Natalia Delieva
Wolontariuszka wojskowa i humanitarny, ma przydomek „Mama”. Przewodnicząca ogólnoukraińskiej organizacji pozarządowej „Stowarzyszenie Kobiet Ukrainy „Diya”. Producentka ukraińskich wystaw multimedialnych „Imersywny Szewczenko — dusza Ukrainy”, „Ukraina: rok niewrażliwości, kultura oporu”.
Publikacje
Natalia "Mama" Delieva, znana wolontariuszka z Odessy zebrała już ponad 7 milionów hrywien na pomoc dla Ukraińców. Jest szefową ogólnoukraińskiej organizacji pozarządowej Stowarzyszenie Kobiet Ukrainy "Diia".Podróżuje po świecie z prezentacjami i wystawami, opowiadając o wojnie rozpętanej przez Rosjan.
Czekamy na ciebie. Tak jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi, czekaliśmy na naszą mamę
20 lutego 2022 roku odebrałam telefon od zastępcy pułkownika, który poprosił mnie o pomoc w dostarczeniu materiałów do budowy fortyfikacji. Byłam zdezorientowana. Dlaczego, co ufortyfikować? W Sarat?
"Nie", powiedział, "zostaliśmy przeniesieni, jesteśmy niedaleko Odessy. Dobrze - powiedziałam i 23 lutego dostarczyłam im wszystko, o co prosili. Pomyślałam też, że to zły dzień na spotkanie z wojskowymi z sowiecką historią, ale ponieważ przyszłam z workami z piaskiem zamiast kwiatów, było w porządku.
I to by było na tyle... Dwudziestego czwartego rano obudził mnie mąż: "Wojna się zaczęła!". Krzyknęłam do niego przez sen: "O czym ty mówisz! Jaka wojna?" Ten dzień był dla mnie jak senny koszmar. Czułam, że muszę się obudzić, że wszystko jest nieprawdą. To nonsens! Po co?" Dopiero następnego dnia oprzytomniałam. Rano zastępca pułkownika napisał, że potrzebuje ceraty, zszywek i gwoździ. I wtedy się zaczęło...
Moi przyjaciele zaproponowali mi wyjazd za granicę do USA, Niemiec, Czarnogóry, Belgii, a nawet Australii. Powiedziałam, że nigdzie nie pojadę, bo jeśli wszyscy wyjedziemy, kto pomoże naszym obrońcom? Kto przyniesie im części zamienne, piec, chleb i wodę?
Ось так кожного дня і до сьогодення: біжу, дістаю, купую, прошу, торгуюсь, знаходжу, пишу, благаю, знову прошу, знову дістаю.
Przez trzy miesiące 18 Oddzielny Batalion Piechoty Morskiej przebywał w regionie Odessy. Codziennie odwiedzałam ich w różnych miejscach, ponieważ batalion jest bardzo duży. Podróżowałam wzdłuż całego wybrzeża Morza Czarnego. Kiedy do nich przyjeżdżałam, mówili mi: "Czekamy na ciebie, tak jak czekaliśmy wtedy, gdy byliśmy dziećmi, na moją matkę wracającą z targu". Albo: "Wreszcie przyjechała mama z Odessy!". Mama to jest pseudonim który mi dali. Kocham ich i opiekuję się nimi jak matka.
Raz nawet to zapisałam:
Біжать до «Мами» морські котики:
- Wołodia potrzebuje butów w rozmiarze 48.
- W okularach Mykoli złamało się ucho
- Szyba w telefonie Petro pękła.
- Ilyusha potrzebuje jednorazowej zastawy stołowej.
- Dmitriy - rozładunku
- Artem - części zamiennych
- Vasyl - namiotu.
Zwracam się do nich po imieniu, dbam o moje foczki.
"Martwy żołnierz miał na sobie ubrania, które mu dałam i krzyż, który go nie uratował".
Na początku wojny było bardzo ciężko. Byłam odpowiedzialna za większość zaopatrzenia dla 18 Oddzielnego Batalionu Piechoty Morskiej. Od worków ryżu i cukru po kamizelki kuloodporne. Państwo nie było gotowe, więc panowało straszne zamieszanie. Ochotnicy musieli sobie radzić.
Teraz piszę, wspominam i zastanawiam się, jak to wszystko przetrwałam. W końcu oprócz pracy wolontariuszki mam męża, dzieci, wnuki, 86-letnią matkę, 87-letniego ojca, kobiecą organizację pozarządową, charytatywną fundację teatralną, grupę krewnych, moją partię polityczną, którą kieruję w regionie Odessy, oraz centrum humanitarne dla osób wewnętrznie przesiedlonych.
W maju 2022 roku nie zdawałam sobie sprawy, jakie straszne próby i nieszczęścia mnie czekają. Nieszczęścia zaczęły się, gdy mój batalion został przeniesiony do obwodu mikołajowskiego.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem komandora Serhija Derduhę, obok którego spędziłam trzy miesiące wojny w kwaterze głównej, myślałem, że jest kierowcą. A kiedy zobaczyłam kierowcę, pomyślałam, że jest dowódcą. Wyobrażałem sobie podpułkownika, zdobywcę medalu z dwoma ranami, który broni kraju od 2014 roku, cyborga z lotniska w Doniecku, jako mężczyznę po pięćdziesiątce. Okazał się jednak 38-letnim przystojniakiem. Zakochałam się w nim - miłością ochotniczą, bardzo go szanowałam i byłam dumna z tego, jakim jest patriotą, odważnym, inteligentnym i choć młodym, prawdziwym ojcem dla swojego batalionu.
Moja rodzina zapraszała chłopców na wszystkie święta. Ostatnim wspólnym świętem była Wielkanoc. Wypiliśmy kompot moich rodziców za zwycięstwo i zgodziliśmy się świętować nasze prawdziwe przyszłe zwycięstwo razem, również u nas.
Miałam też prawdziwego wojskowego "syna", Anatolija Perepelychnyja, którego również bardzo kochałam. Był odpowiedzialny za bezpieczeństwo w batalionie, a także prowadził stronę na Facebooku. Był tak mały i chudy, że wszystkie jego mundury były na niego za duże i oddawałam je kostiumologom w teatrze, żeby je przeszywali. Sprawiało mi radość kupowanie mu pięknych mundurów wojskowych, markowych, pięknych kurtek i czapek. Był taki szczęśliwy, kiedy je zakładał. Kiedyś poprosił mnie o krzyżyk. Przyniosłam krzyż, który moja matka kupiła w Jerozolimie. Tam został pobłogosławiony.
Dlaczego piszę o Toliku? Bo 27 maja 2022 roku, kiedy 18. samodzielny batalion przekroczył rzekę Ingulec, wszystko się zaczęło... To była straszna noc w moim życiu, bo intuicji nie da się oszukać. Chłopaki nie dzwonili, nie pisali, serce wyskakiwało mi z piersi. Potem odbierałąm telefony od żon i matek chłopaków z batalionu, opowiadały mi straszne rzeczy, jak byli bombardowani, jak umierali. Zadzwoniłem do dowódcy brygady i błagałem go, żeby coś zrobił. Ale... wkrótce zadzwonił Ilya i powiedział mi, że dowódca został zabity. A Tolik zaginął.
Nie mogłem w to uwierzyć. Jak on umarł? Jak zniknął? A potem, jak we śnie... Dowódca był w trumnie. Chciałam go z niej wyciągnąć. Dowódco, wstawaj! Nie masz prawa być martwy! Co będzie z batalionem bez ciebie?
Nogi się pode mną uginały, nie mogłam nawet mówić. Po prostu milczałam i płakałam... Nie wiedziałam, że można mieć w sobie tyle łez.
Zdecydowałam, że zrezygnuję z wolontariatu wojskowego, ponieważ nie mogłam znieść widoku śmierci moich Navy SEALs. Ale tydzień po pogrzebie dowódcy miałam o nim sen. Serhiy był bardzo spokojny i smutny, patrzył mi w oczy, nic nie mówił, ale w jego oczach widziałam, że prosi mnie, żebym nie opuszczała batalionu.
Ale ja już to zrozumiałam. Wolontariuszka "Mama" nie może zostawić swoich synów.
Tolik zniknął. Muszę znaleźć młodszego lejtnanta Anatolija Perepelychnyja!
Szukaliśmy go przez sześć miesięcy. Napisaliśmy wiele listów, odwiedziliśmy wiele różnych instytucji wojskowych. Szukaliśmy go razem z jego rodzicami, jest ich jedynym synem. Modliłam się do Boga, żeby Tolik był w niewoli. Ale nie... Niestety, zginął tego samego dnia - 27 maja. On i jeszcze jeden piechur zostali później znalezieni w piwnicy w wiosce niedaleko miejsca, gdzie miała miejsce bitwa. Ciało Tolika było bez głowy. Miał na sobie ubranie, które mu dałem i krzyżyk, który go nie uratował...
Nie byłam na pogrzebie Tolika, ponieważ nie mogłam wystarczająco szybko wrócić z Berlina do Ukrainy. Płakałam godzinami i nikt nie rozumiał, co się ze mną dzieje. Później odwiedziłam jego grób we wsi Horodkiwka w obwodzie winnickim. Jego rodzice przychodzą na cmentarz codziennie. Kiedy ich opuszczałam, matka Tolika dała mi woreczek z pieniędzmi i poprosiła, żebym przekazała je batalionowi.
Rodzice Tolika stali mi się bliscy. Nigdy ich nie opuszczę.
Przeżyłam już wiele śmierci żołnierzy. Jest mi ciężko, bardzo ciężko, ale muszę działać i pracować. Dla dobra poległych, by ich ofiara nie poszła na marne. Dla dobra żywych, by zwyciężyć.
Dalej jestem wolontariuszką. Do 18 Oddzielnego Batalionu Piechoty Morskiej dołączył 37 Oddzielny Pułk Łączności, 183 Oddzielny Batalion Lekkiej Piechoty oraz Dywizjon Artylerii 37 Brygady Piechoty Morskiej. Oni, moi kochani, przyznają mi listy z podziękowaniami, certyfikaty i medale. Oczywiście, jestem szczęśliwa.
"Historia się powtarza, a my, jak niegdyś Ołeksandr Koszyć, opowiadamy piękne historie o Ukrainie na arenie międzynarodowej".
Jako prezeska Fundacji Pierwszy Teatr Dobroczynności jeżdżę po świecie i opowiadam o Ukrainie.
Po pierwsze pomagamy aartystom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji z powodu wojny. Są to weterani teatru i kina, aktorzy, reżyserzy, choreografowie, kostiumografowie. O ile państwowe teatry jeszcze jakoś się trzymają, państwo płaci pensje ich pracownikom, o tyle prywatny sektor kultury i kina jest w trudnej sytuacji. Dlatego pomagamy przekazując jedzenie, leki, pieniądze.
Organizujemy też koncerty dla wojska i w szpitalach - by podnieść ludzi na duchu.
Trzecim ważnym obszarem jest dyplomacja kulturalna.
Jeszcze przed wojną, z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy, wraz z moim zespołem stworzyliśmy multimedialną wystawę "Taras Szewczenko - dusza Ukrainy". Wystawa okazała się bardzo udana, a jej premiera odbyła się w Odessie. Przygotowywaliśmy się do premiery w Kijowie, która miała odbyć się w marcu 2022 roku, ale na przeszkodzie stanęła wojna. Jednak dzięki mojemu partnerowi w Kanadzie, Valeriyowi Kostiukowi, wystawa ta była pokazywana w miastach w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych (Chicago, Boston, San Francisco, Los Angeles, Denver, Cleveland i Pittsburgh) od początku wojny.
Wpływy ze sprzedaży biletów przekazujemy na specjalne konta Narodowego Banku Ukrainy i Czerwonego Krzyża Ukrainy oraz na pomoc lokalnym wolontariuszom. Zebraliśmy już ponad siedem milionów hrywien.
Następnie, na prośbę Ministerstwa Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy, nasz zespół stworzył kolejną wystawę, Ukraine - Land of the Brave, o wojnie na Ukrainie. Pokazaliśmy nasze dwie wystawy w Toronto i Winnipeg, a także w Paryżu w "Grand Palais Immersif"
Dyplomacja kulturalna polega na wykorzystywaniu wszystkiego, co związane z kulturą, sztuką i edukacją w celu ochrony interesów narodowych Ukrainy na arenie międzynarodowej.
Jeden z najlepszych przykładów ukraińskiej dyplomacji kulturalnej miał miejsce w 1919 roku.
Symon Petlura, ówczesny szef armii i marynarki wojennej UPR, zarządził zagraniczne tournée ukraińskiego chóru pod przewodnictwem Ołeksandra Koszycia, aby przeciwdziałać rosyjskiej propagandzie i promować ukraińską kulturę i niezależność w Europie.
Zagraniczne tournée było pierwszym projektem dyplomacji kulturalnej w historii Ukrainy. To dzięki nim świat po raz pierwszy usłyszał "Szczedryk" Mykoły Łeontowycza - w 17 krajach! W swoich wspomnieniach Koszycia opisał koncerty w Paryżu w 1919 roku, gdzie było wielu rosyjskich emigrantów, którzy zniszczyli plakaty i zamierzali zaatakować chór, ale w pobliżu było wielu policjantów.
Zachodnioeuropejska prasa entuzjastycznie pisała o triumfie ukraińskich muzyków. W latach 1919-1921 chór odbył udane tournée po Europie, a w 1922 roku przepłynął Atlantyk, by podbić Amerykę. Chó z wielkim sukcesem śpiewał na całym świecie; w samej Ameryce Południowej dał około 900 koncertów.
Niestety, Ukraina nie wygrała wojny bolszewicko-ukraińskiej, więc władze sowieckie nie pozwoliły chórowi na powrót do ojczyzny. Oleksandr Koszyć przeniósł się do Kanady, gdzie kierował chórem i był współzałożycielem ukraińskiego centrum kultury o nazwie Oseredok.
Jestem dumna, że nasz zespół stworzył tak wspaniałą wystawę o Ukraińskim Centrum Kanadyjskim i ukraińskich artystach w Kanadzie. I, oczywiście, o Oleksandrze Koszyciu.
Zaprezentowaliśmy tę wystawę w Toronto we wrześniu tego roku na dorocznym BWV Toronto Ukrainian Festival, największym ukraińskim festiwalu w Ameryce Północnej. Wkrótce zaprezentujemy ukraińskie wystawy w Niemczech, Japonii, Meksyku, Austrii i Polsce.
Historia się powtarza, a my, jak Oleksandr Koszyć, opowiadamy o Ukrainie światu.
Титульне фото: приватний архів
Każdego dnia biegam, zdobywam, kupuję, proszę, targuję się, znajduję, piszę, błagam, znowu proszę, znowu zdobywam. Najsłynniejsza odesska wolontariuszka pisze jak pomaga chłopakom z morskiej piechoty
Skontaktuj się z redakcją
Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.