Zostań naszym Patronem
Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.
Jak w horrorze. Geopolityka
By być uczciwym, należy przyznać, że wiele działań podjętych w ciągu ostatnich 8 tygodni zostało zapowiedzianych przez Donalda Trumpa już podczas kampanii wyborczej i okresu przejściowego, poprzedzającego jego inaugurację. 47. prezydent Stanów Zjednoczonych zasługuje na różne oceny, ale jego kurs jest jasny: z powodów psychologicznych i politycznych potrzebuje globalnego sukcesu w ciągu pierwszych 100 dni swojej prezydentury.
Trump jest otoczony przez ludzi, którzy w pełni podzielają jego plany i nie mają wątpliwości co do możliwości ich realizacji. Wcześniejsze dokonania tych osób mają minimalne znaczenie, a ich obecne osobiste zaangażowanie nie budzi wątpliwości.
W rezultacie Stany Zjednoczone w krótkim czasie zmieniły się ze strategicznego sojusznika Ukrainy (podczas kadencji Trumpa jako 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych sekretarz stanu USA Mike Pompeo i ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin odbyli spotkanie w ramach Komisji Partnerstwa Strategicznego w listopadzie 2018 r.) – w mediatora. I pośrednika, który żąda zapłaty za swoje usługi, uciekając się do jawnego szantażu. Ten zwrot ma dla Ukrainy dramatyczne konsekwencje i raczej nie ograniczy się do gorącej dyskusji, która odbyła się w Gabinecie Owalnym 28 lutego.
W Waszyngtonie Ukraina jest postrzegana jako słabe ogniwo globalnej polityki i nie jest to tylko osobisty ogląd Donalda Trumpa. To także systematyczne podejście do budowania relacji. Jednak, przyznajmy uczciwie, wypowiedzi prezydenta USA pokazują nie tylko zachowanie człowieka, który jest przyzwyczajony do opisywania wszystkiego w najwyższych tonach. Trump najwyraźniej nie zapomniał o tym, że przed laty próbował wydobyć od Wołodymyra Zełenskiego brudy na temat Huntera Bidena. Sytuacja ta, jak wiemy, doprowadziła do rozpoczęcia wobec Trumpa procedury impeachmentu.
Ukraina nie jest jedynym celem ataków administracji Trumpa, ale jest jedynym krajem, który opiera się rosyjskiej agresji mimo utraty 20% swojego terytorium. Dlatego sygnały o zakulisowych porozumieniach między Moskwą a Waszyngtonem, które doprowadziły do sukcesu rosyjskich wojsk w Kursku i odmowy USA udziału w międzynarodowych działaniach prawnych przeciwko Kremlowi, wyglądają niestety logicznie. Putin stawia Trumpowi warunki wstępne, a Trump je akceptuje i spełnia z entuzjazmem.
Ani fakt bezprecedensowej agresji w XXI wieku, ani wielkie cierpienia innych nie są argumentami dla Trumpa, który z łatwością żongluje liczbami ofiar wojny rosyjsko-ukraińskiej, czerpiąc je raczej z własnej wyobraźni niż z doniesień wywiadu
Musimy to przyznać: 47. prezydent Stanów Zjednoczonych stał się obiektem kontroli Kremla. Stany Zjednoczone konsekwentnie odmawiały stosowania elementów presji prawnej na Kreml, co jest całkowicie zgodne z poglądami Trumpa na stosunki międzynarodowe. Jest on zainteresowany porozumieniem, głośnym porozumieniem, które miałoby przekonać świat o jego geniuszu i talentach dyplomatycznych. Bo jak wiadomo, to „stabilny geniusz”.

Biada tym, którzy stawiają opór
Ukraina ma do czynienia nie tylko ze zmianą globalnego klimatu politycznego (słowo „globalny” w Waszyngtonie może być używane tylko w odniesieniu do wielkości Trumpa). Wczorajszy strategiczny partner nie tylko domaga się „mineralnej” umowy, ale także zawiesza/wznawia dostarczanie pomocy wojskowej przydzielonej przez Joe Bidena, a także wymianę informacji wywiadowczych. I jest bardzo selektywny w swoim politycznym wsparciu.
Doszło do tego, że raporty ambasady USA na temat ostrzału ukraińskich miast nie wspominają już o Rosji, tak jakby rakiety i drony były wystrzeliwane przez Obcych
Warto przypomnieć, że Lloyd Austin, sekretarz obrony w administracji Bidena, swego czasu wyraził oburzenie z powodu ukraińskiego ostrzału rosyjskich rafinerii. I że to właśnie pod rządami 46. prezydenta USA proces ponownego mianowania Putina na prezydenta Rosji w marcu 2024 r., uzurpującego sobie władztwo nad okupowanymi terytoriami ukraińskimi, spowodował jedynie milczenie G-7. Stany Zjednoczone były liderem koalicji wspierającej Ukrainę, ale nie dostarczyły ani jednego F-16 ofierze agresji. Pokazuje to systematyczne dążenie Waszyngtonu do określenia stopnia zaangażowania USA w działania wojenne bez względu na imperatywy moralne.
Niestety Wołodymyr Zełenski nie zdołał dostosować polityki państwa do nowych wyzwań. „Plan zwycięstwa” i „plan odporności” okazały się jedynie deklaracjami i nie ma podstaw do organizowania nowego szczytu pokojowego. Poleganie na wąskim kręgu pełnomocników nadal dominuje w jego modus operandi, który został uzupełniony wprowadzeniem sankcji na dużą skalę przeciwko Petrowi Poroszence. Pomimo formalnego istnienia monowiększości, Rada Najwyższa Ukrainy nie przekształciła się w decyzyjną taśmę dla większości konstytucyjnej, a Gabinet Ministrów pozostaje „rządem nieuków”. Ukraiński rząd dostarcza zbyt wielu argumentów tym, którzy chcą nazywać nasz kraj państwem upadłym.
Chociaż dążenie USA do zapewnienia jak najszybszego przeprowadzenia wyborów w Ukrainie nie jest w kraju ideą popularną, większość graczy politycznych rozpoczęła przygotowania w tym kierunku. Bo zatrzymanie tego procesu jest prawie niemożliwe – ograniczymy się do przypomnienia, że dla społeczności międzynarodowej wybory to nie tylko określona liczba kart do głosowania w urnie, ale także międzynarodowe uznanie procesu wyrażania woli.
Kreml to rozumie, dlatego umiejętnie zaraził Biały Dom „głębokim zaniepokojeniem” stanem ukraińskiej demokracji. Faworytem Putina w tym nadchodzącym wyścigu wyborczym jest ogólny chaos, który rosyjskie służby wywiadowcze są gotowe zorganizować już teraz
Cel Kremla jest oczywisty: pokazać na przykładzie Ukrainy, że żaden kraj z wyimaginowanej strefy wpływów Rosji nie powinien stawiać oporu. To nie Monachium 1938 czy Jałta 1945 – to kwintesencja kremlowskiego myślenia i chęci dyktowania innym swojej woli. Nie załamując się pod pierwszymi uderzeniami rosyjskiej armii w lutym 2022 roku, Ukraina udowodniła swoją podmiotowość, lecz nie zdołała zmienić nastawienia wielu globalnych aktorów politycznych. Silna Ukraina nie jest potrzebna nikomu poza jej obywatelami i należy to sobie uświadomić. Inni globalni aktorzy muszą nabrać przekonania o potrzebie istnienia niezależnej i silnej Ukrainy.
Europejski dylemat
Przemówienie wiceprezydenta USA J.D. Vance’a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa było nie tylko mrocznym sygnałem. USA zademonstrowały nim swoją gotowość do radykalnej zmiany polityki wobec Starego Świata. Europejczycy poczuli się jeszcze bardziej osamotnieni po lutowym sporze w formacie Trump i Vance vs Zełenski, który ma wszelkie szanse trafić do podręczników dyplomacji.
Z jednej strony UE i USA pozostają konkurentami gospodarczymi, co podkreślał Donald Trump. Z drugiej – bez europejskiego komponentu NATO w dużej mierze traci na znaczeniu, co dobrze rozumieją ci, którzy doradzali 47. prezydentowi USA, by podkreślał potrzebę zwiększenia wydatków wojskowych przez kraje Starego Świata.
Tyle że między uświadomieniem sobie tej potrzeby (poprzez podpisanie przez przywódców UE komunikatu popierającego plan ReArm Europe) a znaczącym zwiększeniem wydatków na obronność musi upłynąć trochę czasu. Czas ten będzie rozciągany nie tylko przez zwolenników porozumienia z Kremlem, ale także przez przedstawicieli państw europejskich, które liczą się z Waszyngtonem. To będzie naprawdę trudne.
Nie powinniśmy jednak pomijać kilku interesujących faktów. Widzimy ostentacyjną determinację Emmanuela Macrona, gotowość Kiera Starmera do pełnienia roli moderatora „koalicji zdeterminowanych” oraz aktywność krajów skandynawskich w pomaganiu Ukrainie. Można tu przywołać słowa sekretarza generalnego NATO Marka Rutte: „Europa nie jest już w stanie pokoju, Europa nie jest jeszcze w stanie wojny”. Wybór paradygmatu zależy od samych Europejczyków.

Pokusa Kremla
Wiele mówi się o tym, że Kreml wręcz dławi się teraz szampanem, ponieważ przebieg wydarzeń potwierdza długoletnią hipotezę Putina, że „każda zachodnia potęga może zostać pokonana”. Przekonanie to opiera się na jakościowym badaniu zachodnich procedur politycznych przez rosyjskie służby wywiadowcze, które nie zawahały się przeprowadzić już „praktycznych ćwiczeń” w zachodnich kampaniach wyborczych.
Rosja przestudiowała mechanizmy polityczne Zachodu znacznie lepiej niż jej przeciwnicy przestudiowali jej istotę
Władimir Putin nie tylko chce powrócić do klubu przywódców czołowych państw świata (będącego reprezentowanym przez format Rosja-USA-Chiny). Jego celem jest jak największa dezorganizacja Zachodu, osłabienie NATO i zwiększenie napięć między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. W ten sposób Kreml próbuje zwiększyć swoje globalne wpływy i ograniczyć sankcje.
Putin osiągnął już dość poważny sukces: dzięki stanowisku USA największa wojna we współczesnym świecie zostanie zawieszona bez ukarania agresora i jego neutralizacji. Dlatego wznowienie działań wojennych w Europie jest tylko kwestią czasu
W końcu ani logika postępowania Putina (lub jego ewentualnego następcy), ani argumenty jego transatlantyckich wrogów nie zmienią się radykalnie w najbliższej przyszłości. Polityka Trumpa tworzy niezwykle niepewną tymczasową równowagę w Europie, rodzaj „niechlujnego świata”, utrwalanego przez psychologiczne cechy Trumpa.
Jak odczytywać sygnały?
- Przede wszystkim musimy zrozumieć, że administracja Trumpa nie dba zbytnio o ograniczenia moralne i jest gotowa działać zgodnie z prawami dżungli;
- Pamiętajmy, że Władimir Putin i Xi Jinping nie są uzależnieni od wyników wyborów, w przeciwieństwie do polityków europejskich i amerykańskich;
- Uświadommy sobie, że zespół Trumpa często kieruje się myśleniem życzeniowym, nie zwracając uwagi na jego skutki;
- Wiedzmy, że proces podejmowania decyzji politycznych w Europie znacznie różni się od podobnych działań w USA, Rosji czy Chinach;
- Trzeźwo oceniajmy zdolność Rosji do wprowadzania fałszywych i dezinformujących wiadomości do globalnej przestrzeni informacyjnej;
- Szukajmy oznak polegania na wartościach, a nie na wartości aktywów, niezależnie od stopnia ich globalizacji;
- Zrozummy, że biorąc pod uwagę charakter tej wojny negocjacje w sprawie zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej nie mogą być błyskawiczne.
Jewhen Magda to ukraiński politolog, historyk, dziennikarz, dyrektor Instytutu Polityki Światowej. Autor książek „Wojna hybrydowa. Przetrwaj i wygraj” oraz „Agresja hybrydowa Rosji: lekcje dla Europy”. Znalazł się w pierwszej dziesiątce ekspertów politycznych i analityków Ukrainy w rankingu edycji „Komentari” w 2020 roku.
Zostań naszym Patronem
Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.