Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Gwałcił ją na oczach ludzi, którzy nie reagowali. Jak to możliwe?
Liza nie żyje. Zmarła w szpitalu w wyniku obrażeń, które zadał jej gwałciciel. Zgwałcił i zamordował ją Dorian S., ale jej śmierci jesteśmy winni i my. Nasza choroba, która trawi społeczeństwo. Brak empatii.
Miała 25 lat. Pochodziła z Białorusi, a do Polski przyjechała szukać lepszego życia. Miała chłopaka. Tego wieczoru wyszła z koleżankami na karaoke. Wracała w nocy. Chciała się przejść. Droga prowadziła przez centrum Warszawy. To tutaj zaatakował ją Dorian S. Przystawił jej do szyi nóż, dusił. Zgwałcił. I zostawił na śmierć.
Z publikowanych w mediach relacji świadków wynika, że widzieli, że coś się dzieje w bramie. Nie reagowali. Sądzili, że jakąś parę "poniosło". Mówili, że nie zdawali sobie sprawy, że może dziać się coś złego, bo nie było słychać krzyków. Przyspieszali więc kroku i odwracali wzrok.
Skatowaną, nagą Lizawietę znalazł dozorca kamienicy. Wezwał pomoc. Liza trafiła do szpitala, w którym po kilku dniach zmarła w wyniku odniesionych obrażeń.
Sprawa wstrząsnęła opinią publiczną. Podobnie jak inne, równie potworne. O zamordowanej matce trojga dzieci. O zakatowanym Kamilku. O dziewczynce, którą zgwałcił kuzyn, ale sąd uznał, że gwałtu nie było, bo ofiara nie krzyczała. Opinia publiczna będzie wstrząśnięta przez kilka dni, a potem jej przejdzie. Wróci do swoich spraw, odwracania wzroku, przyspieszania kroku. Milczenia. A potem znowu się ocknie, kiedy zginie kolejne dziecko. Albo młoda kobieta.
Za późno.
Empatia to nie wpłacanie stówy za zrzutce. Empatia to reagowanie. Nawet na zapas. Tego nam, jako społeczeństwu, brakuje. Sąsiedzi nie reagują, kiedy słyszą krzyki. Przechodnie nie zwracają uwagi, kiedy rodzic krzyczy na dziecko lub je szarpie. Uważają, że to nie ich sprawa.
Dlatego nie żyje Kamilek zakatowany przez ojca - choć wielu widziało rany na jego ciele. Dlatego nie żyje Lizawieta. Dlatego nie żyje nastolatka, którą nikt się nie zainteresował, kiedy siedziała kilka godzin na mrozie.
I dlatego znowu za jakiś czas przeczytamy, że kogoś nie udało się uratować. Bo ktoś odwrócił wzrok. Przyspieszył kroku. Pospiesznie oddalił się do swoich spraw. Bo przecież nie słyszał żadnych krzyków.
Ten niedosłuch kosztował Lizę życie.
Rozciąga się na cały, głęboko wadliwy system, który wciąż chroni nie ofiarę, ale kata. Przykładów są setki. W Polsce, jak szacują organizacje zajmujące się pomocom osobom, które doświadczają przemocy, ofiar jest kilkaset tysięcy. Szacunki różnią się w zależności od źródła. Ze statystyk policji wynika, a dane gromadzone są na podstawie liczby Niebieskich Kart, że kobiet doświadczających przemocy jest około stu tysięcy. To liczba niedoszacowana o jakieś 700 tysięcy. To kobiety, które doświadczają przemocy psychicznej, fizycznej, seksualnej, ekonomicznej. System nie traktuje ich poważnie, a organizacje powołane do ich ochrony, zawodzą na całej linii. Siedem spraw na dziesięć jest umarzana, jeśli w ogóle dojdzie do procesu. To zdarza się rzadko, bo prokuratura chętnie umarza postępowania, za to niechętnie jest wszczyna.
Jak wynika ze statystyk Amnesty Internationa, w Polsce co dwudziesta kobieta w Polsce doświadczyła gwałtu, a co najmniej co trzecia doświadczyła niechcianych zachowań seksualnych
Tylko 10 proc. z nich zwróciło się z tym na policję. Są nie tylko straumatyzowane tym, co jest spotkało. Wstydzą się. Nie wierzą w sprawiedliwość, wiedzą za to, że droga do ewentualnego skazania sprawcy jest długa. Boją się tego, jak zostaną potraktowane przez służby, Wtórnej wiktymizacji, która zdarza się nagminnie. Wiedzą, że będą pytane, czy stawiały opór, bo polskie archaiczne prawo zakłada konieczność stawiania oporu przez ofiarę. A potem czytam w absurdalnych uzasadnieniach umorzeń, że gwałtu nie było, bo "nie krzyczała". Nie broniła się. Dlatego konieczna jest zmiana definicji gwałtu.
Są jednak miejsca, w których można uzyskać pomoc. Pierwszy numer, który warto znać, to 112. Ogólny numer interwencyjny. Pomoc można też uzyskać w wielu fundacjach, między innymi Feminotece. Aktywistki uruchomiły specjalne numery. Dzwoniąc, można uzyskać pomoc prawną i psychologiczną. Te telefony prowadzone są w języku ukraińskim:
Dziennikarka, redaktorka, pisarka. Publikuje w „Wysokich Obcasach”, „Przeglądzie”, OKO.press. W pracy reporterskiej zajmuje się prawami kobiet w kontekście politycznym i społecznym, pisze o systemowym wypychaniu kobiet poza margines. Zrobiła to m.in. w książce „Poddaję się. Reportaże o polskich muzułmankach” oraz ostatnio w „Znikając. Reportaże o polskich matkach”
zdjęcie: Bartek Syta
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Sam Tusk zapewnił, że nie będzie ubiegał się o prezydenturę. W 2005 roku wziął udział w wyborach prezydenckich, ale przegrał z Lechem Kaczyńskim w drugiej turze. Inne etapy 30-letniej kariery urodzonego w Gdańsku polityka były bardziej udane: był posłem na Sejm i senatorem, premierem Polski i przewodniczącym Rady Europejskiej. Jesienią ubiegłego roku koalicja partii opozycyjnych oparta na Koalicji Obywatelskiej wygrała wybory parlamentarne, kończąc ośmioletnią dominację Prawa i Sprawiedliwości w Polsce.
Donald Tusk nie tylko ogłosił, że nie będzie kandydował na prezydenta, ale także wyraził nadzieję na wyłonienia wspólnego kandydata czterech sił politycznych, które tworzą koalicję rządzącą. Ta nadzieja wygląda jednak na robienie dobrej miny do złej gry, gdyż zeszłorocznych zwycięzców łączyła przede wszystkim chęć odsunięcia od władzy Jarosława Kaczyńskiego i jego współpracowników. Trudno wyobrazić sobie jednego kandydata całej koalicyjnej czwórki. Nawiasem mówiąc, przedstawiciel Konfederacji Sławomir Mencen, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi, już ogłosił zamiar ubiegania się o prezydenturę.
Najbardziej prawdopodobnym kandydatem na prezydenta RP z ramienia Koalicji Obywatelskiej jest prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski
Ma on nie tylko klasyczny dla polskiego polityka dorobek – był ministrem, a także posłem na Sejm i do Parlamentu Europejskiego – ale też niezmiennie cieszy się poparciem warszawiaków. W ostatnich wyborach prezydenckich, które odbyły się w 2020 r. w szczycie pandemii COVID-19 i charakteryzowały się wysoką frekwencją wyborczą, Trzaskowski przegrał o włos z urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą, uzyskując w drugiej turze prawie 49% głosów.
Tusk jest specjalistą od zawierania sojuszy, więc istnieją szanse na poszerzenie bazy poparcia Trzaskowskiego. Oczywiste jest jednak, że nie będzie łatwo rządzić ze zwycięzcą wyborów prezydenckich. W Polsce ludzie są już przyzwyczajeni do żartów na ten temat w kontekście relacji między Andrzejem Dudą a Jarosławem Kaczyńskim. Nawiasem mówiąc, Duda i Tusk mają za sobą wieloletnią rywalizację polityczną, która często zaognia się z powodu osobistych animozji. Nie przeszkodziło im to jednak w wizycie w Stanach Zjednoczonych w marcu 2024 r., podczas której omawiali wzmocnienie zdolności obronnych Polski. Ich spotkanie w Białym Domu z Joe Bidenem zostało przez polską agencję informacyjną PAP nazwane „historycznym”.
Audyt poprzedników
Porozumienie między Tuskiem i Dudą jest jednak [w ich przypadku – red.] raczej wyjątkiem niż regułą. Polsko-polska wojna polityczna trwa od lat, a zmiana ról między Koalicją Obywatelską i Prawem i Sprawiedliwością tylko potwierdziła dominację zasady „przyjaciołom wszystko, wrogom prawo”. W ciągu niespełna roku sprawowania władzy ekipa Donalda Tuska przeprowadziła poważny audyt działań swoich poprzedników. Warto wspomnieć chociażby o zatrzymaniu w pałacu prezydenckim (choć pod nieobecność głównego rezydenta) byłego ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego i jego zastępcy Macieja Wąsika. Próby ukarania obu urzędników za nadużycia władzy z czasów, gdy stali na czele Centralnego Biura Antykorupcyjnego, trwają już od kilku lat.
Znamienna jest również sytuacja w sektorze obronnym.
O ile w 2020 r. Polska przekroczyła próg 2% PKB na wydatki obronne, o tyle budżet na 2025 r. przewiduje niemal 5% PKB, co jest rekordem wśród państw NATO
Rząd Mateusza Morawieckiego zakupił znaczną partię ciężkiego uzbrojenia w Korei Południowej (wyprodukowanego zgodnie ze standardami NATO), korzystając z lokalnych kredytów. Skuteczność ich wykorzystania pozostaje wątpliwa ze względu na problemy z tempem dostarczania sprzętu.
Wyraźnie widać, że ekipa Tuska wykorzystuje sytuację do krytyki swoich poprzedników, w szczególności byłego ministra obrony, a obecnie posła PiS Mariusza Błaszczaka. Wybór Błaszczaka nie jest przypadkowy. We wrześniu 2023 r. publicznie oskarżył on Tuska o kapitulanctwo za czasów, gdy [Tusk – red.] był premierem. Z tego powodu latem 2024 r. działania Błaszczaka [z czasów, gdy pełnił funkcję ministra obrony w rządzie PiS – red.] były badane przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego.
Obecnie ministrem Obrony Narodowej jest Władysław Kosiniak-Kamysz, przedstawiciel PSL, który ma własne ambicje polityczne. Mogą się one ujawnić podczas kampanii prezydenckiej.
Warto również przypomnieć, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zdecydował się na wymianę polskich ambasadorów na dużą skalę, co nie spodobało się Andrzejowi Dudzie. Przykładem może być sytuacja wokół ambasadora w Ukrainie Jarosława Guzego. Ten doświadczony naukowiec pracował w Kijowie niecały rok [od grudnia 2023 r. – red.] , a 1 września zastąpił go Piotr Łukasiewicz, tyle że w randze chargé d'affaires. Pełnoprawnym ambasadorem Łukasiewicz będzie mógł zostać dopiero po zakończeniu przez Dudę kadencji prezydenckiej.
Kolejnym oczywistym priorytetem ekipy Tuska jest reforma publicznego nadawcy, TVP, który jest finansowany przez państwo. Podczas rządów PiS programy informacyjne TVPInfo mogły konkurować z programami telewizyjnymi produkowanymi w Rosji – tak jadowita była ocena polityków opozycji, w tym Donalda Tuska. Dlatego po objęciu urzędu premiera przez Tuska w państwowej telewizji rozpoczął się „sienkiewiczowski Blitzkrieg” – [odpowiedzialny za reformę mediów publicznych nowy minister kultury – red.] Bartłomiej Sienkiewicz, prawnuk pisarza Henryka Sienkiewicza, który miał doświadczenie w służbach specjalnych, zaczął walczyć o wolność słowa. Wydźwięk wiadomości w TVP zmienił się znacząco, ale jedną z ofiar tej walki był Biełsat, którego redaktor naczelną przez długi czas była Agnieszka Romaszewska-Guzy, żona wspomnianego Jarosława Guzego.
Zmiany nie ominęły również Polskiego Radia, w którym w 2015 r. kierownictwo objął PiS. Obecnie rozpoczął się proces „wyrównywania standardów nadawania”.
Nawiasem mówiąc, Bartłomiej Sienkiewicz został pierwszym ministrem, który opuścił rząd Tuska: został wybrany na posła do Parlamentu Europejskiego.
Tusk i Ukraina
Przewodnictwo Donalda Tuska w Radzie Europejskiej ukształtowało dobre relacje z Petro Poroszenką, który jest raczej sceptycznie nastawiony do PiS. Jednak już jako premier Tusk musiał zetknąć się z Wołodymyrem Zełenskim. Wizyta w Kijowie na początku stycznia 2024 r. była nie tylko jedną z pierwszych podróży zagranicznych nowego polskiego premiera. Była również związana z powołaniem posła Pawła Kowala na stanowisko pełnomocnika polskiego rządu ds. odbudowy Ukrainy. Perspektywa zaangażowania polskiego biznesu w ten proces budzi spore zaniepokojenie jego przedstawicieli.
8 lipca Donald Tusk i Wołodymyr Zełenski podpisali w Warszawie umowę o bezpieczeństwie, która jest jedną z trzech tuzinów takich umów. Umowa między Warszawą a Kijowem ma jednak szczególne aspekty. Chodzi nie tylko o oczywiste perspektywy współpracy wojskowej i technicznej między oboma krajami. W szczególności pojawiła się sugestia, że z ukraińskich imigrantów przebywających w Polsce mógłby zostać utworzony Legion Ukraiński. Nie ma jednak jeszcze żadnych konkretów w tej kwestii.
Natomiast perspektywa zestrzeliwania przez polską obronę powietrzną rosyjskich rakiet i bezzałogowych statków powietrznych wywołała debatę w koalicyjnym rządzie: minister obrony Władysław Kosyniak-Kamysz powiedział, że wymagałoby to decyzji NATO, podczas gdy minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wezwał do aktywnego działania polskiej obrony powietrznej.
To właśnie Kosyniak-Kamysz dość nieoczekiwanie stwierdził w lipcu, że Ukraina nie będzie mogła zostać członkiem UE bez rozwiązania kwestii tragedii wołyńskiej. Oświadczenie to zostało odebrane jako zapowiedź [jego - red.] udziału w wyborach prezydenckich. Po nieudanej próbie Dmytro Kułeby odpowiedzi na pytania o ekshumację ofiar Wołynia opowieścią o operacji „Wisła” Donald Tusk wygłosił podobny [jak Kosiniak-Kamysz – red.] komunikat podczas Campusu Polska Przyszłości. Oznacza to, że temat Wołynia jest systemowo ważny dla polskiego społeczeństwa i będą o nim mówić politycy z różnych obozów. Dla ich ukraińskich odpowiedników ważne jest, aby zdali sobie sprawę, że nie ma polskich polityków, którzy będą działać w interesie Ukrainy przeciwko swoim polskim kolegom.
Wbrew iluzji, która panuje w Polsce, dymisja Dmytro Kułeby nie była spowodowana błędem w Olsztynie
Jej powodem było dążenie Wołodymyra Zełenskiego do wzmocnienia polityki zagranicznej, zwłaszcza w zakresie walki o broń. Jest prawdopodobne, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych pod kierownictwem Andrija Sybigi nie ugnie się pod naciskami Kancelarii Prezydenta [Zełenskiego – red.] , która zablokowała kluczowe kwestie polityki zagranicznej. Jeśli chodzi o rozmowę między Sybigą a Sikorskim, która już się odbyła, i to w języku polskim – jest to dobry gest, który należy wzmocnić, na przykład poprzez stworzenie wspólnej agendy na czas prezydencji Polski w UE, która rozpocznie się 1 stycznia 2025 roku.
Tajemnica sukcesu
Pikanterii sytuacji wokół wyborów prezydenckich w Polsce dodaje fakt, że ogłasza je marszałek Sejmu, obecnie Szymon Hołownia, lider partii Polska 2050. Jest on również potencjalnym kandydatem na prezydenta, który łączy w sobie element pobożnego katolika z doświadczeniem showmana. Jego chęć flirtowania z młodymi ludźmi w mediach nie pozostaje niezauważona.
Można przewidzieć, że kwestia ukraińska będzie wielokrotnie poruszana podczas kampanii prezydenckiej w Polsce
Największym zagrożeniem dla Ukrainy jest perspektywa stania się kozłem ofiarnym dla kandydatów na prezydenta. Kandydat, któremu uda się zbudować strategiczną wizję perspektyw współpracy z Ukrainą, zyska znacznie więcej. Jest to konieczne, biorąc pod uwagę, że Ukraińcy znacząco zmienią obraz wyborczy w Polsce w nadchodzących wyborach samorządowych i parlamentarnych. Ci polscy politycy, którzy odpowiedzą na to wyzwania, będą mogli liczyć na wymierne polityczne bonusy.
Donald Tusk wydaje się realizować klasyczny schemat wyborczego zwycięstwa. Obiecał już znaczącą poprawę sytuacji finansowej samorządów (rozwój samorządności jest znakiem rozpoznawczym Polski) oraz organizację spotkań urzędników państwowych z obywatelami w celu złożenia sprawozdania z całorocznej pracy. Potem rozpocznie się kampania prezydencka, w której partia rządząca będzie starała się wykorzystać sukcesy osiągnięte jesienią 2023 r. i latem 2024 r. – i spróbować zepchnąć rywali z PiS na margines procesu politycznego. Wydaje się, że jest to główne zadanie polityczne Tuska, w imię którego rezygnuje on z prawa do ubiegania się o stanowisko prezydenta Polski.
Wrogie pociski X-101 i „Kindżał” uderzyły we Lwów w nocy 4 września 2024 roku. Zginęło siedem osób, a ponad 60 zostało rannych. Polskie lotnictwo podniosło tej nocy w powietrze swoje F-16, lecz nie wzięło udziału w zestrzeleniu rosyjskich rakiet, co tylko zwiększyło nasz ból z powodu strat. Żaden kraj na świecie nie jest w stanie samodzielnie bronić swojego nieba. To wymaga wspólnych wysiłków.
Pomysł zaangażowania Polski w ochronę ukraińskiej przestrzeni powietrznej jest omawiany już od kilku miesięcy, ale potrzebujemy przyczółka, by sprawy ruszyły z miejsca
Pojawiło się już kilka zachęcających sygnałów: na przykład polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wyraził opinię, że obowiązkiem jego kraju jest zestrzelenie nad Ukrainą tych rosyjskich rakiet, które zmierzają w kierunku Polski. Jeden z sondaży wykazał, że 56% ankietowanych Polaków popiera zestrzeliwanie rosyjskich celów nad Polską.
Oczywiście możemy po prostu poczekać na moment dojrzałości, kiedy Polska podejmie odpowiednią decyzję i zacznie bronić również przestrzeni powietrznej Ukrainy. Ale nasz kraj może również coś zrobić w tej sytuacji, proaktywnie oferując stronie polskiej pewne kroki w tym kierunku.
Co może zrobić polska obrona powietrzna
Aby jednak zrozumieć, jakie kroki powinna podjąć Ukraina, musimy uwzględnić dane dotyczące możliwości obrony powietrznej Polski. Śmiało powiem, że niektóre z tych danych mogą być niezwykle zaskakujące.
Po pierwsze, Siły Zbrojne RP mają obecnie 2 baterie Patriot, 4 systemy średniego zasięgu Sky Sabre z Wielkiej Brytanii (zasadniczo analog IRIS-T), 14 wyrzutni dla systemów S-125 Newa S.C. I to w zasadzie wszystko, co polski system obrony powietrznej ma pod względem komponentów naziemnych, które można by wykorzystać do ochrony ukraińskiego nieba.
Tak, polskie Siły Powietrzne dysponują 48 myśliwcami F-16. Musimy jednak wziąć poprawkę na to, że „złotym standardem” dla krajów NATO jest sytuacja, w której co najmniej 70% dostępnych F-16 może w ogóle wzbić się w powietrze. Ponadto F-16 nie mogą zestrzeliwać rakiet balistycznych i „Kindżałów”, których Rosjanie użyli do ataku na Lwów 4 września.
Dlatego w pierwszej kolejności musieliśmy wziąć pod uwagę naziemny komponent polskiej obrony powietrznej. Bo jeśli porównamy charakterystyki, polskie Patrioty mogą zapewnić Ukrainie lepszy poziom obrony powietrznej niż samoloty: pociski PAC-2 dla Patriotów mogą zestrzeliwać rakiety manewrujące o zasięgu do 160 kilometrów, podczas gdy pociski PAC-3 pociski balistyczne o zasięgu do 60 kilometrów.
Istnieje również aspekt „polityki wewnętrznej”: zgodnie z prawem krajowym, w czasie pokoju polskie wojsko może zestrzeliwać obiekty powietrzne tylko po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z celem.
Innymi słowy, aby zestrzelić rosyjski pocisk, pilot F-16 musi podlecieć na tyle blisko, by zobaczyć go na własne oczy
To skrajnie nieefektywne i dlatego ważne jest, że 56% Polaków popiera zestrzeliwanie rosyjskich celów na niebie nad Polską. Jeśli taka jest wola wyborców, oznacza to, że polscy parlamentarzyści mogliby uprościć ustawodawstwo, a tym samym pracę związaną z zestrzeliwaniem rosyjskich rakiet i „Szahidów”.
Co Ukraina może zaoferować w zamian
Sam Radosław Sikorski opowiada się za tym, by Polska zaczęła bronić ukraińskiego nieba. Oznacza to, że może się to stać pomimo faktu, że sami Polacy mają bardzo mało systemów obrony powietrznej. Ale to od naszych polityków i osób publicznych, a także inżynierów zależy, czy słowa zostaną wprowadzone w czyn.
Na przykład, jeśli uważnie czytać między wierszami oświadczeń strony polskiej, okazuje się, że potrzebuje ona systemu wymiany danych o rosyjskiej przestrzeni powietrznej. Być może do takiego zadania nie trzeba tworzyć niczego specjalnego i można wykorzystać oprogramowanie, którym dysponują nasi artylerzyści przeciwlotniczy.
Jesteśmy w stanie myśleć nieszablonowo. Możemy na przykład zaproponować Polsce stworzenie czegoś w rodzaju „jednolitego regionalnego systemu obrony powietrznej”, w ramach którego zadeklarowalibyśmy, że polscy artylerzyści przeciwlotniczy chronią nasze niebo, ukraińscy artylerzyści przeciwlotniczy chronią polskie niebo i że takie porozumienie nie jest skierowane przeciwko „państwom trzecim”, a istnieje w celu zwalczania „zagrożeń regionalnych”.
I tak, jeśli rosyjskie rakiety i „Szahidy” „przypadkowo” wleciałyby w obszar takiego „regionalnego systemu obrony powietrznej”, zostałyby „przypadkowo”, „bez identyfikacji”, zestrzelone
Jak mówi przysłowie, „w taką grę można grać we dwóch”.
Możemy też zaproponować format „specjalnej operacji obrony powietrznej”, w której nasze i polskie wojsko „wymieni się doświadczeniami w obsłudze Patriotów z ostrzałem na żywo”, a jednocześnie opanuje samoloty nadzoru radarowego Saab 340, zakupione lub otrzymane od Szwecji.
Innymi słowy, można znaleźć dowolny format polityczny, by zaangażować polską obronę powietrzną w ochronę ukraińskiego nieba. Musimy jednak nie tylko wyartykułować naszą prośbę do Polski jako kraju siostrzanego, ale także zaoferować własne kroki, aby można było tę prośbę spełnić. Dla naszej i waszej obrony powietrznej, jak to mówią.
Коли українка укладає шлюб з поляком, неможливо просто прийти до Urzędu Stanu Cywilnego (польський аналог РАГС) та визначитися з датою весілля — процес підготовки триває від 2 до 8 місяців. Для початку вам потрібно зібрати документи, з якими ви маєте прийти до РАГСу, та скласти заяву.
Щоб вступити в шлюб у Польщі, у іноземця питають довідку з країни походження про те, що він/вона немає перешкод для шлюбу (особо не перебуває у шлюбі в своєї країні, не оголошена недієздатною). Основна проблема полягає в тому, що в Україні такий документ не видається. Тож якщо вам пропонують замінити його довідкою від нотаріуса чи чимось іншім, не треба погоджуватися и витрачати на це кошти. Треба звернутися до суду, щоб вам видали рішення про звільнення від цієї вимоги.
Документи для РАГСу від нареченого (поляка):
1. Паспорт (Dowód osobisty); 2. Свідоцтво про народження (Odpis aktu urodzenia); 3. Dowód opłaty skarbowej 84 zł (платиться на місці, квитанція про оплату видається в день подачі заяви).
Документи від нареченої:
1. Копія першої і другої сторінок закордонного паспорта з присяжним перекладом; 2. Копія першої і другої сторінок українського внутрішнього паспорта з присяжним перекладом; 3. Оригінал та копія свідоцтва про народження також з перекладом tłumacza przysięgłego; 4. Карта побиту або документ про отримання Pesel UKR; 5. Рішення суду про те, що наречена звільняється від необхідності надавати польскому РАГСу довідку про те, що вона немає перешкод до одруження. Decyzja Sądu о zwolnienie od obowiązku złożenia lub przedstawiania kierownikowi urzędu stanu cywilnego dokumentu do zawarcia związku małżeńskiego.
Щоб отримати децизію суду, потрібно:
1. Скласти Wiosek o zwolnienie obowiązku złożenia lub przedstawiania kierownikowi urzędu stanu cywilnego dokumentu do zawarcia związku małżeńskiego. Зразок можна отримати в суді — у польського адвоката; 2. Зробити копію позову з усіма додатками (її суд має надіслати нареченому); 3. Одна копія самого позову із затвердженою датою подачі та печаткою для себе; 4. Копія перших двох сторінок закордонного паспорта з присяжним перекладом; 5. Копія свідоцтва про народження з присяжним перекладом; 6. Odpis aktu urodzenia нареченого; 7. Довідка з посольства пр те, що Україна не видає zaświadczeń (довідок про те, що немає перешкод для шлюбу); 8. Заява з посольства про неперебування в шлюбі з перекладом; 9. Копія карти побиту або свідоцтво про отримання Pesel UKR; 10. Підтвердження судових оплат ( сума становить трохи вище 100 злотих, можна відправити кошти з мобільної аплікації відразу на рахунок суду).
За 1-3 місяці наречені отримають Wezwanie strony do osobistego stawiennictwa. Це виклик на розгляд справи. Під час розгляду справи суддя може ставити питання, які допоможуть йому зрозуміти, чи добре наречені знають одне одного та чи є їхні стосунки щирими. Це робиться для того, щоб уникнути фіктивного шлюбу. Можуть запитати, які цукерки полюбляє наречена або як звуть батьків нареченого.
Потім суду потрібен час на прийняття рішення, а коли рішення зрештою буде ухвалено судом, мине ще три тижні до отримання децизії для РАГСу. Чому 3 тижні? Це термін для складання апеляції та інших судових процедур. Можна раніше попросити в канцелярії odpis postanowienia ze stwierdzeniem prawomocności (послуга коштує 12 злотих) і вже подати з ним заяву до РАГСу, а потім принести саме рішення.
Трапляється, що від суду немає жодної реакції протягом декількох місяців, і тоді обов’язково треба нагадати про себе мейлом. Вам мають надіслати лист про надання номеру справи (sygnatury akt) та копію документів справи для нареченого. Також можна скласти заяву про пришвидшення розгляду справи.
Wojna w Ukrainie niszczy nie tylko miasta i wsie, ale przede wszystkim ludzkie życie. Ludzie zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów i szukania schronienia w sąsiednich krajach. Polska stała się jednym z miejsc, w których Ukraińcy czuli się bezpiecznie. Musieli jednak stawić czoło nie tylko wyzwaniom związanym z emigracją, ale także emocjonalnej traumie.
Przymusowa emigracja to skomplikowany proces obarczony wieloma trudnościami. Ukraińcy muszą zmierzyć się z barierą językową, koniecznością znalezienia pracy i mieszkania oraz przystosowania się do nowego środowiska.
Jednak oprócz tych oczywistych problemów praktycznych, tymczasowi migranci z Ukrainy doświadczają głębokiej traumy emocjonalnej związanej z wojną:
Silny niepokój i strach o przyszłość
Ludzie nie wiedzą, co przyniesie przyszłość, czy będą w stanie znaleźć bezpieczne miejsce do życia i pracy. Strach ten może być tak silny, że prowadzi do problemów ze zdrowiem fizycznym i psychicznym.
Stres
Proces adaptacji do nowego życia, nauka nowego języka, znalezienie pracy i zakwaterowania mogą być bardzo wyczerpujące. W rezultacie osoby, które się z tym zmagają, mogą doświadczać chronicznego stresu.
Ataki paniki
Strach i niepewność mogą powodować nagłe ataki lęku, zawroty głowy, nudności i uczucie duszności. Ataki te mogą być tak przerażające, że ludzie zaczynają unikać zatłoczonych miejsc, co prowadzi do izolacji i wycofania.
Depresja i apatia
Utrata domu, bliskich i dotychczasowego stylu życia wywołuje poczucie beznadziei i braku zainteresowania życiem. Trudno zmotywować się do czegokolwiek i wydaje się, że wszystko stracone.
Zespół stresu pourazowego (PTSD)
Ludzie, którzy przeżyli bombardowania, strzelaniny i inne przerażające sytuacje wojenne, często cierpią na PTSD. Zaburzenie to objawia się retrospekcjami, koszmarami sennymi, atakami paniki i odrętwieniem emocjonalnym. Osoby cierpiące na PTSD mają trudności z koncentracją, czują się emocjonalnie oderwane od innych i wszędzie widzą niebezpieczeństwo.
Historie Ukraińców, którzy doświadczyli poważnej traumy emocjonalnej z powodu wojny
To osoby, które poznałam i z którymi pracowałam. Ich imiona zostały zmienione.
Wiktoria (37 lat). Przeprowadziła się z dwójką dzieci (11 i 13 lat), gdy jej mąż poszedł na wojnę. Czuła niepokój, gdy myślała o sytuacji męża i przyszłości dzieci. Miała koszmary, nie mogła jeść ani spać, straciła zainteresowanie życiem. Nieustannie przeglądała wiadomości na Telegramie i martwiła się, gdy nie otrzymywała wiadomości od męża. Przez miesiąc pobytu w Warszawie nie rozpakowała walizki.
Wciąż czekała na wiadomość o zakończeniu wojny
W końcu zdała sobie sprawę, że sama nie poradzi sobie z problemem, i poszukała pomocy. Dzięki długotrwałej terapii i wsparciu stopniowo zaczęła wychodzić z emocjonalnego wyczerpania – nauczyła się kontrolować lęk, zaczęła lepiej spać i jeść.
Na jednej z sesji przyznała, że widok zwykłego samolotu na niebie podczas wieczornego spaceru z dziećmi sprawił jej radość.
Zapisanie dzieci do szkoły dało im szansę na socjalizację z rówieśnikami, a Wiktorii pomogło odwrócić uwagę od problemów. Zaczęła uczestniczyć w spotkaniach internetowej grupy wsparcia, podczas których żony wojskowych dzielą się swoimi doświadczeniami i nawzajem się wspierają.
Sofia (22 lata). Przeżyła tragedię: podczas bombardowania straciła matkę, najdroższą jej osobę. Przeprowadzając się do Polski, czuła się samotna, zagubiona i niechciana. Dręczyły ją okropne wspomnienia tragedii, nie mogła spać ani pracować. Była sama.
Utrata matki i ból emocjonalny doprowadziły ją do samookaleczenia.
Jej ręce i nogi były pokryte ranami, a okaleczanie się stało się dla niej sposobem na radzenie sobie z nieznośnym bólem
Zaczęła szukać pomocy. Dzięki terapii i wsparciu stopniowo dochodzi do zdrowia.
Chociaż nigdy nie zapomni o swojej matce, uczy się żyć z bólem po jej utracie. Nie pozwala, by ten ból ją zniszczył. Dzięki swojej odporności i wytrwałości Sofia zmierza w stronę nowego życia.
Serhij (45 lat). Wraz ze swoją wielodzietną rodziną opuścił okupowane terytorium. Jak mówi, „stracił swój dom na rzecz okupantów”. Martwił się o przyszłość, bo musiał pomóc swej rodzinie osiedlić się, znaleźć pracę, nauczyć się języka. Dręczyły go retrospekcje i koszmary związane z tym, czego doświadczył w Ukrainie.
Jego żona i najstarszy syn szukali pomocy, bo nie mogli już patrzeć na to, jak cierpi
Dzięki terapii i wsparciu Serhij uczy się radzić sobie z retrospekcjami i koszmarami. Stał się bardziej stabilny emocjonalnie. Zamiast rozpamiętywać traumatyczne wydarzenia z przeszłości, uczy się żyć dniem dzisiejszym i koncentrować się na pozytywnych aspektach życia. Znalazł pracę, dzieci posłał do szkoły. Jego żona też pracuje z psychologiem: martwi się o bliskich, którzy zdecydowali się pozostać na okupowanych terenach.
Co możesz zrobić, aby pomóc sobie psychicznie
Ważne jest, by zrozumieć, że każdy inaczej – na podstawie własnych doświadczeń – przeżywa przeprowadzkę i adaptację do nowego życia. Nie wahaj się szukać pomocy psychologicznej u specjalistów. Mogą pomóc Ci w radzeniu sobie z trudnościami emocjonalnymi.
Rozmawiaj. Utrzymuj kontakt z rodziną i przyjaciółmi, którzy pozostali w Ukrainie. I z innymi emigrantami. Dziel się swoimi doświadczeniami i szukaj wsparcia.
Naucz się języka. W kraju, który Cię ugościł, pomoże tolepiej przystosować się do nowego życia. Znajomość języka jest ważną częścią poczucia wolności.
Zadbaj o siebie. Prowadź zdrowy tryb życia, stosuj zbilansowaną dietę, wysypiaj się, ćwicz.
Rób sobie przerwy od swoich myśli. Idź na spacer.
Od początku inwazji sytuacja osób przyjeżdżających do Polski uległa zmianie. Teraz łatwo jest już znaleźć informacje o tym, gdzie się udać, gdzie uzyskać pomoc i z jakimi organizacjami się skontaktować. Bardzo ważne jest, aby się nie poddawać, wierzyć, że będzie lepiej, szukać informacji, które mogą pomóc.
Ważne jest też, aby polski rząd konsekwentnie udzielał pomocy uchodźcom. W Polsce i innych krajach UE istnieją międzynarodowe organizacje, grupy i stowarzyszenia Ukraińców (na przykład Ukraiński Dom w Warszawie – podobne organizacje istnieją w innych miastach europejskich), które realizują wiele inicjatyw wspierających i działań na rzecz tymczasowych migrantów w związku z wojną. Pierwszym krokiem do przezwyciężenia traumy emocjonalnej jest odzyskanie kontroli i zdolności do planowania swojego życia. Warto zacząć od planowania krótkoterminowego, na przykład na najbliższy tydzień lub miesiąc.
Efektem jest stworzenie bezpiecznego środowiska i przezwyciężenie traumy emocjonalnej
Oczywiście nic nie może w pełni rozwiązać głównego problemu: Ukraińcy, którzy wyjechali za granicę z powodu wojny, doświadczają wielkiej i bolesnej straty: utraty więzi z domem. Można jednak im pomóc złagodzić związany z tym ból.
<frame>Publikujemy drugi materiał z cyklu artykułów zatytułowanego „Portrety siostrzeństwa”. Chcemy w nim opowiedzieć o przyjaźni między Ukrainkami i Polkami, wsparciu zwykłych ludzi, ale nie tylko o tym – także o nieporozumieniach, które ostatecznie stworzyły nową wiedzę obu narodów o sobie nawzajem. Opowiedzcie nam swoje historie – historie spotkań z polskimi lub ukraińskimi kobietami, które zmieniły Wasze życie, zaimponowały Wam, nauczyły Was czegoś, zaskoczyły lub skłoniły do myślenia. Piszcie do nas na adres: redakcja@sestry.eu<frame>
Przez pierwszych kilka miesięcy wojny większość moich polskich znajomych dzwoniła do mnie, ilekroć któreś z nich potrzebowało pani do sprzątania lub opiekunki do dzieci. Nie mogłam polecić żadnej Ukrainki, bo te, z którymi pracuję, są lepiej wykształcone i mądrzejsze ode mnie. Nie marzą o tym, by sprzątać nasze mieszkania. Tak ja my o tym byśmy nie marzyły, gdybyśmy miały z powodu wojny uciekać do Niemiec czy Anglii.
Z czego będziemy żyły, gdy ty sprzątać nie umiesz?
Hanna, 35 letnia Ukrainka z Kijowa, opowiadała mi, jak po 24 lutego 2022 cztery dni jechała z mamą i dwójką małych dzieci samochodem do Polski. Przez Rumunię, Węgry, Słowację. Mama ze złamaną ręką, dzieci z chorobą lokomocyjną – i ten stres, gdy się jedzie w nieznane. Kolejna godzina na rumuńskich serpentynach, dzieci wymiotują – a tu mama nagle wybucha płaczem. Ania już nawet nie zatrzymuje samochodu, bo nigdy nie dojadą do Polski, jeśli będą co chwilę stawać. Tylko pyta mamę: „Co się stało? Dlaczego płaczesz?” A mama na to: „Co my będziemy tam robić, jak żyć w tej Polsce, skoro ty nawet kawy nie doniesiesz do pokoju, żeby nie rozlać. Kelnerką na pewno nie będziesz, sprzątać nie umiesz, gotować też nie. Co to będzie?” Do wojny Ania była producentką spotów reklamowych dla największych międzynarodowych koncernów, w Ukrainie i Gruzji. Nie wiem jaką intencję miała mama Hani, ale domyślam się, że powiedziała tak również dlatego, że do lutego 2022 większość Ukrainek przyjeżdżała do Polski do takiej właśnie pracy.
Stąd do lutego 2022 nasze pierwsze skojarzenie z Ukrainką, to tania siła robocza, do prac fizycznych, niskopłatnych
Jeśli nie jesteś częścią Unii Europejskiej i jej otwartego rynku pracy, trudniej emigrować zarobkowo na równych prawach. Szczególnie gdy pochodzisz z biedniejszej, wschodniej części Europy. My znamy to bardzo dobrze, bo za chlebem, do pracy na budowie, do sprzątania, opieki na dziećmi, ale również na szparagi czy truskawki jeździły całe pokolenia Polaków.
Stereotypy
Wiemy, jak to jest być postrzeganym tylko przez ich pryzmat. Pewnie do dzisiaj dla Anglika, Irlandczyka czy Niemca, Polacy najczęściej kojarzą się z panią do sprzątania lub robotnikiem na budowie. Pewnie niejednokrotnie usłyszeliśmy taki komentarz, o jakim w wywiadzie dla Wysokich Obcasów opowiedziała Aneta Cebula-Hickinbotham, producentka m.in. „Bożego Ciała”, filmu nominowanego do Oscara. Podczas kolacji u zamożnych Brytyjczyków ze świata filmu, pierwsze co usłyszała od gospodarza, gdy okazało się, że pochodzi z Polski, było: „na mojej ulicy wszystkie sprzątaczki są Polkami”. „A wie pan, dlaczego tak jest? - odparowała producentka. - Bo wiele lat temu pana premier sprzedał mój kraj w Jałcie.
Prawo Kalego
Rozumiem, że stereotypy, to często nasz pierwszy, automatyczny program, a kształtowane latami kody kulturowe często stają się nasza drugą natura.
Ale jak to ostatnio powiedziała w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, Agnieszka Holland, wybitna polska reżyserka, również członki polsko-ukraińskiego Siostrzeństwa: „Dziś nie możemy pozwolić sobie na myślenie powierzchowne”.
Musimy być bardzo uważni czy nasze uprzedzenia są na pewno nasze czy są już może wytworem rosyjskiej propagandy, którą nasiąkamy w mediach społecznościowych. Dobrze obrazują to często pojawiające się w przestrzeni publicznej komentarze na temat drogich samochodów na ukraińskich numerach i luksusowych apartamentów, które Ukraińcy podobno masowo wykupują w Polsce. Oburza to również niektórych moich warszawskich znajomych. Ale tym samym znajomym nie przeszkadza to planować kupna apartamentów w Hiszpanii lub Portugalii na wypadek, gdyby wojna dotarła również do Polski. Rozumiem, że oczekujemy, iż Hiszpanie przyjmą nas z otwartymi ramionami i nie będą komentować naszych luksusowych samochodów i drogich apartamentów?
Doceniamy otwarte granice, lecz głównie wtedy, gdy my sami możemy je swobodnie przekraczać. I wtedy, kiedy nasze dzieci masowo udają się na studia do Niemiec czy Holandii
Ale ukraińskie dzieci w polskich szkołach to już jest poważny problem, bo przecież jak powtarza wielu ludzi, nie mówią czysto po polsku i obniżają poziom. Zapomnieliśmy już, ile polskich dzieci, które z rodzicami trafiły do Niemiec, Anglii czy Irlandii, było w podobnej sytuacji? Też musiały uczyć się obcego języka i integrować – choć było im dużo łatwiej, bo tamte kraje mają doświadczenie w wieloetniczności i odpowiednie programy, a my się tego dopiero uczymy. I jak widać, idzie nam to raczej opornie.
Ocalmy życzliwość
I żeby była jasność, to oczywiste, że z powodu wojny przyjechał do nas „cały przekrój społeczeństwa”. Przyjechali wykształceni i ci bez wykształcenia. Starzy i młodzi. Kobiety, dzieci. Poznałam lekarki, prawniczki, menadżerki, dziennikarki. Nosimy takie same bluzy Abercrombie, oglądałyśmy te same seriale na Netflixie, lubimy te same miejsca w Egipcie czy Berlinie. Do dzisiaj przeraża mnie myśl, że mogłabym być na ich miejscu. Poznałam rolniczki, kobiety, które wcześniej nie pracowały zawodowo, bo zajmowały się dziećmi. Kobiety, które wcześniej rzadko opuszczały swoją wieś. Nie były nigdy za granicą, nie były nawet w Kijowie. A teraz, gdy ich wsie są zniszczone lub zajęte przez Rosjan, one same często straumatyzowane, przerażone znalazły się w nowym miejscu. Wszystkie straciły swoje poprzednie życie i muszą w Polsce zaczynać je od nowa.
Mam nadzieję, że w gronie czytających ten tekst, zgadzamy się z tym, że każdy ma prawo do godnego życia. Do ratowania swoich najbliższych przed wojną i do bycia szanowanym. Do tego, żebyśmy zobaczyli w nim najpierw człowieka, dopiero potem, jeśli w ogóle, jego narodowość, płeć, wiek, wykształcenie
Przez ostatnie dwa lata najpierw, dzięki polsko-ukraińskiemu Siostrzeństwu powołanemu przez Dominikę Kulczyk, a następnie dzięki pracy w redakcji Sestr, poznałam mnóstwo wspaniałych, zaangażowanych, empatycznych Polek, które każdego dnia niestrudzenie wspierają walcząca Ukrainę oraz te Ukrainki, które próbują żyć w naszym kraju tymczasowo albo urządzić sobie tu życie na stałe. O wielu piszemy na naszych łamach, wiele poznałyśmy osobiście na naszej Gali Siostrzeństwa. Bo w tych mrocznych i niepewnych czasach, w których przemoc, kłamstwo i propaganda zewsząd wkradają się w nasze życie, chcemy ocalić choć odrobinę człowieczeństwa, okruch zwyczajnej ludzkiej życzliwości i najmniejsze choćby ziarnko prawdy. Dlatego będziemy kontynuować naszą akcję Portrety Siostrzeństwa.
Wytrwałe
Więc może jeszcze tylko dwa słowa o Ludzie, anestezjolożce, jednej z bohaterek filmu „20 dni w Mariopolu”. Gdy słuchałam, jak opowiadała o swojej pracy w szpitalu, o trzech tygodniach w oblężeniu, o setkach zabitych i rannych, na których widok żaden człowiek, nawet lekarz, nie jest przygotowany, to chciałam krzyczeć: „Run, Luda, run!”. Bo ja uciekłabym pierwszego dnia.
Wyobraźcie sobie, że Luda przyjeżdża do pracy w Polsce, a wy zatrudniacie ją do sprzątania. Albo narzekacie, że jej dzieci zaniżają poziom w szkole, bo nie mówią płynnie po polsku i pani musi poświęcić im więcej czasu.
Naprawdę czulibyście się z tym OK?
Nie myślmy powierzchownie, nie ulegajmy stereotypom. Nie mówmy, że już jesteśmy zmęczeni wojną i pomaganiem. Pamiętajmy co od początku wybuchu wojny powtarza Oksana Zabużko: „To nie Kijów bombardują, to bombardują dzień jutrzejszy. Pani, pani rówieśników, tu w Polsce i dalej na Zachód, do Lizbony.”
Nie cynizmowi i ruskiej propagandzie
Miałam przedstawić Wam kilka wspaniałych dziewczyn z Ukrainy. Powiedzieć, za co je cenię i czego się od nich nauczyłam. Ale nie jestem w stanie. Bo czuję w tym jakiś fałsz, jakąś niesprawiedliwość, że trzeba je reklamować, że w tym przesiąkniętym stereotypami, nietolerancyjnym świecie one muszą coś jeszcze udowadniać.
Napiszę za to, choć wiem, że to egoistyczne, że byłoby mi bardzo smutno, jakby nagle z powrotem stąd wyjechały. Wiem, że wszystkie o tym marzą i bardzo im tego życzę. Dlatego doceniam, że mogę z nimi pracować. Podziwiam ich siłę i determinację. Mobilizuję siebie każdego dnia, do empatii, zaangażowania. A z drugiej strony codziennie doświadczam, jak jesteśmy podobne, jak odkrywam w nich to dobrze nam znane połączenie mocnego wschodniego charakteru i słowiańskiej duszy.
I nie pozwolę sobie wmówić, że to co napisałam jest naiwne, bo wtedy będę musiała zgodzić się również z tym, że cynicy, konformiści i rosyjska propaganda zawsze mają rację.
Wręcz przeciwnie, pamiętajmy, że naszych oczach toczy się walka Ukrainy o godne życie we wspólnej Europie. Również nasze postawy, nasze wybory mają wpływ na to jak ona się skończy
Bo po raz kolejny cytując Agnieszkę Holland: „Uważam, że ludzkość jest zdolna do najpotworniejszych rzeczy i że ta zdolność jest immanentna. A mechanizmem rozwoju i przetrwania jest nieustanna walka z tą skłonnością”.