Publikacje
W tej szkole w Charkowie alarmy przeciwlotnicze nie przerywają zajęć – dzieci już są w schronie przeciwbombowym. Decyzja o tworzeniu podziemnych szkół została podjęta przez charkowski urząd miasta – bo nauka w zwykłych szkołach w mieście jest zabroniona ze względu na codzienne ataki Rosjan.
Milionowy Charków jest miastem przygranicznym, więc od ogłoszenia alarmu przeciwlotniczego do momentu uderzenia często mija mniej niż minuta. To za mało, by zejść do schronu. Dlatego od początku inwazji na pełną skalę uczniowie uczą się online lub w specjalnie wyposażonych salach lekcyjnych w metrze.
Jednak w metrze nie ma wystarczająco dużo miejsca dla wszystkich, więc w październiku 2023 r. burmistrz ogłosił decyzję o budowie podziemnych szkół. Pierwsza została otwarta w maju 2024 roku. Jak mówi nam Ołena Zbycka, szefowa dzielnicowego wydziału edukacji, 230 uczniów uczy się tutaj na dwie zmiany.
Druga klasa ma lekcję matematyki. W sali nie ma okien, ale oświetlenie spełnia normy zdrowotne i nie psuje wzroku uczniów.
Sale lekcyjne znajdują się na poziomie minus jeden – sześć metrów pod ziemią. Bunkier ma kilka źródeł zasilania, więc nie ma przerw w dostawach prądu, tak częstych na powierzchni.
Dziesiąta klasa ma lekcję ukraińskiego. Chociaż słychać dźwięk syreny, dzieci nie zwracają nią uwagi. Sofia Swidra podczas przerwy mówi nam, że poprosiła rodziców o zgodę na powrót do tradycyjnej nauki, ponieważ tęskniła za kolegami z klasy. Online uczyła się przez ostatnie dwa lata.
– Tutaj podczas przerw możemy rozmawiać i grać. W domu siedziałam tylko przy komputerze. Tutaj czuję się spokojna i bezpieczna – mówi nam Sofia.
Podczas przerwy młodsze dzieci przychodzą do świetlicy, by się pobawić. W razie potrzeby pracuje z nimi psycholożka Maryna Prychodko.
– Wyjaśniamy dzieciom, że jest tu bezpiecznie. W Charkowie codziennie są jakieś eksplozje, ale w szkole ich nie słychać. Dzieci są tu bezpieczne – mówi pani Maryna. – Dzieciom w Charkowie bardzo trudno jest się teraz uczyć, wiele z nich stało się niespokojnych. Przed inwazją problem z dzieckiem rozwiązywało się w ciągu miesiąca lub dwóch. Teraz trwa to znacznie dłużej.
W Charkowie funkcjonuje mieszany system nauczania: każdy uczeń może dołączyć do lekcji online, bo wszystkie klasy są wyposażone w laptopy.
31 maja w podziemnej szkole zabrzmiał ostatni dzwonek. We wrześniu naukę podejmie tu ponad 900 dzieci.
– Dzieci mają tu zapewnione wszystko, czego potrzebują: sale lekcyjne, pokój socjalny i stołówkę – mówi Ołena Zbycka. – Przykro nam, że nasze dzieci uczą się pod ziemią, ale mają przynajmniej szansę na socjalizację w czasach wojny.
Według Olgi Demenko, dyrektorki miejskiego wydziału edukacji, na naukę w przyszłym roku szkolnym w klasach zorganizowanych w metrze zapisanych jest ponad 4500 dzieci.
Pomysł tworzenia podziemnych szkół został podjęty przez inne miasta na Ukrainie. 31 maja w Mikołajowie otwarto podziemny schron szkolny dla 1200 dzieci. Budowę podobnych schronów planuje się w obwodzie chersońskim i odeskim.
Zdjęcia Oleksandra Novosel
Sześć metrów pod ziemią, ani jednego okna. W codziennie ostrzeliwanym przez Rosjan Charkowie działa pierwsza na świecie podziemna szkoła
Monotonny szum otacza dzielnicę mieszkalną Charkowa: generatory pracują przed sklepami, kawiarniami, urzędami. Od rana nie ma prądu. Tak dzieje się już od miesiąca. Rosjanie zniszczyli część systemu energetycznego, który zaopatrywał miasto w energię.
Najgłośniejszy hałas pochodzi z generatora w pobliżu sklepu sprzedającego półprodukty: bez prądu towary rozmrożą się i zmarnują. Krucha, starsza sprzedawczyni razem z koleżanką ciągną za sobą pięćdziesięciokilogramową maszynę.
– Dzisiaj nie jest jeszcze źle, nie mieliśmy prądu tylko przez 5 godzin. Częściej nie mamy go przez 10-12 godzin, cały dzień roboczy. Teraz, kiedy nauczyliśmy się włączać generator, nie muszę go rano zabierać z ulicy. Ale to wszystko mnie nie przeraża, bo jestem z Kupiańska i musiałam opuścić dom. Tam przeżyliśmy gorsze rzeczy – przyznaje sprzedawczyni.
W przerwach między alarmami przeciwlotniczymi matki zabierają dzieci na spacery - na zewnątrz jest cieplej niż w mieszkaniach, w których również nie ma prądu ani ogrzewania.
Przerwy prądu na froncie Charkowa nie są nowym zjawiskiem. Ataki na energię rozpoczęły się tutaj jesienią 2022 roku. Od tego czasu ludzie uczą się żyć bez prądu, komunikacji i komunikacji, a co najważniejsze, dostosowują się. W tym roku Rosjanie po raz pierwszy uderzyli w obiekty energetyczne 22 marca. Ich pociski zniszczyły główny CHP, który zasilał Charków.
Ale ten cios nie powstrzymał pracy placówek medycznych: latem 2023 roku, podobnie jak inna infrastruktura krytyczna, zostały wyposażone w generatory, mówi burmistrz Charkowa Igor Terekhov. Szef jednego ze szpitali Konstantin Loboyko mówi, że nawet podczas całkowitego zaciemnienia w ich placówce medycznej praca się nie zatrzymała, przyjmując wszystkich pacjentów. Ale przeprowadzono tylko pilne procedury i operacje. Plan musiał zostać przełożony.
„Uważamy te ataki jako klęskę żywiołową. Wiemy, że musimy pracować i zabezpieczyć swoje miejsca pracy. Wiemy, że są pacjenci, za których jesteśmy odpowiedzialni. To bardzo nieprzyjemna sytuacja, ale szpitale nie tracą rentowności”.
Centrum Ratowania Zwierząt też jest podłączone do generatora. Wolontariusze kupili go, podobnie jak kupują benzynę do jego pracy – za tysiąc hrywien dziennie. – No, chyba że nie ma prądu przez cały dzień, to wtedy za dwa tysiące – mówi Jewhenia Tołsta, szefowa kliniki.
- Trafiają do nas zwierzęta ze złamanymi łapami czy piroplazmozą spowodowaną ostrzałem. Wszystkie nasze boksy są wentylowane, więc zwierzęta nie mogą być w nich trzymane bez prądu. Jeśli zwierzę ma złamania, to prześwietlenia też nie można wykonać bez prądu. Laboratorium nie może pracować bez światła, karmienie szczeniąt i kociąt okazuje się niemożliwe – mówi Jewhenija.
– Chociaż lokalna firma energetyczna publikuje harmonogramy przerw w dostawach prądu, rzadko odpowiadają one rzeczywistości – mówi Maria, mieszkanka Charkowa. Pracuje zdalnie dzięki internetowi.
– Pracuję zdalnie i muszę być zawsze w kontakcie – podkreśla. – Przez pierwsze kilka dni pracowałam w różnych miejscach. Potem dowiedziałam się, że mój dom ma opcję połączenia internetowego, które działa bez prądu. Teraz mam internet, nawet gdy nie ma prądu. Czuję się znacznie spokojniejsza.
– W sumie największą niedogodnością jest teraz dla mnie to, że nie robię sobie herbaty lub kawy tak często jak kiedyś – mówi Maria. – Przyzwyczaiłam się już do przygotowywania jedzenia na jeden dzień, by nic się nie zmarnowało, i zabieram jedzenie, które nie zepsuje się w przypadku braku prądu przez bardzo długi czas. Trzeba dbać o ładowanie swoich gadżetów, a nie być leniwym, nawet w środku nocy, aby wstać i je naładować" - wyjaśnia Maria.
– Bycie w kontakcie i dostęp do informacji stały się dla mieszkańców obwodu trudniejsze, bo 22 kwietnia Rosjanie zniszczyli 250-metrową wieżę telewizyjną w Charkowie. Od tej pory w mieście i okolicach nie ma sygnału telewizji cyfrowej. Pozostaje tylko sygnał satelitarny i internetowy – mówi szef administracji wojskowej Oleg Sienegubow.
Dla tych, którzy nie mają w domu alternatywnych źródeł energii, przygotowano punkty niezwyciężoności: specjalnie wyposażone pokoje z elektrycznością, internetem, gorącą herbatą i kawą. Jeden z takich punktów znajduje się w liceum w Sałtowce. Natalia Łukianenko, nauczycielka języka angielskiego w szkole w innej części miasta, przyjeżdża tu do pracy. Obecnie zajęcia w Charkowie odbywają się online (zwykłe szkoły są zamknięte), więc Natalia uczy w pustej klasie.
– W domu w ogóle nie ma prądu. Kilka dni temu był przez kilka godzin i nie zdążyłam nawet naładować swoich elektronicznych urządzeń. Moje dzieci nie mają lekcji w szkołe, więc przychodzę tutaj. Codziennie prowadzę 6-7 lekcji. Niestety, nie wszystkie dzieci uczęszczają na zajęcia online, a poziom edukacji spada – mówi Natalia.
Uczniowie w kawiarniach, ośrodkach zdrowia, a nawet w urzędach pocztowych to częsty widok w mieście: dzieci szukają, gdzie tylko mogą, dostępu do elektryczności i Internetu, by móc się uczyć. 11-letni Matwiej przychodzi z matką do najbliższego punktu niezwyciężoności w budynku szkoły, by przyłączyć się do zajęć online.
Dzieci w Charkowie uczą się nie tylko online, lecz także w specjalnie wyposażonych klasach urządzonych na kilku stacjach metra. Według Olhy Demenko, dyrektorki miejskiego wepartamentu edukacji, w ten sposób wiedzę zdobywa aż 2215 dzieci. Miasto poszukuje jednak dodatkowej przestrzeni w metrze, by pomieścić kolejne 200 dzieci.
Wkrótce w Charkowie w specjalnie zbudowanych bunkrach zacznie działać również szkoła podziemna. Zaczęto je budować w mieście i regionie w zeszłym roku. Pierwszy został już ukończony, ale lekcje jeszcze się w nim nie odbywają.
Podziemne szkoły to konieczność, ponieważ na dotarcie do Charkowa rosyjski pocisk potrzebuje od 40 sekund do minuty, więc dzieci po prostu nie mają czasu, by się gdzieś schować. Szkolne bunkry mają zapasowe zasilanie, Internet, odpowiednie oświetlenie, toalety, wentylację itp.
Wieczorem miasto spowija ciemność. Oświetlenie uliczne w Charkowie zostało przywrócone wiosną 2023 roku, ale tej wiosny trzeba je było wyłączyć, by oszczędzać energię. W niektórych miejscach trzeba się wspomagać latarkami w telefonach.
Zdjęcia autora
Przerwy w dostawie prądu są w Charkowie codziennością. Ludzie zmuszeni są żyć bez elektryczności, komunikacji, poczucia bezpieczeństwa. I na przekór wszystkiemu – dają radę. Charkowskie dzieci uczą się i chodzą na spacery, chorzy są leczeni, sklepy handlują
Ozdobiona choinka stoi na podwórku w centrum Charkowa. Wokół niej zniszczone domy. Okna zabite deskami. W mieszkaniach pusto. 30 grudnia nadleciał tu jeden z rosyjskich pocisków.
Obok pustego pięciopiętrowego budynku 84-letni Jurij i jego przyjaciel usuwają gruz w pobliżu swojego garażu. To jedyny budynek, który przetrwał uderzenie. Mężczyzna wspomina, że w noc ataku nie było go w domu. Kiedy nastąpiła eksplozja, rozmawiał przez telefon z żoną:
Moja żona była na balkonie. Weszła do pokoju, żeby odebrać mój telefon. Nagle usłyszałem, jak krzyczy, że ściany się walą. Ze pęka jej głowa, krew. Potem tylko jęk.
Żona pana Jurija trafiła do szpitala z urazem głowy. Żyje. Mieszkanie jest kompletnie zniszczone, nie ma okien, ani drzwi. - Zaproponowano nam akademik, ale jak mogę umieścić żonę w akademiku po operacji? Teraz odzyskała przytomność, mówi i chodzi, ale musi jeszcze przejść operację czaszki. Pan Jurij wynajął więc mieszkanie i je urządza.
Każdego dnia pan Jurij przychodzi do swojego garażu i wyjmuje kilka rzeczy, które ocalały. Czeka na ukochaną żonę i przeklina Putina: - Niech szlag trafi jego i wszystkich jego popleczników, którzy niszczą moje miasto takimi barbarzyńskimi bombardowaniami.
Dzielnice mieszkaniowe Charkowa są atakowane rakietami od 29 grudnia. Rosjanie wystrzelili rakiety 30 i 31 grudnia, a następnie 2 i 6 stycznia. Budynki mieszkalne, hotel, budynki uniwersyteckie, szpital, sklepy i kawiarnie to tylko część infrastruktury, która została trafiona pociskami. Około stu osób zostało rannych.
Charkowska wolontariuszka Natalia Popowa opublikowała to zdjęcie na swojej stronie na Facebooku 2 stycznia. Na zdjęciu widać jej syna ukrywającego się w łazience. Jedna z rakiet spadła na podwórko w pobliżu domu Natalii. "Usłyszałam odgłos eksplozji, udało mi się złapać syna i wrzucić go do wanny. A kiedy nadleciała druga rakieta, miałam po prostu szczęście: wpadłam do łazienki z falą uderzeniową, razem z drzwiami, a mój syn był przykryty prześcieradłami. Dzięki temu na szczęście nie odniósł obrażeń fizycznych. Chociaż przeżywa dużo stresu. Szkło weszło mi pod skórę, wyjęli mi już wszystko, co mogli z nogi, trudno mi chodzić, ale dostałam dużo tabletek przeciwbólowych, więc teraz czuję się dobrze - mówi Natalia.
2 stycznia 91-letnia kobieta zmarła w domu sąsiadującym z domem Natalii, według pracowników pogotowia jej serce zatrzymało się podczas eksplozji. Dwa dni po jednym z ataków zmarła aktorka Charkowskiego Teatru Dramatycznego, Wiktoria Tymoszenko. Miała 84 lata. Rany okazały się śmiertelne.
Kilka dni po ataku rakietowym na tym dziedzińcu nadal słychać odgłosy pracy: pracownicy służb komunalnych zabijają okna, zamiatają gruz i śmieci z dachu. Gdzieniegdzie lokatorzy wyjmują szyby i usuwają ocalałe przedmioty - w jednym z domów nie można mieszkać, ponieważ eksplozja uszkodziła systemy elektryczne, gazowe i grzewcze. Ludzie wyjeżdżają do krewnych i przyjaciół. Miasto oferuje schroniska tym, którzy nie mają dokąd pójść. Na podwórku ludzie rozpytują, czy udało się odnaleźć zwierzęta - po eksplozji psy i koty uciekały z bloków.
Budynek dawnego kompleksu sportowego ucierpiał najbardziej. Volodymyr podchodzi do leju po rosyjskim pocisku, Ukrywa twarz w dłoniach. Nie może powstrzymać łez: to tutaj spędził swoje studenckie lata
- Naprzeciwko był nasz akademik, tutaj jest kompleks sportowy, budynki mieszkalne - wspomina. - Dlaczego strzelają? Nie ma tu żadnych obiektów wojskowych. Nie chcę już znać Rosjan. To martwy naród.
Według Charkowskiej Rady Miejskiej, w ciągu tygodnia ostrzału Rosjanie uszkodzili ponad 130 budynków, z których jeden musiał zostać zamknięty - nie udało się go przywrócić do użyteczności.
21 osób rannych w wyniku ataków rakietowych ciągle leży w szpitalach. Szef charkowskiej policji obwodowej nazwał ataki zastraszaniem ludności cywilnej miasta. - Eksperci wciąż ustalają, jakiego rodzaju rakiety zostały użyte 2 stycznia, ale z pewnością nie są one produkcji rosyjskiej - mówi Oleg Sinegubov, szef regionalnej administracji wojskowej. Dodaje: - Hotel "Charków Palace" nie jest bazą dla naszego wojska, nie jest punktem, którego zniszczenie osłabia naszą zdolność obronną. To nic innego jak kolejny akt terrorystyczny
Według danych wywiadu, w Charkowie i regionie utrzymuje się zagrożenie nowymi atakami. Niewykluczone, że Rosjanie wezmą na cel infrastrukturę energetyczną i krytyczną, ponieważ w najbliższych dniach w regionie spodziewane są mrozy.
Wolontariuszka Natalia Popova zabrała już syna do innego miasta. A sama wróciła do rodzinnego Charkowa, aby pomóc wojsku. Mówi, że teraz będzie musiała odbudować swój dom (prawie nic z niego nie zostało) i kupić nowy bus. Ten, którego używała do dostarczania pomocy na front, został zniszczony przez rakietę. A oto nowa informacja: minęło zaledwie kilka dni, a Ukraińcy już zebrali pieniądze na nowy bus.
Moja żona była na balkonie. Weszła do pokoju, żeby odebrać mój telefon. Nagle usłyszałem, jak krzyczy, że ściany się walą. Ze pęka jej głowa, krew. Potem tylko jęk.
Skontaktuj się z redakcją
Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.