Publikacje
Wśród ofiar przemocy domowej są matki, które wychowują dzieci w domu, policjantki, prawniczki, fryzjerki i nianie. Są dziennikarki i są lekarki. Te kobiety mają tylko jeden wspólny mianownik: samotność. I poczucie, że to z nimi jest coś nie tak.
W Polsce co roku, jak szacują organizacje kobiece, nawet milion kobiet pada ofiarą przemocy ze strony najbliższych mężczyzn, zwykle mężów lub partnerów. Jeśli te kobiety mają dzieci, ofiarami przemocy są także one, jako świadkowie tego, co spotyka ich mamę, a bywa, że jako jej obrońcy i obrończynie.
Wszystkie czują się samotne. Często nie wiedzą nawet, że to, co je spotyka, to przemoc. Ta najbardziej - hipotetycznie - łatwa do udowodnienia, widoczna, namacalna, ale i psychiczna, seksualna, ekonomiczna. Często nie wiedzą, gdzie mogą szukać pomocy, często słyszą, żeby "nie wydziwiały", bo chyba nic od tego, że czasem usłyszą, że są głupie i nic nie warte, się im nie stało? Winią więc siebie. I wstydzą się. Potwornie się wstydzą, że to spotkało właśnie je. Wierzą w to, co wmawia im sprawca. Że są głupie. Nic nie warte. I że nikt im nie pomoże.
Kiedy, w desperackim często akcie odwagi, zaczynają szukać pomocy, zbyt często bywa, że nikt im nie wierzy. Że policja, prokuratura i sąd - jeśli w ogóle sprawa zajdzie tak daleko, bo przecież w Polsce siedem na 10 spraw o przemoc jest umarzanych - uważają, że ich krzywda nie była wystarczająco ewidentna. Że za mało cierpiały, że trochę zmyślają, że społeczna szkodliwość czynu była za mała.
Czują się zdane same na siebie.
A teraz wyobraźcie sobie, że na całą tę domową gehennę nakłada się samotność inna. Samotność w obcym kraju, w którym, nawet jeśli znasz język choć trochę - a może całkiem dobrze - nie jesteś do końca "swoja". Nie masz przyjaciółki ze szkoły, nie masz nikogo. Jesteś sama. Ty, dzieci i często - oprawca.
Takich kobiet mamy wiele tysięcy. To te, które, uciekając przed wojną, spakowały siebie i dzieci, wsiadły w pociągi i dojechały do Polski. Mieszkają tu, pracują. Ich dzieci chodzą do szkoły. Zdarza się, że są tu z nimi ich mężowie. Zdarza się, że zostali tam, w Ukrainie. Zdarza się też, że są w nowych związkach. Z raportu "W cieniu. Ukraińskie pracownice domowe w Polsce" wynika, że w polskich domach pracuje 100 tys. kobiet z Ukrainy. 61 proc. z nich doświadczyło nieprawidłowości i nadużyć ze strony pracodawców. Nie zgłaszają tego, bo pracują często w szarej strefie. Nie wiedzą, jakie mają prawa, nie wiedzą więc, kto może im pomóc, jeśli są one łamane.
W sobotę 42-letni Ukrainiec zgłosił się do ochroniarza przy jednym z poznańskich parkingów mówiąc, że zabił rodzinę. W mieszkaniu, które wskazał, policja znalazła ciało jego 29-letniej żony i dwóch córeczek. Dziewczynki miały 1,5 roku i 4 lata. Jak miał powiedzieć policjantom, zabił, bo chciał mieć spokój. Żona miała mieć do niego pretensje za to, że stracił pracę, popadł w długi, i pił. Dodał też, że oszczędził mieszkającego w mieszkaniu 11-letniego chłopca, bo ten "nie był jego synem".
Nie wiemy, czy kobieta szukała wcześniej pomocy. Może nie, bo nie wiedziała, do kogo się zwrócić. Może nie chciała zwracać na siebie uwagi - to też częste. Może bała się zemsty męża, gdyby się o tym dowiedział. Dla ofiar przemocy najbardziej niebezpiecznym momentem jest ten, w którym postanawiają odejść od oprawcy lub zgłosić sprawę. Kat nie ma wtedy nic nie stracenia, poza władzą i kontrolą nad swoją ofiarą. .
Wiemy jednak, że w tej rzeszy kobiet, które są naszymi sąsiadkami, z których dziećmi w szkole i na placu zabaw bawią się nasze, które mijamy w sklepie i na ulicy są takie, które doświadczają przemocy. Taka jest smutna arytmetyka. Musimy być na nie uważne. Czułe. Gotowe, by pomóc choćby tak, by nie czuły się tak potwornie samotne. Bo ten rodzaj samotności jest śmiertelnie niebezpieczny.
Dziś cała Polska mówi o Ukraince i jej dwóch córkach zabitych przez ojca pod Poznaniem. Uchodźczynie - ofiary przemocy domowej nie mają w pobliżu nikogo, kto mógłby je wesprzeć lub uratować. Jak im pomoc?
Skontaktuj się z redakcją
Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.