Exclusive
20
min

Negocjacje akcesyjne: jak Ukraina powinna zreformować gospodarkę

Wdrożenie przez Ukrainę prawa Unii Europejskiej zmieni podejście do produkcji i kontroli jakości produktów. Wszystko to będzie wymagało inwestycji. Unijni i ukraińscy producenci muszą też przygotować się na konkurencję

Julia Malejewa

Przystąpienie do UE to nie tylko polityka, ale także ekonomia. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Jak idą negocjacje akcesyjne Ukrainy

W dniach 8-10 października 2024 r. ukraińskie delegacje wzięły udział w trzeciej rundzie dwustronnych spotkań między Ukrainą a Komisją Europejską w Brukseli, w ramach oficjalnej kontroli zgodności ukraińskiego ustawodawstwa z prawem Unii Europejskiej.

Tym razem kontrola dotyczyła kryteriów ekonomicznych. Takie spotkania ukraińskich delegacji są częścią procesu negocjacyjnego, który oficjalnie rozpoczął się 25 czerwca 2024 roku. To przedostatni i najtrudniejszy etap integracji europejskiej.

W sumie, jak mówi premier Denys Szmyhal, Ukraina musi wdrożyć około 2800 aktów prawa UE.

W Brukseli odbyła się trzecia runda dwustronnych negocjacji Ukraina-UE. Zdjęcie: NACP

Oczekiwania wobec Ukrainy w najbliższej przyszłości

Przegląd ukraińskiego ustawodawstwa potrwa do 2025 r., podkreśla Iwan Nagorniak, doradca Centrum Odbudowy Gospodarczej, ekonomista. Po tym czasie będzie jasne, jakie konkretne kroki należy podjąć.

– Musimy zrozumieć, że prawo UE zostało zbudowane na podstawie konsensusu między państwami członkowskimi UE – mówi Nagorniak. – Nie byliśmy uczestnikami tworzenia tych zasad, ale i tak będziemy musieli je wdrożyć.

Ukraina zaczęła już zmieniać swoje ustawodawstwo, wdrażając akty prawne i dyrektywy UE w ramach umowy stowarzyszeniowej. Ale jak zauważa Nagorniak, to nie wystarczy:

– Po przystąpieniu do stowarzyszenia zaczęliśmy zmieniać ustawodawstwo, lecz ustawodawstwo Unii też się zmienia, m.in. przepisy dotyczące środowiska i zarządzania regionalnego.

Dla Ukrainy trudną kwestią będzie wdrożenie przepisów UE dotyczących monitorowania finansowego, zamówień publicznych i opodatkowania.

– Ukraina będzie musiała znaleźć konsensus w ramach swojej gospodarki co do tego, ile czasu zajmie wdrożenie prawodawstwa UE we wszystkich obszarach –  podkreśla ekonomista. – Teraz, podczas procesu przeglądu, musimy wykazać się głębokim zrozumieniem każdego sektora, pokazać, że rozumiemy problem i mamy wizję jego rozwiązania, tego, jakie zasoby są potrzebne i gdzie ich szukać: czy będą to zasoby wewnętrzne, zewnętrzne, czy połączenie ich obu. A to wymaga inwestycji ze strony instytucji.

Wdrożenie prawa to nie wszystko

W opinii Dariusza Szymczychy, wiceprezesa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, ekonomiczna część reform jest jedną z najważniejszych. Przede wszystkim na rynku powinna działać konkurencja, nie powinno być monopolistów. W tej kwestii jest w Ukrainie wiele do zrobienia.

Szymczycha dodaje, że zgodnie z zasadami Unii Europejskiej nie wystarczy wdrożyć prawo europejskie. Głównym zadaniem jest jego egzekwowanie:

– Trzeba mieć tak zwaną zdolność instytucjonalną. Oznacza to, że wszystkie państwowe instytucje regulacyjne muszą działać zgodnie ze standardami.

To jest trudniejsze niż wdrażanie prawa europejskiego, będziemy musieli się tego nauczyć

Złożoność działań wiąże się również z wyjątkową sytuacją w Ukrainie, kraju, który został zniszczony przez wojnę. Na przykład wiele wymogów środowiskowych będzie trudnych do spełnienia w bardzo krótkim czasie. Mamy więc cały zestaw kwestii, które odnoszą się nie tylko do ogólnej reformy gospodarczej (własność prywatna, konkurencja), ale także do sposobu, w jaki działamy. I to będzie trudniejsze wyzwanie, wymagające pracy ze strony rządu i samorządów.

Ukraińcy nie powinni się łudzić, że proces akcesyjny pójdzie gładko, a europejscy producenci łatwo go zaakceptują, zaznacza Iwan Nagorniak:

– Żadnemu z krajów wstępowanie do UE nie szło gładko. Pamiętamy, jak na francuskich ulicach rozsypywano hiszpańskie pomidory i jak rozjeżdżały je ciężarówki. Jednolity rynek UE nie powstał tak łatwo, jak nam się wydaje. Musimy uwolnić się tego od mitu. Na pewno pojawią się komplikacje, ponieważ Ukraina ma bardzo konkurencyjny sektor rolny, bardzo konkurencyjne technologie cyfrowe i niektóre sektory przemysłu. Wszystko to wpłynie na sytuację na całym rynku, we wszystkich jego sektorach.

Będą pewne porozumienia, etapy przejściowe i należy to traktować jako normalny proces integracji państwa z dużym podmiotem gospodarczym

Ukraiński sektor rolny jest jednym z najbardziej konkurencyjnych

Struktura i sposób produkcji rolnej w Ukrainie i Europie znacznie się różnią.

– Rolnictwo jest naturalną przewagą konkurencyjną Ukrainy, ponieważ ma ona bardzo dobrą ziemię, niespotykaną w innych częściach Europy i świata – mówi Szymczycha. – Drugim bardzo ważnym elementem jest struktura ekonomiczna rolnictwa, która w Ukrainie jest bardziej zorientowana na rynek niż w Polsce. Średnia wielkość gospodarstwa w Ukrainie wynosi 1200 hektarów, a w Polsce około 12 hektarów. To dowód naturalnej przewagi konkurencyjnej Ukrainy.

Średnia wielkość gospodarstwa w Ukrainie wynosi 1200 hektarów, a w Polsce około 12 hektarów. Zdjęcie: Ukrinform/East News

Sytuacja ta doprowadziła do nieporozumień z wieloma europejskimi sąsiadami w zakresie eksportu i tranzytu produktów rolnych z Ukrainy. Jednym ze sposobów uniknięcia tych nieporozumień, jak zaznacza wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, jest dyplomacja:

– Na razie nie ma protestów. Po drugie, dużo pracy trzeba wykonać po stronie ukraińskiej, ponieważ w Polsce panuje przekonanie, że ukraińskie rolnictwo składa się z dużych gospodarstw oligarchicznych. W rzeczywistości w Ukrainie są gospodarstwa rolne, które mają ponad 50 tysięcy hektarów, ale często nie są one w rękach Ukraińców.

Trzeba to wyjaśnić nie tylko polskim rolnikom, ale także producentom w całej Unii Europejskiej

Szymczycha dodaje, że konieczne jest również przekonanie europejskich producentów zajmujących się przetwórstwem, że Ukraina może dostarczać duże partie produktów tej samej jakości. To ważne m.in. w odniesieniu do krajów głodujących, do których UE dostarcza pomoc humanitarną, także w postaci żywności.

Plany szybkich reform w rolnictwie

Jednocześnie wsparcie państwa dla producentów rolnych w Ukrainie i UE różni się. W Unii rolnicy mają dostęp do dotacji państwowych, podczas gdy w Ukrainie uruchomienie agencji, która będzie się tym zajmowała, planowane jest dopiero w 2026 r., podkreśla Taras Wysocki, wiceminister polityki rolnej i żywności Ukrainy:

– Zobowiązaliśmy się do uruchomienia tej agencji płatniczej w 2026 roku – jako instytucji, za pośrednictwem której będą realizowane wszystkie programy wsparcia. Uruchomiliśmy już Państwowy Rejestr Rolny, w którym rejestrowani są rolnicy. Rejestracja w nim będzie warunkiem otrzymania wsparcia.

„Mapa drogowa” reform zawiera kilka sekcji związanych z sektorem rolnym.

Na przykład w przypadku hodowli zwierząt należy wprowadzić bardziej rygorystyczne standardy w zakresie ich dobrostanu

Istnieją też przepisy i dyrektywy dotyczące kontroli fitosanitarnej, stosowania pestycydów i środków owadobójczych.

Ważną kwestią jest prawo odnoszące się do bezpieczeństwa i kontroli jakości produktów, gdzie konieczna będzie zmiana podejścia instytucjonalnego, ustanowienie systemów rejestracji leków weterynaryjnych, środków ochrony roślin i wzajemnego uznawania wyników badań laboratoryjnych.

Wysocki opisuje plany ministerstwa na najbliższe dwa lata. W tym czasie system kontroli obrotu organizmami genetycznie zmodyfikowanymi w Ukrainie powinien zostać przekształcony. Należy przyjąć całkowicie nowe zasady gry w systemie ochrony roślin, stosowania agrochemikaliów i pestycydów. Opracowywane są również zmiany w przepisach dotyczących medycyny weterynaryjnej i kontroli bezpieczeństwa produktów, a także rejestr winogron i wina, który pozwoli na śledzenie całego łańcucha produkcyjnego i kontrolę jakości. Kolejnym celem jest uruchomienie wspomnianej już agencji płatniczej.

Rząd Ukrainy powinien przyjąć nowe zasady gry w systemie ochrony roślin, stosowania agrochemikaliów i pestycydów. Zdjęcie: Shutterstock

Pełne wdrożenie prawa UE może doprowadzić do wzrostu cen produktów. Ukraińscy rolnicy będą musieli przestawić się na inne standardy produkcji. Będzie to wymagało znacznych środków finansowych na odpowiednie wyposażenie ich gospodarstw. Ukraina będzie więc musiała znaleźć równowagę w kwestii tempa wdrażania wszystkich tych norm i dyrektyw, podkreśla Wysocki:

– Te zmiany są krokiem w dobrym kierunku. Jedynym problemem jest to, że wszystkiego nie da się zrobić w jeden dzień. To wymaga zasobów finansowych, ludzkich i czasowych. Dlatego prowadzimy dialog z naszymi europejskimi kolegami na temat możliwości uzyskania dostępu do funduszy UE w celu wdrożenia odpowiednich zmian technologicznych.

W końcu, kiedy w Unii Europejskiej zasady gry się zmieniły, towarzyszyło im wsparcie dla producentów, by mogli się dostosować

Podsumowując, Wysocki zaznacza, że jeśli ukraińscy rolnicy będą pracować w takich samych warunkach jak rolnicy europejscy, przekształcać się, spełniać wszystkie wymagania procesów technologicznych i jakości produktów oraz posiadać dostęp do państwowych funduszy wsparcia, to najbardziej konkurencyjny będzie ten, kto będzie pracował najciężej.

– Bo jeśli używasz tych samych środków ochrony roślin, dotyczą cię te same wymogi odnośnie do hodowli zwierząt i spełniasz wszystkie warunki, wygrasz tylko dzięki swojej pracy, innowacyjności, kreatywności i wykorzystaniu nowych technologii, sztucznej inteligencji oraz niektórych zautomatyzowanych rozwiązań. Jeśli mamy równe szanse, możemy po prostu konkurować naszą pracą – twierdzi urzędnik.

To, czy protesty rolników się nie powtórzą, tak jak miało to miejsce na polskiej granicy, zależy również od sztuki negocjacji. W lipcu 2024 roku, podczas spotkania z ukraińskimi dziennikarzami, zastępca szefa delegacji UE w Ukrainie Remi Duflot powiedział, że w procesie negocjacji strony wezmą pod uwagę doświadczenia z przeszłości, w tym protesty na granicy w sprawie ukraińskiego zboża zimą 2023 i wiosną 2024 roku. Abstrahując od wątków politycznych, protesty te były odpowiedzią polskich rolników na liberalizację handlu.

– Stało się tak, ponieważ wszystko wydarzyło się naraz, a nie stopniowo – dodał Duflot.

Przemysł i usługi też powinny się przygotować

Jakość ukraińskich towarów i usług powinna się poprawić dzięki wprowadzeniu europejskich standardów. Będzie to jednak oznaczać znaczne koszty finansowe nie tylko dla rolników. Potrzebne będą zmiany w produkcji, ponowne wyposażenie przedsiębiorstw i wykorzystanie droższych surowców. Dlatego, jak ocenia Iwan Nagorniak, przedstawiciele biznesu również powinni być zaangażowani w ten proces.

Iwan Nagorniak: Oprócz oceny konsekwencji, biznes powinien też szukać nowych rozwiązań. Zdjęcie: Ukrinform/East News

Pierwszą rzeczą, w którą radzi przedsiębiorcom zainwestować, jest ekonomiczna ocena konsekwencji wdrożenia prawa UE. Przedstawiciele przedsiębiorstw powinni już teraz być aktywnymi uczestnikami tego procesu, rozumieć, jak powinna zmienić się gospodarka i ustawodawstwo oraz co mogą zrobić, by skutecznie działać na rynku.

– Przedsiębiorcy muszą zjednoczyć się w stowarzyszeniach i komitetach – mówi Nagorniak. – Muszą zintensyfikować prace nad oceną konsekwencji ekonomicznych: o ile wzrosną koszty produkcji, jak mogą sobie nawzajem pomóc (kupować sprzęt dla kilku firm, który usprawni produkcję, lub rozpocząć proces fuzji, konsolidacji itp.)

Firmy muszą zacząć myśleć o tym, jak pójdą nową drogą, zamiast zastanawiać się, czy jest to opłacalne, czy nie

Nagornyak dodaje, że oprócz oceny konsekwencji, firmy powinny również skupić się na szukaniu rozwiązań. Możliwe jest ich angażowanie się w dialog na temat tego, jak złagodzić negatywne skutki zmian w gospodarce dla przedsiębiorstw. Na przykład inicjowanie programów pożyczkowych lub dotacji w sektorach, w których wdrożenie prawodawstwa UE może prowadzić do spadku konkurencyjności przedsiębiorstw.

<frame>Negocjacje, które rozpoczęły się w czerwcu 2024 r., będą prowadzone w ramach 35 rozdziałów obejmujących różne obszary: gospodarkę, prawa człowieka, środowisko, wymiar sprawiedliwości itd. W każdej sekcji UE i Ukraina będą omawiały to, w jaki sposób ukraińskie przepisy, polityki i standardy mogą zostać dostosowane do standardów UE. <frame>

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, dyrektorka i redaktorka naczelny IA „VSN”, wcześniej korespondentka IA „Volyn News”. Absolwentka kursu „Ekonomia, rynki i analiza danych” Centrum Dziennikarstwa Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej. Magister filologii ukraińskiej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

W przededniu 9 maja Rosja zintensyfikowała propagandę w krajach tzw. globalnego południa: Indonezji, RPA, Indiach i Chinach. Kanał telewizyjny RT wspólnie z „Rosyjskim Domem” w Dżakarcie zorganizował pokaz radzieckiego filmu „Lecą żurawie”, z indonezyjskimi napisami. Wydarzenie odbyło się w ramach projektu „Wspólne zwycięstwo”, w ramach którego w dziesięciu krajach planuje się umieścić w przestrzeni publicznej banery informacyjne ze zdjęciami lokalnych weteranów, którzy rzekomo walczyli ramię w ramię z żołnierzami ZSRR, opatrzone wyrazami wdzięczności za „wspólne zwycięstwo”.

Kremlowskie obchody dotarły nawet do Zgromadzenia Ogólnego ONZ. 6 maja rosyjski Chór Tureckiego śpiewał tam radzieckie pieśni, w tym słynny sowiecki przebój „Dzień zwycięstwa”. Co ciekawe, o koncercie świat dowiedział się z mediów społecznościowych rosyjskich artystów, bo kierownictwo ONZ na ten temat milczało. Podobne akcje są częścią szeroko zakrojonej kampanii Kremla, w ramach której Rosja próbuje wykorzystać kult „Dnia Zwycięstwa” do rozpowszechnienia za granicą swojej propagandy i sfałszowanej wersji historii.

Jak zmieniły się te narracje w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę? Czy rosyjskie „kampanie 9 maja” mają charakter masowy? Jak reaguje Europa? Jak długo jeszcze Kreml będzie mógł szerzyć na świecie kult „pobiedobiesia” [idiom oznaczający powszechny amok Rosjan związany z obchodzeniem 9 maja – red.]? I jak zburzyć mity rosyjskiej propagandy?

Kult „Wielkiego Zwycięstwa”: etapy przepoczawarzania

Kult „Wielkiego Zwycięstwa”, stworzony za rządów Putina, jest kluczowym fundamentem raszyzmu, czyli współczesnej ideologii Kremla. Mesjanistyczny mit o tym, że Rosja rzekomo samodzielnie pokonała nazizm, usprawiedliwia imperialne zakusy Moskwy na suwerenność innych państw. Rosjanie mówią, że skoro ich kraj uratował świat przed brunatną zarazą w XX wieku, to ma „historyczne prawo” dyktować swoją wolę innym państwom w XXI wieku – wyjaśnia Maksym Wichrow, ekspert Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacyjnego:

– W kontekście agresji przeciwko Ukrainie ogólna narracja Kremla jest następująca: „Wojna przeciwko Ukrainie to kontynuacja świętej wojny z faszyzmem, którą Rosja rozpoczęła w 1941 roku”. Narracja ta pozostaje praktycznie niezmienna od 2014 roku, tyle że od 2022 roku retoryka Kremla stała się jeszcze bardziej agresywna.

Trzeba zauważyć, że fałszywe oskarżenia o „faszyzm/nazizm” są częścią ludobójczej retoryki Moskwy wobec Ukrainy i Ukraińców

Jednocześnie, jak zauważa Wichrow, w słowniku rosyjskiej propagandy słowa „faszyzm” i „nazizm” zostały pozbawione pierwotnego znaczenia. Jeśli Moskwa nazwała jakieś państwo lub naród „faszystowskim”, oznacza to, że nie mają oni prawa do istnienia i można wobec nich popełniać wszelkie zbrodnie:

– Bucza, Izium, Mariupol, Bachmut – wszystko to według raszystów jest „sprawiedliwą karą dla faszystów”. Narracja o „ukraińskim faszyzmie” jest intensywnie wykorzystywana przez rosyjskie służby specjalne w operacjach informacyjnych przeciwko Ukrainie, polegających na dyskredytowaniu najwyższych władz wojskowych i politycznych, sił obronnych, członków rządu itp. Z jednej strony Moskwa dąży w ten sposób do podważenia międzynarodowego poparcia dla Ukrainy, z drugiej – do destabilizacji Ukrainy od wewnątrz.

Sam termin „Wielka Wojna Ojczyźniana”, którego Rosja używa na określenie II wojny światowej, ma charakter propagandowy, ponieważ zakłada, że ZSRR wyzwolił [a nie zniewolił – red.] narody Europy Środkowej i Wschodniej. A sama wojna była zwycięstwem ZSRR, pomimo ogromnych strat, jakie poniósł ten kraj – zauważa dr Sonia Horonziak, dyrektorka programu Demokracji i Społeczeństwa Obywatelskiego w Instytucie Spraw Publicznych. Co więcej, dodaje, wiosną 2014 roku rosyjska Duma przyjęła ustawę, która ma chronić pamięć historyczną w putinowskiej Rosji, wprowadzając odpowiedzialność karną m.in. za zaprzeczanie „faktom” związanym z działaniami Armii Czerwonej podczas wojny lub za brak szacunku dla „dni chwały wojskowej Rosji”. Dlatego Dzień Zwycięstwa, 9 maja ma szczególne znaczenie dla realizacji polityki historycznej Rosji:

– Takie podejście jest niespotykane w innych krajach, z wyjątkiem niektórych byłych republik radzieckich, takich jak Białoruś. Odmowa stosowania takiej retoryki stała się jednym ze sposobów walki Ukrainy z rosyjską propagandą po aneksji Krymu w 2014 roku.

Ukraina odrzuciła zarówno termin„Wielka Wojna Ojczyźniana ”, jak datę 9 maja jako narodowy dzień zwycięstwa. W Ukrainie, podobnie jak w wielu krajach Europy Zachodniej, ten dzień jest obchodzony 8 maja

Dziś Kreml i rosyjskie media państwowe nieustannie wykorzystują swój Dzień Zwycięstwa do usprawiedliwiania i gloryfikowania rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie. Uciekają się do fałszywych porównań między II wojną światową a inwazją na Ukrainę, twierdząc, że rosyjscy żołnierze walczą z nazizmem w Ukrainie tak samo, jak ich dziadkowie walczyli z nazistowskimi Niemcami. Tak widzi sprawę Julia Smirnowa, starsza badaczka niemieckiego Centrum Monitorowania, Analiz i Strategii (CeMAS), ekspertka ds. cyfrowego autorytaryzmu i dezinformacji w Internecie.

– Na poziomie wewnętrznym narracje te są wykorzystywane do mobilizowania poparcia dla Kremla i prowadzenia wojny przeciwko Ukrainie. A także do stworzenia poczucia zagrożenia, przed którym rzekomo broni się Rosja – mówi Smirnowa. – Na poziomie międzynarodowym Kreml stara się przedstawić Rosję jako siłę antyfaszystowską, rzekomo zainteresowaną pokojem i sprawiedliwym porządkiem na świecie.

Rosja szerzy kult „Wielkiego Zwycięstwa”. Zdjęcie: KIRILL KUDRYAVTSEV/AFP/Eastern News

Po aneksji Krymu, a zwłaszcza po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę, rosyjskie media państwowe wykorzystywały obrazy „Dnia Zwycięstwa” na okupowanych terytoriach Ukrainy do wzmocnienia propagandowej narracji o „denazyfikacji”. Twierdziły, że ludzie na tych terytoriach witają siły okupacyjne jak wyzwolicieli i że władze ukraińskie rzekomo zabroniły im ten dzień świętować. Zdaniem Smirnowej ciekawe jest również przeanalizowanie, jak zmieniła się retoryka rosyjska po zwycięstwie Trumpa:

– Po inauguracji Donalda Trumpa na stanowisko prezydenta USA w oficjalnych publikacjach i państwowych mediach pojawił się narracja o wojnie, w której „USA i Rosja ponownie zjednoczyły się przeciwko faszyzmowi”. W kwietniu 2025 roku rosyjska służba wywiadowcza SWR opublikowała artykuł „Eurofaszyzm, tak jak 80 lat temu, jest wspólnym wrogiem Moskwy i Waszyngtonu”, w którym porównano Europę i Ukrainę do nazistowskich Niemiec.

Skala i cele rosyjskiej propagandy

Maksym Wichrow zaznacza, że po rozpoczęciu wojny na pełną skalę pozycja Rosji w krajach Zachodu bardzo się zachwiała. Właśnie dlatego na Kremlu zaczęto głośno mówić o kancelowaniu rosyjskiej kultury. Rosja robi jednak wszystko, by wrócić do przestrzeni publicznej Zachodu.

– 80. rocznica zakończenia II wojny światowej to dogodna okazja, by spróbować wyjść z izolacji – zauważa Wichrow. – Mówi się, że nie chodzi o putinowską Rosję, ale o pamięć, o czyny tych, którzy walczyli z nazizmem.

Chodzi więc o manipulację kontekstami, których, na przykład w USA, można nie rozumieć i nie odczuwać

Właśnie dlatego, twierdzi ekspert, Ukraina musi bardzo jasno i głośno artykułować swoją wiedzę o tym, czym jest raszyzm i jak Moskwa manipuluje pamięcią o II wojnie światowej:

– Nikt nie wie o tym lepiej niż my, ponieważ mieliśmy smutną okazję obserwować to zło z bliska, a od 2014 roku prowadzimy z nim bezpośrednią walkę.

Julia Smirnowa dodaje, że kampanie propagandowe organizują lokalni koordynatorzy, którzy z reguły nie są formalnie powiązani z państwem rosyjskim, ale utrzymują z nim nieformalne kontakty.

– Koordynatorzy z różnych krajów są regularnie zapraszani do Moskwy – mówi ekspertka. – Na przykład w kwietniu tego roku koordynatorzy „Nieśmiertelnego Pułku” z 52 krajów zebrali się w Moskwie na międzynarodowym forum, gdzie mogli uzgodnić działania między sobą i rosyjskimi „ekspertami”, w tym z propagandowej stacji telewizyjnej Russia Today. Natomiast hiszpańska koordynatorka „Nieśmiertelnego Pułku” Wiktoria Samojłowa wzięła udział w propagandowym wydarzeniu z udziałem Putina.

Smirnowa przypomina, że „Nieśmiertelny Pułk” początkowo był oddolnym ruchem pamięci w Rosji. Jednak państwo przejęło go i wykorzystało do szerzenia państwowej propagandy na temat II wojny światowej:

– Jednym z celów takich kampanii za granicą jest mobilizacja mieszkających tam Rosjan. Ponadto tworzą one wrażenie masowego ruchu prorosyjskiego.

Grupa wsparcia rosyjskiej narracji

Wizyty europejskich przywódców w Moskwie 9 maja, w czasie gdy Rosja prowadzi wojnę przeciwko Ukrainie, są nie do przyjęcia – oświadczył premier Donald Tusk. Według niego przywódcy Chin czy Brazylii mogą mieć inne poglądy na historię i teraźniejszość. Ale żaden Europejczyk nie może udawać, że nie widzi, gdzie tkwi zagrożenie, i jak ważne jest zachowanie solidarności i wspólnoty europejskiej.

Wcześniej o niedopuszczalności udziału europejskich przywódców w rosyjskich obchodach 9 maja mówiła Kaja Kallas, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej. Spośród Europejczyków poparcie dla putinowskiego Dnia Zwycięstwa osobiście zadeklarowali prezydent Serbii Aleksandar Vučić i premier Słowacji Robert Fico.

Jednak grono odbiorców rosyjskich komunikatów w Europie jest znacznie szersze. Według Smirnowej narracje te znajdują oddźwięk głównie wśród polityków i szerszej publiczności o prokremlowskich poglądach:

– W Niemczech politycy z partii Sojusz Sahry Wagenknecht niedawno publicznie wypowiadali się o „historycznej odpowiedzialności” Niemiec wobec Rosji i krytykowali zalecenie niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, aby w tym roku nie zapraszać oficjalnych przedstawicieli Rosji i Białorusi na uroczystości upamiętniające II wojnę światową. Ich stanowisko poparła niemieckojęzyczna wersja kanału telewizyjnego Russia Today.

Rosja przygotowuje się do 80. rocznicy zwycięstwa w II wojnie światowej. Zdjęcie: ANGELOS TZORTZINIS/AFP/East News

Strategie polityków, jak z kolei uważa Maksym Wichrow, są determinowane przez ich własne interesy polityczne. Dlatego tak naprawdę chodzi tu o ich wyborców, o ich wrażliwość na rosyjskie narracje. W tym zakresie Moskwa prowadzi zakrojoną na szeroką skalę i agresywną walkę o umysły mieszkańców krajów europejskich:

– Celem Rosji jest destabilizacja, a ostatecznie – zniszczenie Unii Europejskiej i NATO. Dlatego Moskwa wspiera różne siły populistyczne w Europie, posuwając się aż do bezpośredniego ingerowania w procesy wyborcze. I niekoniecznie chodzi tu o bezpośrednią reklamę „ruskiego miru”. Nacisk kładzie się na podsycanie niezadowolenia z „dyktatury Brukseli” i „dominacji migrantów”.

Ważnym tematem ataków informacyjnych jest też Ukraina: „Dlaczego pieniądze naszych podatników są przeznaczane na finansowanie wojny, w której nie wiadomo jeszcze, kto jest ofiarą, a kto agresorem?”

Rosja wykorzystuje także obawy przed eskalacją: UE, wspierając Ukrainę, rzekomo ryzykuje wciągnięcie państw europejskich w bezpośredni konflikt zbrojny z Federacją Rosyjską. Wichrow podkreśla, że chodzi tu więc o klasyczną operację destabilizującą.

Fanatyczny kult „Pobiedy”

Biorąc pod uwagę cały ten kontekst nie dziwi, że celem współczesnej rosyjskiej propagandy jest wspieranie i wzmacnianie w innych krajach postrzegania Rosji jako kraju zwycięskiego i „zbawcy” innych narodów, ocenia Sonia Horonziak:

– To retoryka siły i długu, którego poczucie wobec Rosji powinny mieć inne kraje, zwłaszcza Ukraina. Dlatego wszystkie działania – zarówno prawne (od 2014 r. ukraińska polityka historyczna jest ukierunkowana głównie na walkę z historycznymi zniekształceniami), jak informacyjne – muszą wzmacniać kampanię informacyjną o faktach, rzeczywistym udziale i rzeczywistych działaniach Armii Czerwonej i ZSRR w II wojnie światowej.

Maksym Wichrow podkreśla, że jeśli chodzi o sprawy wewnętrzne Rosji, to temat II wojny światowej może być wykorzystywany jeszcze bardzo długo:

– Wszystko zaczęło się od rekonstrukcji breżniewowskiego kultu „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej ”, ale dzisiejsze „pobiedobiesie” to już inne zjawisko. Jest ono bardzo bliskie swoistej religii obywatelskiej, a wierzeń religijnych nie da się obalić racjonalnymi argumentami. Co więcej, współczesne „pobiedobiesie” nie dotyczy tak bardzo II wojny światowej, jak imperialnej manii wielkości. Kiedyś wszystkie te uczucia przelewały się w koncepcję Rosji jako obrończyni prawosławia, a potem – Rosji jako przewodniczki ludzkości ku świetlanej komunistycznej przyszłości.

Teraz Rosja przywdziała szaty wybawicielki ludzkości od nazizmu

Ekspert jest przekonany, że można to zatrzymać tylko wtedy, gdy Rosja zostanie zdekolonizowana, a to, co z niej pozostanie, przemyśli swoje miejsce i przeznaczenie w świecie – tak jak w XX wieku Niemcy:

– Do tego czasu możemy na okrągło obalać mity o II wojnie światowej, ale nie wpłynie to na rosyjską świadomość masową.

Według Wichrowa w wymiarze międzynarodowym sprawa wygląda bardziej optymistycznie. Na przykład rosyjska propaganda nie ma już wpływu na Ukrainę – z wyjątkiem marginalnych grup, które nie są w stanie wpłynąć na życie kraju:

– Kraje zachodnie również mają swoje ugruntowane rozumienie II wojny światowej, swój model pamięci, którego Moskwa nie jest w stanie zmienić. Nawet te kraje, które w pewnym stopniu akceptują rosyjską narrację, mają dość silną odporność na „pobiedobiesie”.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

„Pobiedobiesie”, czyli czemu służy rosyjski kult 9 maja

Kateryna Tryfonenko

Stanowisko Kijowa w kwestii Krymu jest niezmienne: Ukraina nie uznaje rosyjskiej okupacji półwyspu za legalną. Jak podkreśla prezydent Wołodymyr Zełenski, to terytorium narodu ukraińskiego: „Nie ma o czym rozmawiać – to wykracza poza naszą konstytucję”.

25 kwietnia agencja Reuters opublikowała pełny tekst amerykańskich propozycji zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej, które przedstawił w Paryżu specjalny wysłannik Trumpa Steve Witkoff. Jest tam m.in. mowa o prawnym uznaniu przez USA rosyjskiej kontroli nad anektowanym ukraińskim Krymem.

Czy Trump może samodzielnie zalegalizować rosyjską okupację półwyspu? Jakie niebezpieczeństwa niósłby ze sobą taki krok? Jakie konsekwencje może mieć ta decyzja dla Ukrainy i świata? I wreszcie – jakie stanowisko zajmuje w tej kwestii Europa?

Złamanie doktryny

Uznanie aneksji Krymu byłoby sejsmicznym przesunięciem w polityce zagranicznej USA, oznaczającym zerwanie z obowiązującymi od dziesięcioleci zasadami prawnymi, które mają chronić integralność terytorialną państw. Strategicznie to niezwykle niebezpieczny precedens.

Takie wnioski płyną z analizy amerykańskiego Instytutu Roberta Lansinga, organizacji pozarządowej, która bada globalne zagrożenia dla demokracji.

Amerykańscy analitycy uważają, że dla Ukrainy uznanie aneksji Krymu przez USA oznaczałoby jawną zdradę, a w NATO i Unii Europejskiej, zwłaszcza wśród krajów Europy Wschodniej, taki krok zostałby odebrany jako ustępstwo wobec agresora i faktyczna kapitulacja przed rosyjską ekspansją.

Wydaje się więc mało prawdopodobne, aby prezydent USA mógł ot tak po prostu powiedzieć: „Dobrze, uznaję to”. Jak ocenia Peter Dickinson, pracownik naukowy Atlantic Council, prawdopodobnie byłaby też potrzebna w tej sprawie zgoda Kongresu:

– Nawet gdyby Ameryka jednostronnie uznała Krym za rosyjski, nie sądzę, by wiele innych krajów poszło w jej ślady, z wyjątkiem być może niektórych krajów afrykańskich. Nie sądzę nawet, by zrobiły to Chiny czy inne kraje przyjazne Rosji, chodzi bowiem o fundamentalną kwestię nienaruszalności granic.

Myślę, że niewielu jest gotowych naruszyć politykę międzynarodową, prawo międzynarodowe – normę, zgodnie z którą nie można zmieniać granic siłą

Dickinson ocenia, że w przypadku uznania de iure rosyjskiej okupacji Krymu Stany Zjednoczone ryzykują znalezienie się w złym towarzystwie:

– Myślę, że to Korea Północna, Białoruś, Erytrea i jeszcze kilka innych krajów – wyrzutków. Ale oczywiście chodzi o Amerykę, a jej decyzje mają znaczenie. Co jednak najważniejsze, taki krok doprowadziłby do bardziej agresywnych działań zmierzających do zmiany granic na świecie.

„Krym+Ukraina = miłość”. Wiec przed budynkiem parlamentu krymskiego w Symferopolu 26 lutego 2014 roku. Zdjęcie: AFP/EAST NEWS

Z prawnego punktu widzenia byłaby to sytuacja trudna, zaznacza András Rácz, starszy pracownik naukowy Niemieckiej Rady Stosunków Międzynarodowych (DGAP). Kongres z pewnością nie poprze takiego kroku, ale technicznie Trump może wydać dekret prezydencki i ogłosić Krym częścią Rosji lub przemianować Krym na „rosyjski Krym” czy coś w tym rodzaju:

De iure zgoda Kongresu nie będzie do tego konieczna. Innymi słowy, są rzeczy, które Trump może zrobić jednostronnie. Poza tym istnieje wiele szarych stref dotyczących tego, co może, a czego nie może zrobić dekretem prezydenckim.

Problem polega na tym, że nawet jeśli Trump podejmie krok dyskusyjny z prawnego punktu widzenia, ruch ten może zostać wykorzystany przez Rosję do celów propagandowych

Z drugiej strony, zdaniem Rácza, prezydent USA raczej nie zdecyduje się na zniszczenie międzynarodowego porządku ustanowionego po 1945 r. i zachęcanie innych krajów do zajmowania terytoriów siłą militarną. W szczególności nie będzie chciał sprowokować Chin do ataku na Tajwan.

Krym a prawo międzynarodowe

Trudno sobie wyobrazić, by Stany Zjednoczone uznały aneksję Krymu. W 2018 roku ówczesny sekretarz stanu Mike Pompeo oświadczył, że USA nie uznają roszczeń Rosji do tego półwyspu. Jak zauważa badaczka programu „Demokratyczna stabilność” w Centrum Analiz Polityki Europejskiej (CEPA) Elina Beketowa, to stanowisko nadal ma znaczenie:

– Naruszyłoby to [uznanie aneksji Krymu – red.] również memorandum budapeszteńskie z 1994 r., zgodnie z którym Stany Zjednoczone zobowiązały się do poszanowania granic Ukrainy w zamian za jej rezygnację z broni jądrowej. Byłoby to też naruszeniem konstytucji Ukrainy, ponieważ Krym jest częścią Ukrainy. Zgodnie z ukraińskim prawem żaden prezydent nie może oddać Krymu. Wymagałoby to zmian w konstytucji dokonanych w drodze dwóch głosowań w parlamencie i opinii Trybunału Konstytucyjnego o zgodności tych głosowań z konstytucją. To mało prawdopodobne, zwłaszcza w czasie stanu wojennego, kiedy takie zmiany są w ogóle niedopuszczalne.

Wreszcie z politycznego punktu widzenia byłoby to niedopuszczalne dla każdego prezydenta Ukrainy i każdego składu Rady Najwyższej

Zdecydowana większość krajów zachodnich, w tym kraje UE, Kanada, Wielka Brytania, a także Japonia, już w 2014 roku jasno stwierdziła, że aneksja Krymu jest nielegalna i nie uznają go za rosyjski, podkreśla Beketowa. Stanowisko to zostało zapisane w licznych rezolucjach ONZ. Uznanie Krymu za rosyjski oznaczałoby więc, że świat zgadza się na anektowanie terytoriów siłą.

Rozmowa Trumpa i Zełenskiego podczas pogrzebu papieża Franciszka w Watykanie. Zdjęcie: OPU

András Rácz spodziewa się, że Unia Europejska spróbuje nałożyć sankcje na wszystkie kraje, które uznają Krym za rosyjski:

– Nie jestem pewien, czy wpłynie to na Stany Zjednoczone, ale na wszystkie inne kraje – na pewno. Pytanie, czy uda się osiągnąć jedność wewnątrz UE w sprawie wprowadzenia takich sankcji, biorąc pod uwagę możliwe weto Węgier. Nie sądzę, by Słowacja zawetowała wprowadzenie takich sankcji, biorąc pod uwagę jej burzliwą przeszłość i konflikty terytorialne – z tych samych powodów Bratysława nie uznała przecież Kosowa. W związku z tym w ramach UE spodziewałbym się problemów tylko ze strony Węgier.

Kaja Kallas, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej i wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa jest przekonana, Unia Europejska nigdy nie uzna Krymu za rosyjski. W wywiadzie dla „Financial Times” stwierdziła:

„Nie mogę wypowiadać się w imieniu Stanów Zjednoczonych i przewidywać ich działań, ale w Europie wielokrotnie oświadczaliśmy, że Krym należy do Ukrainy”

„Nikt nie prosi Zełenskiego o uznanie Krymu za terytorium rosyjskie, ale jeśli chce Krymu, to dlaczego nie walczyli o niego jedenaście lat temu, kiedy został przekazany Rosji bez jednego wystrzału?” – napisał z kolei w serwisie Truth Social amerykański prezydent. Trump uważa, że nieustępliwość Ukrainy w tej kwestii szkodzi pokojowym wysiłkom USA. Odpowiedzialność za okupację ukraińskiego półwyspu przez Rosjan zrzuca na swojego poprzednika – Baracka Obamę. Nie widzi też obecnie militarnej drogi do deokupacji Krymu.

Wołodymyr Zełenski przyznaje, że Ukraina rzeczywiście nie ma wystarczającej ilości broni, by odzyskać kontrolę nad okupowanym półwyspem. Jednak jego zdaniem świat ma różne możliwości wywierania presji na Rosję, by omówić kwestie terytorialne.

Puszka Pandory

1 maja Siergiej Ławrow, szef rosyjskiego MSZ, oświadczył, że Rosja nigdy nie dopuści do powrotu Ukrainy do granic z 1991 roku. Według niego wysiłki Ukrainy i jej zachodnich sojuszników są daremne i bezpodstawne.

Bez wątpienia Rosja będzie czerpać inspirację z przekonania, że ostatecznie uda jej się uzyskać uznanie wszystkich jej aktów agresji w Ukrainie i innych krajach – uważa z kolei Peter Dickinson:

– Na przykład pogranicze Rosji z Kazachstanem to terytorium, do którego Rosja także rości sobie prawa. Rosyjscy propagandyści często mówią o możliwym powrocie jego części do Rosji. Być może Rosjanie będą też spoglądać na kraje bałtyckie i inne.

Tyle że oprócz rosyjskich na świecie istnieje milion innych sporów granicznych

Wiele krajów może sobie pomyśleć: OK, to może też trochę poczekamy, a z czasem uzyskamy uznanie świata [dla naszych roszczeń – red.]. To otworzyłoby puszkę Pandory.

Legalizowanie aneksji z czasem może stać się normą, ostrzega Elina Beketowa:

– Co jest stawką dla Europy i Stanów Zjednoczonych? Krym został zaanektowany i przekształcony w bazę wojskową, a osiem lat później rozpoczęto stamtąd ataki na Ukrainę. Oznacza to, że długotrwałe wykorzystywanie [zagarniętego – red.] terytorium przez Rosję ma jeszcze poważniejsze konsekwencje: sprzyja militaryzacji i dalszej agresji. Dopóki Krym jest pod kontrolą Rosji, rośnie ryzyko nowych inwazji. W 2022 roku Ukraina nie była bliska przystąpienia do NATO, a Rosja i tak zaatakowała. To dowodzi, że neutralność nie gwarantuje bezpieczeństwa. Konsekwencje kwestii krymskiej wykraczają daleko poza granice Ukrainy.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.

20
хв

Krymski precedens: legalizacja okupacji a bezpieczeństwo i prawo międzynarodowe

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Polska prezydencja i węgierskie weto: co wpływa na negocjacje Ukrainy z UE

Ексклюзив
20
хв

Polska prezydencja w UE: szansa i nowe wyzwania dla Ukrainy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress