Exclusive
20
min

Ukrainki są aktywne na polskim rynku pracy

Pracują, otwierają firmy i płacą podatki. Jeśli mogą. Co druga Ukrainka w Polsce jest aktywna zawodowo. Jeśli nie pracują, jako powdów wskazują konieczność opieki nad dziećmi i barierę językową.

Anna J. Dudek

Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Wnioski płynące z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego "Sytuacja kobiet w Polsce z perspektywy społeczno-ekonomicznej" z jednej strony napawają optymizmem, pokazując, jak wiele zmieniło się w postrzeganiu i udziale kobiet (także) w gospodarce w ostatnich 20 lat, z drugiej jednak zmuszają do refleksji i działania. Bo mimo, że udział kobiet chociażby w rynku pracy jest coraz większy, a luka płacowa zminejsza się, do pełnej równości dużo nam jeszcze brakuje, co widać chociażby we wskaźnika aktywności zawodowej kobiet i płacach.

Pracują i/albo wychowują

Raport rzuca nowe światło na sytuację wszystkich kobiet w Polsce, także migrantek i uchodźczyń, którym z oczywistych powodów jest trudniej od tych kobiet, które pochodzą z Polski i tu mieszkają. Dzieje się tak choćby z powodu bariery językowej, a w przypadku tych kobiet, które z dziećmi przyjechały do Polski po agresji Rosji na Ukrainę, także dlatego, że podjęcie pracy kolidowałoby z opieką nad dziećmi, zwłaszcza tymi do trzeciego roku życia. Często wskazują ten powód braku aktywności zawodowej.

Przyjechały tu z dziećmi, często zmuszone do podejmowania pracy znacznie poniżej kwalifikacji i oczekiwań, przede wszystkim z powodu bariery językowej, ale też z jedną, podstawową motywacją: zapewnić byt sobie i dzieciom. To dlatego wiele z nich, szczególnie tych zatrudnionych w szarej strefie, nie zgłasza niestosownego, dyskryminacyjnego traktowania ze strony pracodawców. Boją się utraty pracy.

Zdjęcie: Shutterstock

Ukraińcy - ponad połowa cudzoziemców w Polsce

W 2021 roku Ukraińcy i Ukrainki stanowili 57 proc. ogółu osiedlających się w Polsce cudzoziemców. Liczba obywateli i obywatelek Ukrainy posiadających ważne zezwolenia na pobyt w Polsce wynosiła wtedy 300 tys. osób. Samych kobiet było 138 tys. – stanowiły  46 proc. tej wielotysięcznej grupy. Obecnie, jak wynika z cytowanych w raporcie danych z kwietnia 2023 roku, 443 tys. kobiet w wieku powyżej 18 lat ma status cudzoziemca UKR w związku z konfliktem w Ukrainie. Kobiet w wieku 19-64 lata jest 384 tys.

Z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że ubezpieczonych jest 347 tys. kobiet, najwięcej w wieku 35-39 lat i 40-44 lata

"Należy zauważyć, że na podstawie tych danych nie możemy określić, jaki jest wskaźnik zatrudnienia uchodźczyń z Ukrainy. Po pierwsze, dane ZUS uwzględniają zarówno uchodźczynie, jak i te Ukrainki, które mieszkają w Polsce od dawna. A po drugie, nie obejmują one wszystkich rodzajów zatrudnienia, m.in. pracy w rolnictwie" - podkreślają autorzy i autorki raportu.

Dyskryminacja i przemoc

Z kolei według CASE oraz CARE International in Poland w  kraju jest ponad 100 tys. migrantek i uchodźczyń, które zajmują się polskimi domami. Opiekują się dziećmi, osobami starszymi, gotują, sprzątają, piorą, prasują. Zdecydowana większość pracuje "na czarno", a to oznacza nie tylko brak ubezpieczenia, ale także nieznajomość przysługujących im praw. Ponad 60 proc. zatrudnionych w polskich domach Ukrainek przyznało, że doświadczyło złego traktowania, dyskryminacji i przemocy. Zwykle nie zgłaszają tych przypadków - boją się utraty pracy, często jedynego źródła utrzymania dla całej rodziny, ale też nie wiedzą, gdzie mogą uzyskać pomoc.

Wśród tych kobiet, które pracują legalnie, najwięcej znalazło zatrudnienie w sektorze administracji oraz działalności wspierającej. To ponad 340 tys. kobiet

Kolejnymi branżami, w których zatrudnienie znalazło wiele kobiet: przetwórstwo przemysłowe – 63 tys.; handel hurtowy i detaliczny oraz naprawa pojazdów – 34 tys.; działalność związana z zakwaterowaniem i usługami gastronomicznymi – 33 tys.

Przedsiębiorczynie

W 2022 r. powstało ponad 6,5 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych prowadzonych przez ukraińskie kobiety, co stanowiło 41 proc. nowo powstałych ukraińskich podmiotów tego typu. Zwykle zakładają firmy określane jako "pozostała działalność usługowa". Aż 89 proc. to fryzjerstwo i inne usługi kosmetyczne. Kolejną popularną branżą jest informacja i komunikacja; zajmują się przede wszystkim działalnością związaną z oprogramowaniem i doradztwem w zakresie informatyki. Blisko 10 proc. firm zakładanych przez kobiety stanowi działalność w zakresie administrowania i działalność wspierająca. W tej branży niemal co trzecia firma (30 proc.) zajmuje się niespecjalistycznym sprzątaniem budynków i obiektów przemysłowych. Kolejna sekcja, która stanowi ponad 7 proc. udziału w firmach zakładanych przez ukraińskie kobiety, to zakwaterowanie i gastronomia, tu Ukrainki przede wszystkim zakładają firmy związane z gastronomią. 7 proc. firm założonych przez Ukrainki prowadzi działalność profesjonalną, naukową i techniczną.

Zdjęcie: Shutterstock

Podatki większe niż pomoc

Z raportu Deloitte zleconego i sfinansowanego przez UNHCR wynika, że w 2023 roku ukraińscy migranci i uchodźcy wnieśli do gospodarki 0,7-1,1 proc. PKB. "Ostatnie dwa lata pokazały, że na wiele sposobów uchodźcy mogą wnieść pozytywny wkład w społeczeństwo, gdy tylko otrzymają szansę. W Unii Europejskiej uchodźcy z Ukrainy mają dostęp do wsparcia społecznego, ale także do rynku pracy. Szczególnie pozytywnie wyróżnia się Polska. Pozytywne doświadczenia zdobyte tutaj mogą służyć jako przykład dla wielu innych sytuacji związanych z uchodźcami" - komentowała wyniki badania Julia Patorska z firmy Deloitte.

Uchodźcy z Ukrainy pozostający w Polsce jako pracownicy, przedsiębiorcy, konsumenci, i podatnicy, wnieśli do polskiej gospodarki 0,7-1,1% PKB w 2023 roku

- Podatki wpłacone przez uchodźców sięgnęły 10-14 mld zł w 2022 i kolejnych 15-20 mld zł w 2023, czyli więcej niż wydatki państwa na początkową pomoc - zaznacza Rafał Trzeciakowski, senior consultant.

Pracuje co druga

Te dane pokrywają się z wnioskami płynącymi z innego raportu, przygotowanego przez Interdyscyplinarne Laboratorium Badań Wojny w Ukrainie przy Uniwersytecie Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Z badań prowadzonych na przełomie przełomie października i listopada 2023 r. wynika, że tylko co druga Ukrainka w Polsce pracuje. 63 proc. – w Polsce, 23 proc. – zdalnie na Ukrainie, zaś 8 proc. – w innym kraju. Zaledwie 1/3 z respondentek miała pracę zgodną z kwalifikacjami. 16 proc. wskazywało, że nie podejmuje pracy ze względu na konieczność opieki nad małymi dziećmi. W poszukiwaniu pracy największym problemem są problemy językowe (77 proc.), niskie płace, nieuznanie dypolomu i konieczność pracy poniżej kwalifikacji. 45 proc. pytanych przez badaczy kobiet zna język polski, a 20 proc. rozumie język, ale nie potrafi się  nim się porozumiewać.

Ale, jak zaznaczał w jednym z wywiadów dr hab. Prof. UKEN Piotr Długosz, szef grupy badawczej, „od czasu poprzedniego badania uchodźczynie wojenne się usamodzielniły, mieszkają w wynajmowanych mieszkaniach, lepiej znają język polski i pracują i bardziej aktywnie walczą z problemami psychicznymi, które się często pojawiają“.

Na ważny aspekt w rozmowie z Polskim Radiem uwagę zwróciła Ewa Gawlik, ekpertka rynku pracy. „Jeszcze przed wybuchem wojny Polska była dla Ukraińców krajem pierwszego wyboru jeśli chodzi o poszukiwanie pracy. Wtedy przyjeżdżały do nas osoby, które chciały dorobić i albo potem wrócić do rodziny, albo wynająć mieszkanie i ściągnąć ją do siebie. To byli pracownicy bardzo odpowiedzialni, bo zależało im, żeby zarobić pieniądze. Inaczej jest w przypadku osób, których wojna zmusiła do opuszczenia kraju. Oni przyjechali do nas i tu pracują, bo nie mają innego wyjścia. Dla części z nich zawody, które wykonują są uwłaczające i często poniżej ich kompetencji i wykształcenia“ – komentowała, podkreślając przy okazji, że osoby z Ukrainy to „dobrzy pracownicy, zaangażowani i wykonujący powierzone im zadania“. Podkreślają, że „są wśród nich wybitni spejcaliści, którzy w Polsce piastują wysokie stanowiska w różnych branżach“.

No items found.

Dziennikarka, redaktorka, pisarka. Publikuje w „Wysokich Obcasach”, „Przeglądzie”, OKO.press. W pracy reporterskiej zajmuje się prawami kobiet w kontekście politycznym i społecznym, pisze o systemowym wypychaniu kobiet poza margines. Zrobiła to m.in. w książce „Poddaję się. Reportaże o polskich muzułmankach” oraz ostatnio w „Znikając. Reportaże o polskich matkach”

zdjęcie: Bartek Syta

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Podczas otwarcia pierwszego butiku ANDRE TAN w Warszawie projektant zorganizował ekskluzywny pokaz nowej kolekcji Fenix, inspirowanej niezłomnością ukraińskich kobiet

Dla większości ukraińskich firm Polska jest pierwszą zagraniczną lokalizacją i początkiem drogi do Europy – ale w tym przypadku jest odwrotnie. Kolekcje Andre Tana znane są już w Nowym Jorku, Paryżu, Mediolanie, a także w tak egzotycznych miejscach jak Malediwy, Kuwejt czy Australia.

Projektant mody Andre Tan

Inwazja i milion euro długu

– Przed inwazją mieliśmy 53 sklepy, współpracowaliśmy z 30 znanymi osobami i produkowaliśmy linię pończoch, odzieży dziecięcej, obuwia, akcesoriów, a nawet sprzętu AGD pod marką ANDRE TAN – mówi Andre.

Kiedy zaczęła się inwazja, wiele naszych sklepów ucierpiało, bo działaliśmy w Charkowie, Chersoniu, Zaporożu, Dnieprze i w mniejszym stopniu także w zachodniej Ukrainie.

Niektóre sklepy zostały spalone, a te na terytoriach okupowanych okradziono. Straciliśmy też magazyn, w którym przechowywaliśmy tkaniny.

Musieliśmy całkowicie zmienić podejście do biznesu, zamknąć linie odzieżowe i zwolnić 30% pracowników. A potem przyjechała wcześniej zamówiona ciężarówka z 24 tonami tkanin o wartości miliona euro. Dwa lata spłacaliśmy ten dług.

Przetrwaliśmy, bo jestem dobrym menedżerem kryzysowym. Już dwa razy byłem bankrutem i powiedziałem sobie, że trzeciego już nie przeżyję.

Zamknąłem sklepy, które nie przynosiły zysków. Chociaż wcześniej wyremontowaliśmy cztery butiki w centrach handlowych, zdecydowaliśmy się nie otwierać ich ponownie. Promocja nowego sklepu trwa co najmniej 3-4 miesiące, a nie wiadomo, co będzie dalej.

W pierwszym tygodniu inwazji zaczęliśmy szyć ciepłe ubrania dla naszych żołnierzy. Za darmo. Cały kraj był jak wielka rodzina

Prosiłem o tkaniny naszych bogatych klientów we Włoszech, a oni dawali mi je za darmo. Pisałem też np. na Instagramie: „Kto może wysłać nam zamki błyskawiczne z Odessy do Winnicy?” A wtedy ktoś, kogo nie znałem, odpisywał: „Ja mogę”.

W 2022 roku wypuściliśmy małe kolekcje i nawet osiągnęliśmy zysk.

Teraz mamy w Ukrainie 20 sklepów, wkrótce otwieramy cztery kolejne. Mamy osiem międzynarodowych showroomów, m.in. w Mediolanie, Paryżu i Dusseldorfie. Współpracujemy na zasadzie B2B z hurtowniami, które kupują nasze towary i sprzedają je w sklepach multibrandowych. Butik w Warszawie działa na zasadzie franczyzy.

Nic jak wszyscy

Kiedy wszyscy zaczęli oferować haftowane koszule „takie jak wszyscy”, my uszyliśmy koszule z haftem pikselowym i zorganizowaliśmy współpracę z Jewhenem Kłopotenko. To człowiek, który lubi wkładać kurczaka do arbuza i twierdzić, że jest pyszny.

Wyszywanka z haftem pikselowym Andre Tana

Powiedziałem: „Nie chcę czegoś standardowego”. Bo dla mnie Ukraina jest bardzo smaczna, to fajny serwis, fajni ludzie. A co lubię? Zawsze barszcz. Dlatego na naszych wyszywankach umieściliśmy duże zdjęcie rentgenowskie barszczu, cebuli i wszystkich innych jego składników. To było bardzo fajne.

Wszystkie koszule sprzedały się w trzy dni. Otrzymaliśmy nawet nagrodę marketingową i pierwsze miejsce za niestandardową promocję kultury ukraińskiej.

W 2023 roku wszyscy byli już zmęczeni bluzami z kapturem i spodniami z rozciągniętymi kolanami. Chcieli piękna, to normalne. Nawet podczas II wojny światowej dziewczyny chciały malować usta czerwoną szminką, nosić szpilki i wyglądać kobieco. Zdaliśmy sobie sprawę, że znakiem rozpoznawczym ANDRE TAN jest sukienka – piękna i trochę elegancka. Możesz w niej iść do pracy, a potem wyjść na miasto. Więc kiedy wszyscy oferowali niższe ceny, zdaliśmy sobie sprawę, że musimy podnieść ceny i stworzyć ekskluzywne kolekcje.

Warszawa – mój Charków

Kiedy przyjechałem do Polski, zdałem sobie sprawę, że to mój dom. Architektura w Warszawie jest bardzo podobna do charkowskiej, szerokie aleje są mi znajome. Powiedziałem sobie: „Oto Charków, moje rodzinne miasto! Tu jest ulica Danilewskiego, a tu ulica Sumska”. Poczułem się, jak w domu.

Po drugie, mentalność Polaków jest trochę podobna do naszej. Myślę, że nawet języki są podobne

Byliśmy bardzo ostrożni w wyborze centrum handlowego. Chciało nas osiem, ale my chcieliśmy tylko Westfield Mokotów – tyle że ono nas nie chciało. Dopiero kiedy Polacy dowiedzieli się, że mamy pokazy w Paryżu, showroomy w Mediolanie, że byliśmy na wystawach mody w Ameryce, powiedzieli: „OK, jesteście tego warci”.

Dla Westfield Mokotów zmieniliśmy nawet format – stworzyliśmy wnętrze premium. Nasza strategia zakłada otwarcie dwóch kolejnych sklepów w Polsce: w Krakowie i Szczecinie. Następnym krokiem będą Niemcy.

Standardy, czyli koszula ekspedienta

W Ukrainie, jeśli podpiszesz umowę, twój sklep jest otwarty w ciągu miesiąca. W Polsce tak nie jest. Negocjacje z centrum handlowym trwały jakieś trzy do pięciu miesięcy. Umowa ma 150 stron, wszystko jest w niej wyszczególnione, nawet to, jak sprzedawca powinien mieć zapiętą koszulę. Uzgodniliśmy każdy szczegół: farbę, tapetę, zasłony, oświetlenie, sprzęt. Na przykład nie przeszedł nasz nowy komputer. Powiedzieliśmy: „Ale tu jest paragon, kupiliśmy go tutaj, w Polsce”. Nie: okazało się, że musi być specjalny hologram, który poświadcza, że to sprzęt przyjazny dla środowiska. Więc zmieniliśmy ten komputer.

Okazało się też, że Warszawa ma bardzo duży problem z firmami, które robią remonty w miejscach premium. A my mieliśmy bardzo skomplikowany projekt – chcieliśmy, żeby to był specjalny sklep.

W końcu, po zmianie ośmiu polskich firm remontowych, znaleźliśmy Ukraińców, którzy pracują tu od dawna. Podjęli się, bo byli szaleni, jak my, a na dodatek chcieli, by nasz butik był ich wizytówką.

Ze względu na polskich strażaków kilka razy przeprojektowywaliśmy projekt, przeszliśmy przez kilkanaście zatwierdzeń, trzy razy przemalowywaliśmy ściany. Oni nie spieszą się ze swoimi obowiązkami.

Polska: kupowanie z premedytacją

W Polsce mieszka wielu Ukraińców, ale jeśli otwierasz tu biznes i polegasz wyłącznie na ukraińskiej klienteli, popełniasz bardzo duży błąd. Teraz mamy podział 50-50, ale naszą strategią jest docieranie do 20% ukraińskich nabywców i 80% polskich.

Praca z polskimi klientami jest jednak trudniejsza. Polki, podobnie jak Francuzki i Włoszki, przychodzą, dotykają – i wychodzą. Za drugim razem przychodzą z przyjaciółmi i przymierzają ponownie. Dopiero za trzecim kupują.

Pomimo wojny kobieta chce być kobieca

Tylko w Ukrainie zdarza się, że kobieta idzie po bochenek chleba, a kupuje suknię wieczorową, zaciągnąwszy kredyt. W Europie nie ma „natychmiastowej inspiracji”, wszystkie zakupy są starannie planowane, z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.

To jest marka, to rozumiem

Kiedy otwierasz sklep w Ukrainie, wszystko jest proste. Zapraszasz blogerów, osoby publiczne i robisz targetowanie. Tu mieliśmy nadzieję, że najsłynniejsi blogerzy przyjdą i wszystko łatwo pójdzie. Ale – nie.

W Polsce to tak nie działa. Do reklamowania sklepu wykorzystuje się radio, którego na Ukrainie chyba nikt już nie słucha. Są też billboardy, na które w u nas nikt nie zwraca uwagi.

Jednak tutaj dobrze działa poczta pantoflowa, informacje są przekazywane z ust do ust. Więc jeśli wchodzisz na polski rynek, musisz to wszystko zaakceptować.

Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o nasz sklep w Westfield Mokotów, ludzie wpisują w Google: „Kim jest Andre Tan?” – i widzą wiele publikacji, bo piszą o nas „Vogue Scandinavia”, „Vogue Italy”, koreańskie „Elle”. I wtedy ludzie mówią: OK, to jest marka, to rozumiem.

Bo możesz krzyczeć o sobie tyle, ile chcesz, ale jeśli nie ma cię w Internecie – to przykro mi bardzo.

W Polsce, czyli historia od nowa

Zawsze musisz znaleźć swoją niszę, robić jedną rzecz i doskonalić się w niej. Weszliśmy na polski rynek z kolekcjami kapsułowymi. Polscy projektanci pracują dla kobiet 30+, które potem wyglądają na 45+. ANDRE TAN sprawia, że w wieku 40 lat wyglądasz jak trzydziestka. To moje główne zadanie jako projektanta.

Wprowadziliśmy na polski rynek kolekcję gorsetów i sukienek z gorsetami. Na świecie to teraz bardzo modne, ale z jakiegoś powodu lokalni projektanci tego nie oferują. Na rynku nie ma gorsetów, więc konsumentki kupują je u nas.

Pomimo całego naszego doświadczenia, w Polsce zaczynamy nową historię, bo my tu jesteśmy start-upami, studentami. Tak, marka ANDRE TAN ma fajny background, ale wciąż zaczynamy tu od zera. Jak sprawdzimy się na rynku, tak będzie.

Zdjęcia: biuro prasowe Andre Tana

20
хв

Andre Tan: „Już dwa razy byłem bankrutem. Trzeciego nie przeżyję”

Olga Gembik

Ewakuacja, czyli gdzie oczy poniosą

Mąż Oksany Makarowej jest na wojnie od pierwszego dnia inwazji. Ona i syn zostali w Mariupolu. Ukrywali się w piwnicy, topili śnieg, bo nie było wody. Nie mieli kontaktu ze światem, więc nie wiedzieli, co się dzieje poza ich miastem. I czy Kijów prztrwał.

Mieszkali w pobliżu Teatru Dramatycznego. Zanim został zbombardowany przez Rosjan 16 marca 2022 r., Oksana wciąż miała nadzieję, że twierdza Mariupol się utrzyma. Aż nadszedł dzień, gdy na ulicach pojawiły się rosyjskie czołgi. Okna w ich domu zostały wybite, na dom sąsiadów spadła bomba. Musiała przenieść się z synem do znajomych, lecz i tam nie było bezpiecznie. Codziennie dowiadywali się o śmierci kogoś, kogo znali.

Kiedy usłyszała, że rosyjskie wojsko ma listy mieszkań, w których były rodziny ukraińskich żołnierzy, i zaczęło robić naloty, zrozumiała, że musi uciekać

W samochodzie było ledwie pół baku paliwa, a na rękach miała małego synka i psa. Na okupowanym terytorium przejechali przez 18 punktów kontrolnych, nie miała pojęcia, gdzie trafią. Na szczęście pewien mężczyzna z Wołynia odpowiedział na jej prośbę o pomoc w mediach społecznościowych i zaoferował bezpłatne zakwaterowanie w swoim domu, we wsi Miłusze niedaleko Łucka. Spędzili tam siedem miesięcy, potem przenieśli się do Łucka.

Zaczęło się od maszyny do szycia

Jeszcze przed inwazją Oksana szyła rzeczy dla męża, wytwarzała też różne rzeczy z żywic epoksydowych. A on w wolnym czasie szył portfele i teczki ze skóry.

– Opuściliśmy Mariupol, ale postanowiłam zostać w Ukrainie – mówi Oksana. – Ołeh jest na wojnie, a ja chcę być blisko niego. Jeśli zostanie ranny, muszę szybko do niego dotrzeć. W Łucku zaczęłam szukać dotacji, myślałam o otwarciu warsztatu, chciałam zająć się rękodziełem i coś sprzedawać. Ale mąż ciągle dzwonił i mówił, że potrzebuje wyposażenia.

W tamtym czasie zakup takich rzeczy był nierealny. Napisałam do kilku wolontariuszy, ale odpowiedzieli, że nic nie ma

Zgłosiła się do programu „Warto”, dla żon wojskowych i weteranów. Dzięki grantowi, który zdobyła, kupiła maszynę do szycia i zaczęła szyć rzeczy dla męża i jego towarzyszy broni. Od tej maszyny zaczęła się historia „Tetrapod”. Tetrapody to falochrony, które kiedyś chroniły linię brzegową Mariupola przed falami. Po 2014 roku były wykorzystywane do fortyfikowania punktów kontrolnych w Mariupolu.

Torby na drony firmy „Tetrapod”

– Na początku szyłam kamizelki kuloodporne. Mąż opuszczał Mariupol w zimowym umundurowaniu, więc gdy zrobiło się ciepło, potrzebował letniego. Uszyłam mundury dla niego i jego przyjaciół – wspomina Oksana. – Jesienią zaczęłam szyć płaszcze przeciwdeszczowe i zdałam sobie sprawę, że nie jestem już w stanie robić tego wszystkiego sama. 11 listopada 2022 r. zatrudniłam więc pierwszą szwaczkę. Teraz firma zatrudnia dziesięcioro pracowników, osiem to szwaczki.

Pierwszą partię materiału przysłała jej przyjaciółka z Polski. Później, gdy firma się rozrosła, trzeba było poszukać stałych dostawców tkanin, specjalnych nici i odpowiednio trwałych dodatków.

Sprzęt dla „Tetrapod” kupiła za pieniądze zarobione przez firmę – i z żołdu męża, bo dotacji z funduszy międzynarodowych na szycie rzeczy dla wojska niesposób było zdobyć.

– Inwestowaliśmy w firmę wszystko, co zarobiliśmy. Teraz planuję kupić maszynę, dzięki której będziemy haftować nasze logo; do tej pory robili to za nas nasi partnerzy. Tyle że wszystko jest coraz droższe: jedna naszywka kosztowała kiedyś 3 hrywny, a teraz kosztuje 11.

Nowe pomysły i rządowe zamówienia

Firma rozpoczęła działalność w 2022 roku od produkcji 10 elementów. Teraz to już ponad 50. Większość pomysłów pochodzi od Ołeha.

– Potrzeby na froncie szybko się zmieniają – wyjaśnia Oksana. – W pewnym momencie potrzebowaliśmy kamizelek kuloodpornych, potem nosideł dla dronów i osobnych toreb na piloty. Kiedy mąż przyjeżdża na urlop, pojawiają się nowe produkty. To jego projekt, ja tylko pełnię rolę menadżera.

Teraz szyją pasy szturmowe, futerały na broń, pokrowce na gogle FPV, drony i piloty. Były też zamówienia indywidualne.

– Wiele modeli opracowaliśmy na podstawie informacji zwrotnych od żołnierzy, którzy mówili nam, jakich funkcjonalności potrzebują, na przykład dodatkowych kieszeni lub miejsca na karabin. Bardzo odpowiedzialnie dobieramy też osprzęt, na przykład rzepy, by się nie zużywały z powodu intensywnego użytkowania. Karabińczyki mogą wytrzymać duży ciężar, nici są wzmocnione. Do przenoszenia amunicji mamy kilka rodzajów toreb.

Największe wzięcie mają torby na baterie do dronów. Zimą muszą utrzymywać ciepło, dlatego opracowaliśmy specjalne, z izolacją termiczną. Dostępne są mniejsze, na 10 baterii, i większe, na 20
Torby na baterie do dronów są bardzo poszukiwane przez wojsko

– Pamiętam, jak zaczęliśmy produkować torby na drony FPV. Chłopaki przynieśli nam te drony i powiedzieli: „Potrzebujemy dla nich toreb”, a my zaczęliśmy się zastanawiać, jak je uszyć, a potem – ulepszać. I tak jest przez cały czas: oni nam coś przynoszą, a my opracowujemy rozwiązanie, zanim ktokolwiek inny zrobi coś podobnego. Czasami proszą o etui na stacje ładujące albo specjalne pokrowce na anteny, bardzo wrażliwe i delikatne. Robimy, co się da.

W tym roku „Tetrapod” wygrał kilka przetargów rządowych.

– To dla nas nowy poziom, wielka odpowiedzialność – zaznacza Oksana. – Ale to jest też trudne, ponieważ w przypadku zamówień rządowych możesz otrzymać zapłatę pod koniec roku budżetowego. Inwestuję więc w surowce i pensje, a potem czekam, chociaż nie mam dużego kapitału obrotowego. Ostatnio mieliśmy szczęście. Jeszcze przed przetargiem zapytałam, jak długo będziemy czekać na pieniądze, bo od tego zależało, czy weźmiemy w nim udział. Wygraliśmy, ponieważ ustaliliśmy minimalną marżę: na przykład jeden z pasów taktycznych, który na rynku kosztuje co najmniej 3 900 hrywien, w „Tetrapod” sprzedajemy za 1 900 hrywien.

Mój mąż przez całe życie sam kupował sobie wyposażenie, więc wiem, jakie to drogie. Jeśli więc uda się nam zaoszczędzić jakieś pieniądze, żołnierzy będzie stać na więcej

Teraz firma przez połowę miesiąca szyje na zamówienia rządowe, a przez drugą połowę – na regularną sprzedaż. Dzięki temu opóźnienia w płatnościach można na bieżąco rekompensować.

Asortyment w sklepie „Tetrapod” w Łucku

Gdy nastanie pokój, Makarowowie planują przeformatować swój biznes – na przykład na produkcję wyposażenia turystycznego. Oksana mówi, że właśnie dlatego zaczęli szyć spodnie i ubaksy [koszulki taktyczne – aut.] – by w razie potrzeby szybko móc się przestawić:

– Marzę o tym, że pewnego dnia przestaniemy szyć rzeczy dla wojska, a zaczniemy dla turystów.

Miejsce na odpoczynek duszy

Drugą miłością Oksany jest jej pracownia „Oranż”. Tworzy w niej produkty z żywicy epoksydowej: stoły, obrazy i zegary na zamówienie. Tu atmosfera jest zupełnie inna, można poczuć ducha artystki. Jej wielkim marzeniem jest ożywienie biznesu, który prowadziła jeszcze przed inwazją. Jest zapotrzebowanie na jej prace i wiele osób chciałoby złożyć zamówienie, tyle że jej brakuje czasu. Mówi, że teraz nie pora, by zajmować się sztuką:

– Gdybym mogła poświęcić „Oranż” tyle czasu, ile bym chciała, odniosłabym taki sukces, jak „Tetrapod”. Stąd czerpię inspiracje, to tutaj trochę rozładowuję głowę. Co roku w moje urodziny wygrywam mały grant dla „Oranż”, bo wszyscy widzą w tym potencjał. Wszystko, co tu jest: krzesła, stół, sprzęt – jest za pieniądze z dotacji. Ale nie mogę być tu i tam.

Toczy się wojna, a ja muszę robić to, co niezbędne na pierwszej linii frontu. Dlatego mam bardzo mało czasu na kreatywność
Doniczki z żywicy epoksydowej powstałe w „Oranż”

Jej szczególną miłością są epoksydowe obrazy z motywami Morza Azowskiego, za którym bardzo tęskni. Wiele przekazała na aukcje charytatywne. W grudniu 2024 r. obraz wraz z epoksydowym modelem F-16 i ukraińską flagą, podpisaną przez wojskowych instruktorów lotnictwa, został sprzedany na aukcji za 15 000 dolarów. Pieniądze poszły na potrzeby wojska.

Oksana mówi, że aby biznes odniósł sukces, nie wystarczy mieć chęci czy pomysł. Trzeba zainwestować cały swój czas. Marzy o czasach, w których nie będzie żyła w ciągłym napięciu, martwiąc się o syna, męża, przyjaciół i kraj.

Wszystkie zdjęcia: archiwum autorki

20
хв

Mąż walczy, a żona szyje mundury

Julia Malejewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ukrainki na emigracji: adaptacja, strategia przetrwania, czy szansa na emancypację

Ексклюзив
20
хв

Edukacja dla uchodźców: Czy Ukraina na tym straci?

Ексклюзив
20
хв

Polsko-ukraińska integracja nie zwalnia tempa

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress