Exclusive
20
min

Ekspansja wyszywanek. Każdy chce mieć swoją koszulę

Natalia Yarysh przekazuje światu swoje wartości poprzez własny biznes — własną markę haftowanych koszul. Dla niej ukraińska kultura, pamięć o przodkach i tożsamość narodowa nie są hołdem dla mody, ale filozofią życia, którą udało jej się zrealizować poprzez własny biznes.

Julia Malejewa

Natalia Yarysh znalazła swoją "wyszywaną" ścieżkę w życiu. Zdjęcie: Svarga

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Wspomnienie ciepłego dzieciństwa

Natalia, założycielka marki Svarga, pochodzi z Wołynia. — Miałam szczęście. Dorastałam w wielodzietnej rodzinie, w ukraińskiej wiosce na Polesiu, z dala od szowinistycznej kultury wspieranej przez sowiecką propagandę.

— Pamiętam dom babci, spiżarnię, ogromne skrzynie z lnianymi ubraniami. Jako mała dziewczynka po cichu sortowałam te ubrania, pamiętając wyjaśnienia babci: niektóre były na posag, inne na śmierć, a jeszcze inne na wakacje.

Wciąż pamiętam ten specyficzny zapach — mieszankę drewna, prochu i stęchłych tkanin

W domu mojej babci wszędzie był haft. Wzory były wszędzie: poduszki, obrusy, serwetki, ręczniki na ikonach. Troskliwe ręce gospodyni zawsze starały się udekorować dom i stworzyć piękno.

Wyszywanki babci były impulsem dla Natalii Yarysh do założenia własnej firmy. Zdjęcie: Svarga

Każde doświadczenie to mały krok

Natalia pracowała w różnych miejscach: na polu buraków cukrowych, w laboratorium cukrowni, w urzędzie pracy w Wołodymyrze.

W fabryce odzieży Luga w Wołodymyrze poznała, czym jest krawiectwo. Tutaj zespół kierowany przez Natalię stworzył własną markę odzieży codziennej i otworzył sklep w Wołodymyrze. Podróżowali po całej Ukrainie — Kijowie, Odessie, Charkowie, Doniecku, Ługańsku, Winnicy — na regularne spotkania, umowy, wystawy. Nawiązali współpracę z USA i Niemcami. I chociaż Natalia miała już mieszkanie w swoim rodzinnym mieście, samochód służbowy i dobrą pensję, przyciągał ją Lwów:

— Gdy fabryka odzieży Astron we Lwowie, zaprosił mnie do współpracy, zgodziłam się natychmiast i wyruszyłam do Lwowa z małą torbą. Kupiłam sklep, wynajęłam mieszkanie i zaczęłam nowe życie. Prawie od zera.

Ale Astron szybko zamienił się w kolejną rutynę. Jednak doświadczenie, które tu zdobyłem było bezcenne

— Kiedy już wszystko opanowałam i zrozumiałam procesy, brakowało mi nowych doświadczeń, skalowania i rozwoju. Kiedy woda nie płynie, staje się stęchła i błotnista — potrzebujesz ciągłego ruchu, zmian, świeżych doświadczeń. Nie potrafię długo pozostać w jednym miejscu. Siedzę w biurze przez tydzień lub dwa, a potem znowu wyjeżdżam. Doceniam jednak pracę w obu fabrykach odzieży — Luh i Astron. Dzięki nim poznałam przemysł lekki, zrozumiałam rynek, zdobyłam kontakty biznesowe, znajomości, a może nawet renomę.

Swój pierwszy biznes założyła razem z mężem - ich firma Flex zajmowała się tekstyliami domowymi

Bardzo trudno było zacząć od zera, a żeby nie tylko płacić podatki, ale i osiągać zyski, musieliśmy szukać nowych dróg rozwoju.

— W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że VAT pochłonie nasze pieniądze i musiałem coś zrobić, ponieważ nie byłbym w stanie zapłacić moim dostawcom. Poprosiłem więc mojego kolegę o japońską maszynę do haftowania za 60 000 USD z ratami. Kiedy otrzymaliśmy maszynę do naszego bilansu, uratowało to nasze przyszłe zyski. Jestem niezmiernie wdzięczna ludziom, którzy mi zaufali i wyszli mi naprzeciw" — mówi przedsiębiorczyni.

Kiedy jej małżeństwo dobiegło końca, musiała zamknąć swój biznes. Ale Natalia nie poddała się, wręcz przeciwnie, zdecydowała, że nadszedł czas, aby wziąć biznes w swoje ręce i zacząć produkować haftowane koszule.

Biała tkanina, na której "wyhaftowano" firmę

Wymyślenie nazwy marki zajęło dużo czasu. Ale po kilku miesiącach Natalia Yarysh zdecydowała, że marka będzie nazywać się Svarga

— Powiedziano mi, że to słowo jest trudne, wybierz coś innego. Ale uwierzyłam w siebie. Jeśli mi się podoba, to jest ok. Wybraliśmy wzór, który mówi o sile rodziny, związku z przeszłością, tradycjami i wartościami. I mam gęsią skórkę, kiedy fizycznie czuję moc mojego logo, kiedy zdaję sobie sprawę, że jest to jedyna droga w przeszłości, która była właściwa i doprowadziła właśnie tutaj, do tej realizacji. Myślę, że ludzie mają swoją ścieżkę, każdy ma swoje przeznaczenie. Ale jest wybór. Możesz zrezygnować ze swojego na rzecz kogoś innego. I łatwo to zrobić. Jest tak wielu maruderów, że nie zliczysz ich wszystkich. O wiele trudniej jest zdecydować się pozostać na własnej ścieżce i nie zdradzić siebie - wyjaśnia swój wybór przedsiębiorczyni.

Marka oferuje wyszywane koszule z różnych regionów. Te pochodzą z Wołynia. Zdjęcie: Svarga

Dziś hafty Svarga są dostępne na całym świecie

— Sposób, w jaki dorastaliśmy, jest podobny do haftu. Masz białe płótno, na którym jeszcze nic nie ma. Bierzesz nici, igłę i ścieg po ściegu, czasami małymi krokami: zespół, marketing, sprzęt, produkcja, magazyny, operacje, tworzenie kolekcji, partnerzy. W naszej pracy są setki szczegółów, które wymagają mojej stałej uwagi jako menedżera. Zwłaszcza, że musimy być oszczędni, bo sami musimy zarobić na rozwój. Być może z inwestorami byłoby szybciej, ale myślę, że potrzebujemy tej stopniowej drogi. W końcu duże drzewo rośnie powoli, zapuszcza korzenie i staje się silniejsze. Zarobiliśmy pieniądze i zainwestowaliśmy w produkcję, potem zarobiliśmy kolejne pieniądze i zainwestowaliśmy w rozwój.

Teraz Natalia ma sześć maszyn i własny sklep. Mówi, że stopniowo stały się one unikalnym zjawiskiem we współczesnej Ukrainie — nie projektem, nie biznesem, ale częścią ukraińskiej kultury.

Kryzys jako impuls do działania

Z czasem udało im się uruchomić sprzedaż hurtową. Ale nie wszystko poszło gładko. Bardzo trudno było przetrwać firmie w czasie pandemii Covid. Sprzedaż spadła, ale firma przetrwała. Wydawało się, że biznes dostosował się do nowych warunków, a potem wybuchła wojna.

— Po 24 lutego nasza produkcja na chwilę stanęła, po dwóch tygodniach Natalia Yarysh podpisała kontrakt z organizacją wolontariacką i zaczęliśmy szyć śpiwory dla wojska — mówi Yulia Vasylchuk, szefowa działu marketingu marki. — Braliśmy aktywny udział w aukcjach charytatywnych, na których sprzedawano haftowane koszule, a pieniądze przeznaczano na pomoc wojsku.

— Po tym, jak produkcja zaczęła się odbudowywać, pojawiło się pytanie, w którym kierunku iść dalej. W końcu wiele pomysłów, które planowaliśmy wdrożyć, nie było już aktualnych — dodaje Yulia Vasylchuk.

— Zdecydowaliśmy, że odtworzymy hafty z regionów, które najbardziej ucierpiały podczas wojny. W tamtym czasie były to wschodnie regiony Ukrainy. Gdy agresor zniszczył Jaworów stworzyliśmy haft Yavoriv. To był nasz sposób na pokazanie, że jesteśmy silniejsi, że odradzamy się, odradzamy naszą kulturę i tradycje. Nasza walka.

Haft z Jaworowa. Zdjęcie: Svarga

Kolekcja  "Wyszywana Ukraina" obejmie wszystkie 24 regiony. Swoją premierę będzie miała w maju.

— Ta kolekcja narodziła się metodą prób i błędów. Na przykład, szukaliśmy zdjęć w Internecie, sprawdzaliśmy, czy rzeczywiście pochodzą z tego regionu, a następnie zaczęliśmy je reprodukować i wprowadzać do produkcji. Płacimy tantiemy Muzeum Honczarów za wykorzystanie ornamentu Kyivshchyna na naszej koszulce.

Krymskie wyszywane koszule. Zdjęcie: Svarga

Pamięć o przodkach

Dziś zainteresowanie haftowanymi koszulami ogromnie wzrosło. Wiele osób, które zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów, często opowiadało o tym, jak do swoich walizek pospiesznie pakowało dokumenty i haftowaną koszulę.

— W naszych sklepach często widzimy jak klienci szukają haftowanych koszul z własnego regionu — mówią pracownicy firmy. - Wojna to ogromne wyzwanie dla biznesu. Niedobory paliwa, zakłócenia logistyczne i przerwy w dostawie prądu. Musieliśmy pomyśleć o takich rzeczach jak generatory, aby utrzymać produkcję. Musieliśmy szukać nowych dostawców tkanin.

W tym samym czasie na świecie rosło zainteresowanie Ukrainą i wszystkim, co ukraińskie

— Zdaliśmy sobie sprawę, że musimy dołączyć do tego trendu, ponieważ główną misją naszej marki jest to, że każdy Ukrainiec powinien mieć haftowaną koszulę. Nie musi ona pochodzić od Svargi. Ale każdy powinien poczuć wartość naszych narodowych ubrań. Chcemy pokazać ludziom, że to jest nasza kultura, nasze dziedzictwo i musimy je zachować i przekazać następnym pokoleniom — wyjaśnia Yulia Vasylchuk, szefowa marketingu marki.

Odtworzenie wyszywanki rodziny Iwana Franki. Zdjęcie: Svarga
Jesienią 2022 roku Svarga zaprezentowała hafty rodziny Franko

— Zaczęliśmy myśleć o współpracy, aby wspierać nie tylko naszą działalność, ale także innych. Na przykład zwróciliśmy uwagę na muzea, które również ucierpiały z powodu tego, że Ukraińcy przestali do nich chodzić. Zaczęliśmy więc współpracować z Domem Franki, który pozwolił nam odtworzyć hafty rodziny Iwana Franki. Później zainteresowaliśmy się tematem huculskich kafli i stworzyliśmy kolekcję ozdób tego dziedzictwa kulturowego na Boże Narodzenie.

Innym obszarem pracy jest kreatywna współpraca. Przykładem może być para haftowanych koszul Borszcz, stworzona we współpracy z restauratorem i badaczem kuchni ukraińskiej Jewhenem Kłopotenko. Dziś jest to jeden z najpopularniejszych haftów Svargi.

Męska wyszywana koszula " Barszcz ", gdzie głównymi wzorami są składniki barszczu. Zdjęcie: Svarga

Nataliia Yarysh, właścicielka marki, spotkała Jewhena w kolejce na granicy. Zaczęli rozmawiać. — Podobne przyciąga podobne — często powtarza. Zarówno Jewhen w kuchni, jak i Natalija w swoim hafcie mają ten sam cel: ukraińska kultura jest niezwykła i różnorodna, a jak najwięcej osób powinno się o niej dowiedzieć.

Svarga koncentruje się na rozwoju w Ukrainie. Jednak wiele haftów kupują klienci z zagranicy. Są to zarówno ci, którzy wyemigrowali z Ukrainy dawno temu, jak i ci, którzy wyjechali po lutym 2022 roku.

— Dziś kupujący bardzo się zmienili. Wcześniej hafty były odświętną odzieżą, czymś, co nosiło się raz w roku na święta, a przez resztę czasu wisiało w szafie. Naszą filozofią jest dobra odzież codzienna. Są to ubrania, które są noszone przez cały czas, ponieważ są wygodne, piękne i nasze. A teraz coraz więcej osób, które również chcą to robić, świadomie nosi haftowane koszule i kupuje je na każdą okazję — mówi Julia Wasylczuk.

Jesienią 2023 roku Svarga otworzyła swój drugi sklep — tym razem w Kijowie. Ale firma nie zamierza na tym poprzestać. Planuje otworzyć kolejny sklep w stolicy, a także w Odessie, Dnieprze i Iwano-Frankowsku.

No items found.

Dziennikarka, dyrektorka i redaktorka naczelny IA „VSN”, wcześniej korespondentka IA „Volyn News”. Absolwentka kursu „Ekonomia, rynki i analiza danych” Centrum Dziennikarstwa Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej. Magister filologii ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Podczas otwarcia pierwszego butiku ANDRE TAN w Warszawie projektant zorganizował ekskluzywny pokaz nowej kolekcji Fenix, inspirowanej niezłomnością ukraińskich kobiet

Dla większości ukraińskich firm Polska jest pierwszą zagraniczną lokalizacją i początkiem drogi do Europy – ale w tym przypadku jest odwrotnie. Kolekcje Andre Tana znane są już w Nowym Jorku, Paryżu, Mediolanie, a także w tak egzotycznych miejscach jak Malediwy, Kuwejt czy Australia.

Projektant mody Andre Tan

Inwazja i milion euro długu

– Przed inwazją mieliśmy 53 sklepy, współpracowaliśmy z 30 znanymi osobami i produkowaliśmy linię pończoch, odzieży dziecięcej, obuwia, akcesoriów, a nawet sprzętu AGD pod marką ANDRE TAN – mówi Andre.

Kiedy zaczęła się inwazja, wiele naszych sklepów ucierpiało, bo działaliśmy w Charkowie, Chersoniu, Zaporożu, Dnieprze i w mniejszym stopniu także w zachodniej Ukrainie.

Niektóre sklepy zostały spalone, a te na terytoriach okupowanych okradziono. Straciliśmy też magazyn, w którym przechowywaliśmy tkaniny.

Musieliśmy całkowicie zmienić podejście do biznesu, zamknąć linie odzieżowe i zwolnić 30% pracowników. A potem przyjechała wcześniej zamówiona ciężarówka z 24 tonami tkanin o wartości miliona euro. Dwa lata spłacaliśmy ten dług.

Przetrwaliśmy, bo jestem dobrym menedżerem kryzysowym. Już dwa razy byłem bankrutem i powiedziałem sobie, że trzeciego już nie przeżyję.

Zamknąłem sklepy, które nie przynosiły zysków. Chociaż wcześniej wyremontowaliśmy cztery butiki w centrach handlowych, zdecydowaliśmy się nie otwierać ich ponownie. Promocja nowego sklepu trwa co najmniej 3-4 miesiące, a nie wiadomo, co będzie dalej.

W pierwszym tygodniu inwazji zaczęliśmy szyć ciepłe ubrania dla naszych żołnierzy. Za darmo. Cały kraj był jak wielka rodzina

Prosiłem o tkaniny naszych bogatych klientów we Włoszech, a oni dawali mi je za darmo. Pisałem też np. na Instagramie: „Kto może wysłać nam zamki błyskawiczne z Odessy do Winnicy?” A wtedy ktoś, kogo nie znałem, odpisywał: „Ja mogę”.

W 2022 roku wypuściliśmy małe kolekcje i nawet osiągnęliśmy zysk.

Teraz mamy w Ukrainie 20 sklepów, wkrótce otwieramy cztery kolejne. Mamy osiem międzynarodowych showroomów, m.in. w Mediolanie, Paryżu i Dusseldorfie. Współpracujemy na zasadzie B2B z hurtowniami, które kupują nasze towary i sprzedają je w sklepach multibrandowych. Butik w Warszawie działa na zasadzie franczyzy.

Nic jak wszyscy

Kiedy wszyscy zaczęli oferować haftowane koszule „takie jak wszyscy”, my uszyliśmy koszule z haftem pikselowym i zorganizowaliśmy współpracę z Jewhenem Kłopotenko. To człowiek, który lubi wkładać kurczaka do arbuza i twierdzić, że jest pyszny.

Wyszywanka z haftem pikselowym Andre Tana

Powiedziałem: „Nie chcę czegoś standardowego”. Bo dla mnie Ukraina jest bardzo smaczna, to fajny serwis, fajni ludzie. A co lubię? Zawsze barszcz. Dlatego na naszych wyszywankach umieściliśmy duże zdjęcie rentgenowskie barszczu, cebuli i wszystkich innych jego składników. To było bardzo fajne.

Wszystkie koszule sprzedały się w trzy dni. Otrzymaliśmy nawet nagrodę marketingową i pierwsze miejsce za niestandardową promocję kultury ukraińskiej.

W 2023 roku wszyscy byli już zmęczeni bluzami z kapturem i spodniami z rozciągniętymi kolanami. Chcieli piękna, to normalne. Nawet podczas II wojny światowej dziewczyny chciały malować usta czerwoną szminką, nosić szpilki i wyglądać kobieco. Zdaliśmy sobie sprawę, że znakiem rozpoznawczym ANDRE TAN jest sukienka – piękna i trochę elegancka. Możesz w niej iść do pracy, a potem wyjść na miasto. Więc kiedy wszyscy oferowali niższe ceny, zdaliśmy sobie sprawę, że musimy podnieść ceny i stworzyć ekskluzywne kolekcje.

Warszawa – mój Charków

Kiedy przyjechałem do Polski, zdałem sobie sprawę, że to mój dom. Architektura w Warszawie jest bardzo podobna do charkowskiej, szerokie aleje są mi znajome. Powiedziałem sobie: „Oto Charków, moje rodzinne miasto! Tu jest ulica Danilewskiego, a tu ulica Sumska”. Poczułem się, jak w domu.

Po drugie, mentalność Polaków jest trochę podobna do naszej. Myślę, że nawet języki są podobne

Byliśmy bardzo ostrożni w wyborze centrum handlowego. Chciało nas osiem, ale my chcieliśmy tylko Westfield Mokotów – tyle że ono nas nie chciało. Dopiero kiedy Polacy dowiedzieli się, że mamy pokazy w Paryżu, showroomy w Mediolanie, że byliśmy na wystawach mody w Ameryce, powiedzieli: „OK, jesteście tego warci”.

Dla Westfield Mokotów zmieniliśmy nawet format – stworzyliśmy wnętrze premium. Nasza strategia zakłada otwarcie dwóch kolejnych sklepów w Polsce: w Krakowie i Szczecinie. Następnym krokiem będą Niemcy.

Standardy, czyli koszula ekspedienta

W Ukrainie, jeśli podpiszesz umowę, twój sklep jest otwarty w ciągu miesiąca. W Polsce tak nie jest. Negocjacje z centrum handlowym trwały jakieś trzy do pięciu miesięcy. Umowa ma 150 stron, wszystko jest w niej wyszczególnione, nawet to, jak sprzedawca powinien mieć zapiętą koszulę. Uzgodniliśmy każdy szczegół: farbę, tapetę, zasłony, oświetlenie, sprzęt. Na przykład nie przeszedł nasz nowy komputer. Powiedzieliśmy: „Ale tu jest paragon, kupiliśmy go tutaj, w Polsce”. Nie: okazało się, że musi być specjalny hologram, który poświadcza, że to sprzęt przyjazny dla środowiska. Więc zmieniliśmy ten komputer.

Okazało się też, że Warszawa ma bardzo duży problem z firmami, które robią remonty w miejscach premium. A my mieliśmy bardzo skomplikowany projekt – chcieliśmy, żeby to był specjalny sklep.

W końcu, po zmianie ośmiu polskich firm remontowych, znaleźliśmy Ukraińców, którzy pracują tu od dawna. Podjęli się, bo byli szaleni, jak my, a na dodatek chcieli, by nasz butik był ich wizytówką.

Ze względu na polskich strażaków kilka razy przeprojektowywaliśmy projekt, przeszliśmy przez kilkanaście zatwierdzeń, trzy razy przemalowywaliśmy ściany. Oni nie spieszą się ze swoimi obowiązkami.

Polska: kupowanie z premedytacją

W Polsce mieszka wielu Ukraińców, ale jeśli otwierasz tu biznes i polegasz wyłącznie na ukraińskiej klienteli, popełniasz bardzo duży błąd. Teraz mamy podział 50-50, ale naszą strategią jest docieranie do 20% ukraińskich nabywców i 80% polskich.

Praca z polskimi klientami jest jednak trudniejsza. Polki, podobnie jak Francuzki i Włoszki, przychodzą, dotykają – i wychodzą. Za drugim razem przychodzą z przyjaciółmi i przymierzają ponownie. Dopiero za trzecim kupują.

Pomimo wojny kobieta chce być kobieca

Tylko w Ukrainie zdarza się, że kobieta idzie po bochenek chleba, a kupuje suknię wieczorową, zaciągnąwszy kredyt. W Europie nie ma „natychmiastowej inspiracji”, wszystkie zakupy są starannie planowane, z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.

To jest marka, to rozumiem

Kiedy otwierasz sklep w Ukrainie, wszystko jest proste. Zapraszasz blogerów, osoby publiczne i robisz targetowanie. Tu mieliśmy nadzieję, że najsłynniejsi blogerzy przyjdą i wszystko łatwo pójdzie. Ale – nie.

W Polsce to tak nie działa. Do reklamowania sklepu wykorzystuje się radio, którego na Ukrainie chyba nikt już nie słucha. Są też billboardy, na które w u nas nikt nie zwraca uwagi.

Jednak tutaj dobrze działa poczta pantoflowa, informacje są przekazywane z ust do ust. Więc jeśli wchodzisz na polski rynek, musisz to wszystko zaakceptować.

Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o nasz sklep w Westfield Mokotów, ludzie wpisują w Google: „Kim jest Andre Tan?” – i widzą wiele publikacji, bo piszą o nas „Vogue Scandinavia”, „Vogue Italy”, koreańskie „Elle”. I wtedy ludzie mówią: OK, to jest marka, to rozumiem.

Bo możesz krzyczeć o sobie tyle, ile chcesz, ale jeśli nie ma cię w Internecie – to przykro mi bardzo.

W Polsce, czyli historia od nowa

Zawsze musisz znaleźć swoją niszę, robić jedną rzecz i doskonalić się w niej. Weszliśmy na polski rynek z kolekcjami kapsułowymi. Polscy projektanci pracują dla kobiet 30+, które potem wyglądają na 45+. ANDRE TAN sprawia, że w wieku 40 lat wyglądasz jak trzydziestka. To moje główne zadanie jako projektanta.

Wprowadziliśmy na polski rynek kolekcję gorsetów i sukienek z gorsetami. Na świecie to teraz bardzo modne, ale z jakiegoś powodu lokalni projektanci tego nie oferują. Na rynku nie ma gorsetów, więc konsumentki kupują je u nas.

Pomimo całego naszego doświadczenia, w Polsce zaczynamy nową historię, bo my tu jesteśmy start-upami, studentami. Tak, marka ANDRE TAN ma fajny background, ale wciąż zaczynamy tu od zera. Jak sprawdzimy się na rynku, tak będzie.

Zdjęcia: biuro prasowe Andre Tana

20
хв

Andre Tan: „Już dwa razy byłem bankrutem. Trzeciego nie przeżyję”

Olga Gembik

Ewakuacja, czyli gdzie oczy poniosą

Mąż Oksany Makarowej jest na wojnie od pierwszego dnia inwazji. Ona i syn zostali w Mariupolu. Ukrywali się w piwnicy, topili śnieg, bo nie było wody. Nie mieli kontaktu ze światem, więc nie wiedzieli, co się dzieje poza ich miastem. I czy Kijów prztrwał.

Mieszkali w pobliżu Teatru Dramatycznego. Zanim został zbombardowany przez Rosjan 16 marca 2022 r., Oksana wciąż miała nadzieję, że twierdza Mariupol się utrzyma. Aż nadszedł dzień, gdy na ulicach pojawiły się rosyjskie czołgi. Okna w ich domu zostały wybite, na dom sąsiadów spadła bomba. Musiała przenieść się z synem do znajomych, lecz i tam nie było bezpiecznie. Codziennie dowiadywali się o śmierci kogoś, kogo znali.

Kiedy usłyszała, że rosyjskie wojsko ma listy mieszkań, w których były rodziny ukraińskich żołnierzy, i zaczęło robić naloty, zrozumiała, że musi uciekać

W samochodzie było ledwie pół baku paliwa, a na rękach miała małego synka i psa. Na okupowanym terytorium przejechali przez 18 punktów kontrolnych, nie miała pojęcia, gdzie trafią. Na szczęście pewien mężczyzna z Wołynia odpowiedział na jej prośbę o pomoc w mediach społecznościowych i zaoferował bezpłatne zakwaterowanie w swoim domu, we wsi Miłusze niedaleko Łucka. Spędzili tam siedem miesięcy, potem przenieśli się do Łucka.

Zaczęło się od maszyny do szycia

Jeszcze przed inwazją Oksana szyła rzeczy dla męża, wytwarzała też różne rzeczy z żywic epoksydowych. A on w wolnym czasie szył portfele i teczki ze skóry.

– Opuściliśmy Mariupol, ale postanowiłam zostać w Ukrainie – mówi Oksana. – Ołeh jest na wojnie, a ja chcę być blisko niego. Jeśli zostanie ranny, muszę szybko do niego dotrzeć. W Łucku zaczęłam szukać dotacji, myślałam o otwarciu warsztatu, chciałam zająć się rękodziełem i coś sprzedawać. Ale mąż ciągle dzwonił i mówił, że potrzebuje wyposażenia.

W tamtym czasie zakup takich rzeczy był nierealny. Napisałam do kilku wolontariuszy, ale odpowiedzieli, że nic nie ma

Zgłosiła się do programu „Warto”, dla żon wojskowych i weteranów. Dzięki grantowi, który zdobyła, kupiła maszynę do szycia i zaczęła szyć rzeczy dla męża i jego towarzyszy broni. Od tej maszyny zaczęła się historia „Tetrapod”. Tetrapody to falochrony, które kiedyś chroniły linię brzegową Mariupola przed falami. Po 2014 roku były wykorzystywane do fortyfikowania punktów kontrolnych w Mariupolu.

Torby na drony firmy „Tetrapod”

– Na początku szyłam kamizelki kuloodporne. Mąż opuszczał Mariupol w zimowym umundurowaniu, więc gdy zrobiło się ciepło, potrzebował letniego. Uszyłam mundury dla niego i jego przyjaciół – wspomina Oksana. – Jesienią zaczęłam szyć płaszcze przeciwdeszczowe i zdałam sobie sprawę, że nie jestem już w stanie robić tego wszystkiego sama. 11 listopada 2022 r. zatrudniłam więc pierwszą szwaczkę. Teraz firma zatrudnia dziesięcioro pracowników, osiem to szwaczki.

Pierwszą partię materiału przysłała jej przyjaciółka z Polski. Później, gdy firma się rozrosła, trzeba było poszukać stałych dostawców tkanin, specjalnych nici i odpowiednio trwałych dodatków.

Sprzęt dla „Tetrapod” kupiła za pieniądze zarobione przez firmę – i z żołdu męża, bo dotacji z funduszy międzynarodowych na szycie rzeczy dla wojska niesposób było zdobyć.

– Inwestowaliśmy w firmę wszystko, co zarobiliśmy. Teraz planuję kupić maszynę, dzięki której będziemy haftować nasze logo; do tej pory robili to za nas nasi partnerzy. Tyle że wszystko jest coraz droższe: jedna naszywka kosztowała kiedyś 3 hrywny, a teraz kosztuje 11.

Nowe pomysły i rządowe zamówienia

Firma rozpoczęła działalność w 2022 roku od produkcji 10 elementów. Teraz to już ponad 50. Większość pomysłów pochodzi od Ołeha.

– Potrzeby na froncie szybko się zmieniają – wyjaśnia Oksana. – W pewnym momencie potrzebowaliśmy kamizelek kuloodpornych, potem nosideł dla dronów i osobnych toreb na piloty. Kiedy mąż przyjeżdża na urlop, pojawiają się nowe produkty. To jego projekt, ja tylko pełnię rolę menadżera.

Teraz szyją pasy szturmowe, futerały na broń, pokrowce na gogle FPV, drony i piloty. Były też zamówienia indywidualne.

– Wiele modeli opracowaliśmy na podstawie informacji zwrotnych od żołnierzy, którzy mówili nam, jakich funkcjonalności potrzebują, na przykład dodatkowych kieszeni lub miejsca na karabin. Bardzo odpowiedzialnie dobieramy też osprzęt, na przykład rzepy, by się nie zużywały z powodu intensywnego użytkowania. Karabińczyki mogą wytrzymać duży ciężar, nici są wzmocnione. Do przenoszenia amunicji mamy kilka rodzajów toreb.

Największe wzięcie mają torby na baterie do dronów. Zimą muszą utrzymywać ciepło, dlatego opracowaliśmy specjalne, z izolacją termiczną. Dostępne są mniejsze, na 10 baterii, i większe, na 20
Torby na baterie do dronów są bardzo poszukiwane przez wojsko

– Pamiętam, jak zaczęliśmy produkować torby na drony FPV. Chłopaki przynieśli nam te drony i powiedzieli: „Potrzebujemy dla nich toreb”, a my zaczęliśmy się zastanawiać, jak je uszyć, a potem – ulepszać. I tak jest przez cały czas: oni nam coś przynoszą, a my opracowujemy rozwiązanie, zanim ktokolwiek inny zrobi coś podobnego. Czasami proszą o etui na stacje ładujące albo specjalne pokrowce na anteny, bardzo wrażliwe i delikatne. Robimy, co się da.

W tym roku „Tetrapod” wygrał kilka przetargów rządowych.

– To dla nas nowy poziom, wielka odpowiedzialność – zaznacza Oksana. – Ale to jest też trudne, ponieważ w przypadku zamówień rządowych możesz otrzymać zapłatę pod koniec roku budżetowego. Inwestuję więc w surowce i pensje, a potem czekam, chociaż nie mam dużego kapitału obrotowego. Ostatnio mieliśmy szczęście. Jeszcze przed przetargiem zapytałam, jak długo będziemy czekać na pieniądze, bo od tego zależało, czy weźmiemy w nim udział. Wygraliśmy, ponieważ ustaliliśmy minimalną marżę: na przykład jeden z pasów taktycznych, który na rynku kosztuje co najmniej 3 900 hrywien, w „Tetrapod” sprzedajemy za 1 900 hrywien.

Mój mąż przez całe życie sam kupował sobie wyposażenie, więc wiem, jakie to drogie. Jeśli więc uda się nam zaoszczędzić jakieś pieniądze, żołnierzy będzie stać na więcej

Teraz firma przez połowę miesiąca szyje na zamówienia rządowe, a przez drugą połowę – na regularną sprzedaż. Dzięki temu opóźnienia w płatnościach można na bieżąco rekompensować.

Asortyment w sklepie „Tetrapod” w Łucku

Gdy nastanie pokój, Makarowowie planują przeformatować swój biznes – na przykład na produkcję wyposażenia turystycznego. Oksana mówi, że właśnie dlatego zaczęli szyć spodnie i ubaksy [koszulki taktyczne – aut.] – by w razie potrzeby szybko móc się przestawić:

– Marzę o tym, że pewnego dnia przestaniemy szyć rzeczy dla wojska, a zaczniemy dla turystów.

Miejsce na odpoczynek duszy

Drugą miłością Oksany jest jej pracownia „Oranż”. Tworzy w niej produkty z żywicy epoksydowej: stoły, obrazy i zegary na zamówienie. Tu atmosfera jest zupełnie inna, można poczuć ducha artystki. Jej wielkim marzeniem jest ożywienie biznesu, który prowadziła jeszcze przed inwazją. Jest zapotrzebowanie na jej prace i wiele osób chciałoby złożyć zamówienie, tyle że jej brakuje czasu. Mówi, że teraz nie pora, by zajmować się sztuką:

– Gdybym mogła poświęcić „Oranż” tyle czasu, ile bym chciała, odniosłabym taki sukces, jak „Tetrapod”. Stąd czerpię inspiracje, to tutaj trochę rozładowuję głowę. Co roku w moje urodziny wygrywam mały grant dla „Oranż”, bo wszyscy widzą w tym potencjał. Wszystko, co tu jest: krzesła, stół, sprzęt – jest za pieniądze z dotacji. Ale nie mogę być tu i tam.

Toczy się wojna, a ja muszę robić to, co niezbędne na pierwszej linii frontu. Dlatego mam bardzo mało czasu na kreatywność
Doniczki z żywicy epoksydowej powstałe w „Oranż”

Jej szczególną miłością są epoksydowe obrazy z motywami Morza Azowskiego, za którym bardzo tęskni. Wiele przekazała na aukcje charytatywne. W grudniu 2024 r. obraz wraz z epoksydowym modelem F-16 i ukraińską flagą, podpisaną przez wojskowych instruktorów lotnictwa, został sprzedany na aukcji za 15 000 dolarów. Pieniądze poszły na potrzeby wojska.

Oksana mówi, że aby biznes odniósł sukces, nie wystarczy mieć chęci czy pomysł. Trzeba zainwestować cały swój czas. Marzy o czasach, w których nie będzie żyła w ciągłym napięciu, martwiąc się o syna, męża, przyjaciół i kraj.

Wszystkie zdjęcia: archiwum autorki

20
хв

Mąż walczy, a żona szyje mundury

Julia Malejewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Desant kultury, czyli z bandurą na froncie

Ексклюзив
20
хв

Przygody Amerykanki we Wrocławiu

Ексклюзив
20
хв

Alyona Alyona: - Na front przynoszę miłośc i uwagę

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress