Exclusive
20
min

Czy ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie zmienią przebieg wojny?

Od początku 2024 r. Ukraina zaatakowała ponad 20 rosyjskich obiektów. Głównym celem była infrastruktura naftowa – rafinerie i magazyny. Oxford Institute for Energy Studies szacuje, że ukraińskie drony zmniejszyły o około 16% rosyjskie zdolności rafinacji ropy naftowej. Geografia ataków rozszerza się. 2 kwietnia Ukraina zaatakowała rafinerię ropy naftowej w Jełabudze w Tatarstanie. To ponad 1200 km od granicy z Ukrainą.

Kateryna Tryfonenko

Płonące zbiorniki z ropą w obwodzie briańskim. 19 stycznia 2024 roku. Fot: AP/East News

No items found.

Zachodni partnerzy powinni wspierać ataki na infrastrukturę kraju-agresora w odpowiedzi na rosyjskie ataki – powiedział prezydent Wołodymyr Zełenski. Według niego Rosjanie rozumieją tylko język siły, a żadne potępienie rosyjskich ataków nie wpłynęło na ich intensywność. Sestry zebrały opinie ekspertów na temat skuteczności ukraińskich ataków na rosyjskie cele, ich oczywistych i nieoczywistych konsekwencji oraz powodów, dla których nie powinniśmy pokładać nadmiernych oczekiwań w tej taktyce.

Wrażliwa infrastruktura

Chcąc wyrządzić szkody agresorowi, Ukraińcy znaleźli hybrydową, asymetryczną odpowiedź na jego ataki rakietowe – ocenia izraelski dziennikarz wojskowy Siergiej Auslander:

– Nie ma sensu ostrzeliwać dzielnic mieszkalnych w Biełgorodzie czy Woroneżu, nikt się tam tym nie przejmie. Ale uderzenie w tak wrażliwe miejsce jak rafineria ropy naftowej w Rosji, która nigdy nie inwestowała w swe zdolności magazynowe, a jedynie w zdolności produkcyjne, to co innego. Dlaczego większość rosyjskich rafinerii znajduje się w Europie? Czy po to, by łatwiej było eksportować to wszystko na Zachód? To wszystko był przemysł zorientowany na eksport.

Ukraińcy znaleźli ten słaby punkt i zaczęli w niego uderzać


– Trudno dokładnie określić, ile rosyjskich rafinerii zostało uszkodzonych – mówi dr James Henderson, czołowy ekspert w Oxford Institute for Energy Studies. Według jego szacunków w 2024 r., jeśli policzymy szkody spowodowane we wszystkich atakach, Ukraina uniemożliwiła rafinację około 2,5 miliona baryłek rosyjskiej ropy dziennie. Całkowita dzienna zdolność rafineryjna Rosji wynosi 6 milionów baryłek

– Jednak nie wszystkie moce produkcyjne w każdym zakładzie zostały uszkodzone lub wyłączone – zaznacza Henderson. – Szacuję, że zablokowane lub wyłączone z eksploatacji zostało około 16% całkowitej zdolności produkcyjnej Rosji. Część z tego stanowiły podstawowe jednostki służące rafinacji ropy naftowej, a część bardziej złożony sprzęt wytwarzający produkty takie jak benzyna, olej napędowy i paliwo lotnicze. Różne zakłady były zamykane w różnych terminach, więc trudno dokładnie określić, co i kiedy zostanie wyłączone.

Nie tylko ukraińskie uderzenia, ale także tamtejsze żywioły uniemożliwiają pracę rosyjskich rafinerii. Orsknaftoorgsintez w obwodzie orenburskim [zatrudniająca 12 tys. osób rosyjska firma; zajmuje się rafinacją ropy i produkcją petrochemikaliów, mi.n. paliwa lotniczego – red.], którego roczna wydajność wynosi 6 milionów ton produktów naftowych, został zamknięty z powodu powodzi, którą miejscowi uznali za najpotężniejszą historii.


Uderzenie jest możliwe i konieczne


Zgodnie ze wszystkimi prawami międzynarodowymi mamy pełne prawo do atakowania obiektów wojskowych, z których jesteśmy atakowani, a także obiektów związanych z przemysłem wojskowym lub mających powiązania z Siłami Zbrojnymi Federacji Rosyjskiej – mówi Ołeksij Hetman, ekspert wojskowy i major rezerwy Sił Zbrojnych Ukrainy.

– Mamy do tego prawo i oczywiście będziemy to robić – zaznacza. – Jedyną rzeczą, o którą prosili nasi partnerzy z Unii Europejskiej, NATO i Stanów Zjednoczonych (bo nie mogą tego żądać), jest to, abyśmy nie używali broni, którą nam sprzedają, do ataków na cele w Federacji Rosyjskiej. Ale nie ma już takich próśb jeśli chodzi o obiekty znajdujące się na tymczasowo okupowanym terytorium. I nie ma zakazu atakowania obiektów w głębi Federacji Rosyjskiej bronią naszej produkcji.

I nikt nie może nam powiedzieć, co mamy robić, a czego nie. Bo jesteśmy jedynymi, którzy mają prawo zrobić to, muszą zrobić. A nie ma innego sposobu na wygranie wojny


– Rafinerie ropy naftowej są uzasadnionym celem wojskowym dla Ukrainy – twierdzi Olha Stefaniszyna, ukraińska wicepremier ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej. – Ukraina rozumie obawy swoich partnerów, jednak siły zbrojne wykorzystują wszystkie możliwe środki, by przeciwstawić się Rosji

I dodaje, że operacje przeciwko rosyjskim zakładom zakończyły się sukcesem.

Zdjęcie satelitarne pożaru w rafinerii w obwodzie briańskim. Luty 2024. Fot: Maxar Technologies/ AFP/East News

Ukrainę wsparła w tej sprawie Francja. Podczas wspólnej konferencji prasowej z sekretarzem stanu USA Anthonym Blinkenem francuski minister spraw zagranicznych Stéphane Sejourne nazwał ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie samoobroną. A prezydent Finlandii Alexander Stubb podczas briefingu z Wołodymyrem Zełenskim w Kijowie powiedział, że wojna jest zawsze okrutna i trudna, ale Rosja rozumie tylko metody siłowe.

Biały Dom nie pochwala

Stanowisko to nie jest jednak podzielane przez wszystkich partnerów Ukrainy. Pod koniec marca brytyjski „Financial Times”, powołując się na anonimowe źródła, poinformował, że Stany Zjednoczone wezwały Kijów do zaprzestania ataków na rosyjskie rafinerie, argumentując, że może to doprowadzić do wzrostu światowych cen ropy. A to miałoby niepożądane dla administracji Bidena konsekwencje.


Tymczasem James Henderson zauważa, że główny wpływ na wzrost cen miał na rosyjski rynek krajowy i dotyczył wysokooktanowej benzyny i oleju napędowego:

– Eksport benzyny został wstrzymany 1 marca. Zakaz eksportu oleju napędowego nie został na razie wykluczony, ale jest możliwy w przyszłości, jeśli ataki będą kontynuowane. Z perspektywy rynku globalnego, jeśli eksport produktów będzie ograniczony lub jeśli ropa nie będzie mogła być rafinowana w Rosji, eksport ropy naftowej może wzrosnąć, co zostało już omówione.

Może to oznaczać, że Rosja będzie musiała ponownie zaoferować wyższe rabaty, by znaleźć rynki zbytu dla swojej ropy naftowej


Oficjalnie Biały Dom odpowiedział na prośbę Głosu Ameryki: „Zawsze twierdziliśmy, że nie zachęcamy ani nie ułatwiamy ataków wewnątrz Rosji”. Rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller podkreślił, że Waszyngton nie zachęca Ukraińców do ataków poza granicami Ukrainy.


Dla Siergieja Auslandera takie stanowisko władz USA jest niezwykle cyniczne:

– Nie podnosi się kosztów paliwa na stacjach benzynowych, pomimo faktu, że Ameryka jest zdecydowanie największym eksporterem ropy i gazu, tak na marginesie. Brzmi to bardzo cynicznie i bardzo nieprzyjemnie. Pokazuje, że Amerykanie nie dbają o nic poza swoimi interesami. Ale to było już ogólnie znane, mamy tylko kolejne potwierdzenie. Z drugiej strony głupotą jest obrażanie się z tego powodu. Ameryka jest dla nich [Amerykanów – red.] najważniejsza. Ich interesy są najważniejsze. Wszystko inne to dodatek.

My w Izraelu również cały czas mamy z tym do czynienia. Wciąż wykręca się nam ręce w związku z wojną z Hamasem. I, co dziwne, Amerykanie starają się to robić najmocniej


W wywiadzie dla „The Washington Post” Wołodymyr Zełenski zauważył, że reakcja USA na ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie nie była pozytywna. Ale dodał, że nikt nie może zabronić Kijowowi tego robić:
– Jeśli nie ma obrony powietrznej chroniącej nasz system energetyczny, a Rosjanie go atakują, moje pytanie brzmi: Dlaczego nie możemy im odpowiedzieć? Ich społeczeństwo musi nauczyć się żyć bez benzyny, bez oleju napędowego, bez elektryczności. To sprawiedliwe.

Jak zauważył rzecznik Pentagonu Pat Ryder, Stany Zjednoczone nie pomagają Kijowowi w organizowaniu ataków na cele na terytorium Rosji.

– Pomoc, którą zapewniamy Ukrainie, ma na celu pomóc jej w obronie i odzyskaniu swego suwerennego terytorium. Nie zapewniamy żadnej pomocy do wykorzystania poza tym – stwierdził.

A szef Lloyd Austin, szef Pentagonu, doradził Kijowowi uderzanie w cele taktyczne i operacyjne, a nie w rafinerie ropy naftowej. Według niego ataki na rosyjskie rafinerie ropy naftowej mogą mieć wpływ na światowe rynki energii:

– Ataki te mogą mieć konsekwencje dla globalnej sytuacji energetycznej. Ukrainie lepiej jest uderzyć w cele taktyczne i operacyjne, które mogą bezpośrednio wpłynąć na obecną bitwę.

Szef Pentagonu Lloyd Austin. Zdjęcie: Shutterstock

Bez wielkich oczekiwań

Analitycy z amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną nazwali ukraińskie ataki na rosyjską produkcję wojskową i infrastrukturę rafineryjną w Tatarstanie (ponad 1200 kilometrów od granicy z Ukrainą) punktem zwrotnym w zdolności Ukrainy do uderzania w cele głęboko za liniami rosyjskimi.

W rozmowie z CNN Helima Croft, dyrektor zarządzająca RBC Capital Markets, zasugerowała, że ataki dronów na rafinerie ropy naftowej mogą mieć większy wpływ na rosyjską gospodarkę niż sankcje, które w dużej mierze ominęły sektor energetyczny.

Jednocześnie ekspert wojskowy mjr Ołeksij Hetman apeluje, by nie mieć wygórowanych oczekiwań i trzeźwo oceniać skuteczność ukraińskich ataków na rosyjskie rafinerie:

– Aby zrozumieć, jak bardzo szkodzi to Federacji Rosyjskiej, musimy spojrzeć na liczby. Mówią, że zmniejszyliśmy ilość rafinowanej ropy o setki tysięcy baryłek dziennie. I wszyscy myślą: wow! Ale jest mały niuans: kiedyś przetwarzali pięć milionów siedemset tysięcy baryłek dziennie. Teraz przetwarzają pięć milionów sto tysięcy baryłek dziennie. Wiele rafinerii wciąż znajduje się poza zasięgiem naszej broni. A sankcje, które wielu z nas się nie podobają, zmusiły Rosjan do zmniejszenia produkcji rafineryjnej o prawie połowę.

My zmniejszyliśmy naszą produkcję o dziesięć procent. To znaczące, ale czy sprawi, że Rosjanie przestaną tankować swoje czołgi, samoloty, okręty? Oczywiście, że nie


Zadania na przyszłość i niezamierzone konsekwencje


Istnieją co najmniej dwa skutki ukraińskich uderzeń, które nie są publicznie omawiane. I ten element jest ważny, kontynuuje major Hetman:

– Takie ataki na kompleks rafineryjny i inne obiekty Federacji Rosyjskiej pokazują, że ich obrona powietrzna nie jest w stanie powstrzymać naszych dronów. Ma to znaczący wpływ na międzynarodowy rynek broni. [Inne kraje – red.] zaczynają odmawiać zawieranie kontraktów z Federacją Rosyjską, a popyt na wszystko, co ona sprzedaje, spada. Straty finansowe [Rosji – red.] z tego powodu są znacznie większe niż wynikające z faktu, że rafinuje mniej ropy naftowej na paliwo.

Do tego dochodzi element psychologiczny, który jest bardzo ważny dla Rosjan – kiedy widzą, że podpaliliśmy już prawie wszystkie rafinerie w europejskiej części Federacji Rosyjskiej


Siergiej Auslander jest przekonany, że ataki na rosyjskie cele powinny zostać nasilone, a nie ograniczone do przemysłu rafineryjnego:
– Oczywiście atakowanie kompleksu wojskowo-przemysłowego nie jest takie proste. Bo jeśli na przykład jeśli weźmiesz pod uwagę taki Uralwagonzawod [rosyjskie przedsiębiorstwo budowy maszyn z siedzibą w Niżnym Tagile, jeden z największych producentów czołgów na świecie – red.], to jest to gigantyczny obszar, jak małe miasto. Musisz więc dokładnie wiedzieć, który budynek zaatakować, aby przerwać cały łańcuch. W przypadku ropociągu wszystko jest jasne: najwyższym obiektem jest kolumna ratyfikacyjna lub główna jednostka przetwarzania. Jeśli zostanie zniszczona, zakład nie będzie mógł dalej działać. Sytuacja w przedsiębiorstwach wojskowych jest bardziej skomplikowana. Ale to zadanie ukraińskiego wywiadu, aby dokładnie zidentyfikować cel. Do tego dochodzą porty, logistyka, magazyny paliw, składy ropy. Krótko mówiąc, trzeba atakować.

„Projekt współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w ramach programu Wspieramy Ukrainę, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.”

No items found.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Dzień po wyborach prezydenckich w USA upadła niemiecka koalicja rządząca. 6 listopada kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował Christiana Lindnera, ministra finansów i lidera Wolnej Partii Demokratycznej, oskarżając go o egoizm i nieodpowiedzialność. Według niemieckich mediów głównym problemem był budżet na przyszły rok. Czy Olaf Scholz pozostanie na fotelu kanclerza? Jakie są szanse skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych krytyków pomocy Ukrainie na wzmocnienie swoich pozycji po przedterminowych wyborach? I jak niemiecki kryzys polityczny może wpłynąć na poparcie dla Kijowa i bezpieczeństwo europejskie? Oto opinie ekspertów.

Ampelkoalition już nie działa

Tworząca rząd tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” [niem. Ampelkoalition, od partyjnych barw jej członków – aut.] socjaldemokratów z SPD, Zielonych i liberałów z FDP była bardzo niejednorodna. Tworzące ją partie mają różne interesy, różne programy i są od siebie bardzo odległe, zaznacza Thomas Birringer, dyrektor Konrad-Adenauer-Stiftung w Ukrainie:

– Liberałowie są małą, zorientowaną na rynek partią, podczas gdy pozostałe dwie partie są większe i koncentrują się na kwestiach społecznych. To główny problem. Obecny kryzys wynika z różnic w podejściu do polityki gospodarczej i finansowej. Liberałowie domagali się wielu reform rynkowych, by Niemcy znów stały się bardziej konkurencyjne, podczas gdy socjaldemokraci i Zieloni byli przeciwni takim pomysłom – szczególnie idei budżetu bez wzrostu długu publicznego. Było też kilka innych kwestii, w których koalicjanci mieli różne opinie, głównie migracja i pomoc dla Ukrainy. Jednak w porównaniu z problemami gospodarczymi i finansowymi dwie ostatnie sprawy nie były decydujące dla przetrwania koalicji.

Przez kolejny miesiąc Bundestag będzie pracował, jak zwykle. 16 grudnia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Jeśli wynik będzie negatywny – a nie ma co do tego wątpliwości – prezydent Niemiec będzie musiał ogłosić rozwiązanie rządu i przedterminowe wybory, których przygotowanie zajmie 60 dni. Główne siły polityczne i prezydent Frank-Walter Steinmeier uzgodnili już ich datę: 23 lutego. Planowo wybory parlamentarne miały się odbyć 8 miesięcy później, we wrześniu 2025 roku.

Trójpartyjna koalicja w Niemczech rozpadła się 6 listopada. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” doprowadziła Niemcy do ślepego zaułka, więc jej upadek był tylko kwestią czasu, uważa Roderich Kiesewetter, członek opozycyjnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej:

– Niestety zmarnowaliśmy trzy lata na dostosowanie niemieckiej polityki bezpieczeństwa do pilnych zmian geopolitycznych. W nowej koalicji rządowej musi nastąpić absolutna zmiana kierunku polityki bezpieczeństwa. Potrzebujemy zintegrowanego odstraszania i obrony przed CRINK, czyli sojuszem Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej, który już atakuje nasze społeczeństwa. Oczywiście Niemcy muszą też  wreszcie zmienić cel i strategię swojego wsparcia dla Ukrainy i ostatecznie poprzeć plan zwycięstwa Zełenskiego.

Niemiecki kryzys a Ukraina

Niemcy bardzo pomogły Ukrainie od początku wojny na pełną skalę, ale prawdopodobnie mają potencjał, by odegrać jeszcze większą rolę, podkreśla Wołodymyr Dubowyk, dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych. Niemiecki kryzys może doprowadzić do pewnych pozytywnych zmian:

– Negatywną jego stroną jest to, że kryzys tylko przedłuża okres, w którym Niemcy nie mogą odgrywać bardziej aktywnej roli w zakresie pomocy Ukrainie i ochrony bezpieczeństwa europejskiego. Jednak jeśli proces wyborczy przebiegnie szybko i obecny układ rządzący przegra wybory, a chadecy sobie poradzą, to będzie to dla nas dobra wiadomość.

Bo Friedrich Merz, lider Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, pozycjonuje się jako polityk całkowicie proukraiński

W ostatnich latach Niemcy nie były wzorem przywództwa w Europie i straciły sporo zaufania wśród swoich partnerów z NATO, ocenia Roderich Kiesewetter:

– Cieszę się, że Polska, kraje bałtyckie i nordyckie, Dania i Czechy są obecnie liderami w obronie bezpieczeństwa Europy i wyraźnie opowiadają się za coraz skuteczniejszym wspieraniem Ukrainy. Jestem szczególnie wdzięczny Polsce, która stara się wypełnić próżnię wytworzoną przez Niemcy i która może być rozsądnym ośrodkiem kontaktowym dla nowej administracji USA.

Wsparcie dla Ukrainy musi zostać wzmocnione.

– Przede wszystkim muszę obalić mit, że Niemcy są drugim największym darczyńcą Ukrainy – dodaje Kiesewetter. – Tak nie jest. Tylko około 20% naszego wsparcia to wsparcie wojskowe. Ponad 60% tego wsparcia pozostaje w Niemczech, ponieważ jest wykorzystywane na rzecz uchodźców. Dlatego jesteśmy na samym dole listy krajów w Europie, jeśli chodzi o wsparcie wojskowe. Przeznaczamy na to 0,1% PKB, podczas gdy Dania 1,6%, Wielka Brytania 0,3%, a Estonia 1,5%.

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” ogłosiła, że w 2025 r. wsparcie dla Ukrainy zostanie zmniejszone o połowę, zablokowała podstawowe dostawy, na przykład pocisków Taurus, i sprzeciwiła się zaproszeniu Ukrainy do NATO

Jednak rząd w Berlinie obiecuje, że mimo rozpadu koalicji Niemcy wypełnią wszystkie swoje zobowiązania dotyczące pomocy Ukrainie, zapewniając jej większość z obiecanych 4 miliardów euro – nawet jeśli budżet na przyszły rok nie zostanie przyjęty.

Olaf Scholz gratuluje nominacji nowemu ministrowi finansów Jorgowi Kukiesowi . Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/Eastern News

Inicjatywy Scholza i kandydaci na kanclerza

Niektórzy socjaldemokraci wzywają Olafa Scholza do niekandydowania na kanclerza, by uniknąć przegranej w przedterminowych wyborach. Proponują mu ustąpić miejsca znacznie bardziej popularnemu politykowi SPD, obecnemu ministrowi obrony Borisowi Pistoriusowi. Prawdopodobnie dlatego, by zademonstrować swoje przywództwo, Olaf Scholz zdecydował się porozmawiać z Putinem po raz pierwszy od początku inwazji.

Według biura niemieckiego kanclerza podczas tej rozmowy Scholz potępił agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, wezwał Putina do wycofania wojsk i negocjacji w sprawie sprawiedliwego pokoju. Miał także podkreślić „niezachwianą determinację” Niemiec w tych sprawach. Według doniesień z Kremla Putin po raz kolejny oskarżył NATO o sprowokowanie wojny i powiedział, że Rosja jest gotowa wznowić negocjacje, „które zostały przerwane przez reżim w Kijowie” – ale z uwzględnieniem „nowych realiów terytorialnych”.

Putin oskarżył też Scholza o nieprzyjazny kurs w polityce Niemiec, który doprowadził do bezprecedensowej degradacji stosunków rosyjsko-niemieckich

Kijów został uprzedzony, że dojdzie do tej rozmowy, lecz ukraińskie MSZ nie odniosło się do sprawy entuzjastycznie. Wołodymyr Zełenski porównał natomiast rozmowę Scholza z Putinem do otwarcia puszki Pandory, mówiąc, że właśnie tego chciał rosyjski przywódca: osłabienia swojej izolacji i prowadzenia rozmów, które nie będą miały praktycznej treści. Nie będzie „Mińska-3”, dodał Zełenski, bo Ukraina potrzebuje prawdziwego pokoju.

O tym, czy aktywność w polityce zagranicznej wobec Rosji zwiększy szanse Scholza na pozostanie na fotelu kanclerza, przekonamy się po przedterminowych wyborach.

Według sondaży Friedrich Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem Niemiec. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

Według sondaży Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, partia byłej kanclerz Angeli Merkel, ma największe szanse na zwycięstwo, ocenia Thomas Birringer:

– Według wszystkich sondaży gdyby wybory odbyły się teraz, Friedrich Merz zdecydowanie zostałby kanclerzem. On i jego partia znacznie bardziej wspierają Ukrainę niż obecny rząd i kilkakrotnie wnioskowali w parlamencie, by zmusić rząd do dostarczenia Ukrainie pocisków rakietowych Taurus. Merz zdecydowanie popiera też przystąpienie Ukrainy do NATO.

Siły prorosyjskie i ich szanse

Niemiecka skrajna lewica, Sojusz Sahry Wagenknecht, i niemiecka skrajna prawica, czyli Alternatywa dla Niemiec – kategorycznie sprzeciwiają się przystąpieniu Ukrainy do NATO i prowadzą kampanię na rzecz zaprzestania pomocy dla Ukrainy, opowiadając się jednocześnie za poprawą stosunków z Rosją. We wrześniu w wyborach lokalnych uzyskały w niektórych landach dobre wyniki.

Thomas Birringer jest jednak pewien, że nawet wzrost poparcia dla Alternatywy dla Niemiec nie doprowadzi do prorosyjskiej polityki w Niemczech, ponieważ partia ta nie wejdzie do rządu

Tak czy inaczej, notowania obu prorosyjskich partii będą nadal rosły, uważa Roderich Kiesewetter. Jego zdaniem wynika to z dwóch powodów: rozczarowania obecnym rządem i siły rosyjskich wpływów:

– Każdego dnia widzimy, jak dezinformacja i propaganda coraz głębiej przenikają do niemieckiego społeczeństwa, wzmacniając obie prorosyjskie partie. Demokratycznemu centrum nie udało się uczynić naszej demokracji i społeczeństwa bardziej odpornymi na rosyjskie wpływy, nie potrafiło też zaoferować obywatelom jasnego stanowiska. Mało kto wyjaśnia na przykład, że wspieranie Ukrainy nie jest działalnością charytatywną, lecz służy naszym własnym interesom bezpieczeństwa, i że my też jesteśmy bardzo zagrożeni przez rosyjski imperializm. Zamiast tego partia kanclerza, SPD, zestawia wsparcie dla Ukrainy z kwestią emerytur i celowo, z powodów wyborczych, podsyca obawy społeczne. To nie tylko cyniczne, ale także wzmacniające prorosyjskie siły w Niemczech.

Trump, Europa i niemieckie przywództwo

Wraz z dojściem do władzy nowej administracji w Waszyngtonie, która może przestać wspierać Ukrainę, rola Europy, w szczególności Niemiec, tylko rośnie, mówi Wołodymyr Dubowyk. Nie wiadomo na pewno, co zrobi Trump po przejęciu Białego Domu 20 stycznia. Ale jest bardzo prawdopodobne, że zmieni swoje podejście do wielu kwestii, a jego administracja zdystansuje się od wojny rosyjsko-ukraińskiej lub zajmie stanowisko, że to sprawa, z którą muszą sobie poradzić Europejczycy:

– Europejczycy muszą nauczyć się podejmować decyzje samodzielnie, w sposób skonsolidowany i skoordynowany. Oczywiste jest, że będą głosy na „nie”, z Bratysławy czy Budapesztu. Jeśli Ameryka się wycofa, Słowacy i Węgrzy zaczną mówić, że nie można wspierać Ukrainy bez Amerykanów. Dlatego ci, którzy rozumieją, że wsparcie Ukrainy jest ważne ze względu na bezpieczeństwo europejskie, muszą mieć silny głos. I tutaj rola Berlina będzie bardzo ważna.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Odliczanie dla Scholza

Kateryna Tryfonenko

Iwona Reichardt: Była Pani w Stanach Zjednoczonych podczas ostatnich etapów kampanii prezydenckiej, a ich finał obserwowała już w Ukrainie. Zaskoczenie?

Tamar Jacoby: Tak, to był niespodziewany i bolesny cios. Teraz, gdy patrzę na wyniki, myślę, że wszyscy powinniśmy byli to przewidzieć. Mówiliśmy sobie, że będzie 50 na 50, ale tak nie było. Trump wygrał ze znaczną przewagą. Nie obwiniam sondaży, nie sądzę, żeby to był główny problem. Myślę, że ludzie po prostu nie chcieli zwycięstwa Trumpa, ja na pewno tego nie chciałam. Teraz musimy jednak uznać, że Amerykanie zaakceptowali Donalda Trumpa – trudno zrozumieć, dlaczego. Czy wyborcy nie wierzą, że on zrobi te wszystkie szalone rzeczy, o których mówi? A może po prostu nie podoba im się kierunek, w którym Demokraci prowadzili kraj? Wciąż staram się to zrozumieć. Będziemy musieli żyć z tym wyborem Amerykanów przez cztery lata.

Jedną z obietnic Trumpa jest zakończenie wojny w Ukrainie w jeden dzień. To się wydaje nie do pomyślenia...

Ukraińskie media społecznościowe wyśmiewały to w pierwszych dniach po wyborach: „Czas ucieka. Don, gdzie jest pokój?” Ale poważnie: nie sądzę, by mógł zakończyć wojnę w jeden dzień. Myślę, że zda sobie sprawę, że to będzie trudniejsze, niż mu się wydawało.

Głównym pytaniem jest, jaki rodzaj umowy zaoferuje. Jestem bardzo zaniepokojona niektórymi opcjami zaproponowanymi przez jego doradców. Drugie pytanie brzmi: jak zareaguje Putin? W ostatnich dniach reakcja Rosji na jego zwycięstwo nie była szczególnie pozytywna. Trzecie pytanie dotyczy tego, jak mocno Trump będzie trzymał się swojej oferty. Przypomnijmy sobie jego negocjacje z Koreą Północną podczas pierwszej kadencji: zrezygnował po kilku dniach rozmów.

Jest więc wiele pytań dotyczących jego obietnicy zakończenia wojny w ciągu 24 godzin. Ponadto kiedy powiedział, że zamierza opuścić Ukrainę, to tak naprawdę nie powiedział tego wprost – to ludzie tak to zrozumieli. Nie wiemy, jakie są jego intencje. Ma na myśli brak nowej broni od USA – czy koniec jakiegokolwiek wsparcia? A może myśli, że USA będą nadal dostarczać dane wywiadowcze i pozwolą Europejczykom na udzielanie pomocy wojskowej, w tym poprzez zakup amerykańskiej broni?

Najważniejsze, że istnieje wiele wersji tego, co może się teraz wydarzyć. Myślę, że trzeba się skupić na przedstawianiu argumentów, które mogłyby przekonać Trumpa do zrobienia właściwej rzeczy, zamiast od razu zakładać, że zrobi najgorszą

Co oznaczałby sukces Trumpa w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie?

Tego jeszcze nie wiemy. Trump jest bardzo reaktywną i emocjonalną osobą, więc wiele zależy od rozwoju sytuacji. Nie spodoba mu się, jeśli Putin go zignoruje, a to może być dobre dla Ukrainy. Nie spodoba mu się też, jeśli wyjdzie na to, że Ameryka w jakiś sposób zawiodła i zdradziła swojego sojusznika. Musimy więc poczekać. Jest wiele niewiadomych i wiele rzeczy, które mogą mieć wpływ. Teraz ważne jest, aby pomóc Trumpowi postrzegać Ukrainę w pozytywny sposób.

Czy Trump zakończy wojnę? A jeśli tak, to na jakich warunkach? fot: JIM WATSON/AFP/East News

To prowadzi nas do relacji Trump – Putin. Putin jest dla Trumpa przyjacielem czy wrogiem?

To nie jest jasne, ale Putin nadal jest wrogiem Ukrainy i Zachodu. I nie ma dowodów na zmianę nastawienia [do Ukrainy, Zachodu i wojny – red.] wśród zwykłych Rosjan. Ukraińskie media społecznościowe bardzo uważnie śledzą rosyjskie media społecznościowe, w których w ostatnich dniach wiele mówiło się o tym, że Ameryka nadal jest i zawsze będzie wrogiem Rosji. Dla Kremla Trump nie różni się niczym od Bidena i pod wieloma względami to nastawienie jest wspierane przez Putina oraz jego sojuszników.

Głównym pytaniem dotyczącym rozmów jest to, co Trump położy na stole

Jeśli Putin od tego stołu odejdzie, mogę sobie wyobrazić, że będą konsekwencje – widziałam już, jak Trump wywierał na niego presję. Pytanie brzmi: dlaczego miałby odejść? Jeśli Trump zaproponuje zamrożenie linii frontu i obieca, że Ukraina nie dołączy do NATO, to dlaczego Putin miałby odejść? To mnie martwi najbardziej.

Nie zapominajmy o czwartym głównym graczu: Europie. Mamy Ukrainę, mamy USA, mamy Rosję – ale mamy też Europę. Europa musi się zjednoczyć i stać się bardziej aktywna. Możemy zobaczyć scenariusz, w którym Trump się wycofuje i mówi: „Europo, to twoja odpowiedzialność”. Wtedy Europa musi znaleźć pieniądze, broń – i interweniować. Europejczycy mówią o tym zobowiązaniu od początku wojny, ale w rzeczywistości nie zrobili wiele, by zwiększyć swoje zdolności wojskowe. Polska wydaje więcej, ale Niemcy nadal nie wydają prawie nic, a niemiecki rząd właśnie upadł. Dlatego jestem tak samo zaniepokojona tym, co dzieje się w Europie, jak tym, co dzieje się w USA.

Czy uważa Pani, że Europa, a zwłaszcza kraje takie jak Polska czy kraje bałtyckie, powinny się teraz martwić? Czy zwycięstwo Trumpa oznacza ryzyko wojny na naszych granicach?

Najważniejsze jest to, że Europa musi zintensyfikować działania. Nie ma znaczenia, kto jest prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nawet gdyby wygrała Kamala Harris, Europa musiałaby działać. Nie wystarczy powiedzieć, że musimy wydawać więcej. Europejczycy muszą alokować pieniądze i współpracować ze sobą, by każdy dolar trafiał tam, gdzie powinien. I muszą to robić efektywnie. Dużo się o tym mówi, ale ten pociąg jeszcze nie ruszył. Rozumiem, że wszystko w Brukseli wymaga czasu i jest trudne, ale przyspieszmy sprawy. Na wschodzie Ukrainy giną ludzie i ta wojna dotrze do drzwi Europy. Zagrożenia są już na wyciągnięcie ręki. Z tego względu myślę, że wybór Trumpa może naprawdę pomóc. Może popchnąć Europejczyków do działania w sposób, w jaki nie popchnęła ich nawet sytuacja na linii frontu.

Jeśli mówimy o linii frontu i ogólnie o sytuacji w Ukrainie, to prognozy nie są optymistyczne.

Nie są dobre. Rosjanie coraz bardziej polegają na brutalnej taktyce. Niszczą miejsca, które próbują zdobyć, a następnie wysyłają tam ludzi. I nikt jak dotąd nie wymyślił, jak przeciwdziałać tym atakom. Używają starych, ogromnych bomb szybujących, a jedna taka bomba zniszczyć cały budynek. I to właśnie robili Rosjanie: niszczyli miasto po mieście.

Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Tymczasem w Ukrainie jest coraz mniej amunicji, a ludzie są wyczerpani. Z tego, co wiem, latem mobilizacja stanęła w miejscu, a liczba dezercji wzrosła. Jednak Ukraińcy wciąż się trzymają. Badania opinii publicznej nie wykazują większych zmian w ich nastawieniu do wojny w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.

Życie w Kijowie jest zaskakująco normalne. Ale ludzie są zmęczeni i myślę, że czekają na to, jak wybór Trumpa zmieni dynamikę zdarzeń

Ukraińcy są zmęczeni walką z jedną ręką za plecami, otrzymywaniem amerykańskiej i europejskiej broni bez możliwości wykorzystania jej zgodnie z potrzebami. Wiele osób liczy na coś odważniejszego – i to może być Trump. Wiele osób martwi się z jego powodu, ale niektórzy mają nadzieję, że może popchnie sprawy do przodu.

Czy Ukraińcy czują się porzuceni przez Zachód, Polskę, USA?

Nie wszędzie jest tak samo. Myślę, że większość Polaków rozumie, co dzieje się w Ukrainie, rozumieją egzystencjalne zagrożenie ze strony Rosji. I większość Europejczyków to rozumie. Jednak większość Amerykanów – nie. Nie rozumieją stawki ani skali zagrożenia. Dla większości Amerykanów ta wojna jest bardzo odległa, a ich spojrzenie na stawkę jest bardziej biznesowe niż egzystencjalne. Jednak nawet w Europie, bądźmy szczerzy, więcej się mówi niż działa. „Porzucenie” to duże słowo, ale być może nie jest ono dalekie od prawdy. Dla Ukrainy ta walka staje się samotną walką.

Ostrzelane domy w Odessie. Zdjęcie: OLEKSANDR GIMANOV/AFP/East News

Co Ameryka zrobi teraz, gdy Joe Biden stał się „kulawą kaczką”, a Donald Trump jest prezydentem elektem?

Nie sądzę, by Kongres przyznał Ukrainie kolejny pakiet pomocowy. Zarówno Izba Reprezentantów, jak Senat są teraz republikańskie i pod kontrolą Trumpa. Jednak do stycznia pewne rzeczy mogą się jeszcze wydarzyć.

Nie wydaliśmy wszystkich pieniędzy z ostatniego pakietu pomocowego, więc musimy się pospieszyć i to zrobić

Senator Lindsey Graham ma ciekawy pomysł: nadać Ukrainie taki sam status jak Izraelowi, otwierając dla niej drogę do znacznie większego dostępu do amerykańskiej broni. To nie do końca członkostwo w NATO, ale to coś znacznie lepszego niż to, co Ukraina ma teraz. Musimy również rozważyć zasady regulujące sposób, w jaki amerykańscy wykonawcy z branży obronnej mogą współpracować z wykonawcami z innych krajów.

Wiele z tych rzeczy to drobiazgi, ale chodzi o to, że jest zbyt wcześnie, by się poddawać. Są rzeczy, które można zrobić w USA, i rzeczy, które można zrobić w Europie. Być może najważniejszą jest to, co robi Zełenski i inni – myślenie o tym, jakie argumenty będą najbardziej przekonujące dla zespołu Trumpa. Wszystkie te kroki mogą coś zmienić i musimy je kontynuować. Wojna się nie skończyła. Ukraińcy wciąż walczą, a Rosja wydaje się zagrażać Ukrainie i reszcie Europy bardziej niż kiedykolwiek.

Zdjęcie na okładce: 24 Brygada Zmechanizowana im. Króla Danyła Ukraińskich Sił Zbrojnych/AFP/East News

20
хв

Tamar Jacoby: Dla Ukrainy to może być samotna bitwa

Івона Райгардт

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress