Exclusive
20
min

Niebezpieczny FLiRT: czym grozi nowy szczep COVID-19?

O nowym szczepie COVID-19 o nazwie FLiRT zaczęto mówić w marcu. Jednak latem liczba przypadków COVID-19 zaczęła gwałtownie rosnąć. W Stanach Zjednoczonych odnotowano 25-procentowy wzrost zachorowalności

Natalia Żukowska

Nowy szczep koronawirusa rozprzestrzenia się na całym świecie

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zachorowalność na COVID-19 rośnie na całym świecie. Nowe ogniska odnotowano w obu Amerykach, Europie i w rejonie zachodniego Pacyfiku. Odsetek pozytywnych wyników testów na obecność SARS-CoV-2 wzrósł w ostatnich tygodniach w 84 krajach – w Europie przekracza on 20 procent. Tak wysoki wskaźnik infekcji w miesiącach letnich jest nietypowy dla wirusów układu oddechowego, które zwykle są bardziej aktywne w niskich temperaturach. Jednak ze względu na swój specyficzny charakter, wirus COVID unika „sezonowości” i może łatwo rozprzestrzeniać się w różnych porach roku.

Tym razem mamy do czynienia z tak zwaną letnią epidemią i nowo zmutowanym podwariantem wirusa Omicron o nazwie FLiRT. Jego ekspansję odnotowano wczesnym latem w Stanach Zjednoczonych, teraz aktywnie rozprzestrzenia się w Europie i Ukrainie.

Co jest przyczyną wzrostu liczby zakażeń? Jakie zagrożenie niesie ze sobą FLiRT i kiedy powinniśmy spodziewać się szczytu zachorowań w Ukrainie i Polsce?

COVID-19 – FLiRT w Polsce

Wzrost zachorowań na koronawirusa w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych zaczęto odnotowywać na przełomie maja i czerwca. Już wtedy główny inspektor sanitarny Paweł Grzesiowski ostrzegał, że kolejna fala zakażeń koronawirusem wkrótce dotrze do Polski:

– W tej chwili mamy więcej przypadków niż w maju i czerwcu. Według naszych szacunków mówimy o dziesięciokrotnym wzroście liczby chorych. Niestety w tej chwili nie mamy dokładnych danych, ponieważ przeprowadza się bardzo niewiele testów. Dlatego niewielu pacjentów jest oficjalnie zarejestrowanych.

Gwałtowny wzrost liczby zachorowań potwierdzają dane Ministerstwa Zdrowia. Od 13 sierpnia 1189 osób zostało zarażonych wirusem SARS-CoV-2, z czego 369 wielokrotnie. Najwięcej chorych odnotowano w województwie mazowieckim (208 osób), a najmniej w województwie opolskim (27 osób).

Dominującym szczepem koronawirusa jest podwariant Omicron o nazwie FLiRT, mówi Grzesiowski:

– Na razie nie wygląda na to, by ten wirus chciał się uspokoić. Należy go obserwować, ponieważ nigdy nie wiadomo, który nowy wariant będzie bardziej niebezpieczny. Nikt w Europie nie obserwuje wirusa na taką samą skalę jak wcześniej. Wiemy o wzroście zachorowań we Włoszech. Wiele osób podróżowało do Francji, gdzie również odnotowano wiele przypadków infekcji podczas igrzysk olimpijskich, nawet wśród sportowców.

Teraz, po olimpiadzie, kiedy wszyscy wrócą do swoich krajów, będziemy świadkami fali wzrostu zachorowań
Latem wzrosła liczba infekcji koronawirusem

Wzrost liczby zachorowań w Polsce przewidywany jest na koniec sierpnia i początek września, kiedy rozpoczyna się nowy rok szkolny. Wiadomo, że dzieci są jednymi z najszybszych roznosicieli wirusa. Przygotowując się więc na kolejną falę zachorowań na COVID-19, lekarze przypominają o podstawowych zasadach profilaktyki:

unikaj kontaktu z chorymi,

unikaj zatłoczonych miejsc;

zachowaj dystans;

często myj ręce wodą z mydłem lub stosuj środki antyseptyczne zawierające co najmniej 60% alkoholu;

nie zaniedbuj szczepień.

– Najlepiej byłoby zaszczepić się teraz, przed początkiem sezonu zachorowań. Problem polega jednak na tym, że obecnie nie ma szczepionek na nowe wirusy o uaktualnionym składzie. One nadal są w trakcie rejestracji w Europejskiej Agencji Leków – mówi Paweł Grzesiowski.

Obawiam się więc, że kiedy te szczepionki się pojawią, będzie już za późno. Bo wiele osób będzie już chorych, a szczepionki nie będą w stanie ochronić tylu osób, ile byśmy chcieli

Prawdopodobieństwo nastąpienia infekcji mogłoby zmniejszyć instalowanie oczyszczaczy powietrza w placówkach edukacyjnych. Taki efekt zauważono już w Stanach Zjednoczonych. Dowiedziono tam, że koszty takiego posunięcia są minimalne, a efekt działania filtrów powietrza jest bardzo duży, bo jest ono oczyszczane w bardzo wysokim stopniu. Nie możemy jednak zmusić do takiego ruchu administratorów polskich szkół. Jesteśmy w stanie co najwyżej monitorować sytuację, czyli sprawdzać, ile jest zachorowań i jak wirus mutuje. Niepokojące dane napływają teraz z Japonii, gdzie pojawił się wariant będący mieszanką szczepów Delta i Omicron. Powrót wariantu Delta może oznaczać poważne problemy, ponieważ jest to szczep, który już powodował poważne choroby.

COVID-19 - FLiRT w Ukrainie

Tymczasem w Ukrainie odnotowano już pierwszy zgon spowodowany nowym szczepem COVID-19 FLiRT. Ofiarą była to 80-letnia mieszkanka jednej z gmin w obwodzie iwanofrankowskim. Trafiła do szpitala w ciężkim stanie, z wysoką gorączką. Od momentu hospitalizacji do zgonu minęło 20 dni. Kobieta miała choroby współistniejące: cukrzycę i chorobę wieńcową, co oznacza, że należała do tak zwanej grupy ryzyka.

Eksperci ds. chorób zakaźnych ostrzegają, że zgony i ciężkie zachorowania na COVID są nadal bardziej prawdopodobne w przypadku osób powyżej 60. roku życia, kobiet w ciąży, dorosłych i dzieci z chorobami przewlekłymi. Dlatego lekarze po raz kolejny przypominają o znaczeniu szczepień. Fedir Lapij, specjalista chorób zakaźnych, mówi, że odporność nabyta po szczepieniu zmniejsza ryzyko powikłań:

– Na przykład szczepionka przeciwko odrze, jeśli rozwinęła się u ciebie odpowiedź immunologiczna, chroni cię przed infekcją. Natomiast szczepionka przeciwko COVID-19 chroni przed ciężką chorobą, ale nie przed infekcją. Według badań naukowych odsetek niezaszczepionych osób z ciężką chorobą jest znacznie wyższy. Nawet jeśli spojrzymy tylko na dane dla Ukrainy, wiosną 2023 r. większość osób, które przebywały na oddziale intensywnej terapii lub zmarły, była niezaszczepiona.

Lekarze wzywają do szczepienia się przeciwko COVID-19

Ukraińscy lekarze odnotowują niezwykle szybki wzrost zachorowalności na COVID-19. W ciągu zaledwie miesiąca liczba zarażonych osób wzrosła sześciokrotnie, powiedział wiceminister zdrowia i główny państwowy lekarz sanitarny Ukrainy Ihor Kuzin. Według niego w czerwcu w Ukrainie odnotowano 2000 przypadków infekcji, a w lipcu liczba pacjentów z Covid-19 wzrosła do prawie 12 000:

– Te liczby nie są typowe dla lata. Wcześniej liczba przypadków wzrastała jesienią. Nieco ponad 2500 pacjentów jest leczonych w szpitalach.

Według Lapija rzeczywista liczba pacjentów może być nieco wyższa:

– Obecnie nie każdy, u kogo diagnozuje się COVID-19, idzie do lekarza.

Ze względu na łagodny przebieg choroby i brak konieczności hospitalizacji osoby te zwykle nie są uwzględniane w ogólnych statystykach. Leczą się w domu

Po Ukrainie krąży 10 podgatunków szczepu Omicron. Najnowszym z nich jest FLiRT, który szybciej wpływa na osłabiony układ odpornościowy. Zachorować mogą nawet osoby wcześniej zaszczepione, dodaje Lapij:

– SARS-CoV-2 nadal ewoluuje. To zmutowane warianty, które są w stanie lepiej się przystosować i mają większe szanse na przetrwanie. Mutacje umożliwiają wirusowi łatwiejsze przyłączanie się do komórki, a tym samym jej penetrację.

Mutacje pomagają wirusowi stać się bardziej zaraźliwym, co oznacza, że rozprzestrzenia się on szybciej

Jednak zdaniem Fedira Lapija jest zbyt wcześnie, by mówić o początku sezonu epidemiologicznego:

– Trudno robić takie prognozy, ponieważ wciąż mamy przed sobą rok szkolny. Dzieci pójdą do szkoły, ich kontaktowanie się ze sobą będzie sprzyjało rozprzestrzenianiu się wirusa. Można przypuszczać, że liczba zachorowań wzrośnie wraz z rozpoczęciem nauki.

Jak rozpoznać objawy COVID-19 - FLiRT

Na początku choroby ogólne objawy są takie same jak w innych wariantach COVID-19:

  • zmęczenie, silne osłabienie;
  • katar;
  • ból gardła;
  • gorączka;
  • ból mięśni lub ciała;
  • kaszel;
  • dreszcze;
  • utrata zapachu i smaku

Lekarze zalecają, aby w przypadku wystąpienia jakichkolwiek objawów SARS natychmiast skonsultować się z lekarzem rodzinnym i nie polegać na samoleczeniu.

Zdjęcia: Shutterstock

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
porównanie ochrony zdrowia w Polsce i Ukrainie

– Rozmowy z ukraińskimi pacjentami naszej przychodni podsunęły mi pomysł opracowania ankiety. Dzięki niej zdobyliśmy ważne informacje o tym, jak poprawić świadczenie usług medycznych dla wrażliwych grup osób, takich jak uchodźcy – mówi polski lekarz Tomasz Kardacz, inicjator badania, założyciel i kierownik Kliniki im. Ludwika Rydigera w Olsztynie, a także autor kilkudziesięciu publikacji i artykułów w czasopismach medycznych.

Badanie przeprowadzono od stycznia do października 2024 roku. Ukraińscy uchodźcy, którzy skorzystali z usług medycznych w polskich placówkach, wypełnili 54 ankiety.

Większość respondentów stwierdziła, że przyjechała do Polski z obwodów, w których według raportu Światowej Organizacji Zdrowia odnotowano największą liczbę zniszczonych i uszkodzonych placówek opieki zdrowotnej: chersońskiego, charkowskiego i donieckiego.

Inicjatorem badania był doktor Tomasz Kardacz. Zdjęcie: archiwum prywatne

Płacić czy nie?

Ludzie w Ukrainie nie mogli otrzymać odpowiedniej opieki medycznej nie tylko z powodu ostrzału. Na dostęp do leczenia wpływają również wysokie koszty leków (któremu towarzyszy wzrost poziomu ubóstwa) oraz nieformalne płatności (w Ukrainie pacjenci często muszą płacić lekarzom).

Tomasz Kardacz: – Ukraińscy pacjenci w Polsce też chcieli płacić lekarzom w państwowych placówkach z własnej inicjatywy. Mówią, że oferują pieniądze, ponieważ byli do tego przyzwyczajeni w Ukrainie.

Uważają, że jeśli nie zapłacisz lekarzowi za konsultację, nie otrzymasz opieki wysokiej jakości

Potwierdzają to wyniki ukraińskiego badania „Indeks zdrowia”, którego celem jest określenie poziomu zadowolenia obywateli Ukrainy z opieki medycznej.

W 2023 roku co drugi pacjent w Ukrainie płacił za leczenie zarówno ambulatoryjne, jak szpitalne. 60% płaciło za opiekę szpitalną w państwowych i miejskich klinikach. W latach 2018-2020 odsetek takich pacjentów wynosił ponad 80%.

Oznacza to, że liczba osób płacących za leczenie szpitalne spadła, ale wydatki wzrosły. Wysokość nieformalnych „dowodów wdzięczności” dla lekarzy lub innego personelu medycznego wzrosła prawie dwukrotnie (średnia kwota to 5273,30 hrywien (ponad 500 zł).

Jeśli chodzi o opiekę ambulatoryjną, 40,8% pacjentów płaciło w momencie wizyty. Nie obejmuje to jednak kosztów leków, badań laboratoryjnych i diagnostycznych. Cztery lata temu za opiekę ambulatoryjną płaciło 62,6%. Kwota nieformalnej płatności zaczyna się od 300 hrywien (30 zł).

– Różnica między polskim systemem opieki zdrowotnej a ukraińskim jest taka, że u nas nie ma nieformalnych płatności – mówi Tomasz Kadracz. – I Ukraińcy uważają to za cechę pozytywną

Obywatele Ukrainy, którzy przyjechali do Polski po 24 lutego 2022 r., podobnie jak Polacy, mają prawo do bezpłatnej opieki zdrowotnej w ramach świadczeń udzielanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Pokrywa on koszty wizyt Ukraińców dzięki dodatkowym środkom z budżetu państwa. Dotyczy to również kosztów leków refundowanych.

Czas oczekiwania na wizytę u specjalisty bywa szokujący

Aby otrzymać podstawową opiekę medyczną, uchodźcy muszą wybrać przychodnię i zarejestrować się w niej na wizytę u lekarza rodzinnego, który stwierdza obecność choroby, diagnozuje ją i podejmuje decyzje dotyczące dalszej opieki. W razie potrzeby kieruje cię do innych specjalistów lub do szpitala.

Ze skierowaniem od lekarza rodzinnego możesz umówić się na bezpłatną konsultację ze specjalistą. Na wizytę możesz czekać od kilku dni lub tygodni do kilku miesięcy – a nawet roku.

Pacjenci – nie tylko Ukraińcy, ale także Polacy – często narzekają, że muszą zbyt długo czekać na wizytę u specjalisty. Niektórzy Ukraińcy myślą, że jeśli zapłacą nieformalną opłatę lekarzowi rodzinnemu, to szybciej dostaną się do specjalisty. Ale w Polsce to tak nie działa

Kolejną różnicą wskazaną przez uchodźców w kwestionariuszu są oficjalne płatności w ukraińskich szpitalach. Średnia kwota płatności za leczenie szpitalne w Ukrainie do kasy placówki medycznej wynosi 12247,54 hrywien (ponad 1200 zł), a średnia kwota wpłaty na fundusz charytatywny wynosi 3428,50 hrywien (ok. 350 zł). Co drugi pacjent(58,8%), który zapłacił na fundusz charytatywny, został poproszony o uiszczenie takiej opłaty.

– W tej kwestii musimy bardziej szczegółowo przeanalizować doświadczenia Ukrainy – zaznacza Kardacz. – Polska jest jednym z niewielu krajów UE, w których Narodowy Fundusz Zdrowia w pełni refunduje koszty usług medycznych. Na przykład Norwegowie dopłacają do usług medycznych, a ich ubezpieczeniowy system opieki zdrowotnej jest jednym z najlepszych w Europie – przy czym norweski budżet zdrowotny jest znacznie większy niż polski. Dlaczego tak robią? Bo żaden system medyczny, nawet najdoskonalszy, nie wytrzyma takiego obciążenia.

Nieufność wobec polskich psychologów i psychiatrów

Wyniki badania uchodźców pokazują również, że stan zdrowia psychicznego Ukraińców pogorszył się. Jednak w większości nie szukają oni pomocy u polskich psychiatrów i psychologów.

Najczęstszą praktyką Ukraińców w takim przypadku jest samoleczenie: przywożą z Ukrainy leki, których nie można kupić w Polsce bez recepty

Respondenci stwierdzili również, że korzystają z medycyny tradycyjnej. Na przykład jeśli bolą ich kolana, robią kompres z liści kapusty i miodu. Przymocowują go bandażem lub bawełnianym bandażem i owijają nogi ciepłym kocem na noc.

Dwaj 50-letni uchodźcy (z obwodów mikołajowskiego i odeskiego) powiedzieli, że od czasu przybycia do Polski w marcu 2022 roku nigdy nie korzystali z opieki medycznej. Kilkakrotnie podróżowali do Ukrainy i tam poddawali się badaniom lekarskim, a niezbędną pomoc otrzymywali w ciągu tygodnia lub dwóch.

– Wyniki naszego badania mogą stać się podstawą do bardziej dogłębnych badań, które pomogą nam zrozumieć, jak poprawić funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej w czasie wojny – podsumowuje Tomasz Kardacz.

Pozostałe zdjęcia: Shutterstock

20
хв

Bez łapówek, ale z bardzo długimi kolejkami: Ukraińcy doceniają polski system opieki zdrowotnej

Tetiana Bakocka
rysunek, dziecko, superbohater

Dr Rafał Szmajda - lekarz, psychiatra dzieci i młodzieży. Specjalizuje się w leczeniu i terapii ADHD, zaburzeń zachowania, spektrum autyzmu. Na co dzień pracuje w dziecięcym szpitalu psychiatrycznym w Łodzi.

Dr Rafał Szmajda. Zdjęcie z archiwum prywatnego

Anna J. Dudek: Do Rzecznika Praw Obywatelskich trafiła petycja rodziców dzieci z ADHD. Pismo dotyczy możliwości ubiegania się o orzeczenie kształcenia specjalnego dla tych dzieci, które mają zdiagnozowany zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Obecnie o takie orzeczenia mogą ubiegać się rodzice dzieci ze spektrum autyzmu i niepełnosprawnościami różnego typu. Jak Pan ocenia tę petycję?

Dr Rafał Szmajda: Myślę, że takie działanie ma głęboki sens. Dzieci z ADHD to dzieci ze szczególnymi potrzebami, więc możliwość kształcenia specjalnego umożliwi im naukę według potrzeb, na przykład w mniejszych grupach, częściowo w zindywidualizowanej ścieżce, w innym tempie pracy.

Dzieci z ADHD myślą bardzo szybko i działają impulsywnie, ale tempo pracy szkolnej mają wolniejsze, mogą uczyć się wolniej

To dlatego, że o wiele bardziej niż dzieciom neurotypowym przeszkadzają im bodźce zewnętrzne. Grupa dzieci jest zawsze głośna, więc podczas pracy w 30-osobowej klasie dziecko z ADHD będzie korzystało mniej niż rówieśnik, który nie ma takich "rozpraszaczy". Jeśli będzie możliwość utworzenia mniejszych grup, takim dzieciom będzie łatwiej. Dostosowanie klas, szkół, systemu nauczania do potrzeb wszystkich dzieci ma głęboki sens. Nie oznacza to, że każde dziecko powinno być nauczane indywidualnie, bo to niekorzystne dla samego pacjenta i obciążające dla systemu. Jednak praca w mniejszych grupach i dostosowanie się do potrzeb dzieci ma głęboki sens. 

Pokutuje pogląd, że dzieci z ADHD "przeszkadzają", są niegrzeczne, a na dodatek zaniżają poziom. Jak to jest?

Ludzie są różni. Dzieci to też ludzie i też są różnie. W całej grupie pacjentów z ADHD mamy dzieci funkcjonujące intelektualnie na bardzo wysokim poziomie, które dobrze radzą sobie w szkole i później, zapamiętują, dużo wynoszą z lekcji. Mamy też takie, które, choćby emocjonalnie, są trochę za swoją grupą rówieśniczą, a w kontakcie mogą sprawiać wrażenie młodszych o rok czy dwa w stosunku do swojego wieku - tym bardziej że ADHD często współistnieje z innymi zaburzeniami rozwojowymi. Jeśli chodzi o tę "niegrzeczność", to tak: dzieci z ADHD są głośne, impulsywne, wiercą się, słowem: nie są "idealnymi" dziećmi do polskiej szkoły, w której głównie się siedzi i przepisuje coś z tablicy. 

Zdjęcie: Shutterstock

Takie dziecko jest "wyłuskiwane" przez nauczyciela, bo przecież odstaje od grupy - neurotypowych dzieci, które siedzą w tych ławkach i przepisują. Tymczasem dziecko z ADHD wierci się, maże w zeszycie, odpowiada nie pytane, nie przestrzega zasad, mówi dużo głośniej i zdarza się, że rzuci coś wulgarnego. 

I uwaga w dzienniczku gotowa. Ja zresztą tak anegdotycznie czasami proszę rodziców o taki dzienniczek uwag, który pokazuję potem studentom, żeby zrozumieli, o co chodzi. Tych uwag rzeczywiście jest bardzo wiele w przypadku nadruchliwego dziecka.

 A czy nie byłoby fajnie, gdyby na przykład zamiast zapisywania negatywnych uwag nauczyciele wpisywali pozytywne? 

To jest szczególnie polecane do pracy właśnie z dzieciakami z ADHD, bo one cały czas, na każdym etapie swojej edukacji, a w ogóle może i życia, doświadczają ciągłego strofowania, ciągłych takich porażek. 

Jak już się zepnie w sobie i odrobi tę pracę domową, to okazuje się, że to była praca domowa sprzed tygodnia. I znowu porażka, i znowu lipa, i jeszcze wszyscy się śmieją, że generalnie to dziecko jest gapa i odrobiło nie tę pracę domową, co trzeba. Dlatego pozytywne wzmocnienia, supermoce to bardzo ważna kwestia, bo takie dziecko ze szkoły po iluś tam uwagach przychodzi i słyszy - tym razem od rodziców: znowu masz bałagan w pokoju, nie posprzątałeś, znowu nie wziąłeś worka na kapcie, dlaczego nie umyłeś jeszcze zębów - i tak dalej. Ciągle ktoś o coś się czepia, więc te dzieciaki poczucie własnej wartości mają zazwyczaj zaniżone absolutnie. Trzeba im więc pokazywać te ich supermoce, żeby miały szansę na prawidłowy rozwój i zdrową samoocenę.

Z obserwacji terapeutów, ale też ze statystyk wynika, że kiedy ADHD jest niezdiagnozowane lub niezaadresowane, często koreluje w późniejszym życiu z depresją czy zaburzeniami lękowymi.

Rzeczywiście, w około 30 proc. taka sytuacja może się wiązać właśnie z zaburzeniami z tej sfery depresyjno-lękowej. Kolejne 30 proc. to ryzyko uzależnienia, następne - ryzyko wystąpienia kwestii związanych z zachowaniami antyspołecznymi czy przestępczością. Przy niewłaściwie zaopiekowanym ADHD istnieje wysokie ryzyko, że pacjent pójdzie w jedno z tych zaburzeń lub w kilka naraz, bo one się wzajemnie nie wykluczają. Co trzeci będzie miał problemy depresyjno-lękowe, co trzeci z kolei będzie miał problemy z jakimś uzależnieniem, a następny co trzeci - na przykład kłopoty z różnymi antyspołecznymi zachowaniami. Nie oznacza to oczywiście, że już na pewno zostanie kryminalistą, tylko że na przykład wda się w jakąś bójkę i z tego powodu będzie miał problemy prawne. Bo jeżeli ktoś ma tak wysoki poziom impulsywności, to wdać się w bójkę to jest naprawdę chwila. Widzimy to też wśród naszych pacjentów na oddziałach.

Zdjęcie: Shutterstock

A propos impulsywności: natknęłam się taki adekwatny, wydaje mi się, cytat na temat funkcjonowania dzieci z ADHD: "Mają mózg, jak rakieta, a hamulce od roweru".

Absolutnie się z tym zgadzam.

Mózg jak rakieta mają, jak każdy z nas, ale rzeczywiście większość z nas ma lepsze hamowanie

A jeżeli myślimy o takich neurobiologicznych podstawach, to faktycznie ADHD to przede wszystkim deficyt hamowania, bo u tych osób pobudliwość jest na odpowiednim poziomie, właściwie w normie. Natomiast to hamowanie jest na kiepskim poziomie i dlatego tak szybko przerzucają uwagę z miejsca na miejsce. To zależy od pobudzenia. 

Nie potrafią utrzymać uwagi na jednym temacie, ponieważ to zależy od hamowania. Dlatego często wtrącają się do czyjejś wypowiedzi, nie mogą ustać w kolejce, nie są w stanie wytrzymać i mówią, zanim ktoś dokończy pytanie. Generalnie są niecierpliwe i się wiercą. 

Ale to nie jest tak, że ich mózgi są szybsze od mózgów tych dzieciaków, które nie mają problemu z ADHD.

Czy dzieci obierają sobie jakieś strategie przetrwania? Bo wydaje się, że każde sobie  jakieś obiera - żeby nie odstawać od grupy, jakoś sobie poradzić, na przykład w szkole czy w grupie rówieśniczej? Dlatego niektóre kogoś udają kogoś, podlizują się, imitują...

Te dzieci ciągle mają poczucie, że doświadczają jakichś porażek. Na przykład koledzy wyśmiewają się z chłopca, że jest gapowaty, więc on idzie w agresję. Bo przecież nikt mu nie powie, że jest gapą, jeśli wszyscy będą się go bali. To jest jedna z opcji. 

Druga jest taka, że dzieciak będzie naśladował wszystkie zachowania grupy. Więc lgnie do tej grupy, nawet jeśli ona zachowuje się niewłaściwie. 

Czasami u dziecka pojawia się też taka motywacja, że "skoro wszyscy mi mówią, że ja jestem taki niegrzeczny, to ja wam dopiero pokażę, co to znaczy być niegrzecznym". 

I rzeczywiście wtedy mamy problemami z zachowaniem - widzimy, jak te dzieci potrafią być "niegrzeczne".

Mówiliśmy o supermocach. Czy z ADHD wiążą się jakieś wyjątkowe cechy lub predyspozycje? 

Generalnie tak, bo to zazwyczaj są ludzie, którzy mają mnóstwo energii. Ona, owszem, może być ukierunkowana na "przeszkadzanie" na lekcji - ale też na sport czy muzykę. To są dzieci, które nigdy się nie męczą, więc może być tak, że dopiero po treningu piłki nożnej, tenisa czy judo wraca do domu o 20 i się wycisza. Ci ludzie mają "gadane", potrafią zjednywać sobie innych, mają fajną energię w kontaktach. 

Śmieję, że pacjent z ADHD może i nie będzie urodzonym księgowym, ale urodzonym handlowcem, zagadującym i reklamującym różne rzeczy - jak najbardziej

 A artystą? Czy ADHD wiąże się z kreatywnością?

Tak. To ludzie, którzy zwykle mają wiele zainteresowań i zajęć, co może być zarówno pozytywne, jak negatywne. Z jednej strony to dzieciaki o szerokich horyzontach, które interesuje wiele spraw. Z drugiej - mogą być postrzegane jako takie, które mają słomiany zapał, bo dopiero co grały w piłkę, teraz grają szachy, a później jest tenis, pływanie czy puzzle. Z ADHD wiąże się także zjawisko nazywane w literaturze "hiperfocusem". To zdolność maksymalnego i długiego skupienia uwagi na czymś, co w danym czasie czy w danej chwili budzi zainteresowanie. 

Czyli: jeżeli coś mnie "jara", coś ma dla mnie duży ładunek emocjonalny i sprawia mi radość, to mogę to robić godzinami - i wtedy nie widać zaburzeń uwagi. Ktoś kiedyś powiedział, że ADHD jest głównie zaburzeniem czynności nudnych. Trudno, żeby wszystkie lekcje w szkole były ciekawe. Ale jeżeli moim konikiem będzie język angielski, to choćby nie wiem co, będę z tego angielskiego dobry. Miałem pacjentów, dla których takim konikiem była matma - zawsze piątki, poziom niemal na olimpiadę. Miałem też zapalonego historyka, który w czwartej klasie podstawówki znał i rozumiał historię na poziomie liceum. To może być zarówno historia, jak piłka nożna. 

Warto znaleźć coś, na co dziecko ma ten "hyperfocus" - i to rozwijać. Mówimy o takich wyspach kompetencji: może z matmy czy z polskiego nie jest najlepsze, ale za to najlepiej pływa, najlepiej biega albo gra w piłkę. 

Zdjęcie: Shutterstock

To nie są "łatwe" dzieci. Czy ich wychowywanie i wspieranie wymaga od rodziców szczególnych kompetencji? Bo można prosić takie dziecko o umycie zębów czy założenie butów piętnaście razy, a ono nie zareaguje. Albo nie słyszy, albo jest pochłonięte w tym czasie czymś innym.

Ono realnie może nie słyszeć, ale nie dlatego, że ma jakkolwiek jest problem ze słuchem. Problem w tym, żeby ta informacja przebiła się przez ten cały szum informacyjny. 

O ADHD mówimy także  jako o zaburzeniu selektywności bodźców, które polega na tym, że z całego tego szumu informacyjnego ciężko jest dziecku wyłowić konkretną informację - że np. mama do niego mówi. Po drugie, nawet jeśli dziecko zacznie już robić to, o co je prosiliśmy, to w dowolnym momencie może się rozproszyć i zająć się czymś innym. A w nas rośnie frustracja, bo znowu coś, o co prosiliśmy, jest niezrobione. Natomiast u dziecka, któremu znów ktoś przeszkadza, przerywa jakąś jego aktywność, może dojść do wybuchu negatywnych emocji. I znowu mamy deficyt hamowania, rakietę z hamulcami od roweru. Wtedy meble potrafią latać po domu, bo niby jak dziecko ma sobie z tym poradzić? 

Istnieją specjalne grupy wsparcia dla rodziców dzieci w spektrum autyzmu i z ADHD, bo zachowanie cierpliwości i okazywanie zrozumienia przy jednoczesnym stawianiu granic i konkretnych wymagań może być wyczerpujące.  Jak ci rodzice mogą być ze swoim dzieckiem, wspierać się, wzmacnia, po prostu sobie radzić?

To, co zawsze działa, to stały plan dnia. To podstawowa kwestia, przy czym taka rutyna działa lepiej w przypadku młodszych dzieci. Trudniej będzie z nastolatkiem, który przeżywa kryzys adolescencji - a zawsze tłumaczę rodzicom, że dzieciaki z ADHD przeżywają go do sześcianu. 

Wstajemy o 8., myjemy zęby, jemy śniadanie, ubieramy się, wychodzimy do przedszkola czy szkoły - i tak dalej. 

Potem o 18 odrabiamy lekcje, o 19 czytamy czy oglądamy bajkę albo robimy cokolwiek innego. 

Dzieci z ADHD o wiele lepiej funkcjonują w sztywnej strukturze dnia

Dajemy im też tylko jedno zadanie naraz. Bo jeśli poprosimy, żeby najpierw się ubrało, potem umyło zęby, a potem posprzątało zabawki, to zęby może umyje, ubierze się może do połowy, ale już na wykonanie trzeciego zadania nie ma szans. 

Poza tym jego uwagę trzeba przywołać. Gdy w danej chwili wydajemy jedno polecenie: "chodź tu do mnie, popatrz na mnie, teraz idziesz wyrzucić śmieci", a dodatkowo prosimy, by powtórzyło, co ma zrobić, to pójdzie i te śmieci wyrzuci. 

Chwilą wytchnienia dla rodziców czy opiekunów bywa tablet bądź telefon. Włączamy bajkę czy grę - i już, spokój. Jak to działa na dzieci z ADHD?

ADHD wiąże się z wyższym niż w populacji ogólnej ryzykiem uzależnienia, które nie dotyczy, jak zwykliśmy to sobie wyobrażać, tylko alkoholu czy narkotyków, ale też internetu, korzystania ze smartfona, gier komputerowych czy mediów społecznościowych. 

Dzieci z ADHD bardzo to chłoną, dostają też szybkie poczucie gratyfikacji, bo to jest to jedna z niewielu rzeczy, na których one mogą się absolutnie skupić. Tam ta uwaga jest bowiem stale bombardowana i stymulowana. 

Do tego dochodzi adrenalina związana z tym, jak się gra i rywalizuje z innymi. I jest to niebezpieczeństwo, że taki człowiek, doznający frustracji w życiu realnym, przeniesie się do świata online, bo tam ma szybszą, łatwiejszą gratyfikację. I tam nikt go w kółko nie strofuje.

Zdjęcie: Shutterstock

Kiedy należy włączyć leczenie farmakologiczne? 

Ani diagnozy, ani leków nie należy się bać. Generalnie zasada jest taka, że nawet jeżeli jest diagnoza, to najpierw wprowadzamy szereg oddziaływań pozafarmakologicznych. Chodzi tu chociażby o kwestie związane z tym ustalonym planem dnia, o których była mowa wcześniej. To jedna z najprostszych interwencji, która poprawia funkcjonowanie takiego młodego człowieka. Jeżeli ta bateria interwencji psychospołecznych okazuje się nieskuteczna, powinny wkroczyć leki.

Leki powinny też wkroczyć wtedy, gdy pacjent zaczyna rozwijać powikłania ADHD, czyli na przykład zaburzenia opozycyjno-buntownicze. Mamy z nimi do czynienia wówczas, gdy przez co najmniej sześć miesięcy występuje utrwalony wzorzec buntowania się, sprzeciwiania normom społecznym dorosłych, wybuchy złości, złośliwość, mściwość.

W przypadku rozwijania się tego typu powikłań albo powikłań typu: "poszedł do pierwszej klasy podstawówki i po trzech tygodniach już go chcą wyrzucić" włączenie leków jest jak najbardziej wskazane.

Ale rodzice leków się boją.

Myślę, że wynika to z braku rzetelnej informacji i nieporozumienia związanego z tym, że najpopularniejszy i najskuteczniejszy lek w Polsce, metylofenidat, jest uważany za lek narkotyczny. Owszem, mechanizm jego działania jest podobny, natomiast podstawowa różnica jest taka, że on nie powoduje euforii, a wzmaga koncentrację, skupienie się. Dzięki temu w 90% jest skuteczny. Leków nie trzeba się bać, bo one bardzo znacząco mogą poprawić funkcjonowanie dzieci i młodzieży. 

20
хв

Dzieciom z ADHD trzeba pokazywać ich supermoce

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress