeles.

Ołeksandra Chułowa, fotografka z Odesy, przeprowadziła się do Los Angeles rok temu. Mówi, że kiedy wybuchły pożary, wciąż pojawiały się kolejne wiadomości o tym, ile osób straciło swoje domy. Ukraińcy natychmiast zaczęli się organizować:

– Aleks Denisow, ukraiński aktywista z Los Angeles, szukał wolontariuszy do pomocy w dystrybucji ukraińskiej żywności wśród poszkodowanych – mówi. – Posiłki są przygotowywane przez Ukrainki z organizacji House of Ukraine w San Diego. Przygotowały już ponad 300 litrów barszczu ukraińskiego i około 400-500 krymskotatarskich czebureków. Zebraliśmy się z naszymi przyjaciółmi i postanowiliśmy przyłączyć się do tej inicjatywy.

Rozwoziliśmy jedzenie w okolicach tej części miasta, w której doszło do pożarów. Na obóz dla wolontariuszy udostępniono nam duży parking. Było nasze jedzenie, był duży ukraiński food truck z Easy busy meals – serwowano z niego pierogi. Inni rozdawali ubrania, pościel, produkty higieniczne itp. Każdy robił, co mógł. Naszym zadaniem było nakarmienie ludzi. Zaczęliśmy o 10.00 i skończyliśmy o 20.00.

W sumie było nas około 30. Panią, która smażyła chebureki przez 10 godzin bez odpoczynku, w pełnym słońcu, żartobliwie nazwaliśmy „Generałem”. Jak przystało na prawdziwą Ukrainkę, wzięła sprawy w swoje ręce i przydzieliła każdemu z nas zadanie. To silna, lecz zarazem miła kobieta.

Rozdaliśmy około 1000 talerzy barszczu. Obszar, na którym działaliśmy, był dość rozległy, więc chodziliśmy po nowo utworzonym „centrum pomocy” z głośnikiem, przez który informowaliśmy, że mamy pyszne ukraińskie jedzenie – za darmo. Na początku miejscowi trochę obawiali się jeść nieznane im potrawy, ale kiedy spróbowali, nie mogli przestać. Czebureki bardzo im zasmakowały, przypominały im lokalne danie empanadas. Ustawiła się po nie bardzo długa kolejka.

Anna Bubnowa, wolontariuszka, która uczestniczyła w inicjatywie, napisała: „To była przyjemność pomagać i proponować ludziom nasz pyszny barszcz. Wszyscy byli zachwyceni i wracali po więcej”.

Aleks Denisow, aktor i aktywista, jeden z organizatorów pomocy mieszkańcom Los Angeles dotkniętym kataklizmem, mówi, że społeczność ukraińska w południowej Kalifornii jest liczna i aktywna. Dlatego była w stanie szybko skrzyknąć wolontariuszy, przygotować posiłki i przybyć na miejsce.

Na swoim Instagramie Aleks wezwał ludzi do przyłączenia się do inicjatywy: „Przynieście wodę i dobry humor. Pomóżmy amerykańskiej społeczności, która przez te wszystkie lata pomagała społeczności ukraińskiej”.

– Wielu Ukraińców, jak ja, mieszka na obszarach, z których ewakuowano ludzi – lub na granicy z takimi obszarami – mówi Aleks. – Trudno nam było się połapać, co się naprawdę dzieje. To było tak podobne do naszej wojny i tego żalu po stracie, który odczuwamy każdego dnia. To Peter Larr, Amerykanin w trzecim pokoleniu z ukraińskimi korzeniami, wpadł na ten pomysł, a my wdrożyliśmy go w ciągu zaledwie 24 godzin.

Niestety mieliśmy ograniczone możliwości, więc musieliśmy podziękować wielu osobom, które chciały pomagać wraz z nami. Amerykanie byli niesamowicie wdzięczni i wręcz zachwyceni naszym jedzeniem. Rozmawiali, dzielili się swoimi smutkami i pytali o nasze.

Naszego barszczu, pierogów, chebureków i innych potraw spróbowało 1000, a może nawet 1500 osób. Jednak wiele więcej było tych, którzy podchodzili do nas, by po prostu porozmawiać, zapytać o wojnę w Ukrainie, o nasze życie, kulturę.

Lokalni mieszkańcy masowo opuszczają niebezpieczne obszary, powodując ogromne korki na drogach. Pożary ogarnęły już 5 dzielnic miasta, wszystkie szkoły są zamknięte. Już teraz ten pożar został uznany za najbardziej kosztowny w historii. Swoje domy straciło też wiele hollywoodzkich gwiazd, m.in. Anthony Hopkins, Mel Gibson, Paris Hilton i Billy Crystal.

Zdjęcia publikujemy dzięki uprzejmości Ołeksandry Chułowej i Aleksa Denisowa

20
хв

Barszcz dla pogorzelców. Jak Ukraińcy pomagają ofiarom katastrofy w Los Angeles

Ksenia Minczuk

Starszy dżentelmen na rowerze zatrzymuje się przy kawiarni „Krajanie” na obrzeżach Tokio. Wchodzi do środka, kłania się, wyjmuje z portfela banknot o największym nominale, 10 tysięcy jenów (2700 hrywien), wkłada go do słoika z ukraińską flagą, ponownie się kłania i w milczeniu wychodzi.

– O mój Boże, on spróbował naszego barszczu wczoraj na festiwalu! – wykrzykuje Natalia Kowalewa, przewodnicząca i założycielka ukraińskiej organizacji non-profit „Krajanie”.

Ukraińska kawiarnia „Krajanie” na obrzeżach Tokio

To właśnie dzięki jedzeniu na wielu festiwalach, które są w Japonii niezwykle popularne, miejscowi nie tylko dowiadują się o Ukrainie od samych Ukraińców, ale także chętnie im pomagają. W ciągu ostatnich 2,5 roku w tej skromnej kawiarni i na imprezach charytatywnych organizowanych przez „Krajan” zebrano prawie 33 miliony hrywien (3,3 mln zł). Pieniądze zostały przeznaczone na odbudowę domów w Buczy i Irpieniu, zakup leków, generatorów prądu, karetek pogotowia i pojazdów ewakuacyjnych do Ukrainy.

Przed inwazją w 127-milionowej Japonii mieszkało zaledwie 1500 Ukraińców. Jednak w 2022 r. ten kraj, tradycyjnie zamknięty dla obcokrajowców, wykonał bezprecedensowy ruch, przyznając zezwolenia na pobyt kolejnym 2600 Ukraińcom. To trzykrotnie więcej niż liczba uchodźców ze wszystkich innych krajów w ciągu ostatnich 40 lat.

Uchodźcom z Ukrainy zapewniono zakwaterowanie, ubezpieczenie zdrowotne i wynagrodzenie wystarczające na utrzymanie. Ponadto ponad stu ukraińskim studentom, którzy uczą się japońskiego lub kontynuują naukę na uniwersytetach, umożliwiono naukę bezpłatną.

Japonia organizuje również rehabilitację fizyczną i psychiczną dla ukraińskich żołnierzy i opłaca zakładanie im protez bionicznych

Dla ukraińskich imigrantów Japończycy byli niezwykle serdeczni . Gdy do Komae, 83-tysięcznego miasta w prefekturze Tokio, przybyła Ukrainka ubiegająca się o azyl, lokalna społeczność zapewniła jej m.in. ogród warzywny – bo Japończycy dowiedzieli się, że Ukraińcy uwielbiają uprawiać warzywa w ogródkach. Stało się tak, mimo że większość japońskich domów ogródków nie ma, ponieważ ziemia tam jest bardzo droga.

– W maju 2022 r. burmistrz Komae zorganizował nawet ukraiński festyn – mówi Natalia Kowalowa. – Wszyscy zostali poczęstowani barszczem, było też pudełko na datki. Za te pieniądze „Krajanie” byli później w stanie uruchomić projekty wolontariackie, także w Ukrainie. Idąc za przykładem Komae, inne japońskie miasta też zaczęły organizować podobne imprezy. Zaczęliśmy prowadzić wykłady, ponieważ wielu Japończyków poprosiło nas o wyjaśnienie, dlaczego wybuchła ta wojna. „Jesteście braterskim narodem” – mówili, a my opowiadaliśmy o głodzie, represjach, historii Krymu. Japończycy są pełni troski, współczują i chcą pomóc.

Rodzina Natalii mieszka w Kraju Kwitnącej Wiśni od ponad 30 lat. Z zawodu jest nauczycielką. Uczyła w japońskiej szkole i wraz z mężem założyła ukraińską szkołę niedzielną „Dżerelce” [Źródło – red.] – oraz „Krajan”. W 2022 roku postanowiła bez reszty poświęcić się działalności społecznej i wolontariackiej.

Japonia to kraj festiwali. „Krajanie” reprezentują swoją ojczyznę na różnych takich wydarzeniach w całym kraju niemal co tydzień, a czasem nawet 5-6 razy w miesiącu. Rozdają ulotki, współpracują z lokalnymi mediami, częstują Japończyków barszczem i gołąbkami

– Droga do japońskiego serca wiedzie przez jedzenie – mówi Natalia. – Bo jedzenie to ich największa rozrywka i ulubione zajęcie. Na festiwalach jesteśmy jedynymi, którzy prezentują coś z zagranicy, reszta to jedzenie japońskie. Na początku myślałam, że nasze dania będą dla miejscowych zbyt ciężkie. W przeciwieństwie do kuchni japońskiej, my gotujemy długo i jemy dość tłuste potrawy. Ale nie – im to smakuje. Zazwyczaj ostrożnie podchodzą do wszystkiego, co nowe, ale kiedy już spróbują, szczerze to doceniają. W zeszłym roku niechętnie próbowali ukraińskiego jedzenia na festiwalach, ale w tym są już kolejki: „Byliście tu w zeszłym roku! Chcemy zamówić jeszcze raz, tak nam zasmakowało”.

Chociaż Japończycy z natury są ostrożni wobec wszystkiego, co nowe, bardzo polubili ukraińską kuchnię

Natalia wspomina, jak niedawno „Krajanie” wzięli udział w festiwalu o trzystuletniej historii w tokijskiej dzielnicy Asakusa. Podeszła do nich japońska rodzina, kobieta dużo wiedziała o Ukrainie. Powiedziała, że ugotowała już barszcz ukraiński według przepisu z Internetu, nawet pokazała zdjęcie. A żegnając się, zakrzyknęła: „Chwała Ukrainie!”.

To właśnie po jednym z takich festiwali pewna 80-letnia Japonka podeszła do Ukraińców i zaproponowała im otwarcie kawiarni w lokalu, którego była właścicielką. Na początku bez czynszu, a potem – w miarę możliwości.

– Oczywiście na początku nic nam nie wychodziło, ale z czasem zaczęliśmy sobie radzić – wspomina Natalia Łysenko, wiceszefowa „Krajan”.

Przyjechała do Japonii 14 lat temu – i wyszła tu za mąż. Szukała ukraińskiej szkoły dla swojej córki i tak poznała Natalię Kowalową, założycielkę szkoły „Dżerelce”. Dziś nadzoruje pracę kawiarni, choć jej głównym zajęciem jest nauczanie angielskiego w japońskiej szkole.

Napływowi Ukraińcy natychmiast zaczęli szukać pracy, choć nie mówili po japońsku. Dlatego kawiarnia od razu ustaliła priorytety: zatrudni osoby ubiegające się o azyl, nawet jeśli nie są profesjonalnymi kucharzami. I tak nawet te Ukrainki, które nigdy wcześniej nie gotowały, po pracy w kawiarni zaczęły uszczęśliwiać swoje rodziny domowym jedzeniem.

W kawiarni Japończycy mogą skosztować tradycyjnych ukraińskich potraw

W menu znajdziesz barszcz, gryczane naleśniki, pierogi z pikantnym i słodkim nadzieniem, a także naleśniki, racuchy, kotlet po kijowsku i zestawy obiadowe. Ciasto z dżemem jagodowym jest niezwykle popularne, szczególnie na festiwalach. Ceny są ukraińskie: pierogi – 700 jenów (160 hrywien), naleśniki – 880 jenów (200 hrywien), barszcz ukraiński – 1100 jenów (260 hrywien).

Buraki kupują od lokalnych rolników, kaszę gryczaną można dostać w sklepie Ukrainki, która importuje ją z Europy. Koperek pochodzi od innej Ukrainki, która uprawia go specjalnie dla tej kawiarni

Robią też własny smalec, a zamiast kwaśnej śmietany używają japońskiego jogurtu bez dodatków. Warto również wspomnieć o doskonałym wyborze ukraińskich win, które nawet w ukraińskich restauracjach nieczęsto są oferowane. Jest więc „Beykush”, jest „Stakhovsky”, „Biologist”, „Fathers Wine”, są miody pitne „Cikera”. Wszystko importowane z drugiego krańca świata przez dwie firmy.

Kawiarnia „Krajanie” działa od prawie dwóch lat. Znajduje się daleko od centrum Tokio, nawet nie w pobliżu stacji metra. Ale ludzie przychodzą tu nie tylko z sąsiednich dzielnic – przyjeżdżają także z innych miast i regionów, czasem oddalonych o setki kilometrów. Raz nawet przyjechali w czasie tajfunu! Japończycy chcą spróbować egzotycznej kuchni, ale także wziąć udział w organizowanych tu wydarzeniach.

Kawiarnia „Krajanie” działa od prawie dwóch lat

„Krajanie” marzą o ukraińskim centrum w Japonii, założyli już zresztą mały ośrodek kulturalny – właśnie w kawiarni. Co miesiąc odbywają się tu wystawy fotograficzne, warsztaty i wykłady w języku ukraińskim i japońskim: jak malować w stylu petrykiwki [Petrykiwka to osiedle w obwodzie dniepropietrowskim, które słynie z malowideł z motywami roślinnymi i zwierzęcymi – red.], jak robić ukraińską biżuterię i diduch [ukraińska dekoracja świąteczna ze słomy – red.]. Czasami nawet Ukraińcy są zszokowani. Niektórzy mówią, że musieli przyjechać aż do Japonii, by nauczyć się robić symbole ukraińskiego Bożego Narodzenia.

Kuchnia kawiarni przygotowuje również dania do degustacji na festiwalach. By wziąć udział w takich wydarzeniach, musisz najpierw dostarczyć organizatorom plan pomieszczenia, w którym będziesz gotować, a także listę wszystkich produktów – bo na przykład latem gotowanie potraw z mlekiem jest zabronione. Kuchnia „Krajan” uczestniczyła też w przygotowaniu potraw na przyjęcie z okazji Dnia Niepodległości w Ambasadzie Ukrainy w Japonii.

Osobną pracą są kulinarne kursy mistrzowskie dla Japończyków. Cieszą się ogromną popularnością

– Kuchnia w kawiarni jest na to za mała, dlatego tanio wynajmujemy kuchnie miejskie, przygotowane do prowadzenia zajęć kulinarnych – zaznacza Natalia Łysenko. – W tym miesiącu zorganizujemy trzy takie wydarzenia, każde dla 20 osób. Oznacza to, że 60 Japończyków będzie mogło ugotować sobie nasz barszcz we własnym domu. Wybór dań na kursy mistrzowskie jest różnorodny: pierogi, zrazy, naleśniki, kapuśniak, grochówka z grzankami, faszerowana papryka, sałatka z buraków i fasoli. Rozpoczęliśmy również współpracę z kawiarnią „Clare & Garden”. Ten lokal w stylu angielskim został otwarty przez Japonkę na dziedzińcu jej domu i zaprasza Ukraińców na ukraiński lunch dwa razy w miesiącu.

Najnowszą innowacją jest dostarczanie jedzenia przez Uber Eats. Yuki Tagawa, menedżerka ds. obsługi klienta, przyszła do kawiarni, by omówić szczegóły współpracy. Mówi, że zrobiła to z własnej inicjatywy. Chce, by Japończycy nie tylko próbowali nowych potraw, ale też bardziej zainteresowali się Ukrainą – poprzez jedzenie.

– Kuchnia ukraińska ma bardziej wyraziste smaki niż japońska – wyjaśnia Yuki Tagawa. – Czuję w niej smak warzyw, np. pomidorów czy kapusty. Ogólnie rzecz biorąc, te smaki są zupełnie inne, bo podstawą kuchni japońskiej jest bulion rybny dashi, pasta miso lub sosy, które mają specyficzny smak. Wiem, że większość Japończyków, którzy nigdy wcześniej nie próbowali ukraińskich potraw, mówi, że mieli o nich zupełnie inne wyobrażenie. Nie sądzili, że aż tak przypadną im do gustu.

Dla tych, którzy chcą zagłębić się w ukraińską kuchnię, „Krajanie” we współpracy z Instytutem Ukraińskim przetłumaczyli książkę „Ukraina. Jedzenie i historia”. Opowiada o przeszłości i teraźniejszości kuchni ukraińskiej, przedstawia przepisy na dania, które każdy może ugotować, lokalne produkty i specjały Ukrainy

– Praca nad tłumaczeniem była ciekawa, lecz niełatwa – mówi Natalia Kowalowa. – Po pierwsze, chcieliśmy, by nazwy były jak najbardziej zbliżone do ukraińskiego brzmienia. Po drugie, nie wszystkie produkty można kupić w japońskich sklepach. Bo gdzie tu znaleźć rjażenkę [ukraiński napój powstały w wyniku fermentacji mleka – red.]? To była najtrudniejsza część: opisanie niezbędnych produktów, dostosowanie ich do realiów Japonii, zastąpienie ich podobnymi smakami.

Część dochodu ze sprzedaży książki, a także ze wszystkich działań „Krajan” przeznaczana jest na projekty wolontariackie na rzecz Ukrainy.

Natalia Kowalewa (z lewej) i Natalia łysenko
20
хв

Jak Ukraińcy rozkochali Japończyków w barszczu i diduchu

Darka Gorowa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ukraina powinna stać się Izraelem Europy

Ексклюзив
20
хв

Julia Pawliuk: – Każda wymiana jeńców i każde negocjacje to operacja specjalna

Ексклюзив
20
хв

Nie uspokajajcie zła

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress